Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

three

Wracałam ze szpitala na nogach, zahaczając po drodze o Starbucks'a, w którym miałam spotkać się z siostrą Dylan'a — Kat.

Dowiedziałam się, że Kat chodziła do tego samego college'u co ja. Była ładną brunetką, z taki samymi czekoladowymi oczami jak Dylan. Bry mówił, że byli do siebie bardzo podobni.

A Bryan? Miał wyjść ze szpitala jutro o 10:00. Lekarz powiedział, aby się oszczędzał, więc wiedziałam, że będzie zachowywał się jak jakiś pieprzony pan świata. Plus, musieliśmy iść na kolację z nową dziewczyną taty — Helen — więc jutrzejszy dzień na pewno będzie do bani.

Po chwili dotarłam pod lokal Starbucks'a, w którym miałam spotkać się z Kat. Wzięłam głęboki wdech i pchnęłam drzwi.

Muszę w końcu kogoś poznać. Nie mogę zachowywać się, tak jakbym była aspołeczna.

Wreszcie poznam osobę w swoim wieku. W dodatku dziewczynę. Może się zaprzyjaźnimy.

Weszłam do środka i od razu po mojej lewej stronie zobaczyłam siedzącą przy stoliku śliczną brunetkę, popijającą kawę z kubka. Była wpatrzona w swój telefon.

Podeszłam do niej nieśmiało i zatrzymałam się przed jej stolikiem.

— Hej, jestem Phoebe. — przywitałam się.

Cholera. Czy ona mnie skojarzy?

Podniosła głowę i popatrzyła się na mnie spod gęstych rzęs. Rozpoznała moją osobę i uśmiechnęła się szeroko.

— Hej, Phoebe! Miło cię poznać. — wstała i przytuliła mnie na powitanie. Usiadłyśmy, a ona jeszcze raz na mnie spojrzała i ponownie ciepło się uśmiechnęła. — Dylan miał rację. Jesteś piękna.

— Bryan mówił to samo o tobie. — odparłam, na co dziewczyna zarumieniła się lekko.

Poszłam zamówić kawę dla siebie i razem z moim zamówieniem wróciłam do brunetki, która zawzięcie gapiła się na jednego chłopaka siedzącego niedaleko nas. Uśmiechnęłam się lekko.

— Podoba ci się. — stwierdziłam. Zwróciła na mnie swój wzrok i zaśmiała się cicho.

— To mój były. — odparła i machnęła ręką. — Był fajny, ale potem zdradził mnie z taką jedną suką.

— Przykro mi.

Wzruszyła ramionami.

— Tak naprawdę, nie traktowałam go na poważnie. — wyznała i uśmiechnęła się delikatnie. — A ty? Miałaś jakiegoś chłopaka?

— Tak, miałam dwóch. Z jednym zerwałam, ponieważ był strasznym dupkiem, a z Max'em musiałam zerwać, ponieważ wyjechałam tutaj. — oznajmiłam i odwróciłam głowę w drugą stronę, patrząc się na przechodzących ludzi.

Kat popatrzyła na mnie ze współczuciem i ścisnęła moją dłoń.

— Przykro mi. Związki na odległość nie mają szans.

— Wiem. — odetchnęłam i zaczęłam rysować niewidoczne wzroki na moim kubku. — Bardzo go kochałam. 

— Jesteś szczęściarą. — stwierdziła. Popatrzyłam się na nią ze zdziwieniem. — No wiesz, kochałaś kogoś. Nie byłaś zauroczona, ale zakochana. To coś wielkiego.

— Nigdy nikogo nie kochałaś? — pokręciła głową.

— Wiesz, u nas to chyba rodzinne. Ani ja, ani Dylan nie byliśmy nigdy w poważnym związku. Nie kochaliśmy nikogo w ten sposób.

— Na pewno znajdziesz jakiegoś księcia z bajki. — zapewniłam ją.

— Książę, na którego czekam jest ślepy już od kilku lat. — mruknęła, ale potem jakby nigdy nic uśmiechnęła się promiennie i zaczęłyśmy rozmawiać o naszym college'u.

♡♡♡

Po godzinnej rozmowie, przeszłyśmy się do parku, gdzie kupiłyśmy lody i usiadłyśmy na ławce.

— Wiesz, że w przyszłym tygodniu gra tutaj Shawn Mendes? — zapytała.

Na tę wiadomość niemalże wypuściłam lody z ręki. Kat parsknęła krótkim śmiechem.

— Lubisz go?

— Bardzo. — pisnęłam.

— To jak? Idziemy? — zapytała mnie szczęśliwa, a ja klasnęłam w dłonie.

— Jasne!

— Muszę się już zbierać, ale mam nadzieję, że przed piątkiem jeszcze się spotkamy. — oznajmiła Kat i puściła do mnie oczko. — Chciałabyś przyjść do mnie w czwartek na noc?

— Z przyjemnością. — uśmiechnęłam się szeroko, a brunetka odwzajemniła mój gest.

— To super. Do zobaczenia. — pożegnała się ze mną i odeszła szybko w stronę przystanku autobusowego.

Siedziałam jeszcze przez chwilę na ławce w parku, przyglądając się dzieciakom na placu zabaw. Wydawały się być takie szczęśliwe.  Ich matki śmiały się z nich i patrzyły rozbawione, ilekroć samodzielnie próbowały wspiąć się na huśtawkę. Przypomniało mi się, jak raz mama zabrała nas razem z Bryan'em na plac zabaw. Bryan spadł wtedy z huśtawki, a ja prawie zadławiłam się piaskiem w piaskownicy. Nie byliśmy zbyt ogarniętymi dziećmi.

Uśmiechnęłam się na to wspomnienie i ponownie zaczęłam tęsknić za mamą. Minął miesiąc, a ja nadal nie potrafiłam poradzić sobie z bólem, jakim była jej śmierć. Nie sądziłam, że kiedykolwiek się pogodzę.

Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę wyjścia z parku, zakładając słuchawki i włączając moją ulubioną playlistę, kiedy ktoś na mnie wpadł. Upadłam na ziemię razem z moim telefonem, przy okazji raniąc swoje kolano.

— Jak chodzisz, dziewczyno? — usłyszałam męski głos, ale nie odwróciłam się w jego stronę.

— A ty jak jeździsz, idioto? — warknęłam i wstałam z chodnika, otrzepując swoje nogi z brudu. Wzięłam swojego iPhone'a do ręki. Gdy zauważyłam pękniętą szybę, przeklęłam cicho pod nosem. — Cholera.

Odwróciłam się w stronę chłopaka, który także podniósł się z ziemi i przyglądał mi się uważnie.

— Nic ci się nie stało? — zapytał, a ja w tym czasie przyjrzałam mu się dokładniej.

Miał blond włosy, niebieskie oczy i był bardzo przystojny. Uwydatnione kości policzkowe dodawały mu tylko uroku i wyglądu trochę niegrzecznego chłopca. Czy w tym mieście byli sami przystojni chłopcy? Wyglądem przypominał mi chłopaka, któremu przyglądała się Kat w Starbucks'ie.

Bo to on.

Boże, miałam przed sobą zdradliwego dupka.

Pokiwałam przecząco głową.

— Mam tylko starte kolano.

— Ale twój telefon wyraźnie ucierpiał. — stwierdził i wskazał głową na rozbity ekran.

Westchnęłam i schowałam telefon do torebki. Będę musiała porozmawiać z tatą o kupnie nowego albo o wymianie szybki. Nienawidziłam go o coś prosić. Nigdy tego nie robiłam — zawsze sama na wszystko zapracowywałam. Nie chciałam udowadniać mu, że potrzebuję jego pieniędzy.

— Jestem Christopher. — przedstawił się i podał mi rękę.

— Phoebe. — odpowiedziałam, ścisnęłam ją i spojrzałam na swoje czerwone kolano, które zaczęło krwawić. — Um, do zobaczenia innym razem, Christopher. — pożegnałam się z nim i chciałam przejść przez ulicę, lecz blondyn chwycił mnie za nadgarstek.

Natrętny chłopak.

— Nie chcesz zwrotu pieniędzy za szybkę? — zapytał mnie.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

— To miłe z twojej strony, ale dam sobie radę. — uśmiechnęłam się lekko, a on odwzajemnił mój gest i puścił mnie.

Przeszłam szybko przez ulicę i już po dziesięciu minutach byłam na miejscu, wjeżdżając windą na górę. Otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania, ściągając moje czarne conversy. Skierowałam się do kuchni, gdzie Mary oglądała jakieś hiszpańskie telenowele. Uśmiechnęłam się do niej.

— Cześć, kochanie. — przywitała się ze mną, odrywając się od telewizora. Przyjrzała się mi i zmarszczyła brwi, widząc moje zakrwawione kolano. — Co się stało? Bawiłaś się z Kat na placu zabaw? — zażartowała.

— Ha-ha. Chłopak na mnie wjechał i przewróciliśmy się.

— A przystojny chociaż? — zapytała i poruszyła sugestywnie brwiami, na co zaśmiałam się serdecznie.

— Byłby przystojniejszy, gdyby umiał jeździć na tej swojej deskorolce.

— Czyli jednak był przystojny. — zauważyła Mary z uśmiechem na twarzy.

Przewróciłam oczami z rozbawieniem i zaczęłam wyciągać potrzebne rzeczy do zdezynfekowania mojego kolana. Poszłam do łazienki i zaczęłam oczyszczać ranę.

Wróciłam do kuchni, gdzie Mary przygotowywała dla mnie obiad.

— Naleśniki z owocami tak jak chciałaś. — podała mi talerz, na który momentalnie się rzuciłam.

— Boże, gotujesz lepiej od mojej babci. — przyznałam, a ona wybuchła ciepłym śmiechem, który przypominał mi trochę śmiech mojej babci i sprawił, że zatęskniłam za Anglią.

— Wychodzę dzisiaj na urodziny do koleżanki i wrócę późno, więc zostaniesz sama w domu. Mam nadzieję, że nie stanowi to dla ciebie problemu?

— A tata nie wraca dzisiaj na noc?

— Nie, zostaje... um, u swojej dziewczyny.

No tak, Helen.

— Nie ma problemu. Baw się dobrze. — oznajmiłam i uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła mój gest i wyszła z kuchni.

To smutne, że nawet moja gosposia miała lepsze życie towarzyskie ode mnie.

♡♡♡

Leżałam na łóżku z laptopem na kolanach, przeglądając mojego Facebook'a. Miałam trzy nowe zaproszenia do znajomych:

Kat, Mike i Dylan.

Z ciekawości weszłam na profil Dylana i zaczęłam przeglądać jego zdjęcia. Głównie były to zdjęcia z imprez, na których był razem z Bryan'em, Harry'm i... Christopher'em? Czy przyjaźnił się z Christopher'em czy po prostu był to czysty zbieg okoliczności? Jeśli tak, to oznaczało, że mój brat także trzymał z blondynem i musieli być dosyć dobrymi przyjaciółmi.

Moją uwagę przykuło zdjęcie, na którym Dylan obejmował nieznaną mi dziewczynę. Uśmiechali się do siebie i patrzyli sobie głęboko w oczy.

A może jednak Dylan był zakochany, tylko nikomu o tym nie mówił?

Z moich rozmyśleń wyrwała mnie wiadomość, którą dostałam od Kat.

kat: "jak taaaaam, laaaaskaa?"

phoebe: "do bani. jestem sama w domu :( może mogłabyś wpaść?"

kat: "nie mogę, ale coś wymyślę ;)"

Dziewczyna nie napisała do mnie więcej, więc zdecydowałam, że pooglądam panoramę za oknem. Usiadłam na poduszkach i oparłam skroń o szybę, patrząc się na powoli zachodzące słońce. Chłód szyby działał na mnie uspokająco. Zamknęłam oczy i zaczęłam wsłuchiwać się w muzykę grającą z mojego iPod'a. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi i jęknęłam niezadowolona, ruszając w stronę drzwi wejściowych. Spojrzałam przez wizjer i otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Otworzyłam drzwi.

— Dylan? Co ty tutaj robisz?

— Hej, mała. Przyszedłem ci potowarzyszyć. — oznajmił i uśmiechnął się szeroko.

— Ale, że tak... sami? — zapytałam niepewnie. — Prawie się nie znamy.

— Tak, sami. Więc to jest czas, by się poznać. — stwierdził i omijając mnie, wszedł do środka.

— I co? Będziemy grać w dziesięć pytań?

— To zostawimy na później. A teraz, wkładaj trampki.

— Po co? — zapytałam, sięgając po moje conversy.

— Niespodzianka.

Westchnęłam i spojrzałam na niego nieufnie. Dzisiaj wyglądał lepiej niż wczoraj. Był zrelaksowany i uśmiechnięty od ucha do ucha. Wczorajszego dnia wyglądał na bardziej zmęczonego.

— Nie lubię niespodzianek. — mruknęłam pod nosem. — Naprawdę nie możesz mi powiedzieć?

— Nie wywiozę cię ani nie dam ci narkotyków, jeśli o to chodzj. — przewrócił oczami. Spojrzałam na niego zirytowana. — No co? Cały czas posądzasz mnie o branie. Wolałem się upewnić, że o tym wiesz.

— Okay, ale uwierz mi, że nie chodzi mi o jedynie o narkotyki. Po prostu... trudno mi zaufać dopiero poznanym ludziom.

— Nie martw się. — uśmiechnął się lekko i wyszedł z mieszkania. Zrobiłam to samo, biorąc uprzednio moją ulubioną bluzę na wypadek, gdyby zrobiło się naprawdę zimno.

Zamknęłam drzwi i weszłam do windy zaraz za Dylan'em. Gdy winda dotarła na poziom podziemnego parkingu, skierowaliśmy się do jego czarnego BMW.

Czy tutaj każdy ma super auto?

Wsiadłam na miejsce pasażera z przodu i zapięłam pasy. Brunet zrobił to zaraz za mną i wyjechał z podziemnego parkingu, po czym zaczął jechać w nieznanym kierunku.

— Czy teraz powiesz mi, gdzie jedziemy?

— Spodoba ci się. — powiedział krótko rozbawiony.

Przewróciłam oczami.

— Jesteś irytujący. — mruknęłam pod nosem.

— A ty czasami zachowujesz się jak taka bezuczuciowa suka, wiesz?

— Życie. — odparłam beznamiętnie, ukrywając jak bardzo mnie to zabolało.

Przejmujesz się takim dupkiem? — pomyślałam i westchnęłam.

Byłam piękna, ale z okropnym charakterem. Typowe.

Wyjęłam mój telefon, który, o dziwo, działał i napisałam sms'a do Kat.

phoebe: "twój brat? to ma być ten ratunek?"

kat: "zgłosił się na ochotnika ;)"

— Co ci się stało w telefon? — zapytał chłopak, patrząc się na niego z uniesionymi brwiami.

— Taki chłopak na mnie wjechał i przewróciłam się razem z moim telefonem. — oznajmiłam, nie wspominając o Christopherze. 

— Biedny telefon. — zmarszczyłam brwi.

— Ja zdarłam sobie kolano. — zauważyłam, wskazując na moją ranę, która na szczęście przestała już krwawić.

— Faktycznie, poważny uraz. — stwierdził sarkastycznie, przez co dostał ode mnie w ramię. Zaśmiał się krótko, ale wesoło.

Wjechaliśmy na parking przed punktem widokowym. Znajdował się on na brzegu rzeki, niedaleko mostu.

— Wolisz iść na most czy na punkt widokowy? — zapytał mnie chłopak, kiedy wysiedliśmy z auta.

— Punkt widokowy. —  skinął głową i zaczęliśmy iść w stronę rzeki.

Doszliśmy na miejsce i usiedliśmy na miękkiej, zielonej trawie. Wpatrywałam się w pomarańczowo-czerwony zachód słońca. Jego promienie odbijały się w wolno-płynącej rzece.

Dylan wyjął dwie butelki coli, dwie paczki m&m's i pudełko truskawek. Uniosłam brwi z zaskoczenia.

— Co? — zapytał mnie, gdy zauważył jak przyglądam się jedzeniu.

— Nie musiałeś przynosić jedzenia.

Wzruszył ramionami, jakby nie było to nic wielkiego, a jednak podobało mi się to, że przygotował się w jakiś sposób na to spotkanie. Nie olał mnie. Uśmiechnęłam się na tę myśl i wpatrywałam się w słońce przede mną. Brakowało tylko chwili, by zaszło całkowicie.

Siedzieliśmy w ciszy. Dylan, tak samo jak ja, przyglądał się słońcu, które chowało się za horyzont. Gdy już całe zniknęło, otworzyłam butelkę coli i wzięłam łyka.

— Czemu mnie tutaj przyprowadziłeś?

— Dziewczyny lubią takie rzeczy.

— Skąd to wiesz?

— Mam siostrę w twoim wieku.

— Jesteś tylko dwa lata starszy. Nie musisz używać określenia "w twoim wieku". — odparłam, wywołując delikatny uśmiech na jego twarzy. 

— Wiedziałem, że ci się tutaj spodoba.

— Skąd niby wiesz, że mi się tutaj podoba?

— Uśmiechasz się cały czas jak głupia. — zachichotał.

— Dziękuję. — powiedziałam szczerze i ścisnęłam jego dłonią. Uśmiechnął się do mnie radośnie.

— Proszę. Chcesz zadać mi jakieś pytanie, żebyśmy się lepiej poznali?

Przygryzłam wargę i pomyślałam.

Czy pytanie, które chciałabym mu zadać, nie będzie przesadą?

No cóż, zobaczmy.

— Czy kiedykolwiek byłeś zakochany? — zapytałam i spojrzałam w jego stronę.

Patrzył się na swoje stopy, ale potem popatrzył na mnie.

— Nie pamiętam jak to jest być zakochanym.

— A twoja dziewczyna? Od dawna nie jesteście razem? — nie chciałam być aż taka ciekawska, ale z drugiej strony chciałam mu pomóc. Mógł znaleźć dziewczynę, która traktowałaby go naprawdę na poważnie.

— Przepraszam, ale nie chcę o tym rozmawiać.

— Rozumiem. — ponownie ścisnęłam jego dłoń. — Ale pamiętaj, że jeżeli tylko chciałbyś pogadać, jestem do usług.

Skinął głową i obdarzył mnie szczerym uśmiechem. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, dopóki nie zaczęło się ściemniać, a ja oznajmiłam, że powinnam już wracać do domu.

Po dwudziestu minutach, byłam z powrotem przed drzwiami do mojego mieszkania.

— Dziękuję jeszcze raz, Dylan. Nie musiałeś tego robić. — powiedziałam, ale chłopak jedynie uśmiechnął się szeroko.

— Cała przyjemność po mojej stronie, Jones. — odparł i ukłonił się teatralnie, po czym odszedł w stronę windy. Uśmiechnął się do mnie ostatni raz, dopóki do niej nie wszedł, a drzwi się za nim nie zatrzasnęły.

Weszłam do mieszkania i od razu skierowałam się do łazienki, aby przebrać się w moją piżamę. Zmyłam makijaż i rozczesałam włosy. Poszłam do mojego pokoju i rzuciłam się zmęczona na łóżko. Wzięłam telefon do ręki. Miałam jedną, nieprzeczytaną wiadomość.

nieznany: "spotkaliśmy się dwa dni z rzędu. za niedługo będziemy najlepszymi przyjaciółmi, zobaczysz."

Uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon na bok, dochodząc do wniosku, że...

Dylan wcale nie był taki zły.

♡♡♡

zostawcie votes lub komentarze, jeśli czytacie i rozdział Wam się spodobał 💛

jeśli macie czas i ochotę to wpadajcie na prequel tego opowiadania pt. "Rehab" — opowiada o Dylanie na odwyku i jego poprzedniej dziewczynie, więc nie ma znaczenia, które z tych dwóch opowiadań przeczytacie pierwsze 💛💛

dziękuję za czytanie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro