sixteen
— Max?
— Phoebe. — szepnął, wstał gwałtownie ze schodów i podbiegł do mnie, ale Dylan zdążył objąć mnie w talii.
Mój były chłopak sapnął zaskoczony i odsunął się pospiesznie.
— Co tutaj robisz? — wyszeptałam cicho.
— Mój tata dostał lepszą pracę w Nowym Jorku i od dzisiaj będę mieszkał na Brooklynie. Będę chodził do tego samego college'u co ty.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia i wzięłam głęboki wdech.
— Jak mnie znalazłeś?
— Zapytałem się Bryan'a. Powiedział mi, że możesz być tutaj, więc przyjechałem. — oznajmił, wzruszając ramionami.
— Po jaką cholerę? — warknął niemiło Dylan, patrząc się gniewnie na chłopaka.
— Chciałem porozmawiać z Phoebe. — wysyczał Max, mrużąc oczy.
— Dlaczego?
— Chciałem wyjaśnić tę sytuację z Londynu.
— Nie ma czego wyjaśniać, Max. — wyszeptałam, kiwając przecząco głową.
— Dokładnie, więc zostaw mnie i moją dziewczynę w spokoju. — oświadczył sucho Dylan, wziął mnie za rękę i wszedł szybko do domu, odtrącając po drodze Max'a. Mój były chłopak popatrzył się na mnie zdezorientowany.
— Będę o ciebie walczył, Phoebe! — zawołał. Brunet pokazał mu środkowy palec i trzasnął zdenerwowany drzwiami.
— Dylan... — wyszeptałam, kładąc rękę na jego ramieniu.
— Nie podoba ci się już, prawda? — zapytał mnie chłodno, odwracając się gwałtownie.
— Oczywiście, że nie. — oburzyłam się, krzyżując ramiona na piersi.
— To dobrze.
Wyminął mnie i wszedł do kuchni. Westchnęłam, zdjęłam moje conversy i wbiegłam po schodach. Weszłam do pokoju Dylan'a i rzuciłam się na łóżko, zakrywając oczy dłońmi.
Dlaczego Max wrócił i dlaczego chciał, bym mu wybaczyła? Nie czułam do niego już zupełnie nic, a on zdradził mnie z moją własną przyjaciółką, więc jego uczucia nie mogły być bardzo silne.
Westchnęłam i usłyszałam głośne przekleństwa na zewnątrz domu. Zbiegłam po schodach na dół i wypadłam w pośpiechu na ganek.
O cholera.
Dylan bił wściekle Max'a, który był już prawie nieprzytomny i nie miał siły się bronić. Okay. Myliłam się. Miał wystarczająco dużo siły, by uderzyć Dylan'a mocno w brzuch, co spowodowało, że brunet opadł na chodnik. Mój były chłopak usiadł okrakiem na Dylan'ie i zaczął okładać go pięściami po twarzy. Rzuciłam się z krzykiem ku Dylan'owi i odepchnęłam Max'a na chodnik.
Przeklnęłam pod nosem i dotknęłam opuszkami palców policzka Dylan'a. Z nosa leciała mu lekko krew. Podniosłam go z chodnika i zaczęłam prowadzić w stronę domu, odwracając się ostatni raz do Max'a, który stał na chodniku z podbitym okiem i zaciśniętymi pięściami. Pokiwałam głową i wprowadziłam Dylan'a do środka. Zaprowadziłam go do kuchni i kazałam usiąść na blacie.
Chłopak wykonał posłusznie moje polecenie z cichym jękiem i czekał, aż znajdę wszystkie potrzebne lekarstwa. Znalazłam wodę utlenioną i waciki, by zdezynfekować i oczyścić mu twarz. Podeszłam do niego bliżej, przyglądając mu się dokładniej.
— Jesteś takim idiotą, Dylan. — wyszeptałam, kiedy oczyszczałam mu twarz z jego własnej krwi. — Dlaczego to zrobiłeś?
— Dobijał się do drzwi, więc grzecznie powiedziałem mu, aby sobie poszedł.
— Bijąc go? — warknęłam, dotykając opuszkiem palca jego podbitego oka.
— Odpuść sobie Phoebe, dobra? Jeśli chcesz się nim zająć, to po prostu tam idź.
Zeskoczył z blatu i pobiegł szybko na górę. Westchnęłam rozdrażniona i schowałam lekarstwa na miejsce. Nie mogąc się powstrzymać, wyjrzałam na zewnątrz, by upewnić się, czy z Max'em na pewno wszystko w porządku. Zdążył sobie już pójść, a po bójce nie było ani śladu. Odetchnęłam z ulgą i zaczęłam wchodzić powoli na górę, by zabrać swoje rzeczy i wrócić z powrotem do domu.
Nie widziałam sensu, by zostawać u Dylan'a. Był na mnie zły, ja byłam na niego wściekła i sądzę, że oboje powinniśmy byli sobie to przemyśleć. Oczywiście, mojej uwadze nie uszło to, że Dylan nazwał mnie swoją dziewczyną, chociaż nią nie byłam — to też powinniśmy sobie wyjaśnić. Nie zrozumcie mnie źle, zupełnie mi to nie przeszkadzało, ale tak naprawdę nie byłam pewna, czy jego uczucia są tak silne jak moje. Nie chciałam żyć w niepewności.
Weszłam do jego pokoju. Leżał na łóżku i patrzył się w ekran swojego telefonu, nie zwracając na mnie uwagi. Westchnęłam ciężko i sięgnęłam po moją torbę, by upewnić się, czy na pewno wszystko mam i mogę spokojnie wrócić do domu. Zawiesiłam torbę na ramieniu i już miałam wyjść z pokoju, gdy Dylan złapał mnie za nadgarstek.
Jakim cudem on wstał z łóżka, nie wydając przy tym żadnego dźwięku?
— Gdzie idziesz?
— Doszłam do wniosku, że chyba mnie już tutaj nie chcesz.
— Nie pieprz głupot, Pho. Chcę, żebyś tu była. — oznajmił całkiem poważnie, siląc się na spokojny ton.
— Dlaczego, więc jesteś na mnie wściekły? — zapytałam, upuszczając moją torbę, by Dylan mógł odłożyć ją z powrotem na fotel.
Spojrzał na mnie i westchnął przeciągle.
— Nie jestem na ciebie wściekły, Phoebe... Po prostu, tak reaguje w takich sytuacjach.
Skinęłam głową w zrozumieniu i podeszłam do niego szybko, wtulając się w niego mocno. Dylan zamknął ramiona wokół mojej talii, a jedną ręką zaczął gładzić mnie po plecach.
— Dlaczego on wrócił, Dylan? Powiedziałam mu w Londynie, że między nami koniec, a teraz będzie jeszcze chodził do tego samego college'u co ja. Nie dam sobie rady.
— Będzie dobrze, kochanie. — szepnął mi do ucha i pociągnął za rękę w stronę łóżka, kładąc się na nim i pokazując mi, bym także się położyła.
Przyciągnął mnie do siebie w mocnym uścisku i zaczął bawić się moimi włosami.
— Po prostu, trzymaj się od niego z daleka i będzie okay.
Gdyby to było takie proste.
— Co z tego, że będę go ignorować, skoro on i tak będzie mnie nękał? To wszystko jest takie bezsensowne.
— Chris będzie cię bronił. — zapewnił mnie brunet, zaciskając palce na moim biodrze.
— Myślałam, że chciałeś, by Chris trzymał się ode mnie z daleka. — zaśmiałam się, a Dylan mimo woli uśmiechnął się.
— Chris jest i moim, i twoim przyjacielem, więc wiem, że nie będzie niczego próbował.
Skinęłam głową i zaczęłam bawić się materiałem jego koszulki, kiedy on głaskał mnie deliktanie po włosach.
— Opowiedz mi o odwyku. — wyszeptałam cicho.
Poczułam, jak cały się napina na moje pytanie.
— Po co ci to wiedzieć? — zapytał chłodno, zabierając swoją rękę z mojej talii i kładąc ją na swoim brzuchu.
— Chcę wiedzieć, co przeszedłeś. Tyle.
Dylan westchnął i zaczął opowiadać:
— No cóż. W drugiej klasie liceum, popadłem w złe towarzystwo, które paliło nałogowo papierosy, ćpało i piło. Zanim zapytasz mnie dlaczego... Chciałem być fajny. W końcu to liceum, ale nie wiedziałem, że to tak źle się dla mnie skończy. Na początku, była to dla mnie tylko zabawa, ale potem zabawa zaczęła przeradzać się w nałóg. Nie umiałem żyć bez dragów. Przyjaciele mnie opuścili, ponieważ stałem się dupkiem, siostra się mną rozczarowała, a moją matkę doprowadziłem na skraj załamania nerwowego. Nie byłem taki wcześniej, Pho. W końcu, pewnej nocy przedawkowałem i wylądowałem w szpitalu. Dopiero wtedy zorientowałem się, jak idiotycznie postępowałem, więc zdecydowałem się na odwyk. Parę dni po wyjściu ze szpitala, wyjechałem do Philadelphi i tam zaczął się mój odwyk. Poznałem wiele osób w moim wieku, którzy mieli podobne problemy jak ja lub nawet gorsze. Na początku było mi trudno i szukałem jakiegokolwiek źródła narkotyków, ale nie znalazłem i dzięki Bogu. No i to z grubsza tyle. W ośrodku w Philadelphi spędziłem trzy miesiące, a potem zupełnie się wyleczyłem. — skończył opowiadać i uśmiechnął się do mnie delikatnie. — End of story.
— No i wtedy poznałeś Alexę, prawda? — zapytałam go, nie wiedząc, dlaczego mu to umknęło. Kat mówiła mi, że był w niej bardzo zakochany.
— Tak. — szepnął i zamknął oczy, wtulając się w moje włosy i uśmiechając się słodko. — Skoro ty zadałaś mi takie osobiste pytanie, to też chcę zadać ci jedno.
— Dawaj.
— Co do mnie czujesz, Phoebe?
Zamrugałam kilkakrotnie, szybko oczami, by upewnić się, że dobrze usłyszałam. Nie spodziewałam się, że Dylan będzie pierwszą osobą, która zada to pytanie. Myślałam, że tą osobą będę ja.
— Um, ja-a... Um... — moje policzki zrobiły się nagle gorące i palące. Zaczęłam bawić się moimi palcami. — Czuję się teraz zakłopotana. — wyznałam szczerze.
— Przecież nie będę się z ciebie śmiał. — powiedział spokojnie, a ja otworzyłam szeroko oczy.
— Dlaczego miałbyś się ze mnie śmiać? — pisnęłam. — Teraz tym bardziej nie chcę powiedzieć ci, co czuję!
— Przecież żartowałem. — zaśmiał się rozbawiony. Walnęłam go lekko w ramię.
— To nie jest temat do żartów. — odchrząknęłam. — Nie chcę wyjść na idiotkę, Dylan.
— Nie wyjdziesz. — zapewnił mnie.
— Bo widzisz, ja... Ja chyba... Cz-czuję do ciebie coś więcej niż zwykłą sympatię.
Brunet otworzył oczy, a jego twarz rozciągnęła się w szerokim i szczerym uśmiechu. Złapał mnie po moich, dwóch bokach i podniósł lekko, przerzucając na plecy, co spowodowało, że zapiszczałam zaskoczona. Oparł swoje obie dłonie obok moich skroni i zwisał nade mną, patrząc się głęboko w moje oczy.
— Czyli jesteś we mnie zakochana, tak?
— Ja-a... Ta-ak. — wyjąkałam.
Boże, jakie to kompromitujące!
Dylan uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie mocno, w pełnym pożądania pocałunku.
— Jestem teraz taki szczęśliwy, Phoebe.
— Dla-dlaczego? — zapytałam głupio.
— Ponieważ wreszcie znalazłem osobę, która podziela moje uczucia. — wyznał szczerze i musnął miękko moje wargi.
— Zaraz... Czyli ty mnie... Kochasz?
Dylan skinął entuzjastycznie głową, a ja wzięłam głęboki wdech, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie się wydarzyło.
— Powiedz to. — szepnęłam.
— Kocham cię, Phoebe. — powiedział, patrząc się głęboko w moje oczy. Wiedziałam, że jego wyznanie jest zupełnie szczere.
Pisnęłam szczęśliwa i objęłam go za szyję, przytulając się do niego mocno.
— Jutro mam urodziny i chciałbym zabrać ciebie, Kat i Chris'a do jakiegoś fajnego pub'u albo coś. — poinformował mnie, kiedy leżeliśmy na jego łóżku, przytulając się do siebie.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia i usiadłam gwałtownie na łóżku, wpatrując się w niego zaskoczona.
— I mówisz mi to teraz?! Muszę kupić ci jakiś prezent! — brunet zaśmiał się i pokiwał głową.
— Nie chcę żadnych prezentów, skarbie.
Przewróciłam oczami i położyłam się na nim, wpatrując się w jego oczy.
— Dylan? Czy to znaczy, że jesteśmy razem?
Brunet uśmiechnął się miękko.
— Jeśli tylko chcesz być moją dziewczyną, tak bardzo jak ja chcę być twoim chłopakiem to sądzę, że tak.
Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go słodko w usta, następnie kiwając głową rozbawiona.
— Boże, skąd ty bierzesz takie teksty...
♡♡♡
YAAAAY! SĄ RAZEM!
zostawcie votes lub komentarze <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro