Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

four

Siedziałam na obszernym tarasie, pijąc zieloną herbatę, ponieważ nie mogłam zasnąć. Przyglądałam się wieżowcom; różowemu niebu i ludziom, którzy wychodzili z nocnej zmiany z pracy. Osobom, które szły do pobliskiej piekarni i robotnikom pracującym na drogach. Z moich słuchawek leciała cicha, uspokojająca muzyka, podczas gdy ja wpatrywałam się w wschodzące słońce. Byłam przykryta moim ulubionym, białym, puszystym kocykiem, który zabrałam ze sobą z Anglii.

Zamknęłam na chwilę oczy z nadzieją, że zasnę, lecz wtedy odezwała się moja komórka. Zmarszczyłam brwi i wyjęłam mój rozbity telefon. Wtedy przypomniało mi się, że miałam o nowym porozmawiać z moim ojcem.

Zmieszana spojrzałam na panel powiadomień. Miałam jednego sms'a od Dylan'a.

Co do cholery?

Jest 5am.

dylan: "śpisz?"

phoebe: "niestety nie."

dylan: "to super! ja też nie."

phoebe: "*przewraca oczami* nie wiem, co jest w tym takiego fajnego, Dylan."

dylan: "możemy razem popisać ;)"

phoebe: "chyba nie mam ochoty"

dylan: "no weź, Pho. nudzi mi się"

phoebe: "nie możesz popisać z inną dziewczyną?"

dylan: "zwykle, wszyscy o tej godzinie śpią."

dylan:  "a poza tym, czy to takie trudne do zrozumienia, że chcę popisać z Tobą?"

phoebe: "dla mnie tak :p"

dylan: "przyszedłem z Tobą spędzić czas, a ty mi się tak odwdzięczasz, Phoebe? nie licz na mnie więcej :p"

phoebe: "poproszę Kat albo Christopher'a, aby spędzili ze mną czas :P"

dylan: "JAKIEGO Christopher'a?"

Zaśmiałam się cicho, aby nikogo nie obudzić. Zrzuciłam z siebie kocyk, ponieważ herbata zdążyła mnie ogrzać, a na zewnątrz zrobiło się już wystarczająco ciepło, by posiedzieć w samej piżamie.

phoebe: "spotkałam go w parku. wpadł na mnie i wydaje się być fajny."

Wysłałam mu sms'a i uśmiechnęłam się zwycięsko sama do siebie. Siedziałam i czekałam na sms'a od Dylan'a, lecz żaden nie dotarł. Westchnęłam i znudzona zaczęłam sprzątać swoje rzeczy.

— Phoebe?

Na dźwięk głosu kubek z herbatą prawie wypadł mi z rąk. Odwróciłam się w stronę drzwi, skąd dochodził głos. We framudze drzwi stał mój tata i ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się we mnie.

— Czemu nie jesteś w łóżku? — zapytał.  Wzruszyłam obojętnie ramionami.

— Nie mogłam spać.

— Jak mijają ci dni w nowym miejscu? Poznałaś jakieś fajne osoby? — zapytał ponownie. Przechodząc obok niego, skinęłam w odpowiedzi głową.

Weszłam do kuchni i wstawiłam kubek do zmywarki. Narzuciłam na siebie kocyk i wyjęłam sobie truskawkowy jogurt. Ruszyłam w stronę mojego pokoju, kiedy usłyszałam głos ojca:

— Phoebe, przyjdź tutaj, proszę. — westchnęłam rozdrażniona.

Człowieku, jest piąta rano. Daj mi spokój.

Weszłam do salonu, gdzie czekał na mnie ojciec. Usiadłam na fotelu przed nim i wpatrywałam się w niego z uniesionymi brwiami.

— Czemu nie powiedziałaś mi, że rozbiłaś szybkę w telefonie? — zapytał, wyciągając mój telefon i wskazując na szybkę palcem.

— Nie miałam czasu. — odpowiedziałam obojętnie.

Mężczyzna westchnął zniecierpliwiony.

— Nie chcę, abyś bała się o coś mnie prosić. Jestem twoim ojcem i moim obowiązkiem jest ci pomagać.

— Wiem. — mruknęłam.

— Masz kogoś, kto mógłby cię zawieźć? Bryan nie jest w stanie prowadzić samochodu z tą nogą. — oznajmił.

— Tak, poproszę moją koleżankę Kat, by ze mną pojechała.

— To świetnie. Przeleję ci pieniądze na kartę, a teraz idź spać. — rozkazał mi, a ja przewróciłam oczami i wyszłam z salonu.

Rzuciłam się na łóżko, zamykając oczy i po paru minutach odpłynęłam w głęboki sen.

♡♡♡

— Phoebe! Kat i Dylan już przyjechali! — krzyknął mój brat, a ja zmarszczyłam brwi na imię "Dylan". Brunetka nie mówiła mi, że jej brat też z nami jedzie.

— Dylan? — zapytałam zdziwiona.

— Tak. Jedzie spotkać się z Chris'em.

— Chris'em? — ponownie rzuciłam zadziwiona.

— Nasz przyjaciel. Poznasz go przy najbliższej okazji. — Bry uśmiechnął się lekko. — A teraz się pośpiesz, bo jesteś spóźniona. — pośpieszał mnie jedną ze swoich kul, machając nią.

— Okay, okay. — wzięłam swoją torebkę z półki i pomachałam do brata. — Dam znać, kiedy wrócę.

— Tylko nie bądź w tej galerii za długo. Musimy zdążyć na kolację z Helen.

Westchnęłam ciężko, przypominając sobie o spotkaniu z nową dziewczyną ojca i skinęłam głową, po czym wyszłam z mieszkania. Weszłam szybko do windy i nacisnęłam guzik z napisem "parking", gdzie czekali na mnie Kat i Dylan. Po chwili znalazłam się na dole i zauważyłam ich czarne BMW. Otworzyłam drzwi i wsiadłam na miejsce pasażera z tyłu.

— Hej. — przywitałam się.

— Cześć, Pho. Co u ciebie? — zapytała radośnie Kat, a ja zmarszczyłam lekko brwi na brak odpowiedzi ze strony bruneta.

— W porządku. — odpowiedziałam, wzdychając. Mimo wszystko uśmiechnęłam się lekko. — A u ciebie?

— Świetnie. — Dylan wjechał na ruchliwe ulice Nowego Jorku. — Bryan mówił mi, że macie dzisiaj spotkanie z Helen. Może chciałabyś ze mną pójść do kosmetyczki i fryzjera?

Wzruszyłam ramionami.

— Jeśli masz czas.

— To super! — rzuciła wesoło. — A wy co będziecie robić z Chris'em, D?

— Nie wiem. — wzruszył obojętnie ramionami. — Najprawdopodobniej pójdziemy na siłownię.

— Żeby podrywać dziewczyny? — zapytała z niesmakiem Kat.

— Nie potrzebuję aktualnie dziewczyny, Kat. Jedyne czego potrzebuję to świętego spokoju.

— A dziewczyna ci w tym przeszkadza? — ośmieliłam się wtrącić do rozmowy.

— Bardziej miesza. Poza tym, czuję się szczęśliwy bez dziewczyn. Każda moja dziewczyna to było niepowodzenie.

— Nie mów tak, Dylan. Alexa nie była niepowodzeniem. — oznajmiła Kat, a ja nadstawiłam z ciekawości ucho na wzmiankę o jakiejś Alexie.

— Na pewno nie zamierzam o tym z tobą teraz rozmawiać.

Szkoda.

Opadłam plecami na fotel za mną i spojrzałam za szybę. Mijaliśmy szybko różnorakie budynki, a po chwili zauważyłam duże centrum handlowie. Dylan wjechał na parking podziemny i zaparkował jak najbliżej wejścia, na co prychnęłam. Brunet popatrzył się na mnie z uniesionymi brwiami w lusterku.

— Nie lubisz chodzić, co?

— Bardziej powiedziałbym, że nie chcę nadwyrężać nóg.

Pokręciłam rozbawiona głową i wyszłam z samochodu, stając przy Kat, która niemal natychmiast zabrała mnie pod rękę i wprowadziła do środka przez automatyczne, obrotowe drzwi. Dylan szedł zaraz za nami.

— Gdzie spotykasz się z Christopherem?

— Już na siłowni.

— Najważniejsza rzecz dla mnie to telefon, więc najpierw chodźmy do iSpotu. — stwierdziłam, a rodzeństwo zgodziło się ze mną, więc zgodnie weszliśmy do sklepu.

Szybko wybrałam sobie telefon, który od zawsze mi się podobał oraz case, by nie zniszczyć telefonu, zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Kat i Dylan zrobili za mną zaraz to samo.

— Więc ty idź tam na tę swoją siłownię, a my idziemy do kosmetyczki. — Kat pomachała mu ręką, na co przewrócił oczami i odszedł, zostawiając nas same. — I jak? Gotowa?

Odwróciłam się jeszcze raz w stronę bruneta, który — ku mojemu zdziwieniu — także patrzył się w moją stronę z lekkim uśmiechem i z westchnieniem skinęłam gotową, co raz bardziej nie rozumiejąc jego zachowania.

♡♡♡

Po szybkich zakupach, spotkałyśmy się z chłopakami w Starbucks'ie. Siedzieli przy najdalszym stoliku, pijąc kawy i przedstawiali sobą co najmniej zabawny widok. Dylan miał poobijaną twarz, a Christopher lekko podbite oko.

Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia.

— Co się stało? Wy na tej siłowni uprawiacie boks czy coś w tym rodzaju?

— Wdaliśmy się w bójkę. — wyjaśnił Dylan, gdy usiadłam obok blondyna, który uśmiechnął się do mnie delikatnie. Ja natomiast odwzajemniłam jego gest, zapominając o sytuacji z wczoraj. — Zgaduję, że się znacie, więc nie trzeba was sobie przedstawiać.

— Tak. — uśmiechnęłam się delikatnie do Christophera, który nie przestawał się uśmiechać, patrząc na mnie nieustannie.

— Jeszcze raz chciałbym cię przeprosić, Phoebe, za ten wypadek.

— Naprawdę nic się nie stało. — odpowiedziałam, nadal się uśmiechając.

Poczułam palące spojrzenie Dylana na sobie, więc spojrzałam na niego i lekko uśmiechnęłam, lecz on nie odwzajemnił gestu...

Okay?

Gdy Kat przyszła z naszymi kawami, zaczęłam rozmawiać z Christopherem, by lepiej się poznać.

Chris był w naszym wieku i uczęszczał do tego samego college'u co my. Parę lat temu przyjechał z rodzicami z Irlandii Północnej. Blondyn wydawał się być wesołym i miłym chłopakiem o twarzy modela.

Rozmawialiśmy dużo: o naszych zainteresowaniach, ulubionych książkach, muzyce i znajomych; podczas gdy Dylan siedział nieustannie cicho, rysując szlaczki na swoim kubku. Gdy zostaliśmy sami — Chris poszedł do toalety, a Kat po czekoladowe ciastko — zapytałam się, co jest nie tak.

— Wszystko jest okay. — wzruszył ramionami.

— Widzę, że coś się stało. — zauważyłam, marszcząc brwi.

— Boże, Phoebe, daj spokój. Jest okay. Mam chyba prawo nie mieć humoru.

Jeszcze bardziej zmarszczyłam brwi, ale nie dopowiedziałam niczego więcej. Na dobrą sprawę siedziałam w ciszy, do końca rozmowy Chrisa i Kat, czując się speszona.

Może faktycznie zbyt bardzo się narzucałam?

Dlaczego przejmowałam się zachowaniem Dylana? Znamy się krótko.
Ale przecież zabrał mnie do skate parku, na wzgórze, napisał dzisiaj rano o czwartej...

I co myślałaś, że już jesteście najlepszymi przyjaciółmi i masz prawo wtrącać się do jego życia?

Jesteś taka naiwna.

♡♡♡

Stałam przed lustrem w łazience, kończąc czesanie swoich włosów. Pomalowałam usta błyszczykiem i wyszłam z pomieszczenia.

Za 20 minut mieliśmy spotkać się na kolacji z nową dziewczyną taty, Helen. Ani ja, ani Bryan jej nie znaliśmy. Czy się stresowałam? Nie. Mój tata chodził po domu cały w nerwach, by wszystko wyszło dobrze. Widziałam, że mu na niej zależy i chciałam, aby się udało, ale nie mogłam obiecać, że jeśli ta kobieta nie zacznie pieprzyć jakieś głupot, to pozostanę cicho.

Ubrałam moje czarne szpilki, a swój nowy telefon schowałam do małej, czarnej torebki. Ojciec kazał nam się ubrać elegancko, więc jeszcze bardziej czułam się, jakbym szła na spotkanie z królową angielską niż zwykłą kobietą — Helen.

Bryan, razem z moim tatą, weszli do przedpokoju, ubrani w garnitury i założyli swoje buty. Mój brat spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.

— Wyglądasz pięknie, siostrzyczko. Już wiem, dlaczego spodobałaś się Campbell'owi.

— Słucham? — zapytałam.

Spodobałam się Chris'owi?

Bryan wyszczerzył zęby w jeszcze szerszym uśmiechu i wskazał ręką, bym wyszła z mieszkania.

Skierowałam się do windy i wsiadłam do niej razem z Bryan'em, tatą oraz Alex'em, który miał nas zawieźć pod restaurację. Zjechaliśmy na parking i wyszliśmy z windy. Starałam się nie potknąć o własne stopy, ponieważ nienawidziłam i nie umiałam chodzić w szpilkach. Wsiadliśmy do czarnego Range Rover'a i wyjechaliśmy z parkingu w stronę centrum, gdzie znajdowała się owa restauracja.

Podjechaliśmy pod wieżowiec i wysiedliśmy z auta. Weszłam do środka i wzrokiem omiotłam pomieszczenie, rozglądając się za windą. Luksusowa restauracja, gdzie mieliśmy się spotkać mieściła się na ostatnim piętrze.

Bryan wziął mnie pod ramię i zaprowadził w stronę szklanych drzwi, co musiało wyglądać naprawdę śmiesznie, zważając na to, że miał nogę w gipsie, a w drugiej trzymał kule. Weszliśmy do szklanej windy. Nacisnęłam guzik z przyciskiem „restauracja". Jechaliśmy w ciszy, dopóki nie zadzwonił telefon mojego taty. Przewróciłam oczami — jak zwykle były to sprawy biznesowe.

Gdy winda dotarła na ostatnie piętro, naszym oczom ukazała się ogromna sala, z wieloma stolikami pokrytymi białymi obrusami oraz białymi świecami. Podszedł do nas młody chłopak ubrany w garnitur. Przyjrzał mi się dokładniej i uśmiechnął słodko. Odwzajemniłam nieśmiale uśmiech, zastanawiając się, dlaczego

— Rezerwacja na nazwisko Jones. — oznajmił mój tata, gdy przestał rozmawiać przez telefon. Następnie brunet podprowadził nas pod nasz stolik, gdzie siedziała już Helen.

I o mój Boże. To była ta sama pielęgniarka, która siedziała w recepcji, gdy przywieźli Bryan'a do szpitala.

Uśmiechnęła się do nas szeroko i wstała, aby nas przywitać. Miała czarne włosy, sięgające jej do ramion i szare oczy. Wydawała się być koło czterdziestki. Miała ładną, kobiecą sylwetkę i miły wyraz twarzy. Wydawała się być miła.

Przywitałam się z nią, podając sobie ręce i usiadłam obok mojego brata — na przeciwko mojego taty i Helen. Kelner zapytał się nas, co chcielibyśmy do picia —  poprosiłam wodę z cytryną i lodem. Uśmiechnął się do mnie czarująco. Bryan uniósł brwi, więc chłopak speszył się i odszedł zarumieniony.

Szturchnęłam mojego brata w żebra i wydęłam wargi. Parsknął i wrócił do rozmowy z naszym ojcem oraz jego nową dziewczyną.

Siedziałam cicho co chwilę, sprawdzając godzinę na telefonie i modląc się, by ta kolacja już się zakończyła. Helen, mój ojciec i Bry cały czas śmiali się i żartowali, a ja udawałam, że ich słucham i uśmiechałam się fałszywie.

— Phoebe, taka ładna z ciebie dziewczyna. Pewnie większość chłopaków się za tobą ugania. — stwierdziła Helen i uśmiechnęła się do mnie.

— Um, niezupełnie. — mruknęłam. — Jestem raczej nieśmiała.

— Ta, jasne. — prychnął Bryan. Spojrzałam na niego zła. — No co?

Westchnęłam i odwróciłam się w stronę mojego jedzenia, które właśnie przyszło. Zaczęłam powoli skubać sałatkę, ponieważ nie miałam zupełnie apetytu. Mój brat zauważył to i zapytał się mnie:

— Dlaczego nie jesz? Zwykle jesz większe porcje ode mnie.

Och, dzięki, Bryan.

— Um, nie mam apetytu. — odpowiedziałam cicho, tak aby Helen i tata nie usłyszeli.

Zaczęłam szybciej jeść, by Bryan nie narzekał, że w ogóle nic nie zjadłam. W końcu zjadłam moją sałatkę, co spowodowało, że byłam przejedzona. Mój brzuch był wzdęty, przez co nie czułam się komfortowo w mojej sukience.

Nie marzę o niczym innym tylko o tym, aby stąd wyjść.

— Tato, moglibyśmy już iść? — zapytał Bryan, a ja spojrzałam na niego z uwielbieniem. — Nie zrozum mnie źle. Jesteśmy troszkę zmęczeni.

— Oczywiście, synu. Idźcie i napisz mi SMS-a, jak bezpiecznie dojedziecie do domu. — oznajmił.

Szybko wstałam od stołu i narzuciłam na siebie mój sweter.

Pożegnałam się Helen, obiecując jej, że wyjdę z nią kiedyś na kawę jak kobieta z kobietą.

Nawet nie wiem, dlaczego się zgodziłam.

Zjechaliśmy windą na parter i wsiadliśmy do auta, gdzie czekał na nas już Alex.

— Nawet nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa, że udało nam się wyrwać stamtąd wcześniej. Umierałam. — oznajmiłam. Bry uśmiechnął się do mnie szeroko.

— Widziałem. Poza tym, ten kelner cały czas się na ciebie gapił.

Pokręciłam głową z uśmiechem na twarzy. Wyjęłam mój telefon i sprawdziłam godzinę. Była 20:01. Weszłam w wiadomości, widząc, że ktoś do mnie napisał. I był to nikt inny, jak Dylan.

dylan: "przepraszam, że byłem dzisiaj takim dupkiem.
Wybaczysz?"

phoebe: "po dłuższym zastanowieniu...wybaczam :)"

dylan: "dzięki Bogu...ale czemu musiałaś się nad tym zastanawiać? jestem taki cudowny, że w ogóle nie powinnaś się nad tym zastanawiać"

phoebe: "zadufany z Ciebie, dupek"

dylan: "i tak mnie lubisz :))"

Prawda. Lubię.

♡♡♡

Rozdział dodaję wyjątkowo późno, ponieważ nie miałam czasu dodać go w tygodniu :)
Mam nadzieję, że wam się spodobał ;)
Zostawcie votes lub komentarze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro