Rozdział IX „Prawda wychodzi na jaw"
Ostrzeżenia: Scena erotyczna
Ginny obudziła się w fatalnym stanie. Zaczęła się podnosić z kanapy, na której leżała, ale szybko doszła do wniosku, że nie był to najlepszy pomysł. Gdzieś z okolic jej stóp dobiegło ją głuche stęknięcie. Ostrożnie siadając, spojrzała na Mistrza Eliksirów, którego właśnie niechcący kopnęła i który miał na twarzy pełny, wieczorowy makijaż roboty Syriusza (Łapa twierdził, że „kto zalicza zgon jako pierwszy, winien jest nosić grubą warstwę szminki, lakieru do paznokci i różu"). Ginny nie pamiętała skąd wzięli kosmetyki, ale miała niejasne podejrzenia, że pani domu będzie musiała wybrać się wkrótce na zakupy...
Dziewczyna wstała i poszła do łazienki. Wywróciła oczami kiedy w drzwiach toalety zobaczyła nieprzytomnego Syriusza — jego ciało uniemożliwiało domknięcie drzwi. Potrząsnęła głową, co wywołało nieprzyjemne mdłości, i przekroczyła Łapę. Kilkoma niezbyt delikatnymi ruchami, przepchnęła go na korytarz i zamknęła się w łazience.
Pół godziny później czuła się już znacznie lepiej. Wciąż miała mdłości, ale przynajmniej nie czuła się jak zwłoki. Znów przekraczając śpiącego Syriusza, udała się do kuchni. Remus zdążył już przyrządzić kawę i był w połowie robienia śniadania, choć Ginny nie mogła sobie wyobrazić jak ktokolwiek z nich mógłby cokolwiek przełknąć, nawet choćby czuli się tylko w połowie tak źle jak ona. Nagły wrzask sprawił, że zamrugała nerwowo.
— Wygląda na to, że Snape się w końcu obudził — zgadła, a Remus przewrócił oczami. — Co się wydarzyło wczorajszej nocy? Pamiętam tylko Syriusza podającego mi jakieś drinki... — mówiła dalej, podczas gdy w kuchni pojawił się Snape.
— Czyj to był pomysł? — zapytał gniewnie, a Ginny zadrżała.
— Nie tak głośno! A co do makijażu — zapytaj tego dupka co tarasuje przejście do łazienki swoimi nieprzytomnymi zwłokami.
Severus wypadł z kuchni jak burza, a po chwili dało się słyszeć wrzask oraz kilka niezrozumiałych zaklęć. Snape wrócił do kuchni z zadowolonym uśmieszkiem na twarzy. Zaraz za nim wszedł Syriusz, którego skóra miała kolor wściekle pomarańczowy, okropnie gryzący się z jaskrawym fioletem włosów. Ginny zachichotała na tyle głośno, na ile pozwoliła jej pękająca z bólu głowa. Syriusz natomiast udawał, że nic się nie stało.
— Dzień doberek wszystkim. Jak się czujesz, Gin? — Dziewczyna pokazała mu środkowy palec. — Aż tak dobrze? Cóż, zjedz trochę bekonu, zaraz ci się poprawi. — Złapał za talerz i zaczął częstować się jedzeniem. — To najlepsza rzecz na kaca, mówię ci. Masz, napij się też kawy, ale nie za dużo, no i nie zapomnij o wodzie. — Remus westchnął słuchając Łapy.
— Posłuchaj go, Ginny. Wie co mówi, w końcu to nie jego pierwszy raz — poradził dziewczynie.
— A co z naszą dwójką zakochanych? — zapytał Syriusz.
— Pewnie jeszcze śpią. Gin, myślisz, że dasz radę weść na górę i sprawdzić co u nich? — zapytał Remus, a dziewczyna posłusznie wstała.
— Nie bardzo, ale i tak to zrobię — odparła.
Weszła na górę i zapukała do sypialni.
— Hej chłopaki, żyjecie? — zapytała.
W odpowiedzi usłyszała mamrotanie brzmiące jak "odpierdol się", więc odwróciła się na pięcie i zeszła z powrotem do kuchni.
***
Harry i Tom nie upili się aż tak mocno jak Ginny, więc czuli się całkiem dobrze kiedy przebudzili się dzisiejszego poranka. Harry pierwszy otworzył oczy, czując ramię Toma dookoła siebie. Wtulił się mocniej w kochanka, budząc go.
— Dzień dobry, kochanie — wymruczał Tom, starając się nie ziewać zbyt głośno. — Jak się czujesz?
— Lepiej — odparł Potter, przysuwając się bliżej, z zamiarem pocałowania starszego mężczyzny.
— Czekaj chwilkę, moje usta smakują jakby coś w nich umarło. — Sięgnął po szklankę z wodą, która stała na stoliku i pociągnął spory łyk. Następnie podniósł swoja różdżkę i wymamrotał cicho tersus oris, po czym znów zbliżył się do Harry'ego. — Teraz lepiej. — Potter zaśmiał się i dał swojemu chłopakowi szybkiego buziaka.
— Co to za zaklęcie? — zapytał zaciekawiony.
— Urok czyszczący usta. Nie tak przyjemnie, jak po umyciu pastą, ale robi swoje. Dziwię się, że nie uczą takich rzeczy w Hogwarcie. Jest sto razy bardziej przydatny niż umiejętność transmutowania jeża w poduszkę na szpilki.
Harry przytaknął, ziewając. Wziął swoją różdżkę i rzucił na siebie zaklęcie tersus oris, wzdrygając się na dziwne odczucie w ustach. Odłożył różdżkę z powrotem pod poduszkę i przysunął się do Toma, tym razem całując go z dużo większym zaangażowaniem. Tom natychmiast wspiął się na Harry'ego i ugryzł jego dolna wargę. Właśnie zaczynał znaczyć żuchwę kochanka drobnymi pocałunkami, kiedy usłyszeli głośny krzyk z dołu. Riddle przewrócił oczami.
— Severus.
Harry zachichotał, a Tom nie odrywając ust od ciała swojego chłopaka, zajął się całowaniem jego karku i szyi. Złapał za brzeg koszuli Harry'ego i szarpnął, więc Potter uniósł się, by ułatwić zdjęcie ubrania. Zajęczał, kiedy usta kochanka naznaczyły jego obojczyk czerwonym śladem.
Tom przeniósł się teraz na tors Harry'ego i delikatnie przygryzł jego twardy, różowy sutek. Przejechał mokrym językiem po nabrzmiałej brodawce, wywołując jęki rozkoszy z ust Harry'ego. Właśnie zamierzał zająć się drugim sutkiem, kiedy usłyszeli pukanie do drzwi.
— Opierdol się! — warknął zirytowany Harry.
Los był dla nich łaskawy tego ranka, gdyż juz po chwili usłyszeli kroki w dół schodów. Harry zaśmiał się, a Tom przygryzł twardą brodawkę.
— Ja pierdolę — wysyczał Potter w wężomowie.
Tom uśmiechnął się i zjechał mokrym językiem wzdłuż jego klatki piersiowej, aż do zapięcia jeansów. Spojrzał pytająco na Harry'ego.
— Merlinie, chcę więcej — znów wysyczał Potter.
Riddle poczuł jak jego penis drży na dźwięk błagania kochanka. Szybko pozbył się spodni, praktycznie zrywając je z ciała chłopaka. Harry wciągnął głośno powietrze, kiedy mężczyzna przypadkowo otarł się o przód jego bokserek.
— Proszę, Tom, potrzebuję cię.
Tom zaśmiał się złowieszczo i ściągnął majtki Harry'ego, jednym płynnym ruchem uwalniając twardą erekcję. Zaczął droczyć się z młodym Gryfonem, łaskocząc jego uda. Zaśmiał się, kiedy usłyszał jęk frustracji.
— Tom, proszę — Potter wysyczał błaganie i Tom, dłużej nie zwlekając, wziął go głęboko w usta.
Harry ledwie powstrzymał się od pchnięcia biodrami, kiedy Riddle zręcznie manewrował swoim językiem dookoła jego nabrzmiałego penisa, wywołując strumień jęków i błagań.
— Tom, proszę, chcę... — Harry przygryzł wargę. Nie był pewien jak to powiedzieć. — Tom...
— Powiedz, czego pragniesz, Harry. Muszę to od ciebie usłyszeć. — Tom spojrzał w górę, nie przestając pracować językiem na pulsującej erekcji. Harry jęknął.
— Chcę poczuć cię w sobie, Tom. Proszę, chcę ciebie.
Riddle przytaknął. Przerwał pieszczoty i sięgnął do szuflady nocnej szafki. Wyciągnął pudełko, które dostał od Harry'ego na prezent, podniósł pokrywkę i wybrał jedną spośród wielu fiolek z olejkami eterycznymi.
— Jesteś pewien, kochanie?
— Tom, po prostu się pośpiesz i w końcu mnie zerżnij!
Riddle zwilżył palec olejkiem i zaczął przygotowywać Harry'ego, w międzyczasie ściągając własne ubranie. Potter wciągnął głośno powietrze, kiedy palec kochanka otarł się o wrażliwy punkt wewnątrz niego.
— Dobrze? — Tom uśmiechnął się i znów potarł prostatę swojego chłopaka, wywołując głośne sapanie.
— Chcę cię teraz, Tom! — Riddle wyciągnął palce i Harry zadrżał z powodu uczucia pustki. Nie trwało to długo, gdyż już za chwilę coś znacznie większego napierało na jego wejście. Tom położył nogi Pottera na swoich ramionach i powoli wsunął się w niego. Harry jęknął z rozkoszy, kiedy penis mężczyzny wypełniał wrażliwe wnętrze.
Kiedy był juz cały w środku, zatrzymał się, pozwalając Harry'emu przyzwyczaić do swojego rozmiaru. Po chwili, która zdawała się być wiecznością, Harry skinął głową i pchnął lekko biodrami. Trochę trwało zanim wypracowali wygodną pozycję. W końcu Harry zacisnął dłonie na prześcieradle i wysyczał:
— Pieprz mnie! Pieprz mnie mocniej! — Tom przyspieszył na życzenie kochanka. — Merlinie, jak dobrze! Tom, zaraz dojdę! — Z jego ust wydobył się niezrozumiały bełkot, a całe jego ciało spięło się, gdy osiągał orgazm.
Dźwięki, jakie wydawał podczas szczytowania, były muzyką dla uszu Toma, który pchnął jeszcze kilka razy po czym szczytował wewnątrz Harry'ego. Opadł na wciąż drżące ciało kochanka i spojrzał na niego z zamyśleniem.
— Kocham cię, wiesz? — Harry uśmiechnął się i przytaknął, niezdolny do wyartykułowania nawet jednego słowa. Tom wziął swoją różdżkę, wyczyścił ich ciała, po czym przytulił chłopaka i obaj zapadli w sen.
***
W międzyczasie...
Rita Skeeter właśnie zasiadała do późnego śniadania, kiedy usłyszała stukanie dzioba o szybę okna. Na parapecie siedziała duża sowa z przymocowaną przesyłką do nóżki. Odwiązała paczuszkę, dała sowie kawałek bekonu i zaczęła czytać notkę.
Pani Skeeter,
Natrafiłem ostatnio na bardzo ciekawe informacje dotyczące Czarnego Pana i Dumbledore'a. Przesyłam je pani, ufając, że podzieli się pani całą historią z szeroką rzeszą czytelników. Jedyne o co proszę, to aby nie przekręcała pani faktów i podała je w takiej formie jak je pani otrzymała, oraz by spróbowała się pani skontaktować z każdym kto mógł być z tym związany — zrozumie pani po przeczytaniu materiałów. Skontaktuję się z panią po opublikowaniu tej historii.
Pozdrawiam,
Zatroskany obywatel.
Skinęła na sowę, pozwalając jej odlecieć bez odpowiedzi. Nucąc, otworzyła paczkę i przejrzała zawartość. Jej oczy błyszczały coraz bardziej z każdą nową stroną raportu. O tak, zdecydowanie będę umiała zrobić z tego użytek!
Cztery dni później nadszedł czas, aby wrócić do Hogwartu. Syriusz, który kolejny raz odmówił przyjęcia tytułu głowy rodziny Blacków, w końcu zgodził się na wzięcie kluczy do krypty rodzinnej i za zdeponowane tam pieniądze, wynajął sobie przytulną chatkę na obrzeżach Hogsmeade. Odbył długą rozmowę z profesor McGonagall na temat swojego powrotu do żywych i jednym z rezultatów tej rozmowy było przywrócenie wizyt Harry'ego do wioski.
Przedostając się na Peron 9 i 3/4 Harry uśmiechał się do siebie. Zapowiadał się cudowny dzień. Syriusz, będący w swojej animagicznej postaci, szczeknął, sprawiając że Harry spojrzał przed siebie. Draco prychnął, patrząc na Łapę, znów na Harry'ego i jeszcze raz na psa, który siedział u stóp chłopaka, starając się wyglądać bardzo niewinnie. Harry przywitał się z Malfoyem i ruszył w stronę pociągu.
W międzyczasie Ginny znalazła Blaise'a. Harry zauważył ją, jak rozmawiała ze starszym chłopakiem, próbując się nie czerwienić. Potrząsając głową, wszedł do wagonu, z Syriuszem depczącym mu po piętach, i zajął pierwszy wolny przedział. Po chwili zjawił się Malfoy.
— Czy to...?
Syriusz odpowiedział, zmieniając się z powrotem w człowieka, na co Draco zareagował bardzo nieeleganckim gapieniem się.
— Nie byłeś czasem martwy?
— Polepszyło mu się — odparł z rozbawieniem Harry. — Więc jak dawałeś sobie radę z Pansy?
— Litości. — Draco wywrócił oczami — Możemy o niej nie mówić? Dopiero zjadłem. — Chichot Harry'ego został urwany, kiedy drzwi do przedziału otwarły się i do środka wszedł Neville. Przywitał się ze wszystkimi i usiadł.
— Siemka, Syriuszu. Nie wiedziałem, że wróciłeś. Jak było?
— Sztywno. Bycie nieżywym jest naprawdę nudne. Najpierw wszystko faluje, potem robi się czarno, a na końcu zostajesz zmuszony do towarzystwa ludzi, którzy są nieskończenie znudzeni. I nie ma zbyt wiele do roboty poza oglądaniem żyjących. Spędziłem cztery godziny jednego dnia, obserwując jak Profesor Lupin poprawia eseje. Całe cztery godziny! I to były najbardziej rozrywkowe godziny w tygodniu! Jeśli tak wygląda wieczność po śmierci, to już nigdy nie zamierzam umrzeć.
Harry już miał coś powiedzieć, ale drzwi znów się otworzyły. Tym razem byli to Ginny i Blaise.
— Znajdzie się dla nas miejsce?
— No nie wiem... Ginny, najdroższa ty moja, chyba musisz poszukać gdzie indziej. — Harry wyszczerzył zęby w kierunku dziewczyny, która pokazała mu środkowy palec. — A to nie było miłe! Może idź sobie usiądź... — Syriusz złapał Harry'ego i zaczęli się tarmosić.
Ginny weszła do środka, celowo depcząc stopę Harry'ego, kiedy go mijała. Blaise szedł za nią, rzucając spojrzenia nieznanemu mężczyźnie, który właśnie urządzał zapasy z Harrym.
— Dobra, Blaise, to jest Syriusz. Nie martw się, jest nieszkodliwy. Przeważnie. Syriuszu, to jest Blaise. Zanim będziesz chciał coś zrobić, pamiętaj, że Fred i George wciąż mają tamte zdjęcia...
— Co? Jakie zdjęcia? — Syriusz spojrzał na Ginny, unosząc brew.
— A tak, przecież nigdy ich nie widziałeś, prawda? No w każdym razie, bądź miły. — Usiadła, opierając się o swojego chłopaka. — A więc, Draco, jak tam sprawy z Pansy? — Malfoy jęknął.
— Po prostu cudownie. Zakochała się w jakimś chłopaku, Niestety on ma siostrę, która... — Popatrzył się na Harry'ego, który śmiał się do rozpuku. — To nie jest śmieszne! Ta dziewczyna ma osobowość sklątki tylnowybuchowej! — Harry zaczynał się dusić. — Tak się cieszę, że mogłem ci poprawić humor swoim nieszczęściem, Harry.
— Przepraszam, ale wyraz twojej twarzy jest bezcenny! Wyglądasz jakbyś połknął ślimaka. — Draco rzucił w niego kawałkiem pergaminu.
— Dupek. Czytaliście Proroka? — Harry potrzasnął głową.
— Niee, nie będę płacił za prenumeratę tego szmatławca, który uwielbia obrzucać błotem moje nazwisko — powiedział, spoglądając znacząco na Dracona.
— Tak, tak, wiem, byłem głąbem, bla bla bla. Po prostu zauważyłem, że nasza ulubiona dziennikarka coś ostatnio podejrzanie milczy.
Harry uśmiechnął się przebiegle.
— Pewnie nad czymś pracuje. W każdym razie jestem pewny, że wszyscy usłyszymy, kiedy jej kolejny wielki artykuł ujrzy światło dziennie, czyż nie? Potok sów przy śniadaniu będzie jednoznaczny.
Blaise wyglądał na zdezorientowanego.
— Dlaczego mam wrażenie, że nie ogarniam wszystkiego co tu się dzieje? — Harry potrzasnął głową.
— Uwierz mi, wkrótce zrozumiesz. Skeeter nie będzie takiej bomby trzymać w ukryciu zbyt długo.
Neville wstał.
— Dobra, myślę, że wystarczy mi już intryg na dziś. Spotkamy się na kolacji? — Skinął głową na pożegnanie i opuścił przedział, w poszukiwaniu Luny. Syriusz ziewnął.
— Chyba pójdę zobaczyć co tam u Lunatyka. Wrócę niedługo. Harry miej oko na tych dwoje. — Wskazał głową Ginny i Blaise'a. — Jestem pewien, że Molly nie jest jeszcze gotowa na wnuki. — Ginny udała oburzenie, a Blaise wpatrywał się w swoje buty. Harry zaśmiał się.
— Tak, tak, staruszku, i tak nikt cię tu nie chce.
Syriusz zmienił się w psa i wyszedł na korytarz. Harry zatrzasnął za nim drzwi.
— Nie martw się, Blaise — powiedział. — On tylko poszedł się odlać. — Zabini wyglądał na przestraszonego.
— Tak? Wiesz, nie co dzień rozmawia się z trupem. Wybaczcie, że jestem nieco speszony. — Harry wyszczerzył się.
— Nie ma sprawy. Kto ma ochotę na partyjkę eksplodującego durnia?
Właśnie zabierali się za drugą rundę, kiedy drzwi się otworzyły i do środka zajrzał Dean.
— Możemy wejść? Szczęśliwa parka znów na nas dybie. — Harry przyzwalająco skinął głową, wiec Dean i Seamus weszli do środka.
— Dzięki. Ron jest dziś gorszy niż zwykle. Nie wiecie co go ugryzło?
— Jest taki od świąt. Jeden z jego braci przyprowadził do domu swojego chłopaka — wyjaśniła Ginny.
Seamus i Dean westchnęli.
— Merlinie, po prostu pięknie. Który?
— Powiedziałabym wam, ale ktoś kazał mi nie wtykać nosa w nie swoje sprawy. — Seamus przewrócił oczami i zwrócił się do Harry'ego.
— Wiec, Harry... ale chwila, co tam masz na szyi? — Usta Seamusa rozciągnęły się w uśmiechu. — Wygląda na to, że spędziłeś święta całkiem przyjemnie. No dalej, opowiadaj! — Harry zaczerwienił się i zaczął szperać przy kołnierzyku koszuli, starając się zasłonić malinkę. Ginny spojrzała na niego, unosząc brwi, a Draco uśmiechnął się pod nosem.
— Wy chyba nie... Ależ tak! — Spojrzała na żółknący siniak krytycznie. — W Nowy Rok? — Harry spuścił wzrok. — To dlatego nie wyszliście z pokoju, aż do kolacji?
Seamus zaczynał się niecierpliwić tą wymiana zdań.
— Więc z kim?
Harry spojrzał na niego.
— Ja... spotykam się z kimś, tak jakby.
Dean prychnął.
— To raczej oczywiste, Harry. Nie wyglądasz na kogoś, kto wskakuje obcemu do łóżka. Więc kto to jest?
Ginny przewróciła oczami.
— Widzisz, Harry? Czy nie wolałeś, kiedy byłam paplą? — Harry warknął i schował twarz w dłoniach.
— Niech ci będzie, wygrałaś. Suka. — Ginny odpowiedziała śmiechem.
— Harry umawia się z tym sprzedawcą z Miodowego Królestwa od... września, prawda? Tak, no cóż, jakoś im się układa, mieszka niedaleko i spędził z nami przerwę świąteczną. — Uśmiechnęła się — Wiec jak się czujesz jako prawdziwy mężczyzna? — Harry pokazał jej kilka niewybrednych gestów, z których większość znaczyła "pierdol się".
Seamus był zdumiony
— A niech to, Harry, widujesz się z tym gościem już od września?
Niestety drzwi do przedziału znów się otworzyły. Co gorsza, stanął w nich nie kto inny tylko Ron, a po wyrazie jego twarzy łatwo można było zgadnąć, że słyszał całą rozmowę.
— Do diabła, tylko nie ty! Przysięgam, otaczają mnie sami pedzie! — krzyknął.
Harry wstał.
— Dorośnij, Ron. Jesteś dupkiem, wiesz? LUBIĘ FACETÓW, nikt inny nie robi z tego problemu oprócz ciebie i Hermiony.
— Słuchaj, Harry, nie wiem co zamierzasz, ale to jest ohydne! Tyłek jest po to, żeby rzeczy z niego wychodziły, a nie wchodziły! Poza tym Dumbledore powiedział...
— W dupie mam to, co powiedział Dumbledore. Wołałbym się dowiedzieć dlaczego zmieniłeś się w takiego przemądrzałego kretyna! — Ron nabierał koloru żywej purpury.
— Uważasz, że to ja się zmieniłem? To ty spędzasz czas z cholernymi Ślizgonami! — Harry wywrócił oczami.
— Na wypadek gdybyś nie zauważył, większość naszego roku utrzymuje dobre stosunki z "cholernymi Ślizgonami". Tylko wy dwoje macie z tym problem. Zróbcie nam, kurwa, przysługę i dorośnijcie wreszcie, ok? — Harry wypchnął Rona za drzwi i szybko je zamknął. Weasley wyglądał jakby miał zaraz z powrotem je sforsować i zacząć krzyczeć, ale w końcu odwrócił się na pięcie i pomaszerował dalej. W przedziale zapadła chwila ciszy.
W końcu Ginny przerwała milczenie
— Harry, jak myślisz, ile czasu zajmie, aż usłyszymy o tym w Proroku? — Harry potrzasnął głową.
— Nie sądzę, żeby Rita się do tego posunęła. Wiem o niej zbyt dużo, a mógłbym dowiedzieć się znacznie więcej, gdybym tylko chciał. Ale może powinienem wysłać jej sowę, żeby mieć pewność, co? — Oparł się na kanapie. — Bardziej bym się martwił, kiedy zacznie o tym gadać cały Hogwart. No w każdym razie tego chyba nie przewidywała pula. — Westchnął i wstał, wymuszając uśmiech na twarzy. — Pójdę się przebrać, może znajdę Łapę. Zobaczymy się potem. — Wyszedł, nie czekając na odpowiedź.
***
Harry siedział naprzeciwko kominka w pustym Pokoju Wspólnym Gryfonów. Zadziwiające, ale nikt nie zaczepiał go przy kolacji, chociaż dostrzegł, że jeden z siedmiorocznych Puchonów patrzył na niego ze zgrozą. Właściwie wszystko szło gładko dopóki nie przyszedł tutaj, gdzie stanął oko w oko z rozwścieczoną Hermioną
— Jak mogłeś? — Harry spojrzał na nią zdziwiony.
— Jak mogłem, co?
— Wiesz przecież! Ron powiedział mi wszystko co usłyszał! Co się z tobą dzieje?
— Nic się za mną nie dzieje. Hej, o co ci chodzi?
— Harry, przykro mi, że muszę ci to powiedzieć, ale bycie gejem jest złe!
— Dlaczego?
— Bo... bo... bo tak! To jest grzech! — Harry zaśmiał się serdecznie.
— Kim jesteś i co zrobiłaś z Hermioną? Zawsze byłaś taka racjonalna i logiczna, co ci się stało?
— Nic mi się nie stało! Słuchaj, w Biblii jest napisane...
— Czy to nie ta sama Biblia, która mówi: "Nie pozwolisz żyć czarownicy"*, czy tylko wydaje mi się, że jesteś hipokrytką?
— Ale to co innego! Przecież bycie czarodziejem to nie kwestia wyboru!
— Tak samo jak to czy podobają ci się kobiety czy mężczyźni. Słuchaj, daj znać jak ci przejdzie. A do tego czasu będę spędzał czas z ludźmi, którym na mnie naprawdę zależy.
— Ale, Harry...
— Nie, Hermiono, żadnych "ale". Wykorzystujesz religię jako wymówkę do nienawidzenia innych ludzi. To jest po prostu idiotyczne i myślę, że nie jestem jedyną osobą, która byłaby wdzięczna, gdybyś się po prostu odpierdoliła.
— Cholerna racja! — krzyknął jeden z uczniów piątego roku. Hermiona obdarzyła Harry'ego nieprzychylnym spojrzeniem, po czym odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem opuściła pokój wspólny.
Teraz Harry siedział sam, gapiąc się w ogień. Wciąż nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciele odwrócili się od niego, używając tak kiepskich wymówek! Sądził, że w tym wszystkim może chodzić o coś więcej, ale nie miał siły się w to zagłębiać. Wzdychając, wstał z podłogi i poszedł do łóżka. Może wszystko nabierze sensu rano.
Następnego dnia Profesor McGonagall zatrzymała Harry'ego, gdy ten zmierzał na śniadanie.
— Panie Potter, dyrektor chciałby z panem porozmawiać kilka minut. Hasło to czekoladowe kuleczki. Pan Black też tam będzie. — Zaciskając usta, odwróciła się na pięcie i pomaszerowała do Wielkiej Sali. Harry westchnął, pożegnał się z Ginny, która stała obok i skierował się w stronę gabinetu dyrektora.
Kiedy dotarł na miejsce ze zdziwieniem odkrył, że gargulec już był odsunięty. Potter wspiął się po zakręcanych schodach i wszedł do gabinetu. Syriusz rzeczywiście był juz w środku, głaszcząc Fawkesa. Dumbledore'a nie było w zasięgu wzroku. Harry przeszedł się po gabinecie spoglądając na przeróżne przedmioty na półkach. Zatrzymał się, kiedy dojrzał Tiarę Przydziału. Uśmiechnął się i rzucając szybkie spojrzenie Syriuszowi, włożył kapelusz na głowę.
— Cóż, pan Potter. Minęło sporo czasu odkąd ostatnio rozmawialiśmy, czyż nie? Czemu zawdzięczam tę przyjemność?
— Właściwie to sam nie wiem. Po prostu zastanawiałem się co u ciebie słychać. — Tiara prychnęła.
— Tak, z pewnością. Zdaje się, że odkryłeś kilka brudnych sekretów Starego Pierdziela. — Oczy Harry'ego otwarły się szeroko ze zdziwienia. — Nie, nie powiem mu. Właściwie to nawet chętnie ci pomogę. Albus knuje, o tak, a większość dotyczy ciebie i Toma. Pokażę ci, tak będzie łatwiej. — Nagle Harry poczuł, że jego umysł zalewany jest obrazami. — Możesz przejrzeć je później, on już tu idzie. A teraz uśmiechnij się i udawaj, że przez ostatnie kilka miesięcy wcale nie planowałeś jak go zniszczyć. — Harry zachichotał i zdjął kapelusz. Syriusz obdarzył go pytającym spojrzeniem.
— Później — obiecał Harry i zanim Syriusz mógł o cokolwiek zapytać, do gabinetu wszedł Albus.
— Witajcie, chłopcy. Wygląda na to, że mieliście interesujące wakacje. Syriuszu, jak się miewasz?
— Żyję. — Albus uśmiechnął się.
— Tak właśnie słyszałem. Domyślam się, że wiesz już, iż Pettigrew został pojmany. — Syriusz przytaknął. — No tak, jakżeby nie. Jestem ciekaw jak wam się to udało?
Harry zadrżał.
— Znalazłem książkę w bibliotece na Grimmauld Place. Re... Profesor Lupin przekonał Profesora Snape'a, żeby nam pomógł, a pan Weasley załatwił nam wstęp do Ministerstwa.
— Rozumiem. Co się stało z tą książką?
— Zrobiłem ksero i wysłałem do departamentu tajemnic. Croaker mnie o to poprosił. Oryginał jest wciąż na swoim miejscu w domu. Czemu pan pyta, sir? Chciałby pan może kopię? — Albus potrzasnął przecząco głową.
— Nie, Harry, to nie będzie konieczne. Byłem po prostu ciekaw. Syriuszu, jak zatem podoba ci się życie na wolności? — Syriusz zadrżał na te słowa.
— Jeszcze nie miałem szansy, by w pełni go zakosztować. Na wieczór zaplanowałem wypad do Trzech Mioteł, żeby się przekonać, czy madame Rosmerta jest dalej taka rozkoszna jak ją pamiętam. — Albus skinął głową.
— W porządku, Syriuszu. Domyślam się, że przed tobą jeszcze wiele do zrobienia więc nie śmiem cię dłużej zatrzymywać. Poza tym muszę zamienić parę słów z Harrym. — Syriusz pożegnał się i wyszedł. — Harry, jak się miewasz, chłopcze?
Harry zadrżał mimowolnie.
— Dobrze, dziękuję.
— A jak się układa między tobą, panem Weasleyem i panną Granger?
— Bywało lepiej — przyznał nieco podejrzliwie. — Nie rozmawiamy zbyt wiele.
— Rozumiem. Harry, nie sądzisz, że już pora się z nimi pogodzić? Jestem pewny, że za tobą tęsknią.
— Właściwie, sir, nie jestem tego taki pewny. Ciągle tylko obrażają, albo mnie, albo moich znajomych. Tak czy siak, nie mam zamiaru spędzać z nimi więcej czasu niż to konieczne. — Albus westchnął.
— Harry, panna Granger przyszła do mnie wczoraj wieczorem. Martwi się o ciebie, o twoje zachowanie, nowych znajomych, nowe... ehkm... skłonności... — Harry poczerwieniał ze złości.
— Niech się trzyma z dala od mojego życia. Zresztą już mi się dostała niezła pogadanka. Naprawdę mam większe zmartwienia niż to, czy Ron i Hermiona pochwalają moje wybory. Jeśli to wszystko, pójdę już. Spieszę się na zajęcia. — Wstał i ignorując odpowiedź dyrektora, wyszedł z jego gabinetu. Cholera jasna, niezła szopka! Harry wciąż potrząsał głową w niedowierzaniu, zmierzając na lekcje Obrony. I czy Ron nie wspominał coś o Dumbledorze? Nie dość, że Stary Cap namieszał mi w życiu jak nikt inny, to jeszcze manipuluje ludźmi, by mu w tym pomagali!.
Harry przybył pod salę jako pierwszy - drzwi wciąż były jeszcze zamknięte. Westchnął i oparł się o ścianę, wymyślając coraz to bardziej krwawe sposoby zemsty na dyrektorze. Właśnie dotarł do numeru 12 (w którym występował Hardodziob i Dumbledore wielkości fretki) kiedy pojawił się Remus z Prorokiem pod pachą.
— Zauważyłem, że nie było cię na śniadaniu. — Harry spojrzał na niego groźnie.
— Nie, byłem zajęty słuchaniem wykładu od Dumbledore'a. Najwyraźniej Hermiona pobiegła do niego zmartwiona moim zachowaniem, znajomymi i "skłonnościami". Odechciało mi się jeść. — Wilkołak zaśmiał się cicho, otwierając drzwi.
— Nie wątpię. Może to ci poprawi humor. — Podał chłopakowi gazetę.
Dumbledore — bohater czy zdrajca?
Wszyscy znamy Albusa Dumbledore'a jako ikonę jasnej strony, pogromcę Grindelwalda, dyrektora Hogwartu i dobrego, choć nieznacznie szalonego mężczyznę. Jednakże trafiłam na pewne informacje, które rzucają cień na dobre imię Dumbledore'a, tak jak i na pochodzenie Sami-Wiecie-Kogo...
Artykuł miał trzy strony i naświetlał szczegóły eksperymentu, a także zawierał zdjęcia Westhoovera i Zephyrwilde, na których Tom, dla ochrony prywatności, miał zakrytą twarz. Koniec końców, Harry był zadowolony.
— Jakieś sowy już nadleciały? — Remus potrzasnął przecząco głową. — Nie widziałem żadnej. A najlepsze jest to, że Skeeter, jak każdy inny obywatel tego kraju, będzie zbyt zajęta, by zastanawiać się z kim umawia się Chłopiec - Który - Przeżył. — Harry westchnął z ulgą. Martwił się, pomimo tego co powiedział Ginny i Draconowi.
Uczniowie zaczęli wchodzić do klasy, większość z nich szeptała na temat artykułu. Tylko Ron i Hermiona milczeli, nie krzyżując nawet spojrzeń z innymi uczniami. Draco i Blaise podeszli do Harry'ego.
— Zajęło jej to trochę, nie? — zapytał Malfoy, a Harry prychnął.
— Dajcie spokój, to był naprawdę gruby stos akt, a większość z nich była tak stara, że mogłyby zainteresować Binnsa. Upiekło ci się, Malfoy, miałeś tylko napisać i wysłać mail. — Blaise nie wierzył własnym uszom.
— To o tym gadaliście w pociągu? — Harry przytaknął. — Wy naprawdę jesteście źli... — Tym razem Draco prychnął.
— Nawet nie masz pojęcia — powiedział. — A teraz chodźmy już, pogadamy o tym później. — Skinął Harry'emu, który podszedł do ławki i usiadł obok Neville'a.
Kiedy dotarł do Pokoju Wspólnego artykuł był wciąż głównym tematem rozmów. Ron i Hermiona brali stronę Dumbledore'a, twierdząc, że przedstawione dokumenty musiały być sfabrykowane. Kiedy jednak trzecioroczny Krukon znalazł kopie akt, żaden z uczniów nie zamierzał więcej słuchać nawiedzonej pary. Harry miał ochotę się zaśmiać — wszystko szło wręcz idealnie. Teraz kolej na ruch ze strony Dropsa.
* Biblia Tysiąclecia, Księga Wyjścia 22, 18
W}nN]B\d
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro