seven
Dwa tygodnie minęły jak we mgle. Prawie codziennie widywałam się z Kat, a jeśli nie z Kat to z Chris'em, z którym zaprzyjaźniłam się już na dobre. Widziałam jednak, że chłopak chciał czegoś więcej i zdawałam sobie sprawę, iż kiedyś będę musiała mu odmówić i wszystko wyjaśnić.
Za to z Dylanem spotykałam się wielokrotnie.
Czy nasze stosunki się poprawiły? Zdecydowanie tak. Dogadywaliśmy się świetnie, znaleźliśmy wiele wspólnych tematów i zainteresowań; rozumieliśmy się bez przeszkód. To sprawiało, że polubiłam go jeszcze bardziej i zauważyłam wiele cech, których nie widziałam wcześniej.
Na przykład: był bardzo troskliwy. Opiekował się swoją rodziną oraz przyjaciółmi; był gotowy zrobić wszystko, by ich ochronić. Był także bardzo inteligentny i wyrozumiały. Umiał zrozumieć moje problemy — to jak bardzo tęskniłam za mamą i pragnęłam ją odzyskać. Stratę kogoś bliskiego rozumiał lepiej niż ktokolwiek.
Znalazłam w nim osobę, której nie potrafiłam znaleźć w nikim innym.
Dzisiejszy dzień spędziłam na oglądaniu serialów, zajadaniem się malinowym sorbetem i siedzeniu na Twitterze — dzień jak każdy.
Siedziałam na parapecie wyłożonym miękkimi poduszkami i przyglądałam się wieżowcom oraz niższym budynkom w Nowym Jorku. Cały dzień padało — na drogach było widać okropnie duże kałuże, które rozpryskiwały się na wszystkie strony, gdy auto na nie najechało. Dopiero teraz zaczęło się przejaśniać, a ciemne i kłębiaste chmury zniknęły, odsłaniając popołudniowe niebo.
Nie miałam na dzisiaj tak naprawdę żadnych planów. Kat nie dała znaku życia, tak samo jak Christopher i Dylan. Mój brat wyszedł gdzieś popołudniu i dalej nie wrócił, a Mary wyjechała do Bostonu do swojej rodziny.
Czyli byłam skazana na samotność.
Włączyłam muzykę na iPod'zie i zamknęłam oczy, podkurczając nogi. Oparłam głowę na kolanach, chcąc się zdrzemnąć, lecz wtedy drzwi otworzyły się gwałtownie i do mojego pokoju wpadły dwie osoby.
Podniosłam głowę i uniosłam brwi, widząc, że to mój brat i Kat.
— Um, hej? — przywitałam się z nimi dosyć zmieszana, lecz oni jedynie szeroko się uśmiechnęli.
— Dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień! — zawołała brunetka i mocno mnie przytuliła.
Spojrzałam na nią pytająco. W jej oczach ujrzałam iskierki ekscytacji.
— Zabieramy cię na imprezę, laska!
Jęknęłam i schowałam głowę między kolanami. Bryan zachichotał i poklepał mnie po ramieniu.
— Musisz ruszyć tyłek i wyjść do ludzi. — oznajmił, a ja spojrzałam na niego z dezaprobatą.
— Nooo choooodź! — zawołała Kat i chwyciła mnie za nadgarstek, podnosząc do pionu. — Będzie fajnie! Chris też tam będzie! — oznajmiła i puściła mi oczko, na co ja przewróciłam oczami.
Każdy myślał, że Chris mi się podoba, a nie taka była prawda.
— Gdzie jest ta impreza i jak długo będzie trwała? — zapytałam Bryan'a, przyglądając się Kat, która zaś grzebała w mojej szafie, szukając "idealnych" ciuchów na imprezę.
— U mojego kumpla, Mike'a. Poznałaś go. Wiesz, ten z takimi kręconymi włosami. — odparł, a ja skinęłam głową, przypominając sobie w myślach bruneta. — Nie zostaniemy tam dłużej niż do północy.
— Okay. — mruknęłam, a on uśmiechnął się szarmancko.
— Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że idziesz na tę imprezę.
Spojrzałam na niego zadziwiona i chwyciłam za policzki, potrząsając jego głową.
—Dobrze się czujesz?
— No co? Cieszę się, że poznasz moich przyjaciół. Oni od dawna chcą cię poznać. — jęknęłam przeciągle.
— Co im o mnie naopowiadałeś?
— Samą prawdę. — zaśmiał się i dźgnął mnie palcem w policzek.
Ja zaś dźgnęłam go palcem w brzuch, a on zaczął mnie łaskotać na brzuchu.
— To chore, że nadal masz takie łaskotki. — stwierdził, gdy zwijałam się ze śmiechu na łóżku.
— Zachowujecie się jak dzieciaki. — powiedziała Kat, przewracając oczami i wręczyła mi moje ubrania.
Bryan wyszedł z pokoju, by sam mógł się przygotować. Ja w tym czasie przebrałam się w outfit przygotowany przez Kat. Składał on się z: czarnego stanika i prześwitującej, czarnej bluzki oraz czarnych spodni.
Przeglądałam się w lustrze, gdy Kat podeszła do mnie i uśmiechnęła się szeroko.
— No, Chris i Dylan będą zachwyceni.
— Czemu Dylan miałby być zachwycony? — zapytałam zdziwiona i jednocześnie ciekawa, bo miałam nadzieję, że usłyszę, że...
Nieważne.
Brunetka westchnęła i poklepała mnie po ramieniu, a następnie usiadła na fotelu.
— Nie widzisz, że mu się podobasz?
Ojejku. Jednak nadzieja nie jest matką głupich.
— Um, nie? Dylan nie zwraca na mnie uwagi. — odparłam szybko, chcąc jak najszybciej zakończyć ten temat i zaczęłam rozczesywać swoje włosy.
— Wiem, że spotkaliście się parę razy. — wyznała, a ja przygryzłam wargę, odwracając się do niej.
— Bryan wie?
— Nie, nic mu nie powiedziałam. — oznajmiła. Odetchnęłam z ulgą i ponownie zaczęłam rozczesywać swoje włosy. — Dopóki się nie spotykacie, Bry wam niczego nie zrobi.
— Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
No. Idealna odpowiedź-nieodpowiedź.
— Nie chciałabym, byś się z nim spotykała. — powiedziała, na co rzuciłam jej pytające spojrzenie. — Nie zrozum mnie źle, po prostu Dylan złamałby ci serce. On nie bawi się w dziewczyny.
— Mhm. — mruknęłam, tracąc nieco z radosnego uniesienia.
Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mu się nie podobam?
Czy to oznaczało, że...
On mi się podobał?
Po zaledwie paru tygodniach znajomości?
Wszystko było możliwe.
Rozpoczynałam tak naprawdę nowy rozdział życia. Znalazłam nowych przyjaciół, najprawdopodobniej zaczynał mi się podobać nowy chłopak — tak wiele cech w nim uwielbiałam.
Uśmiechnęłam się i poperfumowałam, po czym spakowałam telefon, błyszczyk i gumę do żucia do mojej torebki.
— Możemy iść. — oznajmiłam. Moja przyjaciółka przytaknęła głową i wyszłyśmy z pokoju.
Weszłyśmy do salonu, gdzie siedział mój brat. Miał na sobie czarną koszulkę, czarne jeansy z dziurami i czarną, skórzaną kurtkę. Odwróciłam się do mojej przyjaciółki, która przygryzała wargę na ten widok. Uśmiechnęłam się niemal niewidocznie.
— Jesteśmy gotowe. — oświadczyłam.
Bryan spojrzał w naszą stronę i zagwizdał.
— Wow. Wyglądacie gorąco. — przewróciłam oczami.
— Chodźmy już. Chcę mieć to z głowy.
Założyłam szybko szpilki oraz czarną, skórzaną kurtkę — jak mój brat — i wyszłam z mieszkania. Zjechaliśmy w trójkę na dół i wsiadliśmy do białego Range Rover'a Bryan'a.
— Um, to kto pojawi się na imprezie? — zapytałam, pocierając dłońmi o moje uda.
— Z osób, które znasz to tylko Chris i Dylan. Reszta osób to moi przyjaciele, których jeszcze nie zdążyłaś poznać.
— Okay. — mruknęłam i nie odzywałam się więcej, kiedy moja przyjaciółka rozmawiała z moim bratem.
Cieszyłam się, że zobaczę Dylana i będę miała szansę porozmawiania z nim. Tak samo jak z Chrisem...
Lecz bardziej cieszyłam się na Dylana.
Zastanawiałam się, jak wytłumaczę Chrisowi, że nie czuję tego samego. Widziałam w jego oczach, że coś do mnie czuł, a sama bałam się, że robiłam mu złudne nadzieje na jakiś związek.
Wjechaliśmy do nieznanej mi dzielnicy, gdzie budynki tworzyły szeregi domów jednorodzinnych zrobionych z czerwonej cegły z dużymi brązowymi oknami. Zatrzymaliśmy przed jednym z nich. Dochodziła z niego głośna, klubowa muzyka. Jęknęłam w myślach. Nienawidziłam imprez. Jakim cudem udało im się mnie tutaj zaciągnąć?
Wdech, wydech.
Kat wzięła mnie pod ramię i stanęłyśmy przed drzwiami. Nacisnęłam dzwonek. Po chwili otworzył nam Mike, uśmiechając się promiennie.
— Cieszę się, że przyszliście! — krzyknął, próbując przekrzyczeć muzykę dobywającą się ze środka.
Przywitaliśmy się z nim i weszliśmy do domu. W salonie tańczyło mnóstwo osób, inni siedzieli na kanapach i rozmawiali, a w przypadku jeszcze innych, siedzieli na kanapach i zjadali twarze swoim partnerom.
Zrobiłam zniesmaczoną minę i chciałam porozmawiać z Kat, ale moja przyjaciółka zniknęła. Westchnęłam i zaczęłam rozglądać się za kimś znajomym, gdy na kogoś wpadłam. Chwyciłam tę osobę za koszulkę, by się nie przewrócić, a on objął mnie w talii.
— Dopiero początek imprezy, a ty już lądujesz w moich ramionach. — szepnął mi do ucha.
— Hej, Dylan. — mruknęłam, ciesząc się w myślach, że to on i puściłam go. Uśmiechnął się zadziornie, puszczając mnie.
— Chcesz się czegoś napić? — zapytał. Skinęłam głową i poszłam za nim.
— Jest ktoś jeszcze?
— Tak, Chris, lecz nie wiem gdzie. — oznajmił, ciągnąc mnie za dłoń.
Chłopak zaprowadził mnie do baru i nalał do szklanki Coca Coli, mówiąc, że Bryan zabronił dawać mi alkoholu. Nie miałam z tym żadnego problemu. Nie lubiłam alkoholu i zawsze się po nim źle czułam. Pamiętam, jak raz spróbowałam wódki na przyjęciu mojej najlepszej przyjaciółki — Kelly. Przez cały następny dzień i noc wymiotowałam. Jeden z gorszych momentów mojego życia.
— Co u ciebie? — zagadnął mnie Dylan, gdy siedzieliśmy przy barku, patrząc się na tańczących ludzi. Patrzył się na mnie przenikliwym wzrokiem, który sprawiał, że miałam ciarki na całym ciele.
— Całkiem dobrze, a u ciebie?
— Przepraszam, że się dzisiaj nie odzywałem, ale pomagałem w organizacji przyjęcia Mike'owi.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
— Więc jesteś współorganizatorem imprezy. — roześmiał się lekko.
— Tak, ale od pewnego momentu... nie lubię imprez. — zmarszczyłam brwi.
— Dlaczego?
Westchnął ciężko i spuścił głowę.
— Długo by opowiadać...
— Mam czas. — oznajmiłam, lekko się uśmiechając, by dodać mu otuchy.
— Pho! — zawołał ktoś nagle, a ja automatycznie odwróciłam się w stronę głosu.
Chris stał parę metrów ode mnie i szeroko się uśmiechał. Odwzajemniłam uśmiech, a chłopak podszedł bliżej mnie.
— Jak się bawisz? — zapytał, przytulając mnie.
— Dobrze, właśnie rozmawiałam z Dylanem...
— Chciałabyś zatańczyć? — wtrącił, nie dając mi dokończyć.
Spojrzałam zmieszana na Dylana, który jednakże lekko się uśmiechał i kiwnął głową.
— Idźcie, dokończymy rozmawiać później.
Starałam się ukryć rozczarowanie , więc uśmiechnęłam się nieśmiałe do blondyna i pozwoliłam, by wziął mnie za rękę i wprowadził w tłum. Ustawiliśmy się na środku. Christopher chwycił mnie za talię, gdy ja owinęłam ramiona wokół jego szyi.
— Pięknie wyglądasz. — powiedział szczerze.
— Dziękuję.
Pozwoliłam sobie ułożyć głowę na jego ramieniu, mając nadzieję, że nikt — zwłaszcza Dylan — nie odbierze tego jako gestu romantycznego. Chris przysunął mnie do siebie jeszcze bliżej, przez co zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco i niekomfortowo.
Odchyliłam głowę, by spojrzeć na Christopher'a. Patrzył się na mnie, uśmiechając szeroko, po czym jego wzrok przeniósł się na moje usta. Zesztywniałam, gdy przybliżył swoje wargi do mojego ucha i wyszeptał:
— Phoebe...czy ja... mógłbym... cię pocałować?
— Ja... Chris, nie sądzę, że to dobry pomysł. — oznajmiłam, oddalając się od niego.
W jednej chwili ulotniła się z niego cała radość.
— Dlaczego?
— Przepraszam. — odparłam szybko i odeszłam od niego, rozglądając się za Dylanem.
Wróciłam do miejsca, gdzie siedział wcześniej, lecz nie znalazłam go tam. Rozglądałam się gorączkowo za jakąś znajomą twarzą i miałam ochotę krzyknąć z radości, gdy ujrzałam Kat rozmawiającą zapewne ze swoimi znajomymi. Nie przejmując się tym, że na pewno zrobię z siebie idiotkę, podeszłam do nich pospiesznie. Brunetka zauważyła mnie i uśmiechnęła szeroko.
— Phoebe! Widzieliśmy, jak tańczysz z Chris'em... — zbyłam ją machnięciem ręki.
— Widziałaś może Dylana?
Kat zmarszczyła zaskoczona brwi.
— A po co ci mój brat?
— Chciałam z nim porozmawiać.
— Dylan poszedł już do domu. — oznajmiła jakaś blondynka, a ja próbowałam ukryć rozczarowanie.
— Chodź, Pho. Zostaniesz z nami. — uśmiechnęła się pocieszająco Kat, zapewne więdząc, że było mi źle.
Więc przyłączyłam się do ich grupki i zostałam wciągnięta do jakiejś konwersacji, która mnie nie obchodziła. Jedyne co chciałam zrobić to wrócić do domu.
Jak najszybciej.
♡♡♡
Następne, parę godzin minęło mi bardzo szybko w towarzystwie znajomych Bryan'a, Kat oraz Chris'a, który — na moje nieszczęście — też uczestniczył w rozmowie. Próbowałam nie zwracać uwagi na jego nieustanne, przydołowane spojrzenia.
Siedziałam obok Kat, gdy ta przeklęła cicho pod nosem.
— Dylan nie może po mnie przyjechać. — pokiwała głową i spojrzała na mnie błagalnie. — Moglibyście odwieźć mnie do domu?
— Jasne. — rzuciłam ochoczo i poklepałam mojego brata po ramieniu. — Możemy się już zbierać, Bry? Jestem zmęczona.
— Oczywiście. — odparł brunet i zaczął żegnać się ze swoimi przyjaciółmi.
Pożegnałam się ze wszystkimi, a następnie z Christopher'em, który właśnie wychodził z toalety.
— Już wychodzicie? — zapytał, przyglądając mi się badawczo.
— Yhym. — mruknęłam, czując się niezręcznie.
— Przepraszam cię za tę całą sytuację, Phoebe. Nie chciałem, żeby tak to wyszło.
— Spoko. Rozumiem. — uśmiechnęłam się pocieszająco. — Pa, Chris.
— Do zobaczenia. — także wykrzywił usta w lekkim uśmiechu.
Przytuliliśmy się, a ja wyszłam z dusznego i pełnego domu ludzi. Na zewnątrz wiał lekki wiaterek, który przyjemnie chłodził moją skórę. Poodychałam chwilę świeżym powietrzem i ruszyłam w stronę samochodu, w którym czekali na mnie moi przyjaciele.
— Podobno Chris chciał cię pocałować, a ty mu odmówiłaś. — walnął prosto z mostu Bryan, gdy usiadłam na miejscu pasażera z tyłu i zapięłam pasy.
Przewróciłam podirytowana oczami.
— To przestępstwo?
— Myślałem, że ci się podoba.
— To źle ci się myślało. — odpowiedziałam zgryźliwie.
Mój brat zmrużył oczy.
— Podoba ci się ktoś inny, prawda?
— Nie, Bryan. — odetchnęłam, łapiąc spojrzenie z Kat w lusterku. — Nikt mi się nie podoba.
Bryan westchnął i pokiwał głową, stając przed domem mojej przyjaciółki.
— Dzięki za podwózkę. — podziękowała. — To jak? Jutro idziemy na pizzę do Pizzy Hut, jak zwykle w sobotę? — skinęliśmy głowami. — Do zobaczenia jutro! — zawołała i wyszła z auta.
Ruszyliśmy w stronę naszego domu. Droga powrotna zajęła nam mniej niż dziesięć minut, ponieważ nie było dużego ruchu. Bry zaparkował auto, wysiedliśmy z niego i wjechaliśmy windą na górę. Drzwi otworzył nam nasz ojciec, który był już w piżamie — zapewne świeżo po kąpieli.
— Zaczynałem się martwić. — oznajmił, gdy zdejmowaliśmy buty w przedpokoju. — Nie daliście żadnego znaku, kiedy wrócicie.
— Następnym razem, tato. — powiedziałam i pocałowałam go w policzek na dobranoc, co okay, samą mnie bardzo zdziwiło.
Tata uśmiechnął się i poszedł do swojego pokoju. Ja zaś pożegnałam się z Bryan'em i także poszłam do mojej sypialni. Wzięłam szybko swoją piżamę i weszłam do łazienki, by się odświeżyć i jak najszybciej położyć się do łóżka. Głowa bolała mnie od natłoku myśli i pragnęłam po prostu zasnąć, by choć na chwilę odciąć się od realnego świata.
Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się pospiesznie w piżamę, zmyłam makijaż i umyłam zęby. Wyszłam z łazienki, gasząc za sobą światło, gdy zobaczyłam, że ktoś siedzi na moim łóżku. Zapaliłam szybko lampę na biurku, gdyż była najbliżej.
Na moim łóżku siedział Dylan, nie patrząc się w moją stronę. Miał rozczochrane włosy i trochę zaczerwienione oczy.
— Co tutaj robisz? — zapytałam zaskoczona.
Przejechał po mnie spojrzeniem od głowy do stóp, co spowodowało, iż zadrżałam.
— Podobno Chris chciał cię pocałować, a ty mu odmówiłaś. Dlaczego?
CZY CAŁY CHOLERNY ŚWIAT JUŻ O TYM WIE?
Przewróciłam zdenerwowana oczami.
— Jak się tutaj dostałeś? — zapytałam go, zmieniając temat.
— Przez szyb wentylacyjny. — odparł, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia i zamrugałam nimi parę razy, upewniając się, że wypowiedział te słowa naprawdę.
— Słucham?
Wzruszył ramionami. Wpatrywałam się w niego ze zdziwieniem. Szczerze powiedziawszy, nie czułam się teraz bezpieczna. Skąd miałam wiedzieć, że mnie nie podgląda?
Czy szyb wentylacyjny da się zamurować?
— I co? Tak po prostu, wszedłeś tutaj bez uprzedzenia? — zapytałam go poddenerwowana. Ponownie wzruszył ramionami, na co westchnęłam głęboko i opadłam na fotel za mną.
— Zadałem ci pytanie, Phoebe.
— Nie lubię go w ten sposób, więc dlaczego miałam się z nim całować?
— Z żadnego innego powodu? — zapytał nieustępliwie, na co nie odpowiedziałam.
Bo co miałam powiedzieć?
Nie pocałowałam go, bo wolę ciebie?
Nie byłam na to jeszcze gotowa.
— Phoebe. — przynaglił mnie.
— Podoba mi się ktoś inny. — odpowiedziałam, chcąc mieć to z głowy. Była to kolejna idealna odpowiedź-nieodpowiedź.
— Kto?
— Nie mogę ci powiedzieć, Dylan.
— Dlaczego więc dawałaś mi nadzieję?
Cholera. Może jednak powinnam mu powiedzieć...
— Dylan, poczekaj, to nie tak. Jaką nadzieję?
Ale on już mnie nie słuchał i podciągnął się ponownie do szybu wentylacyjnego, spoglądając na mnie ostatni raz.
— Pa, Phoebe.
I zniknął, nakładając z powrotem kratkę na otwór. Nie wiem, ile czasu spędziłam, gapiąc się na szyb wentylacyjny, ale w końcu wyszeptałam te słowa, których nie odważyłam się mu powiedzieć:
— Bo wolę ciebie.
♡♡♡
Zostawcie votes lub komenatrze, jeśli rozdział przypadł Wam do gustu <3
Dziękuję za czytanie <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro