Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

thirteen

(rozdziały wstawiły się nie po kolei, przepraszam!)

— Dylan wrócił! — krzyknął Mike. W trójkę wymieniliśmy zdziwione spojrzenia.

— Jesteś pewny, że to on? — zapytałam. Chłopak potrząsnął energicznie głową i wskazał ręką, byśmy poszli za nim.

Wstaliśmy z kanapy i próbowaliśmy przepchnąć się przez tłum tańczących ludzi. Chris złapał moją dłoń, żeby ludzie nas nie rozdzielili, a Mike prowadził nas na taras, gdzie zebrała się dosyć spora grupa ludzi. Weszliśmy na taras przez szklane drzwi i przepchnęliśmy się przez tłum. Moim oczom ukazał się Dylan razem z jakąś piękną brunetką, która zachłannie wtulała się w jego tors.

Och, okay.

Mój oddech stawał się coraz płytszy. W oczach zebrały się łzy, które po chwili zaczęły powolnie spływać po moich policzkach. Złapałam się za brzuch, nie mogąc znieść bólu, który gnieździł się gdzieś w środku mnie. Po policzkach zaczęło spływać więcej łez, kiedy dziewczyna próbowała go pocałować.

Przepchnęłam się przez tłum, wracając z powrotem do środka i szukając pierwszej lepszej łazienki. Miałam zamazany wzrok, więc co chwila potykałam się o leżące na podłodze butelki i puszki. W końcu dotarłam do pierwszej łazienki, która na szczęście była pusta. Wpadłam do niej, zamykając drzwi na klucz. Zsunęłam się plecami po ścianie i ukryłam twarz w dłoniach, zaczynając coraz głośniej płakać.

Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie jego powrót. Coś typu: rzucę mu się w ramiona, powiem, że mu wybaczam, a on powie, że był idiotą i mnie kocha.

...to był sen, więc nie wymagajcie, by był on nawet w 1% mądry.

Ból, który odczuwałam w środku mnie, dosłownie wylewał się na zewnątrz w postaci oceanu łez. Świadomość, że Dylan wrócił, ale z jakąś piękną dziewczyną, która była 1000 razy ładniejsza ode mnie, powodowała jeszcze większy ból. Zapewne on świetnie się bawił, gdy ja wylewałam litry łez i wyrywałam sobie włosy z głowy, martwiąc się o niego.

Zastanawiałam się, dlaczego on tak bardzo chciał mnie zranić? Dlaczego Dylan jednak okazał się dupkiem, a ja usilnie próbowałam nie wierzyć w to, co mówił mój brat? Lecz Bryan mówił prawdę. Dylan pewnie stwierdził, że jestem ładna, więc może zabawić się mną i moimi uczuciami. A ja naiwna pozwoliłam mu się wykorzystać.

Chris się mylił. Kat się myliła. Ale nie zamierzałam ich o to obwiniać. Potrzebowałam teraz ich pomocy i troski, ponieważ wiedziałam, że sama nie sam sobie rady.

Nie wiedziałam, kiedy moje uczucia w stosunku do Dylan'a stały się tak silne i dlaczego zdałam sobie sprawę z tego  dopiero teraz? Kiedy zaczęłam go...kochać? Bo jak inaczej można to zdefiniować? Martwiłam się o niego, byłam zazdrosna i myślałam o nim w każdej wolnej sekundzie.

To...To była miłość.

Nienawidziłam siebie, nienawidziłam Dylan'a, nienawidziłam tego, że musiałam się tutaj przeprowadzić. Wcześniej żałowałam, a teraz nienawidziłam.

Ktoś zapukał do moich drzwi.

— Phoebe, jesteś tam?

Dylan.

Zerwałam się z podłogi i podbiegłam do kranu, chcąc opłukać swoją twarz.

— Pho, słyszę, że tam jesteś. Właśnie odkręciłaś kran. Otwórz, proszę. — ostatnie dwa ostatnie słowa wymówił niemalże błagalnie.

Spojrzałam na swoje odbicie i westchnęłam. Dam radę stawić mu czoła. Musiałam pokazać, że byłam silniejsza niż mu się wydaje. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam wolno drzwi. Dylan opierał się ramieniem o framugę, lecz szybko podniósł się do pionu, gdy mnie zobaczył.

— Phoebe... Płakałaś? — zapytał mnie pospiesznie, robiąc duży krok w moją stronę.

Tak, przez ciebie.

— Czego chcesz? — zapytałam sucho, nie zwracając uwagi na jego wcześniejsze pytanie.

— Um, przyszedłem się z tobą przywitać. — spojrzał na mnie niepewnie. — Chyba, um... Tęskniłem, Phoebe.

— Twoja koleżanka nie okazała się być wystarczającym pocieszeniem?

— Widziałaś Bethany? — zapytał mnie zdziwiony, stawiając kolejny krok w moją stronę, przez co musiałam się odsunąć.

Dylan zamknął drzwi za sobą drzwi.

— Tak. Dokładnie wtedy, gdy próbowała zbadać swoim językiem twoje migdałki. — oznajmiłam złośliwie, na co chłopak przełknął głośno ślinę.

— Nie spotykam się z nią.

— Nie obchodzi mnie to, Dylan.

— Nadal wierzysz w to, co powiedział ci Bryan? — zapytał posępnie.

— Nie, przestałam, ale dzisiaj dałeś mi wystarczający powód, by zacząć w to wierzyć. — zmarszczył brwi, nie wiedząc o co mi chodzi. — Bethany.

— Jak już ci powiedziałem. Nie jestem z nią.

— I pozwoliłeś jej się pocałować, Dylan? — zapytałam go, unosząc brwi. — Jeszcze parę tygodni temu, mówiłeś chłopakom i mi, że coś do mnie czujesz.

— Bo tak jest. — wyszeptał, podchodząc jeszcze bliżej mnie, tak, że opierałam się plecami o ścianę.

— Na pewno? Jeśli tak to co robi tutaj z tobą Bethany?

— Spotkaliśmy się w Miami, w pewnym klubie, ale nic się między nami nie wydarzyło, naprawdę. Potem zaczęliśmy się ze sobą trzymać, ja z jej przyjaciółmi i z nią, ponieważ byłem sam. — wyjaśnił szybko. — Potem wróciliśmy do NY i tutaj mieliśmy się rozstać, ale Bethany ona...ona chyba zaczęła coś do mnie czuć. — wybuchłam głośnym śmiechem, kiwając głową.

— I mam uwierzyć, że tak było naprawdę?

— Tak, ponieważ to prawda, Pho. — oparł obie dłonie obok moich skroni i pochylił lekko głowę.

— Prawda jest taka, że jesteś dupkiem, Dylan. I tyle. — stwierdziłam i odepchnęłam, wymijając go, po czym wyszłam szybko z łazienki.

Moje oczy znowu się zaszkliły, ale zbiegłam szybko po schodach i zaczęłam szukać wzrokiem Chris'a, który mógłby odwieźć mnie do domu. Siedział na kanapie z Kat i rozmawiał z nią cicho. Wstał gwałtownie, gdy mnie zobaczył i podszedł do mnie szybko, przytulając mocno.

— Przykro mi, Pho. — wyszeptał, na co westchnęłam ciężko.

— Odwieź mnie do domu, proszę.

— Oczywiście. — rzucił i wziął mnie za rękę, wcześniej żegnając się z Kat, która także mnie przytuliła i ruszył w stronę wyjścia.

Pożegnaliśmy się szybko z Mike'iem rozmawiającym z Bethany. Dziewczyna obdarzyła mnie jednym, krótkim, pogardliwym spojrzeniem. Pokazałam jej środkowy palec i dogoniłam Chris'a, który czekał na mnie u wyjścia.

Wyszliśmy szybko z domu i ruszyliśmy w stronę auta blondyna, gdzie stał... Dylan.

— Daj mi spokój, O'Brien.

— Będziemy teraz mówić do siebie po nazwisku, Jones? — zapytał żartobliwie. Przewróciłam oczami i westchnęłam głęboko.

— Chcę jechać do domu, Dylan.

— Błagam, porozmawiaj ze mną.

— Sądzę, że dosyć już dzisiaj namieszałeś, stary. Daj jej to przemyśleć. — oznajmił Chris, stając obok mnie. — A ty także powinieneś sobie to przemyśleć.

Dylan popatrzył się na mnie i krótko skinął głową, odchodząc od samochodu. Otworzyłam pospiesznie drzwi i wskoczyłam do środka, biorąc głęboki wdech.

Chris obszedł samochód i wsiadł za kierownicę, zapinając pasy i odpalając silnik. Ruszyliśmy spod domu Mike'a i już po piętnastu minutach byliśmy na parkingu penthouse'a, w którym mieszkałam.

— Może wejdziesz do środka? Nie chciałabym być teraz sama. — wyszeptałam i spojrzałam na niego niepewnie.

— Mam zostać na noc, tak? — uśmiechnęłam się lekko i skinęłam głową, wysiadając z auta.

Chris westchnął i także wysiadł z auta, ruszając w stronę windy. Wjechaliśmy na 49 piętro. Otworzyłam pospiesznie drzwi i wpuściłam go do środka.

Zdjęłam szpilki oraz sweterek i dołączyłam do Chris'a, który nalewał nam soku pomarańczowego w kuchni. Podał mi szklankę. Wzięłam ją uśmiechnięta i zaprowadziłam go na taras. Oparliśmy się o barierki i patrzyliśmy na wysokie wieżowce przed nami. Blondyn objął mnie i pocałował w czoło.

— Wiesz, Chris? Cieszę się, że cię mam.

♡♡♡

Wesołych Świąt, kochani i wielu prezentów pod choinką! ❤

zostawcie votes lub komentarze, jeśli podobał Wam się rozdział 💛

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro