Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II - Przysługa

Minęło sześć lat, odkąd Risa stała się pełnoprawnym mieszkańcem Sunagakure, a także jej shinobi. Dziś jako kunoichi wykonuję misję, na których naraża swoje życie, dla dobra wioski. Choć mieszkała w Wiosce Piasku, nie czuła do niej przywiązania, jak to było w przypadku jej rdzennych mieszkańców. Była to wioska jak każda inna, którą mogła by opuścić bez mrugnięcia okiem. Risa nie należała do osób sentymentalnych i nigdy nie przywiązywała większej wagi do relacji jakie występowały w rodzinach, możliwe dlatego że nigdy takowej nie miała. Pozwoliło jej to w zupełności, poświęcić się pracy dla Kazekage. Fakt faktem, nie czuła się mu oddana, ale lubiła ryzyko, jakie niosło ze sobą, bycie shinobi. Jako że była członkiem ANBU, który bezpośrednio podlegał samemu Kazekage, pozwalało jej to spełniać się zawodowo. Misje na które była przydzielana, głownie bazowały na zabójstwach, co z biegiem lat uczyniło ją jednym z najlepszych skrytobójców w ANBU. Kazekage był w stanie dostrzec jej potencjał, ale też obawiał się, co poczyni dziewczyna kiedy jej siła zacznie tworzyć przepaść między nią, a innymi ninja. Pewne było, że Risa szukała siły. Powodu, dla którego chciała ją posiąść, nie do końca była pewna, więc uznała to za kaprys, który przy dobrych wiatrach może się ziścić. Aczkolwiek, długo nie musiała czekać. Kiedy pewnego razu, wraz z oddziałem wracali z misji, zostali zaatakowani i pod wpływem działań wroga, zostali zmuszeni do rozdzielenia się. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, została zupełnie sama. Wydała się zaniepokojona tym, że chwile potem ataki ustały, a w okolicy nie mogła wyczuć żadnej obcej czakry. Znajdowali się na granicy Wioski Piasku, więc obszar ten był mniej chroniony i częściej dochodziło na nim do potyczek, dlatego nie była zdziwiona tym, że zostali zaatakowani. Rozejrzała się dookoła i uświadomiła sobie, że zbyt bardzo oddaliła się od swojego oddziału, gdyż znajdowała się w lesie. Zaczęła nawet przypuszczać, czy nie stoi na terenach Kraju Rzek, który graniczy z Krajem Wiatru.

Sytuacja ta, nie była dla niej korzystna, gdyż Risa skrywała tajemnice. Tajemnica ta, hańbiła jej dobre imię jako kunoichi i tylko nieliczni, których zliczyć mogła, na palcach jednej ręki, poznali jej treść. Nagle w pobliskich krzakach usłyszała szelest. Napięła mięśnie gotowa do odparowania ataku, ze strony przeciwnika ale ten nie nadszedł. Ku, zaskoczeniu czerwonowłosej, z zarośli wyłonił się młody mężczyzna w okularach, który przedstawił się jej jako Kabuto. Nie mógł być od niej o wiele starszy, a na czole przewiązany miał ochraniacz z nieznanym jej symbolem wioski.

- Pochodzę z Wioski Dźwięku i chciałbym prosić cię o przysługę. - Oparł dłoń na biodrze i z krzywym uśmiechem na ustach, przypatrywał się dziewczynie.

Musiała przyznać, że zaskoczyła ją bezpośredniość szarowłosego shinobi, ale nie kryła się z tym kiedy powędrowała ręką do jednej z dwóch katan, przewieszonych na plecach. Widząc to, Kabuto zaśmiał się.

- Nie musisz się mnie obawiać - odparł, przyjmując poważny ton. - Jestem tu, z polecania pana Orochimaru.

Risa gwałtownie wciągnęła powietrze i w duchu dziękowała swojemu przełożonemu, który cały czas przypominał jej, aby zakładała, charakterystyczną dla ANBU maskę.

- O-orochimaru? - zająknęła się, jednak chwile potem miała ochotę odgryźć sobie język za słabość w jej głosie. Nie chciała, aby ten człowiek Kabuto, kojarzył ją tylko i wyłącznie z tego, że na sam dźwięk imienia Orochimaru, prawie upadła na kolana. Odchrząknęła, przybierając nonszalancką pozę.

- Kabuto tak? - Nie było to pytanie bezpośrednie, choć mężczyzna i tak skinął głową. - Muszę cię rozczarować, gdyż nie interesuje mnie rozmowa, z kimś pokroju tego człowieka. A tym bardziej nie mam zamiaru wdawać się z nim, w interesy.

Jej głos brzmiał pewnie i nawet sam Kabuto spoglądał na nią z uniesionymi brwiami. Nie spodziewał się, że dziewczyna od razu będzie chciała sięgnąć po miecz, po usłyszeniu z kim ma do czynienia.

- Interesujące - mruknął bardziej do siebie, ręką poprawiając okulary na nosie - nazywasz się Risa, prawda?

Po usłyszeniu tego pytania, dziewczyna zesztywniała. Skąd ten człowiek znał jej imię i na dodatek nie pochodził z Wioski Piasku.

- Chyba nie wyraziłam się dość jasno - warknęła, wyciągając katanę, czubkiem kierując w stronę mężczyzny.

Kabuto jednak pozostał niewzruszony, zupełnie jak by spodziewał się takiego obrotu spraw, lub doskonale maskował zaskoczenie.

- Posiadam pewne informacje, które powinny cię zainteresować. Spotkajmy się za tydzień, w tym samym miejscu po zachodzie słońca.

Wypowiedziawszy te słowa, wokół niego pojawił się kłąb dymu, a gdy opadł po mężczyźnie nie było śladu.

- Klon cienia - westchnęła przeciągle, po czym schowała katanę.

A tajemnicą Risy było to, że potrafiła się ona zgubić w każdym miejscu, a jej orientacja w terenie wołała o pomstę do nieba. Przymknęła oczy i rozmasowała dłonią mostek nosa. Nawet jeśli miała by się pofatygować i przyjść tutaj za tydzień, to wątpiła że trafi. Uchyliła powieki i dokładnie zlustrowała otoczenie, w poszukiwaniu charakterystycznych rzeczy, którymi jakoś mogła by się potem kierować. Jedyne co utkwiło jej w pamięci to obalony konar drzewa. Wyciągnęła kunaia z torby i wystrugała na korze niewielką literę x. Zostawianie po sobie broni, nie było by zbyt rozsądnym rozwiązaniem, choć pewnie jej oddział i tak zdążył to uczynić podczas ucieczki.


-Dorwałaś go? – zapytał jeden z jej kompanów, kiedy zrównała się z oddziałem.

- Nie – odpowiedziała tylko, ale kiedy zauważyła jak kapitan odwraca w jej stronę głowę, pospiesznie dodała: - Był szybszy, zmylił mnie klonami cienia i użył zasłony dymnej.

- Nie możesz popełniać takich błędów – rzekł srogo dowódca. Risa zacisnęła szczękę, ale przez maskę nikt nie był w stanie tego zauważyć. – Wiesz chociaż kto to był i z jakiej wioski?

- Nie – skłamała, bez zawahania. Nikt już nie odpowiedział, wszyscy skupili się na drodze powrotnej. Wykonali misję, więc mogli powrócić do wioski i zdać raport Kazekage, choć miny mieli nietęgie. Nic dziwnego, skoro ich czujność była uśpiona i nie wyczuli obecności wroga, na dodatek pozwalając mu uciec. Mimo, że dowódca nie dawał tego po sobie poznać, Risa wiedziała że on też pluje sobie w brodę za ten błąd. W końcu to on pozwolił do rozdzielenia drużyny. Pewne było jednak to, że nikt nie pozostawi tego incydentu i będą ścigać człowieka który wtargnął na teren Kraju Wiatru.

Gdybym go dorwała, z pewnością wyszła bym na plus, pomyślała i delikatnie się uśmiechnęła. Mimowolnie spojrzała w kierunku dowódcy. Ale by ci poszło w pięty, staruchu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro