Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1 - Porwanie

Wschodziło słońce... Ptaki zaczynały powoli się budzić, i wyśpiewywały swoje pieśni. Ten cudowny dźwięk przerwał jednak niekoniecznie miły odgłos budzika...

-AAAA! - wrzasnął Aphrodi zrzucając go ze stolika - Ucisz się!

Budzik chyba miał jednak inne plany, gdyż nie zważając na krzyki blondyna, ciągle brzęczał na cały dom.
W końcu chłopak wstał i otwierając okno, wyrzucił urządzenie do basenu sąsiadów.

-No! - rzucił się z powrotem na łóżko, owijając w koc - Idealnie...

Nie minęło jednak 10 minut, a obudził go głos dzwonka telefonu.
Jęknął i wysuwając rękę spod koca, wyrwał go z ładowarki

-CZEGO?! - krzyknął odbierając połączenie

-Milej trochę... - mruknął Kidou - Czy zobaczymy dziś Szanowną Śpiącą Królewnę w szkole?

Bordowooki spojrzał na kalendarz, stos nieodrobionych zadań na biurku, i godzinę 7:59 na zegarku

-Nie - stwierdził olewczo, rozłączając się i z powrotem zapadając w sen

A tak, zapomniałam wspomnieć... Oto nasz Bohater... Afuro Terumi.
Różnie mawiają na niego... Anioł, upadły Bóg, albo totalny farciarz.
Bo co o chłopaku można było złego powiedzieć... To los mu ewidentnie sprzyjał...

-DRRRRRRRRYYYYYŃ - dało się znów usłyszeć w całym pokoju

Terumi zacisnął zęby, i wstał z łóżka podnosząc telefon z ziemi

-Tak? Słucham? - wycedził

-Afuro, mam rozumieć, że nie będzie cię dziś na meczu?

-Jakim meczu? - mruknął nagle zainteresowany

-Tym meczu - stwierdził Gouenji, podsyłając mu zdjęcie jednej z ulotek - Mamy miejsca pamiętasz?

Blondyn popatrzył na zdjęcie, a w głowie miał istną pustkę.
Jednak po krótkim przewartościowaniu, bezczynnego spania w łóżku, i pójścia na mecz z kolegami....

-Oczywiście, że mnie nie będzie! - wykrzyknął i podszedł znów do łóżka biorąc po drodze paczkę pianek - No pewnie, że jestem zajęty!

Włączył telewizor, i przełączył na jakiś nowy serial

-Ja? Ściemniam? Nie, naprawdę uwierz mi.... Jestem baaardzo zajęty... No ja też bym chciał iść na ten mecz, ale wiesz - otworzył pianki, wrzucając je do miski i walnął się na łóżko - Są rzeczy ważne i ważniejsze!

Po tym rozłączył się, wpatrując w telewizor

-Co się tak gapisz? - mruknął do swojego kota który teraz usiadł przy drzwiach - Nie chce mi się kapujesz?

Biała kotka tylko przechyliła łepek, i wskoczyła na łóżko obok właściciela

-Nie ma - mruknął zabierając miskę pianek - Moje żarcie...

Ta tylko zmierzyła go wzrokiem, kładąc mu łapkę na nodze.

-No dobra jedna pianka - mruknął poddańczo podając jej słodysz - Od kiedy koty jedzą pianki, Afrodytka?

Afrodytka... Bo tak, tak nazywało się to Bogu ducha winne zwierzę, miauknęła tylko i walnęła się na łóżko obok właściciela
No cóż.... Jaki Pan, taki kot

-Och Amaaando, czyż napewno to jego chcesz za męża? - dało się słyszeć z telewizora

-Nie chce! - krzyknął Afuro - Stefan to idiota - mruknął do kota -... W sumie tak jak ten serial...

▪️▪️▪️▪️▪️▪️▪️

Minęło trochę czasu... Tak jakby 4 godzinki nim blondyn zdecydował się wyjść z domu.
Lodówka świeciła pustkami, a on nie zamierzał żywić się powietrzem.
Jęknął, więc i wcześniej puszczając wiązankę przekleństw na przypuszczalne kolejki w sklepach, wyszedł z domu.
Przemierzał dziarsko uliczki, za światło mając tylko kilka ulicznych latarni. Była już bowiem późna godzina, i dawno zapadł zmrok...

-Zapamiętaj Teru... - szepnął do siebie - Rób zakupy wcześniej...

Wtedy właśnie latarnia tuż nad nim zgasła, a zaraz po niej trzy kolejne...
Na ulicy zapadła ciemność...
Afuro zadrżał, nic nie widząc w mroku.
Na ślepo przedostał się do murku, siadając gdzieś za kontenerami.
Sam nie wiedział czy woli wyciągnąć telefon i włączyć latarkę czy czekać na zapalenie świateł.
Bowiem jedną z rzeczy, której Aphrodi bał się jak diabli była ciemność...

-Zamierzasz tak tu siedzieć? - usłyszał z boku

Wrzasnął piskliwie, machając rękami po omacku

-Zamknij się idioto! - usłyszał drugi głos - Albo nas tu pozabijają!

-K-kim jesteście? - wyjąkał

-I tak byś nie uwierzył... - mruknęli jednocześnie - A teraz patrz na ulicę

Chłopak wychylił głowę zza murku, zauważając cztery postacie w białych, długich kapturach.

-Kto to? - mruknął

-Wysłannicy Darka - mruknął jeden z głosów - Nie odejdą stąd dopóki nie dostaną swojego celu

-A kim jest ich cel?

-Wybraniec, pewnie kojarzysz Legendę o Vemis tak?

-Kojarzę, ale co to ma do...

-A, więc wiesz, że ma ją ocalić wybranek wraz ze strażnikami... A tamci są gotowi zabić by go znaleźć

-Ale co to ma do mnie?! - prawie krzyknął rozglądając sie

-A to... - mruknął głos - Że strażnikami jesteśmy my, a wybrankiem czy ci się to podoba czy nie.... Jesteś ty

▪️▪️▪️▪️▪️▪️▪️

Afuro poczuł tylko jak ktoś chwyta go za rękę a po chwili zauważył światło.
Nie minęła chwila, a upadł na czymś twardym, jęcząc głośno

-Nie maż się - usłyszał z góry

Spojrzał nad siebie, i zauważył dwie postaci w szarych pelerynach

-To jest jakiś sen - mruknął zamykając oczy

-Nie, nie człowieczku - mruknął jeden z jego porywaczy - Jesteś Wybrankiem który ma ocalić naszą krainę!

-Japierdole, do jasnej anielki - mruknął cicho Afuro - Za dużo pianek...

-Jesteś pewny, że on nie jest uszkodzony Foxie? - mruknął, jak się już domyślił, chłopak do swojego kolegi

-Raczej nie... - mruknął jego rozmówca podając mu rękę - Wstawaj!

-No cóż, jakby reszta z nami była to może by to szybciej do niego dotarło...

-Ale ich nie ma... - warknął - Słuchaj, mów mi Gazelle, to jest Burn - kiwnął na drugą postać i zdjął kaptur

Chłopak miał srebrne włosy, prawie diamentowe oczy, i bladą twarz. Co jeszcze bardziej zszokowało blondyna, miał on też spiczaste uszka, i puszystą lisią kitkę.
Stojący obok niego kompan, też zrzucił kaptur uśmiechając się do niego zadziornie. Jego złote oczy zalśniły, gdy zastrzygł swoimi wilczymi uszami.

-Burn jestem - mruknął wyciągając rękę - Lub Nagumo Haruya, ale nie używaj tego imienia przy innych...

Aphrodi niepewnie ścisnął jego rękę

-Musimy ruszać - stwierdził Gazelle

-Czy wy jesteście zwierzętami?! - pisnął wstając szybko

Srebrnowłosy spojrzał na kolegę i jęknął przeciągle

- Jesteś pewny, że nie uszkodziliśmy go w transporcie?

-On chyba był zepsuty już wcześniej Foxie - odmruknął Burn

-Nie jestem zepsuty! - mruknął - I zadałem pytanie!

-To raczej był pisk dziewczynki... - mruknął Burn - Nasz wygląd to skutek działania klątwy.

-Słuchaj ja wiem, że to jest dla ciebie nowe - mruknął Suzuno - Ale wyjaśnimy ci to gdy będziemy bezpieczni, ten teren jest całkowicie zajęty przez Darka...

- Czyli... Nie wszystkie królestwa upadły? - zdziwił się blondyn idąc za towarzyszami

Burn i Gazelle wymienili tajemnicze spojrzenia

-Rolą strażników jest by to się nie stało...
_________________________
I tu zakończymy nasz pierwszy rozdział!
Jak się podoba?
Prawdopodobnie nie zdążę napisać Sylwestrowego shota, więc macie książkę jako special 😎
Bayy
~Rei

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro