three
Wracałam ze szpitala na nogach, zahaczając po drodze o Starbucks'a, w którym miałam spotkać się z siostrą Dylan'a — Kat.
Dowiedziałam się, że Kat chodziła do tego samego college'u co ja. Była ładną brunetką, z taki samymi czekoladowymi oczami jak Dylan. Bry mówił, że byli do siebie bardzo podobni.
A Bryan? Miał wyjść ze szpitala jutro o 10:00. Lekarz powiedział, aby się oszczędzał, więc wiedziałam, że będzie zachowywał się jak jakiś pieprzony pan świata. Plus, musieliśmy iść na kolację z nową dziewczyną taty — Helen — więc jutrzejszy dzień na pewno będzie do bani.
Po chwili dotarłam pod lokal Starbucks'a, w którym miałam spotkać się z Kat. Wzięłam głęboki wdech i pchnęłam drzwi.
Muszę w końcu kogoś poznać. Nie mogę zachowywać się, tak jakbym była aspołeczna.
Wreszcie poznam osobę w swoim wieku. W dodatku dziewczynę. Może się zaprzyjaźnimy.
Weszłam do środka i od razu po mojej lewej stronie zobaczyłam siedzącą przy stoliku śliczną brunetkę, popijającą kawę z kubka. Była wpatrzona w swój telefon.
Podeszłam do niej nieśmiało i zatrzymałam się przed jej stolikiem.
— Hej, jestem Phoebe. — przywitałam się.
Cholera. Czy ona mnie skojarzy?
Podniosła głowę i popatrzyła się na mnie spod gęstych rzęs. Rozpoznała moją osobę i uśmiechnęła się szeroko.
— Hej, Phoebe! Miło cię poznać. — wstała i przytuliła mnie na powitanie. Usiadłyśmy, a ona jeszcze raz na mnie spojrzała i ponownie ciepło się uśmiechnęła. — Dylan miał rację. Jesteś piękna.
— Bryan mówił to samo o tobie. — odparłam, na co dziewczyna zarumieniła się lekko.
Poszłam zamówić kawę dla siebie i razem z moim zamówieniem wróciłam do brunetki, która zawzięcie gapiła się na jednego chłopaka siedzącego niedaleko nas. Uśmiechnęłam się lekko.
— Podoba ci się. — stwierdziłam. Zwróciła na mnie swój wzrok i zaśmiała się cicho.
— To mój były. — odparła i machnęła ręką. — Był fajny, ale potem zdradził mnie z taką jedną suką.
— Przykro mi.
Wzruszyła ramionami.
— Tak naprawdę, nie traktowałam go na poważnie. — wyznała i uśmiechnęła się delikatnie. — A ty? Miałaś jakiegoś chłopaka?
— Tak, miałam dwóch. Z jednym zerwałam, ponieważ był strasznym dupkiem, a z Max'em musiałam zerwać, ponieważ wyjechałam tutaj. — oznajmiłam i odwróciłam głowę w drugą stronę, patrząc się na przechodzących ludzi.
Kat popatrzyła na mnie ze współczuciem i ścisnęła moją dłoń.
— Przykro mi. Związki na odległość nie mają szans.
— Wiem. — odetchnęłam i zaczęłam rysować niewidoczne wzroki na moim kubku. — Bardzo go kochałam.
— Jesteś szczęściarą. — stwierdziła. Popatrzyłam się na nią ze zdziwieniem. — No wiesz, kochałaś kogoś. Nie byłaś zauroczona, ale zakochana. To coś wielkiego.
— Nigdy nikogo nie kochałaś? — pokręciła głową.
— Wiesz, u nas to chyba rodzinne. Ani ja, ani Dylan nie byliśmy nigdy w poważnym związku. Nie kochaliśmy nikogo w ten sposób.
— Na pewno znajdziesz jakiegoś księcia z bajki. — zapewniłam ją.
— Książę, na którego czekam jest ślepy już od kilku lat. — mruknęła, ale potem jakby nigdy nic uśmiechnęła się promiennie i zaczęłyśmy rozmawiać o naszym college'u.
♡♡♡
Po godzinnej rozmowie, przeszłyśmy się do parku, gdzie kupiłyśmy lody i usiadłyśmy na ławce.
— Wiesz, że w przyszłym tygodniu gra tutaj Shawn Mendes? — zapytała.
Na tę wiadomość niemalże wypuściłam lody z ręki. Kat parsknęła krótkim śmiechem.
— Lubisz go?
— Bardzo. — pisnęłam.
— To jak? Idziemy? — zapytała mnie szczęśliwa, a ja klasnęłam w dłonie.
— Jasne!
— Muszę się już zbierać, ale mam nadzieję, że przed piątkiem jeszcze się spotkamy. — oznajmiła Kat i puściła do mnie oczko. — Chciałabyś przyjść do mnie w czwartek na noc?
— Z przyjemnością. — uśmiechnęłam się szeroko, a brunetka odwzajemniła mój gest.
— To super. Do zobaczenia. — pożegnała się ze mną i odeszła szybko w stronę przystanku autobusowego.
Siedziałam jeszcze przez chwilę na ławce w parku, przyglądając się dzieciakom na placu zabaw. Wydawały się być takie szczęśliwe. Ich matki śmiały się z nich i patrzyły rozbawione, ilekroć samodzielnie próbowały wspiąć się na huśtawkę. Przypomniało mi się, jak raz mama zabrała nas razem z Bryan'em na plac zabaw. Bryan spadł wtedy z huśtawki, a ja prawie zadławiłam się piaskiem w piaskownicy. Nie byliśmy zbyt ogarniętymi dziećmi.
Uśmiechnęłam się na to wspomnienie i ponownie zaczęłam tęsknić za mamą. Minął miesiąc, a ja nadal nie potrafiłam poradzić sobie z bólem, jakim była jej śmierć. Nie sądziłam, że kiedykolwiek się pogodzę.
Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę wyjścia z parku, zakładając słuchawki i włączając moją ulubioną playlistę, kiedy ktoś na mnie wpadł. Upadłam na ziemię razem z moim telefonem, przy okazji raniąc swoje kolano.
— Jak chodzisz, dziewczyno? — usłyszałam męski głos, ale nie odwróciłam się w jego stronę.
— A ty jak jeździsz, idioto? — warknęłam i wstałam z chodnika, otrzepując swoje nogi z brudu. Wzięłam swojego iPhone'a do ręki. Gdy zauważyłam pękniętą szybę, przeklęłam cicho pod nosem. — Cholera.
Odwróciłam się w stronę chłopaka, który także podniósł się z ziemi i przyglądał mi się uważnie.
— Nic ci się nie stało? — zapytał, a ja w tym czasie przyjrzałam mu się dokładniej.
Miał blond włosy, niebieskie oczy i był bardzo przystojny. Uwydatnione kości policzkowe dodawały mu tylko uroku i wyglądu trochę niegrzecznego chłopca. Czy w tym mieście byli sami przystojni chłopcy? Wyglądem przypominał mi chłopaka, któremu przyglądała się Kat w Starbucks'ie.
Bo to on.
Boże, miałam przed sobą zdradliwego dupka.
Pokiwałam przecząco głową.
— Mam tylko starte kolano.
— Ale twój telefon wyraźnie ucierpiał. — stwierdził i wskazał głową na rozbity ekran.
Westchnęłam i schowałam telefon do torebki. Będę musiała porozmawiać z tatą o kupnie nowego albo o wymianie szybki. Nienawidziłam go o coś prosić. Nigdy tego nie robiłam — zawsze sama na wszystko zapracowywałam. Nie chciałam udowadniać mu, że potrzebuję jego pieniędzy.
— Jestem Christopher. — przedstawił się i podał mi rękę.
— Phoebe. — odpowiedziałam, ścisnęłam ją i spojrzałam na swoje czerwone kolano, które zaczęło krwawić. — Um, do zobaczenia innym razem, Christopher. — pożegnałam się z nim i chciałam przejść przez ulicę, lecz blondyn chwycił mnie za nadgarstek.
Natrętny chłopak.
— Nie chcesz zwrotu pieniędzy za szybkę? — zapytał mnie.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
— To miłe z twojej strony, ale dam sobie radę. — uśmiechnęłam się lekko, a on odwzajemnił mój gest i puścił mnie.
Przeszłam szybko przez ulicę i już po dziesięciu minutach byłam na miejscu, wjeżdżając windą na górę. Otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania, ściągając moje czarne conversy. Skierowałam się do kuchni, gdzie Mary oglądała jakieś hiszpańskie telenowele. Uśmiechnęłam się do niej.
— Cześć, kochanie. — przywitała się ze mną, odrywając się od telewizora. Przyjrzała się mi i zmarszczyła brwi, widząc moje zakrwawione kolano. — Co się stało? Bawiłaś się z Kat na placu zabaw? — zażartowała.
— Ha-ha. Chłopak na mnie wjechał i przewróciliśmy się.
— A przystojny chociaż? — zapytała i poruszyła sugestywnie brwiami, na co zaśmiałam się serdecznie.
— Byłby przystojniejszy, gdyby umiał jeździć na tej swojej deskorolce.
— Czyli jednak był przystojny. — zauważyła Mary z uśmiechem na twarzy.
Przewróciłam oczami z rozbawieniem i zaczęłam wyciągać potrzebne rzeczy do zdezynfekowania mojego kolana. Poszłam do łazienki i zaczęłam oczyszczać ranę.
Wróciłam do kuchni, gdzie Mary przygotowywała dla mnie obiad.
— Naleśniki z owocami tak jak chciałaś. — podała mi talerz, na który momentalnie się rzuciłam.
— Boże, gotujesz lepiej od mojej babci. — przyznałam, a ona wybuchła ciepłym śmiechem, który przypominał mi trochę śmiech mojej babci i sprawił, że zatęskniłam za Anglią.
— Wychodzę dzisiaj na urodziny do koleżanki i wrócę późno, więc zostaniesz sama w domu. Mam nadzieję, że nie stanowi to dla ciebie problemu?
— A tata nie wraca dzisiaj na noc?
— Nie, zostaje... um, u swojej dziewczyny.
No tak, Helen.
— Nie ma problemu. Baw się dobrze. — oznajmiłam i uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła mój gest i wyszła z kuchni.
To smutne, że nawet moja gosposia miała lepsze życie towarzyskie ode mnie.
♡♡♡
Leżałam na łóżku z laptopem na kolanach, przeglądając mojego Facebook'a. Miałam trzy nowe zaproszenia do znajomych:
Kat, Mike i Dylan.
Z ciekawości weszłam na profil Dylana i zaczęłam przeglądać jego zdjęcia. Głównie były to zdjęcia z imprez, na których był razem z Bryan'em, Harry'm i... Christopher'em? Czy przyjaźnił się z Christopher'em czy po prostu był to czysty zbieg okoliczności? Jeśli tak, to oznaczało, że mój brat także trzymał z blondynem i musieli być dosyć dobrymi przyjaciółmi.
Moją uwagę przykuło zdjęcie, na którym Dylan obejmował nieznaną mi dziewczynę. Uśmiechali się do siebie i patrzyli sobie głęboko w oczy.
A może jednak Dylan był zakochany, tylko nikomu o tym nie mówił?
Z moich rozmyśleń wyrwała mnie wiadomość, którą dostałam od Kat.
kat: "jak taaaaam, laaaaskaa?"
phoebe: "do bani. jestem sama w domu :( może mogłabyś wpaść?"
kat: "nie mogę, ale coś wymyślę ;)"
Dziewczyna nie napisała do mnie więcej, więc zdecydowałam, że pooglądam panoramę za oknem. Usiadłam na poduszkach i oparłam skroń o szybę, patrząc się na powoli zachodzące słońce. Chłód szyby działał na mnie uspokająco. Zamknęłam oczy i zaczęłam wsłuchiwać się w muzykę grającą z mojego iPod'a. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi i jęknęłam niezadowolona, ruszając w stronę drzwi wejściowych. Spojrzałam przez wizjer i otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Otworzyłam drzwi.
— Dylan? Co ty tutaj robisz?
— Hej, mała. Przyszedłem ci potowarzyszyć. — oznajmił i uśmiechnął się szeroko.
— Ale, że tak... sami? — zapytałam niepewnie. — Prawie się nie znamy.
— Tak, sami. Więc to jest czas, by się poznać. — stwierdził i omijając mnie, wszedł do środka.
— I co? Będziemy grać w dziesięć pytań?
— To zostawimy na później. A teraz, wkładaj trampki.
— Po co? — zapytałam, sięgając po moje conversy.
— Niespodzianka.
Westchnęłam i spojrzałam na niego nieufnie. Dzisiaj wyglądał lepiej niż wczoraj. Był zrelaksowany i uśmiechnięty od ucha do ucha. Wczorajszego dnia wyglądał na bardziej zmęczonego.
— Nie lubię niespodzianek. — mruknęłam pod nosem. — Naprawdę nie możesz mi powiedzieć?
— Nie wywiozę cię ani nie dam ci narkotyków, jeśli o to chodzj. — przewrócił oczami. Spojrzałam na niego zirytowana. — No co? Cały czas posądzasz mnie o branie. Wolałem się upewnić, że o tym wiesz.
— Okay, ale uwierz mi, że nie chodzi mi o jedynie o narkotyki. Po prostu... trudno mi zaufać dopiero poznanym ludziom.
— Nie martw się. — uśmiechnął się lekko i wyszedł z mieszkania. Zrobiłam to samo, biorąc uprzednio moją ulubioną bluzę na wypadek, gdyby zrobiło się naprawdę zimno.
Zamknęłam drzwi i weszłam do windy zaraz za Dylan'em. Gdy winda dotarła na poziom podziemnego parkingu, skierowaliśmy się do jego czarnego BMW.
Czy tutaj każdy ma super auto?
Wsiadłam na miejsce pasażera z przodu i zapięłam pasy. Brunet zrobił to zaraz za mną i wyjechał z podziemnego parkingu, po czym zaczął jechać w nieznanym kierunku.
— Czy teraz powiesz mi, gdzie jedziemy?
— Spodoba ci się. — powiedział krótko rozbawiony.
Przewróciłam oczami.
— Jesteś irytujący. — mruknęłam pod nosem.
— A ty czasami zachowujesz się jak taka bezuczuciowa suka, wiesz?
— Życie. — odparłam beznamiętnie, ukrywając jak bardzo mnie to zabolało.
Przejmujesz się takim dupkiem? — pomyślałam i westchnęłam.
Byłam piękna, ale z okropnym charakterem. Typowe.
Wyjęłam mój telefon, który, o dziwo, działał i napisałam sms'a do Kat.
phoebe: "twój brat? to ma być ten ratunek?"
kat: "zgłosił się na ochotnika ;)"
— Co ci się stało w telefon? — zapytał chłopak, patrząc się na niego z uniesionymi brwiami.
— Taki chłopak na mnie wjechał i przewróciłam się razem z moim telefonem. — oznajmiłam, nie wspominając o Christopherze.
— Biedny telefon. — zmarszczyłam brwi.
— Ja zdarłam sobie kolano. — zauważyłam, wskazując na moją ranę, która na szczęście przestała już krwawić.
— Faktycznie, poważny uraz. — stwierdził sarkastycznie, przez co dostał ode mnie w ramię. Zaśmiał się krótko, ale wesoło.
Wjechaliśmy na parking przed punktem widokowym. Znajdował się on na brzegu rzeki, niedaleko mostu.
— Wolisz iść na most czy na punkt widokowy? — zapytał mnie chłopak, kiedy wysiedliśmy z auta.
— Punkt widokowy. — skinął głową i zaczęliśmy iść w stronę rzeki.
Doszliśmy na miejsce i usiedliśmy na miękkiej, zielonej trawie. Wpatrywałam się w pomarańczowo-czerwony zachód słońca. Jego promienie odbijały się w wolno-płynącej rzece.
Dylan wyjął dwie butelki coli, dwie paczki m&m's i pudełko truskawek. Uniosłam brwi z zaskoczenia.
— Co? — zapytał mnie, gdy zauważył jak przyglądam się jedzeniu.
— Nie musiałeś przynosić jedzenia.
Wzruszył ramionami, jakby nie było to nic wielkiego, a jednak podobało mi się to, że przygotował się w jakiś sposób na to spotkanie. Nie olał mnie. Uśmiechnęłam się na tę myśl i wpatrywałam się w słońce przede mną. Brakowało tylko chwili, by zaszło całkowicie.
Siedzieliśmy w ciszy. Dylan, tak samo jak ja, przyglądał się słońcu, które chowało się za horyzont. Gdy już całe zniknęło, otworzyłam butelkę coli i wzięłam łyka.
— Czemu mnie tutaj przyprowadziłeś?
— Dziewczyny lubią takie rzeczy.
— Skąd to wiesz?
— Mam siostrę w twoim wieku.
— Jesteś tylko dwa lata starszy. Nie musisz używać określenia "w twoim wieku". — odparłam, wywołując delikatny uśmiech na jego twarzy.
— Wiedziałem, że ci się tutaj spodoba.
— Skąd niby wiesz, że mi się tutaj podoba?
— Uśmiechasz się cały czas jak głupia. — zachichotał.
— Dziękuję. — powiedziałam szczerze i ścisnęłam jego dłonią. Uśmiechnął się do mnie radośnie.
— Proszę. Chcesz zadać mi jakieś pytanie, żebyśmy się lepiej poznali?
Przygryzłam wargę i pomyślałam.
Czy pytanie, które chciałabym mu zadać, nie będzie przesadą?
No cóż, zobaczmy.
— Czy kiedykolwiek byłeś zakochany? — zapytałam i spojrzałam w jego stronę.
Patrzył się na swoje stopy, ale potem popatrzył na mnie.
— Nie pamiętam jak to jest być zakochanym.
— A twoja dziewczyna? Od dawna nie jesteście razem? — nie chciałam być aż taka ciekawska, ale z drugiej strony chciałam mu pomóc. Mógł znaleźć dziewczynę, która traktowałaby go naprawdę na poważnie.
— Przepraszam, ale nie chcę o tym rozmawiać.
— Rozumiem. — ponownie ścisnęłam jego dłoń. — Ale pamiętaj, że jeżeli tylko chciałbyś pogadać, jestem do usług.
Skinął głową i obdarzył mnie szczerym uśmiechem. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, dopóki nie zaczęło się ściemniać, a ja oznajmiłam, że powinnam już wracać do domu.
Po dwudziestu minutach, byłam z powrotem przed drzwiami do mojego mieszkania.
— Dziękuję jeszcze raz, Dylan. Nie musiałeś tego robić. — powiedziałam, ale chłopak jedynie uśmiechnął się szeroko.
— Cała przyjemność po mojej stronie, Jones. — odparł i ukłonił się teatralnie, po czym odszedł w stronę windy. Uśmiechnął się do mnie ostatni raz, dopóki do niej nie wszedł, a drzwi się za nim nie zatrzasnęły.
Weszłam do mieszkania i od razu skierowałam się do łazienki, aby przebrać się w moją piżamę. Zmyłam makijaż i rozczesałam włosy. Poszłam do mojego pokoju i rzuciłam się zmęczona na łóżko. Wzięłam telefon do ręki. Miałam jedną, nieprzeczytaną wiadomość.
nieznany: "spotkaliśmy się dwa dni z rzędu. za niedługo będziemy najlepszymi przyjaciółmi, zobaczysz."
Uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon na bok, dochodząc do wniosku, że...
Dylan wcale nie był taki zły.
♡♡♡
zostawcie votes lub komentarze, jeśli czytacie i rozdział Wam się spodobał 💛
jeśli macie czas i ochotę to wpadajcie na prequel tego opowiadania pt. "Rehab" — opowiada o Dylanie na odwyku i jego poprzedniej dziewczynie, więc nie ma znaczenia, które z tych dwóch opowiadań przeczytacie pierwsze 💛💛
dziękuję za czytanie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro