Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V „Hallowen"

Harry jeszcze nigdy w życiu nie był tak szczęśliwy. Ostatnie pół godziny spędził, migdaląc się z Tomem i teraz miał wrażenie, jakby unosił się w powietrzu. Wszedł do dormitorium z wielkim, głupawym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Nic nie mogło mu teraz popsuć humoru.

Albo przynajmniej tak mu się wydawało.

— Hej, Harry! — Głos Hermiony wyrwał go z amoku. Potter przewrócił oczami. Czego chciała tym razem?

— Wszędzie cię szukaliśmy! Gdzieś ty się podziewał?

Chłopak rzucił jej jedynie pytające spojrzenie.

— W porządku. Nie musisz mi odpowiadać od razu. Bardziej niepokoi mnie, co z tobą i Ronem.

Harry parsknął.

— Naprawdę, nie mam teraz ochoty rozmawiać o Ronie, Miono.

Hermiona westchnęła.

— Wiesz, przydałby mu się teraz ktoś po jego stronie, zwłaszcza że musi poradzić sobie z... nimi.

— Nimi?

— No wiesz, Deanem i Seamusem.

Potter popatrzył na Hermionę zdziwiony.

— A co jest z nimi nie tak?

— Oni są pedałami, Harry!

— No i?

— No i to jest po prosu... obrzydliwe! Nie mów mi, że cię to nie brzydzi!

— Hermiona, szczerze? W dupie mam to, kto z kim sypia, pod warunkiem, że jest pełnoletni i tego chce. Poza tym, nie uważasz, że to nie twój interes?

— A więc trzymasz z nimi? Po prostu świetnie, Harry. Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny — powiedziała Granger i wymaszerowała z pokoju.

Potter przewrócił oczami. Banda wariatów!

***

Wchodząc do pokoju wspólnego, Harry zauważył Deana i Seamusa siedzących w rogu. Skinął im głową na powitanie i podszedł do Ginny, która, z tego co zdążył zauważyć, odrabiała lekcje.

— Hej, Gin. Jak leci?

Dziewczyna westchnęła.

— Och, jest wspaniale. Natknąłeś się już może na Hermionę?

— O tak. Dostałem niezły wykład na temat niepopierania pedałów, czy coś w tym stylu. Myślę, że jest na mnie wkurzona, bo powiedziałem, że mi to wisi.

Ginny zachichotała.

—Poza tym, to byłoby nielogiczne, gdybyś zaczął nienawidzić sam siebie.

—Chłopak warknął i zamachnął się na chichoczącą dziewczynę, która zgrabnie uchyliła się przed ciosem.

— A właśnie, chyba musimy pogadać — powiedział Harry i wyszczerzył zęby w uśmiechu, a jego szmaragdowe oczy zabłysły figlarnie.

— Dobra, prowadź.

Chłopak wskazał rudowłosej drzwi do sypialni chłopców, ignorując pytające spojrzenie Seamusa.

— Zdaje się, że wysyłamy im fałszywe sygnały — wyszeptał konspiracyjnie.

— W rzeczy samej — odpowiedziała i spojrzała na Finnigana, po czym nachyliła głowę w stronę Harry'ego i puściła mu oczko. Potter prychnął cicho.

— Chodź już, ty mała intrygantko!

***

Neville Longbottom czuł się fatalnie. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak bardzo chory. Postanowił więc, że zamiast użerać się z ludźmi, lepiej będzie, jeśli zostanie cały dzień w łóżku z opuszczonymi zasłonami. Kilka godzin później obudził go odgłos rozmowy w pokoju. Będąc ledwo przytomnym, zaczął nasłuchiwać, zastanawiając się, czyje to głosy.

***

— Dobra, Gin. To, co ci teraz powiem, nie może wyjść poza ściany tego pokoju, jasne? — powiedział z powagą Harry i usiadł na łóżku.

— Nawet stado pędzących hipogryfów nie zmusi mnie do gadania — oświadczyła.

— W porządku. No więc, pod koniec tamtego roku Dumbledore wyjawił mi treść przepowiedni.

— Czekaj. Znał ją cały ten czas i nie pofatygował się, żeby powiedzieć ci wcześniej? Do diabła, czyli tak naprawdę przeszedłeś prze to wszystko niepotrzebnie?

— Taa, ale nie to jest najważniejsze. Musisz poznać treść tej przepowiedni, żeby zrozumieć resztę. — Harry wziął głęboki oddech i zaczął recytować:

— Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana...

Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli,

A narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...

A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie,

Będzie on miał moc jakiej Czarny Pan nie zna...

I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego,

Bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje...

Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana,

Narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...*

— W każdym razie, rozmawiając z Tomem, który wciąż nie zna przepowiedni, zauważyłem, że on odnosi się do Czarnego Pana jak do oddzielnej osoby. Poza tym wspomniał, że od kiedy powrócił, ma wrażenie jakby jedna część jego osobowości umarła — ten głodny władzy szaleniec. I wiesz, zastanawiam się, czy Dumbledore interpretuje przepowiednię tak dobrze, jak mu się wydaje. To znaczy pierwsza część jest raczej oczywista, ale zakończenie... — Harry zamyślił się przez chwilę. — Gin, a co, jeśli Czarny Pan był tylko jednym z aspektów osobowości Toma? Wiesz, podczas wakacji oglądałem taki program, w którym była mowa o czymś, co się nazywa rozdwojenie jaźni. Może to coś w tym stylu, może Czarny Pan jest jedną z osobowości Toma? To by miało sens. Skoro Czarny Pan jest w pobliżu, to właściwie nie powinienem już żyć, tym bardziej Tom nie mógłby istnieć. Ale może gadam od rzeczy, próbując tylko usprawiedliwić moją przyjaźń z nim...

— Harry, posłuchaj mnie. Co ci podpowiada twój instynkt? —— spytała, na co chłopak zmarszczył brwi.

— Nie jest już Voldemortem, czuję to — powiedział i nieświadomie potarł bliznę. — Wiesz, mogę wyczuć jego emocje poprzez te nasze połączenie. Wiem, kiedy kłamie, a jeszcze do tej pory nie próbował mnie okłamać, a przynajmniej nie w jakichś istotnych sprawach.

— Istotnych? — Ginny uniosła brew, parskając, gdy Harry się zarumienił.

— Taa, wiesz, wymknąłem się przedtem, żeby z nim porozmawiać i w trakcie naszego spotkania spytałem go, o czym myśli. Jest kiepskim kłamcą, tak przy okazji. — Wyszczerzył się na chwilę, po czym spoważniał.

— No dalej, Harry! Jestem pewna, że na tym się nie skończyło —— zaśmiała się Ginny. —— Mów, co było potem!

— Eee... Więc tak... Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, a potem... Potemgopocałowałem — wybełkotał Harry.

— Słucham?

— Tak jakby go pocałowałem —— wyszeptał, a jego twarz przybrała odcień purpury.

— No wreszcie. Trochę wam to zajęło.

—Harry już miał coś odpowiedzieć, ale ktoś kichnął.

Chłopak zaczął się gorączkowo rozglądać po pokoju. Jego wzrok padł na zasłonięte kotarami łóżko Neville'a.

— To ty, Nev? — Twarz Longbottoma wyłoniła się zza zasłony. Nie wyglądał za dobrze z czerwonym nosem, przekrwionymi oczami i włosami w kompletnym nieładzie.

— Dlaczego tak głośno gadacie? Jestem chory — jęknął i jego głowa na powrót zniknęła za zasłoną, a Harry i Ginny usłyszeli kolejne kichnięcie.

— Nev, co dokładnie usłyszałeś? — spytała dziewczyna.

— Niewiele. Dumbledore się pomylił, Sami—Wiecie—Kto nie jest już Sami—Wiecie—Kim, a Harry to gej.

— Ok. Po pierwsze, nie jestem gejem — wtrącił się Potter. — Dziewczyny też lubię. A po drugie, Nev, będziesz musiał zachować dla siebie to, co tu usłyszałeś, w porządku? Nikt nie może się dowiedzieć.

— Taa, jasne. Prawdopodobnie to i tak tylko halucynacje spowodowane lekami. Zamierzacie być w końcu cicho, czy nie?

***

Harry i Ginny siedzieli w bibliotece, odrabiając zadania domowe. Mówiąc dokładniej, Ginny je odrabiała, Potter natomiast wyciągnął książkę na temat chorób psychicznych opisanych z punktu widzenia czarodziejów.

— Hej, Gin. Spójrz na to. W latach 40. XX wieku grupa ludzi zajmowała się studiowaniem przypadku rozdwojenia jaźni, ale ich praca został przerwana po tym, jak do ministra dotarły oskarżenia, jakoby badacze wszczepiali ludziom fałszywe osobowości. Zobaczmy... Johann Westhover i Artemus Zephyrwilde... — Harry zamarł.

Z otwartej strony patrzyły na niego cztery twarze, dwie z nich całkiem mu dobrze znane. Podpis pod zdjęciem głosił: J. Westhower i A. Zephyrwilde razem z Albusem Dumbedore'em i anonimowym obiektem badań. Dokumentacja oraz wszelkie zapisy dotyczące tego eksperymentu niestety zostały zagubione. Obiektem badań był nikt inny, jak tylko Tom Riddle. Harry szybko zagiął stronę i wsunął książkę do swojej torby. Będzie musiał pogadać o tym później z Tomem.

***

Ron z Hermioną kontynuowali swoją kampanię przeciw Deanowi i Seamusowi, powodując jedynie niesmak wśród reszty Gryfonów. Sytuacja doszła do punktu, w którym każdy rozumny Gryfon opuszczał pokój wspólny, jak tylko tych dwoje się tam pojawiało. Harry i Ginny spędzali cały swój wolny czas na nauce w bibliotece, razem z Neville'em, Luną, Deanem i Seamusem oraz z każdym innym mieszkańcem ich domu, który wolał unikać ględzącego duetu.

— Hej, Nev, w jaki sposób poziom zakwaszenia gleby wpływa na korzenie mandragory? — zapytała Ginny, która pracowała nad esejem z eliksirów.

Gwar rozmów otaczał Harry'ego, ale chłopak pogrążony był we własnych myślach. Od tygodni szukał informacji na temat zaburzeń osobowości i każdy nowoodkryty fakt przerażał go bardziej niż poprzedni. Według niektórych książek, ludzie, przy użyciu zabronionych form legilimencji, znaleźli sposób, by zmusić daną osobę do rozszczepienia osobowości. Nie można było tego nazwać faktyczną chorobą psychiczną, ale czymś podobnym. W niektórych przypadkach sztuczna osobowość stawała się tą dominującą, mogła przy tym posiadać takie cechy, jakich zażyczył sobie jej twórca. Jak na przykład obsesyjna nienawiść względem mugoli i mugolaków. Co gorsza, wyszło na jaw, że Albus Dumbledore pozwalał na przeprowadzanie eksperymentów na uczniach Hogwartu! Harry'emu zrobiło się niedobrze. Jeśli jego podejrzenia były słuszne, dyrektor nie tylko doprowadził Toma do morderczego obłędu, ale wręcz go do tego zachęcał!

— ...co nie, Harry? — Usłyszał i uniósł wzrok, zauważając, że wszyscy się na niego gapią.

— Eee, co? Przepraszam, zamyśliłem się —— powiedział, na co Seamus wyszczerzył zęby w uśmiechu.

— A nic takiego, nie przejmuj się. Zastanawialiśmy się właśnie nad tym, jaką słodką parę tworzycie wraz z Gin.

—Cała grupa wybuchła śmiechem, przykuwając surowy wzrok pani Pince.

Ginny przewróciła oczami.

— Może coś by z tego było, gdyby Harry nie był gejem — powiedziała, za co chłopak spiorunował ją spojrzeniem. Dean z Seamusem wydali zduszone parsknięcia.

— Ile razy mam powtarzać, że nie jestem gejem? — Słysząc to, Ginny znów przewróciła oczami. — Mówię poważnie. Płeć po prostu nie jest według mnie czynnikiem decydującym. Tak czy siak, to nie wasz interes.

Wśród przyjaciół zapadła ciężka cisza. Po paru chwilach przerwał ją Dean.

— Wisisz mi galeona, Seam.

— Chwila. Założyliście się o moją orientację?

— Taa. I tak nie ma tu nic ciekawszego do roboty, nie?

Harry westchnął cicho i wstał.

— Nie chciałbym wam zabierać rozrywki, ale chyba już sobie pójdę.

***

Potter wszedł do schowka na miotły, chcąc chwycić swoją Błyskawicę, uciec na boisko i po prostu polatać. Nie mógł uwierzyć w to, co wyprawiają jego przyjaciele. Cholerne ćwoki. Będąc ciągle pod wrażeniem incydentu w bibliotece, wszedł prosto na Malfoya, który właśnie przekraczał próg schowka.

— Hej! Uważaj jak leziesz, Potter — warknął Draco, przygnieciony przez Gryfona. Rozejm, który zawarli, powstrzymywał ich przed rękoczynami, ale w żadnym wypadku nie można powiedzieć, żeby byli dla siebie mili.

— Przymknij się, Malfoy. Nie mam dziś na ciebie cierpliwości — odparł Harry, po czym szybko podniósł się z podłogi i wygładził swoje szaty.

— Kolejna kłótnia Wielkiej Trójcy? — W tym momencie każdy w zamku wiedział już o kłótni między Harrym, Ronem i Hermioną, do czego przyczyniły się zapewne dwie publiczne sprzeczki pełne wrzasków i jedno krótkie starcie. Nikt jednak nie był do końca pewny, o co tak naprawdę chodziło.

— Żeby tylko — prychnął Harry. — Musiałem się stamtąd ulotnić, bo inaczej zatłukłbym Deana i Seamusa. No i Ginny też. Banda smarkaczy.

Draco, śmiejąc się, podniósł się z podłogi i wszedł do schowka.

— Dowiedziałeś się o tym zakładzie, tak? — spytał.

— Tak i... Czekaj! Ty też o tym wiesz? Jak daleko to zaszło?

— Nie chciałbym cię martwić, Potter, ale połowa Hogwartu aktywnie interesuje się twoim życiem seksualnym.

— Niech to szlag! Wiem, że tu jest nudno i w ogóle, ale bez przesady, do jasnej cholery! — powiedział Harry i zamilkł próbując ogarnąć tą sytuację.

— No więc, o który zakład poszło?

— To jest więcej niż jeden?!

— Och, no oczywiście. Jest jeden główny, o to, czy jesteś gejem, hetero czy bi. Jest też kilka pobocznych, głównie o to, z kim się spotykasz. Właściwie to jest cały złożony system zakładów i myślę, iż to któryś z Krukonów na to wpadł — wyjaśnił Draco, a Potter gapił się na niego w osłupieniu.

— Jasna cholera! Czy jest w tym pieprzonym zamku choć jedna osoba, która nie interesuje się moim życiem seksualnym?

— No nie wiem... Snape?

— Nie sądzę. Jestem prawie pewien, że on myśli, iż posuwam Czarnego Pana.

Draco zaczął się śmiać, ale po chwili zamarł.

— Nie posuwasz go, prawda? — spytał.

Harry się zaśmiał.

— Nie. Nikogo nie posuwam. Zgaduję, że dużo kasy postawiono na to, że bzykam Ginny.

— Niee. Weasleyówna postawiła na "gej" i nie obstawiała w pozostałych zakładach.

Harry przewrócił oczami.

— Przysięgam, straciłem już rachubę, ile razy powtarzałem jej, że nie jestem gejem. Myślę, że robi to tylko po to, żeby mnie wkurwić — stwierdził i chwycił swoją miotłę. Wsiadł na nią, odbił się od podłoża i wzbił się w powietrze, kierując lot w stronę boiska. Draco podążał tuż za nim.

— Słuchaj, nie żebym zmieniał temat czy coś, ale co się stało między tobą a szczęśliwą parką?

Harry parsknął.

— Ron wpadł w szał, kiedy dowiedział się o Deanie i Seamusie, a Hermiona zrobiła mi pogadankę o tym, jak to powinniśmy trzymać się razem i unikać tych okropnych pedałów, czy coś w tym stylu. Dość żałosne. Dziwię się, że cała szkoła jeszcze, nie wie co jest grane. Kto wie, może ten stary piernik jakoś to wyciszył.

— Kto? Dumbledore? To nie wtrącał się jeszcze, żeby zaprowadzić pokój pośród Wielkiej Trójcy?

— Nie. Wiesz, to dziwne, ale właściwie nie widziałem go od Ceremonii Przydziału. — Obaj uczniowie krążyli nad boiskiem w tym samym, leniwym tempie.

— Więc, mimo wszystko, ciągle muszę być miły dla tamtych dwojga? — Draco spojrzał na Harry'ego.

— W sumie tak, ale wiesz, zawsze możesz wspomnieć o ich poglądach komuś, kto może poczuć się urażony lub ma za długi język... —

Draco zachichotał.

— Co za niegryfońskie zagranie. Jesteś pewien, że nie powinieneś był trafić do Slytherinu?

— Cóż, tiara chciała mnie tam umieścić, ale chwilę wcześniej zostałem przedstawiony takiemu jednemu okropnemu kretynowi, który właśnie tam trafił... — powiedział Harry i wyszczerzył się do blondyna, na co ten jedynie przewrócił oczami.

***

Po rozmowie Harry'ego z Draconem, Gryfoni zaczęli mieć coraz mniej problemów z Ronem i Hermioną. Na pewno miało to coś wspólnego z faktem, że łapano ich i zamykano w szafie, gdy tylko opuszczali pokój wspólny. Kiedy Harry zapytał o to Malfoya, ten powiedział, że to wyszło od Krukonów, którzy uważają to za coś w stylu kary idealnej. Harry musiałprzyznać, że to całkiem dobry sposób na uciszenie duetu.

Grupa spędzająca czas w bibliotece wkrótce poszerzyła się o Dracona, Crabbe'a, Goyle'a, Pansy Parkinson i Blaise'a Zabiniego, po tym jak przyrzekli, że nie utrzymują bliższych niż Potter stosunków z Czarnym Panem. Nikt nie rozumiał, dlaczego Ginny i Neville uważają to za zabawne. Blaise spędzał większość czasu na pogawędkach z Ginny, która rumieniła się za każdym razem, kiedy ktoś wymawiał jego imię. Neville w końcu umówił się z Luną, po tym jak Harry zabrał mu jego mimbus mimbletonia** i oddał dopiero wtedy, gdy Luna potwierdziła, że zamierzają się spotkać. Draco wciąż starał się przekonać Pansy, że wcale nie są sobie przeznaczeni, ona w tym czasie dumała nad urządzeniem wesela w Wenecji. Neville nie bał się już Malfoya tak bardzo jak kiedyś, ale wciąż zdarzało mu się pisnąć ze strachu, kiedy Ślizgon rzucał mu piorunujące spojrzenie. Za każdym razem, kiedy dochodziło do spięć, obrywali od Ginny. Draco, bo był gnojkiem, a Neville, bo ktoś musiał go w końcu nauczyć życia.

Harry z kolei wymykał się na spotkania z Tomem przynajmniej raz w tygodniu, migdaląc się z nim w piwnicy Miodowego Królestwa oraz rozmawiając o życiu, szkole i całej reszcie. Kiedy Potter pokazał mu książkę o rozdwojeniu jaźni, którą znalazł w bibliotece, Tom mało nie zszedł na zawał. Westhover i Zephyrwilde spędzili wiele tygodni, tłumacząc mu sedno zasady przewagi czystej krwi. Ale że Dumbledore aktywnie uczestniczył w tych eksperymentach?...

Tom wymyślał swym śmierciożercom najprzeróżniejsze zajęcia, głównie raczej nieznaczące obowiązki, takie jak sianie postrachu, ale bez powodowania większych szkód. Kilku wybranych dostało zadanie zdobycia jak największej ilości informacji na temat Eksperymentu Rozdwojenia Jaźni. Mogło się bowiem okazać, że dziesiątki osób żyje z drugą, sztucznie wytworzoną osobowością jako ofiary testów bądź ludzi, którzy pozyskali niebezpieczne informacje wskutek przecieku. Jak do tej pory udało im się odkryć nazwiska dwóch innych, nieżyjących już podmiotów badań.

Snape był dalej takim samym wrzodem na dupie jak zawsze, piorunując Pottera spojrzeniem przy każdej nadarzającej się okazji, jednak z jakiegoś powodu powstrzymując się przed odejmowaniem punktów Gryfonowi. Zapewne miało to coś wspólnego z sympatią, jaką Czarny Pan okazywał Harry'emu.

Dumbledore był ciągle nieuchwytny, za to Fawkes bezustannie latał w tę i z powrotem, nosząc wiadomości.

I w takich oto okolicznościach Hogwart szykował się na Halloween.

***

Tom zdecydował, że w Halloween w Hogwarcie musi się zdarzyć jakiś wypadek, by utrzymać wszystkich w ryzach oraz by nikt nie nabrał żadnych podejrzeń. Poza tym, jakby nie patrzeć, to była prawie tradycja.

To jednak Potter wpadł na pomysł, jak zrealizować plan Riddle'a. W sobotę poprzedzającą Halloween miał się odbyć mecz Hufflepuff kontra Ravenclaw i była to idealna okazja by Ginny, Draco, Neville i Harry mogli się niezauważenie wymknąć do piwnicy pod Miodowym Królestwem. To właśnie tam cała piątka obmyśliła plan wydarzeń. Upewniając się, że każdy zna swoją rolę na pamięć, Harry odesłał pozostałą trójkę z powrotem do szkoły, razem z mapą, którą zaczarował tak, że miała kierować w inną stronę każdego, kto zbyt blisko podchodził do przejścia w posągu. Ginny i Neville zachichotali konspiracyjnie, wprawiając Dracona w zakłopotanie, gdyż z tego co powiedział mu Harry na boisku wynikało, że nikt tu nikogo nie posuwa. W końcu pozwolił się wyprowadzić na zewnątrz dwójce Gryfonów, którzy obiecali, że wszystko mu wyjaśnią w drodze powrotnej do zamku.

— Tom — powiedział Potter, gdy zostali wreszcie sami, spoglądając na swego chłopaka. — Mówiłem ci już, jaki jesteś cudowny?

— Nie w przeciągu ostatnich dwudziestu minut, bo co?

— Nic. Pomyślałem po prostu, że powinieneś wiedzieć.

Harry uśmiechnął się widząc, zmieszane spojrzenie starszego mężczyzny, i przyciągnął go do pocałunku.

***

W końcu nadeszło Halloween. Przyjaciele wiedzieli, że najłatwiej będzie wykonać ich plan podczas uczty.

Jakieś piętnaście minut po jej rozpoczęciu, Draco i Blaise (który nie miał pojęcia, co jest grane, wiedział jedynie, że szykuje się niezły przekręt) wbiegli do Wielkiej Sali, wołając Panią Pomfrey. Kiedy już zwrócili na siebie jej uwagę, zaprowadzili pielęgniarkę do ogłuszonej Ginny, leżącej w wybranym przez nich uprzednio korytarzu. Kiedy została ocucona i wyglądało na to, że nic jej nie jest, zapytano ją, co się stało. Jak urodzona aktorka (jakby nie patrzeć, wszystkie te lata spędzone w domu z Fredem i Georgem czegoś ją nauczyły), odpowiedziała bez mrugnięcia okiem:

— Szliśmy do Wielkiej Sali i wydawało mi się, że coś zobaczyłam, więc zatrzymałam się, usłyszałam jakiś bełkot i Neville zemdlał, a potem Harry też zemdlał, więc zaczęłam uciekać, ale coś mnie uderzyło i czy z Harrym wszystko w porządku? Co z Nevillem? Gdzie oni są? — Błysk paniki w jej oczach sprawił, że nikt nie odważył się kwestionować jej wersji.

Harry i Neville zaginęli! Na pewno zostali porwani! Oczywiście nikt oprócz Dracona i Ginny nie wiedział, że chłopcy w tym momencie siedzą w piwnicy pod Miodowym Królestwem i zajadają się czekoladowymi żabami. Za kilka godzin mieli stamtąd wyjść (pod peleryną niewidką, oczywiście), pojawić się w Hogsmeade, a Tom miał ich ogłuszyć i przypiąć do szat Pottera wiadomość dotyczącą żenująco niskiego poziomu ochrony w szkole.

Podczas gdy reszta nauczycieli przeszukiwała teren szkoły, a Pani Pomfrey przygotowywała łóżko (w końcu co by to była za przygoda, gdyby Harry nie skończył w skrzydle szpitalnym?), Severus zgodził się przesłuchać uczniów zamieszanych w incydent, by sprawdzić, czy nie dysponują jeszcze jakimiś informacjami.

Zaprowadził całą trójkę do klasy, którą szybko zamknął i zabezpieczył zaklęciami, po czym stanął na jej środku. Draco i Ginny, którzy do tej pory starali się jak mogli, by nie parsknąć śmiechem w obecności innych nauczycieli, nie wytrzymali i dali upust swej wesołości. Kompletnie zaskoczony Blaise nie rozumiał, co było takiego śmiesznego w sytuacji, w jakiej się znaleźli.

Severus dał im chwilę na uspokojenie, po czym odezwał się ostrożnym, matowym głosem:

— Wystarczy. Panie Malfoy, czyj to był pomysł?

Draco posłał mu wymuszony uśmiech.

— Harry'ego. Chciał mieć wymówkę, żeby się wymknąć i odwiedzić przyjaciela dziś wieczór. Neville się zgodził, potem zwerbowali również nas. Blaise został w to zamieszany tylko i wyłącznie z powodu Ginny, i nie miał pojęcia, o co chodzi, poza tym, że szykujemy jakiś przekręt.

Mistrz Eliksirów spojrzał na chłopca drugiego Ślizgona.

— Czy to prawda, panie Zabini? —\Blaise głośno przełknął ślinę.

— Tak, sir.

— W takim razie może pan już iść, panie Zabini.

Blaise zerwał się na równe nogi i pobiegł do drzwi. Jak tylko wyszedł, Severus wziął głęboki oddech. Nie zapowiadało się na dobrą zabawę.

— W porządku — powiedział spokojnie. — Co dokładnie każde z was wie na temat obecnej sytuacji pana Pottera?

Ginny odezwała się pierwsza.

— Ma pan na myśli obecną sytuację w sensie dziś wieczór czy obecną w sensie od kiedy zaczął pisać te listy?

— Obecną w sensie od tego lata.

— Och, w takim razie... Harry napisał list do Czarnego Pana, po tym, jak doznał raczej niepokojącej wizji. — W tym momencie Severus zrobił się czerwony jak burak. — Pisali tak do siebie każdego dnia, aż do momentu, kiedy Harry został przeniesiony do kwatery głównej Zakonu. Pewnego razu, kiedy byliśmy na Pokątnej, śledziłam Harry'ego, który wszedł do Dziurawego Kotła i spotkał się z mężczyzną, którego rozpoznałam jako niejakiego Lorda Voldemorta. Potem nie rozmawiali ze sobą aż do naszego powrotu do szkoły, po czym znów zaczęli do siebie pisać. Harry znalazł sposób na wymykanie się ze szkoły, którego niestety mi nie zdradził, więc ja również nie mogę panu o tym powiedzieć, sir. Najprawdobodobniej się teraz migdalą.

Snape zbladł. Naprawdę nie miał ochoty tego słuchać, choć to wiele wyjaśniało. Dziewczyna kontynuowała:

— Neville podsłuchał nas kilka tygodni temu, kiedy nie byliśmy świadomi jego obecności w pokoju. Był chory i leżał w swoim łóżku za zasłoniętymi kotarami. Wtedy, zamroczony lekami, powiedział, że ma to gdzieś, a gdy wydobrzał i przemyślał sprawę, stwierdził, że Harry na pewno wie, co robi. Już pan wie, w jaki sposób o wszystkim dowiedział się Draco. O tym Harry też mi powiedział.

Severus był w szoku. Nie sądził, że dziewczyna będzie aż tak... bezpośrednia. Poza tym nie oczekiwał, że ona i Longbottom przyjmą to tak spokojnie.

— A jeśli chodzi o ten wasz... przekręt? — spytał.

Tym razem to Draco zabrał głos:

— Och, Potter i Longbottom zamierzają siedzieć i napychać się słodyczami do północy. Potem pokażą się razem gdzieś pośrodku Hogsmeade, Tom ich napadnie, ogłuszy i zostawi wiadomość o "gównianej ochronie", jaką szkoła zapewnia uczniom. Prawdopodobnie pana zadaniem jest znalezienie jakiegoś sposobu na to, by nikt nie przeszukiwał wioski aż do północy, sir.

Severus westchnął. Czy to on, czy jego uczniowie idiocieli bardziej z każdym kolejnym rokiem? Był zaskoczony, że ten cholerny wilkołak nie maczał w tym palców.

— W porządku. Zjeżdżajcie stąd. Jestem pewny, że oboje będziecie wiedzieli, kiedy Potter i Longbottom się pojawią.Mistrz Eliksirów wykrzywił drwiąco usta, na co uczniowie tylko się uśmiechnęli. Cholerni Gryfoni korumpowali jego Ślizgonów!

***

Oczywiście, powrót Harry'ego i Neville'a wywołał w szkole kolejną falę plotek, podobnie jak ogłoszenie o nowym systemie ochrony, który jak do tej pory nie miał żadnego wpływu na istniejące tajne przejścia. Dumbledore był ciągle nie wiadomo gdzie, a spekulacje na temat miejsca jego pobytu zaczynały się od opowieści o porwaniu dyrektora, przez Voldemorta, który więził staruszka gdzieś w lochach (Harry zakrztusił się owsianką, kiedy Ginny sprzedała mu tę perełkę przy śniadaniu), a kończyły na tragicznej śmierci przez zakrztuszenie cytrynowym dropsem, wymyślonej przez Puchonów.

Lekcje obrony przed czarną magią były wciąż tak samo zajmujące jak na trzecim roku. Było parę niemiłych starć z Ronem i Hermioną, ale Profesor Lupin rozwiązał ten problem, nie dobierając ich więcej w pary z innymi uczniami i kazał im ćwiczyć razem, by uchronić ich od kończenia każdej lekcji w skrzydle szpitalnym.

Obecnie przerabiali związek pomiędzy dobrymi i złymi zaklęciami, a profesor wyjaśniał uczniom, jaką rolę w rzucaniu klątw, uroków i przekleństw ma zamiar, z jakim zostają one rzucone. Harry uważał tą lekcję za całkiem przydatną, ponieważ rozważali powody, dla których ministerstwo klasyfikuje zaklęcia jako czarnomagiczne.

Pewnego dnia, niedługo po Halloween, Remus poprosił Harry'ego i Nevilla, by zostali po lekcji. Jak tylko klasa opustoszała, —mężczyzna rozpoczął bez owijania w bawełnę:

— No dobra. Musimy pogadać o tym, co stało się w Halloween. Wiem, że to, co powiedziała Panna Weasley, to bzdury. — Uniósł dłoń, jak tylko obaj chłopcy zaczęli zaprzeczać. — I wiem, że nie dostaliście się w ręce śmierciożerców. Gdyby tak było, nie odzyskalibyśmy was w jednym kawałku, czyż nie? A teraz, biorąc pod uwagę fakt, że potrafię docenić dobry przekręt, tak jak jedna z obecnych tu osób, ponawiam swoje pytanie: co się wtedy wydarzyło?

Potter zaczerwienił się i zaczął bełkotać jakieś wymówki pod nosem, kiedy Neville wypalił niespodziewanie:

— Potrzebowaliśmy jakiegoś zajęcia, a Harry chciał się spotkać z chłopakiem — powiedział jednym tchem. Lupin spojrzał na drugiego Gryfona, który płonął ze wstydu i modlił się w duchu, by móc po prostu zniknąć. — Ginny i Draco pomyśleli, że będzie zabawnie, więc zorganizowaliśmy ten cały bałagan. — Neville ucichł, spoglądając przepraszająco na przyjaciela.

— Czy tym chłopakiem nie jest przypadkiem nowy sprzedawca w Miodowym Królestwie? — Harry przytaknął, przełykając z trudem. — Tak myślałem. Kiedy was znaleźliśmy, Neville wciąż miał w kieszeni czekoladową żabę .

Potter spiorunował Longbottoma spojrzeniem, a ten zaczerwienił się po cebulki włosów.

Nagle Lupin parsknął śmiechem.

— No dobra, Harry. Oficjalnie, jako twój nauczyciel, powinienem ci powiedzieć, żebyś nigdy więcej tego nie robił. Jednak nieoficjalnie mówię, że następnym razem po prostu mnie uprzedź, żebym nie musiał się o ciebie martwić całą noc, w porządku?

Harry odetchnął z ulgą. Wyglądało na to, że mu się upiekło.

— Mam jeszcze jedno pytanie. Co się dzieje z Ronem i Hermioną? Słyszałem plotki, ale w Hogwarcie zawsze roi się od plotek.

— Cóż, w tym przypadku to prawda. Zaatakowali Deana i Seamusa oraz każdego, kto się wstawił za chłopakami, więc zaczęliśmy ich unikać. Potem informacja szybko dotarła do pozostałych dormitoriów i niektórzy uczniowie poczuli się obrażeni zachowaniem tych dwojga, więc wzięli na nich odwet.

— I to z tego powodu musiałem ich uwalniać z kolejnej szafy dziś rano? — spytał rozbawiony Remus.

— Niektórzy Krukoni pomyśleli, że to będzie idealna kara. Przynajmniej jest cicho przez kilka godzin. — Delikatny uśmiech wypłynął na twarz Harry'ego.

— Rozumiem. Cóż, Harry, naprawdę myślę, że powinniśmy częściej rozmawiać, ale teraz zmykajcie już na lunch.

Wilkołak uśmiechnął się do swoich uczniów, kiedy wybiegali z klasy. Wstał, założył płaszcz i opuścił salę. Lunch może poczekać, w tym momencie miał parę pytań do sprzedawcy pewnego sklepu.

*tłumaczenie przepowiedni zaczerpnięte z książki "Harry Potter i Zakon Feniksa"

**Mimbulus mimbletonia — wyglądem przypomina karłowaty kaktus o szarym zabarwieniu. Zamiast kolców ma wypustki. Jest zaliczana do roślin rzadkich. Ma bardzo ciekawy system obronny. Po jej dotknięciu wypluwa odorosok na śmiałka, który musiał zobaczyć jej najlepszą cechę. Jedyną osobą posiadającą Mimbulus Mimbletonię w Anglii jest Neville Longbottom.

kM']B

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro