thirteen
(rozdziały wstawiły się nie po kolei, przepraszam!)
— Dylan wrócił! — krzyknął Mike. W trójkę wymieniliśmy zdziwione spojrzenia.
— Jesteś pewny, że to on? — zapytałam. Chłopak potrząsnął energicznie głową i wskazał ręką, byśmy poszli za nim.
Wstaliśmy z kanapy i próbowaliśmy przepchnąć się przez tłum tańczących ludzi. Chris złapał moją dłoń, żeby ludzie nas nie rozdzielili, a Mike prowadził nas na taras, gdzie zebrała się dosyć spora grupa ludzi. Weszliśmy na taras przez szklane drzwi i przepchnęliśmy się przez tłum. Moim oczom ukazał się Dylan razem z jakąś piękną brunetką, która zachłannie wtulała się w jego tors.
Och, okay.
Mój oddech stawał się coraz płytszy. W oczach zebrały się łzy, które po chwili zaczęły powolnie spływać po moich policzkach. Złapałam się za brzuch, nie mogąc znieść bólu, który gnieździł się gdzieś w środku mnie. Po policzkach zaczęło spływać więcej łez, kiedy dziewczyna próbowała go pocałować.
Przepchnęłam się przez tłum, wracając z powrotem do środka i szukając pierwszej lepszej łazienki. Miałam zamazany wzrok, więc co chwila potykałam się o leżące na podłodze butelki i puszki. W końcu dotarłam do pierwszej łazienki, która na szczęście była pusta. Wpadłam do niej, zamykając drzwi na klucz. Zsunęłam się plecami po ścianie i ukryłam twarz w dłoniach, zaczynając coraz głośniej płakać.
Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie jego powrót. Coś typu: rzucę mu się w ramiona, powiem, że mu wybaczam, a on powie, że był idiotą i mnie kocha.
...to był sen, więc nie wymagajcie, by był on nawet w 1% mądry.
Ból, który odczuwałam w środku mnie, dosłownie wylewał się na zewnątrz w postaci oceanu łez. Świadomość, że Dylan wrócił, ale z jakąś piękną dziewczyną, która była 1000 razy ładniejsza ode mnie, powodowała jeszcze większy ból. Zapewne on świetnie się bawił, gdy ja wylewałam litry łez i wyrywałam sobie włosy z głowy, martwiąc się o niego.
Zastanawiałam się, dlaczego on tak bardzo chciał mnie zranić? Dlaczego Dylan jednak okazał się dupkiem, a ja usilnie próbowałam nie wierzyć w to, co mówił mój brat? Lecz Bryan mówił prawdę. Dylan pewnie stwierdził, że jestem ładna, więc może zabawić się mną i moimi uczuciami. A ja naiwna pozwoliłam mu się wykorzystać.
Chris się mylił. Kat się myliła. Ale nie zamierzałam ich o to obwiniać. Potrzebowałam teraz ich pomocy i troski, ponieważ wiedziałam, że sama nie sam sobie rady.
Nie wiedziałam, kiedy moje uczucia w stosunku do Dylan'a stały się tak silne i dlaczego zdałam sobie sprawę z tego dopiero teraz? Kiedy zaczęłam go...kochać? Bo jak inaczej można to zdefiniować? Martwiłam się o niego, byłam zazdrosna i myślałam o nim w każdej wolnej sekundzie.
To...To była miłość.
Nienawidziłam siebie, nienawidziłam Dylan'a, nienawidziłam tego, że musiałam się tutaj przeprowadzić. Wcześniej żałowałam, a teraz nienawidziłam.
Ktoś zapukał do moich drzwi.
— Phoebe, jesteś tam?
Dylan.
Zerwałam się z podłogi i podbiegłam do kranu, chcąc opłukać swoją twarz.
— Pho, słyszę, że tam jesteś. Właśnie odkręciłaś kran. Otwórz, proszę. — ostatnie dwa ostatnie słowa wymówił niemalże błagalnie.
Spojrzałam na swoje odbicie i westchnęłam. Dam radę stawić mu czoła. Musiałam pokazać, że byłam silniejsza niż mu się wydaje. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam wolno drzwi. Dylan opierał się ramieniem o framugę, lecz szybko podniósł się do pionu, gdy mnie zobaczył.
— Phoebe... Płakałaś? — zapytał mnie pospiesznie, robiąc duży krok w moją stronę.
Tak, przez ciebie.
— Czego chcesz? — zapytałam sucho, nie zwracając uwagi na jego wcześniejsze pytanie.
— Um, przyszedłem się z tobą przywitać. — spojrzał na mnie niepewnie. — Chyba, um... Tęskniłem, Phoebe.
— Twoja koleżanka nie okazała się być wystarczającym pocieszeniem?
— Widziałaś Bethany? — zapytał mnie zdziwiony, stawiając kolejny krok w moją stronę, przez co musiałam się odsunąć.
Dylan zamknął drzwi za sobą drzwi.
— Tak. Dokładnie wtedy, gdy próbowała zbadać swoim językiem twoje migdałki. — oznajmiłam złośliwie, na co chłopak przełknął głośno ślinę.
— Nie spotykam się z nią.
— Nie obchodzi mnie to, Dylan.
— Nadal wierzysz w to, co powiedział ci Bryan? — zapytał posępnie.
— Nie, przestałam, ale dzisiaj dałeś mi wystarczający powód, by zacząć w to wierzyć. — zmarszczył brwi, nie wiedząc o co mi chodzi. — Bethany.
— Jak już ci powiedziałem. Nie jestem z nią.
— I pozwoliłeś jej się pocałować, Dylan? — zapytałam go, unosząc brwi. — Jeszcze parę tygodni temu, mówiłeś chłopakom i mi, że coś do mnie czujesz.
— Bo tak jest. — wyszeptał, podchodząc jeszcze bliżej mnie, tak, że opierałam się plecami o ścianę.
— Na pewno? Jeśli tak to co robi tutaj z tobą Bethany?
— Spotkaliśmy się w Miami, w pewnym klubie, ale nic się między nami nie wydarzyło, naprawdę. Potem zaczęliśmy się ze sobą trzymać, ja z jej przyjaciółmi i z nią, ponieważ byłem sam. — wyjaśnił szybko. — Potem wróciliśmy do NY i tutaj mieliśmy się rozstać, ale Bethany ona...ona chyba zaczęła coś do mnie czuć. — wybuchłam głośnym śmiechem, kiwając głową.
— I mam uwierzyć, że tak było naprawdę?
— Tak, ponieważ to prawda, Pho. — oparł obie dłonie obok moich skroni i pochylił lekko głowę.
— Prawda jest taka, że jesteś dupkiem, Dylan. I tyle. — stwierdziłam i odepchnęłam, wymijając go, po czym wyszłam szybko z łazienki.
Moje oczy znowu się zaszkliły, ale zbiegłam szybko po schodach i zaczęłam szukać wzrokiem Chris'a, który mógłby odwieźć mnie do domu. Siedział na kanapie z Kat i rozmawiał z nią cicho. Wstał gwałtownie, gdy mnie zobaczył i podszedł do mnie szybko, przytulając mocno.
— Przykro mi, Pho. — wyszeptał, na co westchnęłam ciężko.
— Odwieź mnie do domu, proszę.
— Oczywiście. — rzucił i wziął mnie za rękę, wcześniej żegnając się z Kat, która także mnie przytuliła i ruszył w stronę wyjścia.
Pożegnaliśmy się szybko z Mike'iem rozmawiającym z Bethany. Dziewczyna obdarzyła mnie jednym, krótkim, pogardliwym spojrzeniem. Pokazałam jej środkowy palec i dogoniłam Chris'a, który czekał na mnie u wyjścia.
Wyszliśmy szybko z domu i ruszyliśmy w stronę auta blondyna, gdzie stał... Dylan.
— Daj mi spokój, O'Brien.
— Będziemy teraz mówić do siebie po nazwisku, Jones? — zapytał żartobliwie. Przewróciłam oczami i westchnęłam głęboko.
— Chcę jechać do domu, Dylan.
— Błagam, porozmawiaj ze mną.
— Sądzę, że dosyć już dzisiaj namieszałeś, stary. Daj jej to przemyśleć. — oznajmił Chris, stając obok mnie. — A ty także powinieneś sobie to przemyśleć.
Dylan popatrzył się na mnie i krótko skinął głową, odchodząc od samochodu. Otworzyłam pospiesznie drzwi i wskoczyłam do środka, biorąc głęboki wdech.
Chris obszedł samochód i wsiadł za kierownicę, zapinając pasy i odpalając silnik. Ruszyliśmy spod domu Mike'a i już po piętnastu minutach byliśmy na parkingu penthouse'a, w którym mieszkałam.
— Może wejdziesz do środka? Nie chciałabym być teraz sama. — wyszeptałam i spojrzałam na niego niepewnie.
— Mam zostać na noc, tak? — uśmiechnęłam się lekko i skinęłam głową, wysiadając z auta.
Chris westchnął i także wysiadł z auta, ruszając w stronę windy. Wjechaliśmy na 49 piętro. Otworzyłam pospiesznie drzwi i wpuściłam go do środka.
Zdjęłam szpilki oraz sweterek i dołączyłam do Chris'a, który nalewał nam soku pomarańczowego w kuchni. Podał mi szklankę. Wzięłam ją uśmiechnięta i zaprowadziłam go na taras. Oparliśmy się o barierki i patrzyliśmy na wysokie wieżowce przed nami. Blondyn objął mnie i pocałował w czoło.
— Wiesz, Chris? Cieszę się, że cię mam.
♡♡♡
Wesołych Świąt, kochani i wielu prezentów pod choinką! ❤
zostawcie votes lub komentarze, jeśli podobał Wam się rozdział 💛
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro