IV - Risa kontra Lord Feudalny. Część 1
Rozkazy od Kazekage często były dziwne i pozbawione sense, ale Risa już do nich przywykła. Mimo, że były momenty, w których nie rozumiała decyzji Kazekage to jednak wykonywała polecania bez zadawania zbędnych pytań. Przywódca Sunagakure, zdawał się najpierw wydawać polecenia a później myśleć nad ich konsekwencjami, w skutek czego wiele osób zaczęło mieć wątpliwości, co do słuszności jego słów. Nigdy nie spotkali się z żadnym członkiem Akatsuki, nie znali ich umiejętności i nikt nawet nie wiedział jak wyglądają. Dziewczynie przeszło przez myśl, że równie dobrze może mijać ich codziennie na ulicach wioski. Jednak rozkaz od Kazekage, był rozkazem najwyższej wagi i musieli go wykonać, nie ważne jak absurdalny był. A takich Risa, ostatnio dostawała coraz więcej.
Jej pierwszym bezpośrednim poleceniem od przywódcy Wioski Piasku, było zabicie jego syna, Gaary. Wtedy Risa, jeszcze nie rozumiała wielu rzeczy i pierwszy raz miała do czynienia z misją tego kalibru, więc zapytała dlaczego. Wzrok jaki posłał jej wtedy Kazekage, pamięta do dziś i od tamtej pory, już nigdy nie zadaje pytań. Dziewczyna uczestniczyła łącznie w dwóch próbach zabicia Gaary, który był również jinchuuriki jednoogoniastej bestii. Podczas jednej z nich, ledwo uszła z życiem, a na cztery kolejne nie została już wysłana, za co szczerze dziękowała Bogu. Musiała przyznać, że potwór jaki drzemał w tym dziecku był niebywale silny nawet jak na jednoogoniastego. Nie chciała poznawać mocy bestii, o dziewięciu ogonach i miała nadzieję, że tak się nigdy nie stanie.
Od tamtej pory, Kazekage włączył dziewczynę do oddziału ANBU, który bezpośrednio podlegał jego rozkazom. Tłumaczył się on tym, że widzi w niej potencjał, choć Risa wiedziała że prawda jest inna i po prostu, Rasa chciał mieć pewność że jego spisek przeciwko własnemu synowi nie wyjdzie poza mury wioski. Ale nie narzekała na taki stan rzeczy, bądź co bądź, misje na które byli przydzielani zawsze były ciekawe i często dochodziło do walk, podczas których miała okazje do szlifowania swoich technik wiatru. Nie przodowała ona ani w ninjutsu, ani w taijutsu, ale szybkość postępów nie pozostała niezauważona i nawet Ruki,, coraz częściej chwalił jej umiejętności w walce.
Więc nie mogła zignorować okazji, która pojawiła się wraz z Kabuto. To mogłoby jej pomóc, ruszyć na przód, odkryć siebie. Risa potrzebowała na podjęcie tej decyzji czterech dni. Piątego dnia, nie mogła znaleźć sobie miejsca w domu, a natłok ludzi w mieście jej przeszkadzał, więc spędziła cały dzień ćwicząc rzuty shurikenami. Szóstego dnia, wysprzątała całe mieszkanie, uprała brudne ubrania, a potem nawet i te czyste. Kiedy nastał wieczór, niespokojnie kręciła się na łóżku, ale sen nie chciał nadejść. Prześcieradło już dawno leżało na podłodze, a kołdrze nie wiele brakowało do tego by tam dołączyć. Zegarek stojący na szafce obok, wskazywał godzinę drugą piętnaście, co dawało Risie jeszcze 3 godziny nim będzie musiała wstać. Dostała ona bowiem misję, którą miała zamiar wykonać jak najszybciej by móc spotkać się z Kabuto. Misja ta, polegała na dostarczeniu Lordowi Feudalnemu, tajnych dokumentów od Kazekage. Jako że dostała ten przydział sama, chciała wyruszyć jak najszybciej by w drodze powrotnej spotkać się, z tajemniczym shinobi z Wioski Dźwięku.
Risa odpuściła próby pogrążenia się we śnie i pozwoliła, aby jej umysł wypełnił się myślami, których starała się obecnie do siebie nie dopuszczać. Chciała w zupełności skupić się na sprawie z Kabuto, dlatego o organizacji zwanej Akatsuki, starała się nie myśleć wcale. Ale teraz było jej wszystko jedno, skoro i tak nie mogła zasnąć. Zastanawiała się, pewnie jak większość, kim byli ci ludzie. Jak wyglądało ich życie, przed wstąpieniem na ścieżkę zła? Czy mają jakieś rodziny, a jeśli tak czy za nimi tęsknią? W jednej chwili zapragnęła wiedzieć o nich wszystko, ale przede wszystkim była ciekawa, co było powodem wstąpienia do Akatsuki? Czy tak jak ona, nie znali swej przeszłości, albo wręcz przeciwnie, starali się od niej uciec? O czym myśleli, przed zaśnięciem i co czyli kiedy mordowali niewinne osoby? Risa też zabijała ludzi, ale byli oni kryminalistami z przeszłością naznaczoną krwią i nienawiścią. Jednak w obydwóch przypadkach, śmierć była śmiercią. nie ważne jak to argumentować, ona również była mordercą. Czym więc różniła się od ludzi, których zlecono jej zabić?
Ze snu wyrwał ją budzik, którego po chwili zrzuciła z szafki. Upadek z wysokości pół metra, pozostawił na sobie ślad, w postaci głębokiego pęknięcia na wyświetlaczu, jednak nie zakończył on żywotu zegarka. Risa zgramoliła się z łóżka i szurając stopami po zimnych panelach, udała się w stronę łazienki. Po zimnym prysznicu, trwającym niespełna pięciu minut, poszła do kuchni w celu zjedzenia czegoś na szybko. Nie była zwolennikiem kawy, która miała wielu swoich zwolenników, wśród rannych ptaszków, więc zaparzyła czarną herbatę, którą posłodziła trzema łyżeczkami cukru. Dziewczyna na żadną inną czynność nie poświęcała tyle czasu, co na spożycie posiłku. Uwielbiała jeść, dlatego przyrządzając chociażby zwykłe proste śniadanie, starała się aby było ono smaczne i sycące, by nie musiała zarządzać postoju podczas misji. Wolała krócej spędzić pod prysznicem i pozostały czas zajadać się posiłkiem, niż w pośpiechu albo nie daj boże w drodze. Chociaż często będąc na misji, musiała spieszyć się z jedzeniem, bądź odpuścić go wcale, to jednak będąc w domu starała się wkładać w to całe swoje serce. Risa śmiało mogła stwierdzić, że niczego w życiu nie darzyła takim uwielbieniem jak jedzenie, a przez życie w ciągłym ruchu, jej organizm bardzo szybko spalał zbędne kalorie, więc nie musiała się martwić dodatkowymi kilogramami.
Kiedy przełknęła ostatni kęs tosta z podwójnym serem, odstawiła naczynia do zlewu i udała się do przedsionka, w którym stał już uszykowany mały plecaczek. Wprawdzie misja nie była długa i nie wymagała podróży do innego kraju, to jednak wolała zaopatrzyć się w dodatkowe zwoje z bronią i lekami. W końcu wyruszała sama, więc od nikogo w razie co nie mogła spodziewać się pomocy, dlatego musiała być przygotowana na każdą ewentualność. Sumienność, z jaką przygotowywała się do każdej misji została nawet pochwalona przez kapitana jej oddziału, z czego była dumna.
Spoglądając ostatni raz, w głąb mieszkania westchnęła i odwróciła się na pięcie. Przekroczyła próg domu, a następnie przekluczyła za sobą drzwi i ruszyła w stronę siedziby Kazekage, u którego miała do odebrania przesyłkę. Piętnaście minut później, kiedy zegarki wskazywały godzinę szóstą, opuściła mury Wioski Piasku.
Miejsce, w którym obecnie znajdował się Lord Feudalny Kraju Wiatru, oddalone było od wioski raptem pięć godzin marszu, a ona jako kunoichi ze spokojem pokonałaby ten dystans w trzy. Jednak postanowiła, że nie będzie na razie się spieszyć, bo szczęśliwym trafem zmierzała w tym samym kierunku, gdzie miało odbyć się spotkanie z Kabuto. Ale Risa i tak miała wątpliwości że uda jej się tam trafić. Drogę do Lorda Feudalnego znała doskonale, bo już nie raz była tam wysyłana z oddziałem, ale miejsce w którym spotkała shinobi z Dźwięku widziała pierwszy raz. Miała mapę i nawet teraz z niej korzystała, ponieważ nie chciała za bardzo polegać na swojej intuicji, która mogła okazać się zgubna. Mimo, że zdążyłaby wyrobić się z misją w ciągu jednego dnia i jeszcze tego wieczoru zdawałaby raport u Kazekage, to jednak zapewniła go, że zjawi się dopiero następnego dnia, gdyż podróżowanie samotnie przez pustynie po zmierzchu, może okazać się niebezpieczne. Przywódca Piasku przystał na to, nie zadając żadnych pytań.
Risa planowała przekroczyć granicę i zatrzymać się w małej wiosce, która stała na pograniczu Kraju Wiatru i Kraju Rzek, a następnie udać się tam na ciepły posiłek. Chciała również się nieco rozejrzeć, gdyż według raportów to tutaj pierwszy raz usłyszano o Akatsuki. Wiedziała, że jeśli doszło by do walki z grupą niebezpiecznych ninja, sama miała by marne szanse, ale samo zbieranie informacji nie wydawało się aż tak ryzykowne.
Po czterech godzinach zbliżała się do celu swojej podróży - ukrytej posiadłości Lorda Feudalnego Kraju Wiatru, o której wiedzieli tylko nieliczni. Znajdowała się ona tuż przy granicy Kraju, a dzięki oddziałom chroniącym, to miejsce było praktycznie niedostrzegalne, przez nałożone iluzje. Jednak to, że było to miejsce praktycznie odcięte od świata i ciekawskich oczu, nie oznaczało, że standardami odbiegało od domów w Wiosce. Wręcz przeciwnie, luksusy jakie można było tu zastać, wprowadzały gościa w osłupienie, a momentami miało się wrażenie przepychu. Lord Feudalny posiadał nawet dwa pola golfowe, z czego jedno stało w ogrodzie, a drugie w wersji miniaturowej, zdobiło podłogę czegoś na kształt salonu. Risa mogła się tylko domyślać cóż to było za pomieszczenie, bo było ich tutaj tak wiele, że mógł to być po prostu pokój, który nosił dźwięczną nazwę Pokój do mini golfa. Idąc długim korytarzem, o złotawych alabastrowych ścianach, dziewczyna miała wrażenie, że znajduje się w domu człowieka który właśnie przeżywa kryzys wieku średniego. Choć wiek Lorda, był znacznie wyższy, to jednak sprzęty jakie trzymał on w swoim domu, z pewnością mijały się z jego epoką. Minęła kolejną zbroję samuraja, tym razem z mocnym wgłębieniem w okolicy wątroby i uniosła brwi nie kryjąc zażenowania. Po co komu tyle żelastwa?
Idący z nią, zamaskowani ninja nie odezwali się do niej słowem, nawet wtedy kiedy sama próbowała zacząć jakiś temat. Lubiła ciszę, ale ta wyjątkowo jej przeszkadzała. Wchodząc do posiadłości, musiała ściągnąć swoją maskę ANBU, przez co czuła się naga ale wiedziała że takie są zasady, więc nie protestowała. Ochroniarze Lorda Feudalnego, byli wyjątkiem, ale to ze względów bezpieczeństwa. Tak jak mało kto znał prawdziwą tożsamość ANBU, tak nikt prócz Kazekage i Lorda Feudalnego, nie znał tożsamości ochroniarzy.
Kiedy stanęli pod masywnymi drzwiami, zrobionymi z mocnego dębowego drewna, jeden z zamaskowanych mężczyzn, dwa razy zapukał, a kiedy usłyszeli zgodę na wejście, tak też uczynili.
- Spodziewałem się ciebie trochę później - odezwał się mężczyzna, siedzący na skórzanym czarnym fotelu. Lord zwrócony był do nich tyłem, ale Risa już po głosie wyobraziła sobie twarz pokrytą zmarszczkami i siwe, starannie zaczesane włosy. Jednak kiedy odwrócił się w ich stronę, oczom dziewczyny ukazał się mężczyzna o dość pulchnej budowie ciała i gęstych, długich do ramion czarnych włosach. Jego wąskie skośne oczy, uważnie lustrowały Rise, wprawiając ją w małe zakłopotanie. Zawsze na spotkanie szedł sam dowódca oddziału, a reszta czekała w zaroślach niedaleko bramy, więc pierwszy raz miała okazje zobaczyć Lorda Feudalnego Wioski Piasku i zdecydowanie wyobrażała go sobie bardziej... Majestatycznie. Lord nie ukrywał swojego zainteresowania gościem co zaczynało ją trochę niepokoić. W końcu, miała ona dostarczyć tylko ważne dokumenty, a nie wdawać się z nim w pogawędki, a tym bardziej nie była eksponatem do oglądania. Cicho odchrząknęła, a Lord mlasnął parę razy i pogładził swoje cienkie wąsy. - Co to za dziecko?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro