six
Kolejnych parę dni przesiedziałam w domu, leżąc w łóżku i oglądając pierwszy sezon Orange Is The New Black. Nie miałam ochoty widzieć się z kimkolwiek po tym dziwnym oraz nielogicznym wydarzeniu z wtorku.
Dylan był tutaj wczoraj, ponieważ szedł z Bryanem na mecz bejsbolowy. Moje "cześć" spotkało się z zerową odpowiedzią ze strony bruneta. Nawet na mnie nie spojrzał, a ja nie potrafiłam ukryć tego, że naprawdę poczułam się źle. Poczułam się cholernie źle.
Nie umiałam udawać, że jego obojętność mnie nie obchodzi, tym bardziej, że czułam się tak cholernie winna przez to co o nim powiedziałam.
W takich chwilach tęskniłam za mamą.
Pragnęłam ją przytulić i wytłumaczyć jej wszystko. To, że bolą mnie ciche dni z Dylanem; to, że naprawdę polubiłam bruneta przez te niespełna dwa tygodnie i chciałam się z nim zaprzyjaźnić, a jeszcze bardziej poznać.
A teraz do kogo miałam się zwrócić? Mojego ojca? Bryana? Mary? Kat?
Nie miałam takiej osoby.
Dzisiaj był dzień, w którym mieliśmy iść na festiwal, na którym grał Shawn Mendes, którego osobiście uwielbiałam i ubóstwiałam — jego piosenki sprawiały, że mogłam się zrelaksować i zapomnieć o reszcie świata.
Ponieważ na zewnątrz było jak zwykle gorąco, założyłam białą bokserkę oraz niebieskie boyfriendy. Na plecy narzuciłam plecak z rzeczami do Kat, u której zostawałam dzisiaj na noc. Bardzo cieszyłam się z tego powodu, ponieważ chciałam o wielu rzeczach z nią porozmawiać, a poza tym brakowało mi jej towarzystwa.
Polubiłam Kat. Była zupełnie inna niż moje poprzednie "przyjaciółki" Anglii. Cieszyła się z każdej, małej rzeczy i była pełna życia. Właśnie takiej osoby potrzebowałam. Przy której będę mogła choć trochę się pośmiać, wyluzować i zapomnieć o istniejących problemach.
Jednak nadal nie ufałam jej na tyle, by powiedzieć jej o moich problemach z Dylanem.
Gotowa zapukałam do pokoju Bryan'a. Po usłyszeniu "proszę", uchyliłam drzwi i wystawiłam głowę. Bry stał przed lustrem i poprawiał swoje włosy.
Uśmiechnął się do mnie czarująco i zapytał:
— Dobrze wyglądam?
— A chcesz przypodobać się jakiejś dziewczynie? — zapytałam z ciekawością.
— Tak, dokładnie każdej na festiwalu. — oznajmił, na co przewróciłam oczami.
— Z takim nastawieniem nigdy nie znajdziesz dziewczyny.
— Nie potrzebuję dziewczyny, daję sobie radę. — odparł, kierując się do przedpokoju i zakładając swoje buty. — W przeciwieństwie do Chris'a, on bardzo chciałby mieć dziewczynę. — puścił mi oczko.
Zmarszczyłam brwi.
— Nie wiem, o co ci chodzi.
— Przecież widzę, że spodobałaś się Chris'owi. Znam swojego kumpla.
— Ale to nie znaczy, że ja polubiłam go w ten sam sposób. — oznajmiłam, a on westchnął głęboko i pokiwał głową.
— Nadal kochasz tego Max'a? — zapytał z westchnieniem. Wzruszyłam ramionami i wyszłam z naszego mieszkania.
Sama zaczęłam się zastanawiać czy czuję coś do mojego byłego chłopaka. Nie ulegało wątpliwości, że kontakt był co raz rzadszy i nie rozmawialiśmy ze sobą tyle co wcześniej. Co prawda, rozstaliśmy się w bólu i naprawdę przykro mi było go zostawiać, ale czy to oznaczało, że nadal go...kocham?
Pragnęłam rozpocząć nowe życie.
Zjechaliśmy na dół windą i wyszliśmy z budynku — postanowiliśmy pójść na festiwal na nogach. To jedyny przywilej mieszkania w centrum Nowego Jorku — wszędzie mieliśmy blisko.
Wstąpiliśmy do Starbucks'a, gdzie wzięłam mrożoną, zieloną herbatę a Bryan kawę. Wyszliśmy z lokalu i weszliśmy do parku, gdzie odbywał się festiwal. Wstęp był wolny, więc zgromadziło się mega dużo osób. Szukałam wzrokiem naszych znajomych. Ujrzałam blondyna stojącego niedaleko sceny — musiał przyjść tutaj dużo wcześniej, by zająć nam miejsca.
Chwyciłam mojego brata za nadgarstek i zaczęłam ciągnąć go w stronę blondyna. Christopher zauważył nas i uśmiechnął się szeroko, gdy w końcu udało mi się do niego przecisnąć. Puściłam Bryan'a i przywitałam się z Chris'em, przytulając go.
— Hej, Pho. — powiedział, obejmując mnie i przytulając jeszcze mocniej.
— Hej. — odpowiedziałam i puściłam go, aby mógł przywitać się z moim bratem.
Zaczęliśmy rozmawiać o artystach dzisiaj występujących i masie ludzi, która zgromadziła się w parku. Przez krótki czas kiedy nie rozmawialiśmy, czułam na sobie palące spojrzenie blondyna, które zaś sprawiało, że czułam się niekomfortowo...
A jeśli Bryan miał rację?
Co jeśli spodobałam się Chrisowi?
Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos oraz dłoń Kat, która pomachała mi ręką przed oczami, by zwrócić moją uwagę. Uśmiechnęła się do mnie lekko, a ja odwzajemniłam jej gest i przytuliłam na powitanie. Dylan zaczął niemalże od razu rozmawiać z chłopakami, nie wydając się ze mną. Chłopak nawet nie spojrzał w moją stronę, co okay, trochę mnie zabolało. Myślałam, że może już po tych paru dniach mu przejdzie...
Chyba jednak znowu się myliłam.
... i znowu zauważyłam przed swoją twarzą dłoń Kat. Założyła ręce pod boki i spojrzała zmrużonymi oczami.
— Czy ty właśnie rozbierasz w myślach mojego brata? — zapytała cicho, by chłopcy nie usłyszeli naszej rozmowy. Zaprzeczyłam gwałtownym ruchem głowy.
Bardziej rozbierałam jego umysł niż cokolwiek innego... Pragnęłam jednocześnie dokopać się do serca jak i do rozumu, by zrozumieć jego zachowanie. By zrozumieć jego osobę. Nie ulegało wątpliwości, że nie miał łatwo w życiu, a takie osoby zawsze miały cięższe charaktery.
Tylko to sprawiało, że chociaż nie chciałam, ciągnęło mnie do niego.
Ciągnęła mnie chęć poznania go.
— Więc jak już wrócimy, to zamówimy pizzę i obejrzymy jakiś horror. Co ty na to? — zapytała. Skinęłam głową z uśmiechem na twarzy. — O i spędzimy całą noc na gadaniu. — ponownie się zgodziłam, a Kat obdarzyła mnie promiennym uśmiechem.
Co więcej mogłam powiedzieć? Zgodziłabym się na wszystko.
Dziesięć minut przed pierwszym występem Kat, Chris oraz Bryan poszli po coś do jedzenia i picia, zostawiając mnie i Dylana samych.
Chyba nie muszę wspominać, jak duże panowało między nami napięcie?
— Ładnie wyglądasz. — stwierdził, wprawiając mnie tym w osłupienie.
— Um, dziękuję. — odparłam i spojrzałam na niego. Miał tak poważny wyraz twarzy jak nigdy wcześniej.
W końcu spojrzał w moją stronę, a jeden kącik jego ust lekko drgnął. Patrzył się na mnie intensywnie, próbując wyczytać coś z moich oczu. Jego brązowe tęczówki dosłownie wwiercały się w moje, a ja po prostu nie mogłam przestać się na niego patrzeć. Jego oczy przypominały mi morze czekolady i sprawiały, że zatopiałam się w nich co raz bardziej i bardziej...
Odwróciliśmy się od siebie, dopiero kiedy nasi przyjaciele wrócili z jedzeniem i napojami. Chris stanął obok mnie i podał mi moje ulubione frytki belgijskie. Podziękowałam mu, a on odwdzięczył się szczerym uśmiechem.
Gdy skończyliśmy swoje posiłki, oparłam głowę o ramię Christophera, nie myśląc o tym, że ktoś odbierze to jako gest "miłosny".
Kolejny błąd.
Jednak Chris objął mnie w talii i uśmiechnął się do mnie w dół. Nie umiałam ukryć zmieszania, które mnie ogarnęło — nie czułam się komfortowo — więc spuściłam głowę, by tego nie zauważył. Nagle przeszły mnie ciarki. Uniosłam głowę ze zmarszczonym czołem i rozejrzałam się wokół — to Dylan patrzył się na mnie i Christophera wściekłym i pełnym bólu spojrzeniem. Gdy zauważył, że ja też się na niego patrzę, odwrócił wzrok.
Odetchnęłam z ulgą, dopiero gdy chłopcy zawołali Christophera do siebie, a Kat podeszła do mnie i zaczęłyśmy rozmawiać o występach — najbardziej nie mogłam doczekać się występu Shawn'a i Jessie J. Jessie była ulubioną piosenkarką mojej mamy, dlatego za każdym razem przypominałam sobie o niej. Najpierw na scenę wyszły nieznane mi zespoły, których muzyka nawet mi się podobała a po nich jedna z moich ulubionych piosenkarek.
Zaczęłam powoli ruszać się w rytmie "Price Tag" aż w końcu obie z moją przyjaciółką tańczyłyśmy i śpiewałyśmy tak głośno, iż wiedziałam, że na następny dzień będę miała zdarte gardło i problemy z mówieniem. Christopher, Bryan i Dylan przyglądali się nam z rozbawieniem, rozmawiając o meczu, na którym wczoraj byli.
Jessie J zaśpiewała jeszcze "Who You Are", " Who's Laughing Now", "Nobody's Perfect" i "Big White Room". Podczas ostatniej piosenki lekko zaszkliły mi się oczy, ponieważ znowu przypomniała mi się moja mama. Uwielbiała tę piosenkę.
Chciałabym pojechać na jej grób, odwiedzić ją. Pragnęłam położyć bukiet białych róż, które uwielbiała i usiąść na ławeczce obok miejsca jej spoczynku, aby chwilę z nią porozmawiać. Nie byłam zbyt religijna, nie uczęszczałam do kościoła tak jak moi dziadkowie, ale wierzyłam, że mama nie odeszła. Była tutaj nadal i obserwowała mnie z ukrycia.
Po Jessie J na scenę wyszedł Shawn Mendes. Obie z Kat patrzyłyśmy się na niego z uwielbieniem, a chłopcy marszczyli brwi z dezaprobatą.
— Nie wiem, co wy w nim widzicie. Wygląda tak jak ja z Dylan'em. — stwierdził Bryan i popatrzył się na nas.
Wzruszyłam ramionami.
— Wolę brunetów niż blondynów. Oczywiście, bez obrazy, Chris. — blondyn spuścił lekko głowę, podczas gdy Bryan zaśmiał się lekko i szturchnął go w bok.
Ja natomiast popatrzyłam się na Dylana — zauważyłam błysk w jego oku, który widziałam już parę razy, ilekroć był szczęśliwy. Uśmiechnęłam się do niego lekko i odwróciłam w stronę sceny.
Shawn zaśpiewał "Never Be Alone", "Kid In Love", "Aftertaste" i moją ulubioną piosenkę "Stitches".
Gdy koncert się skończył, zapytałam się co będziemy jeszcze robić. Chłopcy zdecydowali, że pójdziemy coś zjeść do pobliskiej, włoskiej knajpki. Brunetka zabrała szturchnęła mnie w bok i popatrzyła z utęsknieniem na Shawna rozdającego autografy stojącym kolo niego fankom.
— Chciałabym dostać autograf od Shawn'a. — mruknęła Kat, ale Bry pokiwał głową. Wydęłam dolną wargę.
— Będziemy tam stać godzinami. — stwierdził i machnął ręką, byśmy poszli za nim.
Westchnęłam głęboko, poddając się i ruszyliśmy do włoskiej restauracji na przeciwko parku. Usiedliśmy w zewnętrznym ogrodzie pod altanką.
— Tak bardzo chciałabym ten autograf od Shawn'a. — powiedziałam cicho do Kat, a ona zrezygnowana skinęła głową.
Dylan patrzył się na mnie przenikliwym wzrokiem i nagle wstał od stołu.
— Zaraz wrócę. — oznajmił. Mój brat skinął głową, więc Dylan wyszedł szybko z restauracji.
Po chwili przyszedł do nas kelner — zamówiliśmy nasze dania i picia. Wzięłam sobie krem pomidorowy z mozzarellą i sałatkę z suszonymi pomidorami, ponieważ nie chciałam się za bardzo przejeść.
— Jadasz jak królik. — stwierdził Bryan, na co przewróciłam oczami.
— Jestem wegetarianką. Ile razy mam ci to powtarzać?
Bryan westchnął i zaczął rozmawiać o czymś z blondynem siedzącym po mojej prawej stronie.
Tupałam zniecierpliwiona nogą, czekając na Dylan'a. Zaczęłam się denerwować. Gdzie on mógł się tak długo podziewać? I dlaczego ja w ogóle się tym przejmowałam?
Bo go lubisz, idiotko.
Choć nie powinnaś, bo on najwidoczniej tego nie robi.
Przyszedł po paru minutach i usiadł niewzruszony obok mojego brata. Nie odzywał się do nikogo, a mnie nawet nie obdarzył ukradkowym spojrzeniem. Po chwili, przyszły nasze dania — niemalże rzuciłam się na swoją zupę.
Potem przyszły nasze drugie dania, które także zjadłam z prędkością światła. Od dawna nie jadłam tak dobrego jedzenia.
No, może oprócz jedzenia, które przygotowywała Mary.
Zapłaciwszy za nasze zamówienia, wyszliśmy z restauracji. Pożegnałam się z moim bratem i Chris'em — jak zwykle przytulasem — i wsiadłam do auta Dylan'a. Siedziałam na tylnym siedzeniu, a Kat usiadła z przodu na miejscu pasażera.
Droga do ich domu upłynęła w przyjemnej ciszy. Napawałam się pięknym widokiem zza szyby. Przejeżdżaliśmy przez gęsty, ciemny las, a gwiazdy na niebie świeciły jaśniej niż zazwyczaj. Westchnęłam z rozmarzeniem. Kochałam takie nocy jak te.
Gdy jeszcze mieszkałam w Anglii, nie miałam szansy doświadczyć czegoś takiego.
Moim marzeniem było pójść z chłopakiem na biwak podczas nocy takiej jak ta. Nie chciałam żadnych pięknych, świeżych róż albo romantycznej kolacji. Chciałam po prostu leżeć na trawie i wpatrywać się w niebo, podziwiając gwiazdy.
Po dziesięciu minutach, byliśmy już pod domem Kat i Dylan'a. Wysiadłam z auta, zabierając swój plecak i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych, gdzie stała Kat. Uśmiechnęła się do mnie promiennie, otwierając drzwi. Weszłam za nią do środka i sapnęłam z wrażenia.
W domu panował biały kolor, a podłogi były wykonane z biało-szarego marmuru. Nie ulegało wątpliwości, że rodzice Kat mieli dużo pieniędzy. Meble były wykonane z białego drewna, natomiast w całym domu panował porządek. Gdybym założyła białą rękawiczkę i przejechała nią po meblach, pewnie nie ujrzałabym ani jednego pyłka kurzu.
Do przedpokoju weszli rodzice Kat i Dylan'a, uśmiechając się do mnie ciepło. Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do nich bliżej, by się z nimi przywitać.
— Miło cię poznać, Phoebe. — powiedziała mama Kat — Antoinette. — Kat dużo o tobie opowiadała.
— Bardzo mi miło państwa poznać. — odparłam i uśmiechnęłam się do nich ostatni raz, kiedy Kat ciągnęła mnie za nadgarstek po schodach.
Weszłyśmy do jej pokoju — nie byłam zbyt zaskoczona jego wyglądem. Pokój był bardzo dziewczęcy zresztą tak jak moja przyjaciółka. Po środku stało duże łóżko z baldachimem z bladoróżową pościelą. Po mojej prawej stronie stało białe biurko, puchaty fotel i wysoki regał na książki. Na ścianie przede mną wisiały różne ramki ze zdjęciami — najprawdopodobniej przyjaciół Kat. Zaczęłam się zastanawiać czy kiedykolwiek ich poznam.
Brunetka usiadła na łóżku i machnęła ręką, bym zrobiła to samo. Usiadłam obok niej, a ona zaczęła mówić, co będziemy dzisiaj robić. W skrócie: oglądać horrory, plotkować, jeść i znowu plotkować.
Włączyłyśmy laptopa, przebrałyśmy się w piżamy, zrobiłyśmy sobie popcorn, wzięłyśmy cały zapas jedzenia na górę i zaczęłyśmy swój maraton.
♡♡♡
Była godzina druga, gdy skończyłyśmy nasz maraton i położyłyśmy się spać. Szczerze mówiąc, nie chciałam jeszcze iść spać. Byłam cholernie rozbudzona.
— To jak? Podoba Ci się Chris? — zapytała mnie Kat, odwracając się do mnie i patrząc się przenikliwie.
Uh-oh.
— Um.. Nie wiem. Christopher jest bardzo miłym chłopakiem i jest przystojny, ale sama powiedziałaś, że zdradził cię z jakąś dziewczyną. Nie chciałabym być w takiej sytuacji.
Kat westchnęła i położyła się na plecach, kładąc rękę brzuchu.
— Bo widzisz, Chris tak naprawdę mnie nie zdradził.
Wstałam gwałtownie i popatrzyłam się ze zmarszczonym czołem na moją przyjaciółkę. Przygryzła wargę i zaczęła mówić:
— Byliśmy w udawanym związku, ponieważ...no cóż, chciałam wzbudzić zazdrość w twoim bracie.
— W moim bracie?! — krzyknęłam szeptem, na co Kat zaśmiała się cichutko.
— Podoba mi się, odkąd zaczął przyjaźnić się z Dylan'em.
— Mój Boże. — odetchnęłam i opadłam na plecy, wzdychając. — Bryan jest tak bardzo ślepy. I jest dupkiem. Nigdy nie przejmuje się dziewczynami.
— Tak samo jak Dylan. Pamiętam, że była taka jedna dziewczyna... Alexa. Zupełnie go zmieniła, ale potem zginęła w wypadku, a Dylan totalnie się załamał. Już nigdy nie był taki jak wtedy. — oznajmiła i westchnęła, przekręcając się na bok. — Chodźmy spać, jest już późno. — dodała. Skinęłam głową i także przewróciłam się na bok.
— Dobranoc. — szepnęłam, a ona odszeptała mi to samo i zasnęła.
Zaczęły zastanawiać mnie słowa Kat. Czy w jakiś sposób przypominałam Dylan'owi, Alexę? Czy byłam do niej podobna z charakteru, czy z wyglądu? Czy to znaczyło, że mogłam podobać się Dylan'owi?
Rozumiałam jak musiał się załamać. Śmierć bliskiej osoby była jedną z gorszych rzeczy, jaką można było doświadczyć w życiu. Przeżyłam to przecież na własnej skórze.
Westchnęłam, ponieważ wiedziałam, że tej nocy nie zasnę i będę się bić z własnymi myślami.
♡♡♡
O 5:30 wstałam z łóżka, nie mogąc tak dalej bezczynnie leżeć. Wyszłam na balkon i usiadłam na komfortowo wyglądającej kanapie, patrząc się na piękny wschód słońca. Wschody wydawały mi się być jeszcze piękniejsze niż zachody.
— Nie mogłaś spać? — zapytał ktoś, a ja podskoczyłam na kanapie.
Obróciłam głowę w stronę głosu — drugiego balkonu, na którym siedział Dylan. Także siedział na kanapie, nie mając na sobie koszulki. Jego włosy były zmierzwione, tak jakby przeczesywał je nieustannie. Powieki miał ciężkie — pewnie nie spał całą noc.
— Um, tak.
— To chodź tu do mnie. Posiedzimy sobie razem. — zaproponował. Podniosłam głowę, by na niego spojrzeć.
— Mam tam przejść przez balkon? Przecież spadnę!
Brunet przewrócił oczami, ale kąciki jego ust lekko drgnęły w rozbawieniu.
— Mamy w domu coś takiego jak drzwi, wiesz? Służą one do przechodzenia z pokoju do pokoju. — powiedział sarkastycznie, a ja pokazałam mu język. — Pierwsze drzwi po po prawej. — dodał. Wstałam i wyszłam z pokoju Kat, tak by jej nie obudzić.
Wyszłam do holu i otworzyłam drzwi do pokoju Dylan'a. Pokój był ciemnoniebieski, panowała w nim ciemność. Po środku stało ogromne, szerokie łóżko z granatową pościelą i czarnymi poduszkami. Po lewej stronie stało zaś biurko i regał zrobione z takiego samego ciemnego drewna. W pokoju panował porządek, co było dziwne, wiedząc, iż mieszkał tutaj dwudziestoletni chłopak.
Dylan stał we framudze drzwi, przypatrując mi się z rozbawieniem.
— Ładny mam pokój, prawda?
Kiwnęłam głową i oderwałam wzrok od zdjęć powieszonych na ścianie.
Słodki Jezu.
Chłopak naprawdę nie miał na sobie koszulki, przez co widziałam jego umięśnioną klatkę piersiową. Żeby mieć takie mięśnie, musiał gdzieś ćwiczyć, prawda?
Wcale mnie to nie pociąga.
Byłam ciekawa czy kiedykolwiek będę mogła przejechać dłonią po zarysie jego mięśni.
Boże, te myśli były gorsze od myśli samobójczych.
Potrząsnęłam zdecydowanie głową, a w tym samym momencie Dylan wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę balkonu. Usiedliśmy na kanapie — blisko siebie — wpatrując się w nadal wschodzące słońce.
Siedzieliśmy w ciszy, ale ta cisza wcale mi nie przeszkadzała. Była przyjemna.
— Dylan. Przepraszam, że oceniłam cię zbyt szybko. Nie chcę, żebyśmy się kłócili przez moją głupotę. — przerwałam, ale chłopak nic nie powiedział. — Praktycznie cię nie znam, więc jak mam dowiedzieć się, jaki jesteś naprawdę? Próbuję cię rozgryźć, odkąd tutaj przyjechałam, lecz nadal nie mogę zrozumieć twojego zachowania. Odtrącasz mnie, ilekroć zrobię coś źle. A ja naprawdę chciałabym cię poznać. Prawdziwego ciebie.
Popatrzył się na mnie. Dostrzegłam iskierki radości w jego oczach. Patrzyliśmy się na siebie w pełnej napięcia ciszy. Czekałam aż coś powie.
— Przepraszam. — powiedział krótko, a ja uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na słońce, które zdążyło już wzejść.
Położył dłoń na mojej. Nie zabrałam jej.
Bo czemu by nie? Lubiłam go, a to wcale nie było romantyczne...
Huh.
— Mam coś dla ciebie. — oznajmił i wstał, wchodząc do swojego pokoju. Po minucie wszedł z powrotem na balkon, trzymając coś za plecami. — Chciałem ci to włożyć do plecaka, ale skoro i tak tutaj jesteś, to dam ci to teraz.
Wręczył mi koszulkę, a ja z uniesionymi brwiami wzięłam ją i rozwinęłam. Na koszulce był autograf Shawn'a Mendes'a ze specjalną dedykacją dla mnie.
Popatrzyłam się na Dylan'a pełna szczęścia i wzruszenia. Odłożyłam koszulkę na bok i rzuciłam się na bruneta. Przytuliłam się do niego mocno, a on odwzajemnił uścisk.
— Nie musiałeś.
— Ale chciałem. — odpowiedział, na co uśmiechnęłam się szeroko.
— Boże, Dylan. Tak ci dziękuje. Nigdy ci się nie odwdzięczę.
— Po prostu mnie poznaj, bo taki jestem naprawdę. — spojrzał mi głęboko w oczy, a ja ponownie zatopiłam się w jego czekoladowych tęczówkach.
— Poznam.
♡♡♡
💛 zostawcie votes lub komentarze 💛
love y'all
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro