Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

- Riu -

Byłem otoczony przez ciemność

...

Moja głowa pulsowała

...

Błysk światła

...

Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że jestem w moim pokoju na łóżku... Jestem pewien, że nie kładłem się na łóżko.

Usiadłem, ale coś zmusiło mnie do położenia się. Na moich ramionach i nogach znajdował się dziwny ciężar. Spróbowałem się podnieść, ale coś mnie trzyma. To tak jakby powietrze nagle chciało mnie zatrzymać, ale w porę poczułem delikatny oddech, więc jednak jest to osoba. Coś nie popisał się ten ktoś, normalnie to bym pomyślał, że powinienem więcej poleżeć.

Poleżałem tak chwilę i pomyślałem nad rozwiązaniem. Nadal czułem ciężar, więc wiedziałem, że to coś tam jest.

Wpadłem na pomysł. Jest to raczej człowiek co nie? No to położyłem ręce tam gdzie teoretycznie powinna być klatka piersiowa tej osoby i wyczuwam opór, więc widocznie nie mylę się, że to człowiek, a przynajmniej jakaś humanoidalna postać. Popchnąłem z całej mojej siły tę osobę. Nic to nie dało, więc przywaliłem mocno w brzuch tej osoby.

Usłyszałem delikatne syknięcie z bólu, ale uścisk nadal się nie poluźnił.

- A ty co, do reszty zgłupiałeś? - znam ten głos. Nie no kurwa nie mówcie mi że to mój demon.... tylko czemu on mówił tak cicho.... i dziwnie..?
- Pokaż się. I tak rozpoznałem cię po głosie. - miałem trudności z mówieniem, tak jakbym nie pił od jakiegoś czasu lub był za słaby.
- Nawet nie dasz się pobawić.

Przede mną pojawił się mój demon, który jak się spodziewałem, był nade mną. Przytrzymywał moje ramiona rękoma, a sam siedział na moich nogach.

- Jakim cudem ty jesteś w rzeczywistym świecie i możesz czegokolwiek dotykać?! Przecież cię nie przyzywałem.
- Albo nie powiedzieli wam albo nie słuchałeś, bo gdy już raz przyzwiesz swojego opiekuna to może kilka razy w miesiącu wejść do rzeczywistego świata jako osoba.
- Co?! Ja się - ręką zatkał mi usta
- Nie drzyj się tak.
- No to wytłumacz mi co mam zrobić, aby się ciebie pozbyć!
- Jezu spokojnie. Kłamałem. Sam nie mam pojęcia w jaki sposób się tu znalazłem. Po prostu oglądałem sobie co robisz i nagle pojawiłem się przed tobą w momencie w którym mdlałeś.
- A możesz mnie już łaskawie puścić?
- Odmawiam.
- Zaczynam już tracić cierpliwość...

Po chwili niechętnie, ale zszedł ze mnie. Chciałem wstać, ale znowu mnie powstrzymał.

- Lepiej żebyś leżał. Jesteś słaby i twój organizm nie daje sobie rady, musisz odpoczywać.
- O czym ty kurwa gadasz. Wszystko jest w porządku.
- Spójrz na siebie. Nie śpisz od kilku lat, wyglądasz jakbyś nie jadł od kilkunastu dni, jesteś blady jak trup... Mam wymieniać dalej?
- A od kiedy ci tak na mnie zależy? Zawsze miałeś mnie w dupie i się nade mną znęcałeś. Nie. Masz. Serca.
- Ja je mam... - złapał się za bluzkę. - To ty jesteś w kawałkach... - wskazał na mnie.
- C-co..? Nie żartuj sobie ze mnie! - złapał mnie za bluzkę i zanim zdążyłem zareagować już byliśmy w dziwnym czarnym pomieszczeniu.
- Gdzie my jesteśmy...?
- ...Obróć się, a będziesz wiedział o co mi chodzi... - chciałem się odwrócić, ale mnie powstrzymał.
- ...To co zobaczysz to wizualizacja twojego stanu...twojej duszy... - poluzował swój chwyt.

Niezbyt zainteresowany odwróciłem się i spojrzałem przed siebie. Oniemiałem na ten widok.

Przede mną znajdowało się jakby niebo. W powietrzu trzymały się jakieś małe elementy... tylko czułem, że coś jest nie tak. Podszedłem bliżej do nich. Zauważyłem, że nie są to jakieś regularne kształty albo coś podobnego.... Po przeanalizowaniu tego miejsca zauważyłem, że niektóre wyglądają jakby miały do siebie pasować. Chłopak, którego wzrok cały czas czułem na moich plecak w końcu się odezwał.

- Już rozumiesz...? 

Nie chciałem się odwracać, nadal mu nie wierzyłem. Nadal przyglądałem się im. Każdy kawałek wyglądał inaczej, lecz jednocześnie wydawał się taki sam.

- Dotknij jednego z nich... 

Bałem się tego co może nastąpić, wyglądały tak jakby mogły się rozpaść pod wpływem lekkiego podmuchu wiatru, a co dopiero dotyku. Jednak ciekawość wzięła górę.

Oślepił mnie błysk, a gdy już otworzyłem oczy ujrzałem znajomą klasę. Właśnie odbywała się lekcja geografii, przecież to wszystko odbywało się we wtorek...

- To twoje wspomnienia, tylko... 

Nie dokończył bo zjawił się kolejny błysk i wróciliśmy do pokoju jak gwiezdne niebo.

- Chodź, pokażę ci coś.

Demon przeszedł obok mnie, a ja ostrożnie ruszyłem za nim. Po kilku minutach zaczęły pojawiać się kolorowe kulki. Demon się zatrzymał, a ja obok niego. Spojrzałem na jego twarz, a tam zastałem delikatny uśmiech.

- To też są wspomnienia, tylko takie prawdziwe. - cicho wypuścił oddech, tak jakby chciał się uspokoić... mam wrażenie, że nie powinienem był tego dostrzec. - Mają kolory, tymczasem tamte były szare... bez uczuć... takie puste... - w jego oczach coś zaświeciło, odchrząknął i odwrócił się ode mnie. - Te są najważniejsze, każde z nich zawiera jakieś uczucia, które przeżyłeś w danym czasie. Ty mogłeś o tym zapomnieć, ale tu wszystko nadal jest. - wyciągnął rękę do jednego z nich, ale powstrzymał się centymetry przed nim... Czy jego ręce się trzęsą? - Zepsułeś je. Zacząłeś się bać. Zacząłeś zaniedbywać siebie. Zacząłeś... - nie dokończył, ale czułem gniew w jego słowach. - To nie ma sensu... - chciałem coś powiedzieć, coś zrobić, ale oślepiło mnie jasne światło i znowu znalazłem się na łóżku w moim domu.

Byłem sam...

Nic nie rozumiem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro