four
Siedziałam na obszernym tarasie, pijąc zieloną herbatę, ponieważ nie mogłam zasnąć. Przyglądałam się wieżowcom; różowemu niebu i ludziom, którzy wychodzili z nocnej zmiany z pracy. Osobom, które szły do pobliskiej piekarni i robotnikom pracującym na drogach. Z moich słuchawek leciała cicha, uspokojająca muzyka, podczas gdy ja wpatrywałam się w wschodzące słońce. Byłam przykryta moim ulubionym, białym, puszystym kocykiem, który zabrałam ze sobą z Anglii.
Zamknęłam na chwilę oczy z nadzieją, że zasnę, lecz wtedy odezwała się moja komórka. Zmarszczyłam brwi i wyjęłam mój rozbity telefon. Wtedy przypomniało mi się, że miałam o nowym porozmawiać z moim ojcem.
Zmieszana spojrzałam na panel powiadomień. Miałam jednego sms'a od Dylan'a.
Co do cholery?
Jest 5am.
dylan: "śpisz?"
phoebe: "niestety nie."
dylan: "to super! ja też nie."
phoebe: "*przewraca oczami* nie wiem, co jest w tym takiego fajnego, Dylan."
dylan: "możemy razem popisać ;)"
phoebe: "chyba nie mam ochoty"
dylan: "no weź, Pho. nudzi mi się"
phoebe: "nie możesz popisać z inną dziewczyną?"
dylan: "zwykle, wszyscy o tej godzinie śpią."
dylan: "a poza tym, czy to takie trudne do zrozumienia, że chcę popisać z Tobą?"
phoebe: "dla mnie tak :p"
dylan: "przyszedłem z Tobą spędzić czas, a ty mi się tak odwdzięczasz, Phoebe? nie licz na mnie więcej :p"
phoebe: "poproszę Kat albo Christopher'a, aby spędzili ze mną czas :P"
dylan: "JAKIEGO Christopher'a?"
Zaśmiałam się cicho, aby nikogo nie obudzić. Zrzuciłam z siebie kocyk, ponieważ herbata zdążyła mnie ogrzać, a na zewnątrz zrobiło się już wystarczająco ciepło, by posiedzieć w samej piżamie.
phoebe: "spotkałam go w parku. wpadł na mnie i wydaje się być fajny."
Wysłałam mu sms'a i uśmiechnęłam się zwycięsko sama do siebie. Siedziałam i czekałam na sms'a od Dylan'a, lecz żaden nie dotarł. Westchnęłam i znudzona zaczęłam sprzątać swoje rzeczy.
— Phoebe?
Na dźwięk głosu kubek z herbatą prawie wypadł mi z rąk. Odwróciłam się w stronę drzwi, skąd dochodził głos. We framudze drzwi stał mój tata i ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się we mnie.
— Czemu nie jesteś w łóżku? — zapytał. Wzruszyłam obojętnie ramionami.
— Nie mogłam spać.
— Jak mijają ci dni w nowym miejscu? Poznałaś jakieś fajne osoby? — zapytał ponownie. Przechodząc obok niego, skinęłam w odpowiedzi głową.
Weszłam do kuchni i wstawiłam kubek do zmywarki. Narzuciłam na siebie kocyk i wyjęłam sobie truskawkowy jogurt. Ruszyłam w stronę mojego pokoju, kiedy usłyszałam głos ojca:
— Phoebe, przyjdź tutaj, proszę. — westchnęłam rozdrażniona.
Człowieku, jest piąta rano. Daj mi spokój.
Weszłam do salonu, gdzie czekał na mnie ojciec. Usiadłam na fotelu przed nim i wpatrywałam się w niego z uniesionymi brwiami.
— Czemu nie powiedziałaś mi, że rozbiłaś szybkę w telefonie? — zapytał, wyciągając mój telefon i wskazując na szybkę palcem.
— Nie miałam czasu. — odpowiedziałam obojętnie.
Mężczyzna westchnął zniecierpliwiony.
— Nie chcę, abyś bała się o coś mnie prosić. Jestem twoim ojcem i moim obowiązkiem jest ci pomagać.
— Wiem. — mruknęłam.
— Masz kogoś, kto mógłby cię zawieźć? Bryan nie jest w stanie prowadzić samochodu z tą nogą. — oznajmił.
— Tak, poproszę moją koleżankę Kat, by ze mną pojechała.
— To świetnie. Przeleję ci pieniądze na kartę, a teraz idź spać. — rozkazał mi, a ja przewróciłam oczami i wyszłam z salonu.
Rzuciłam się na łóżko, zamykając oczy i po paru minutach odpłynęłam w głęboki sen.
♡♡♡
— Phoebe! Kat i Dylan już przyjechali! — krzyknął mój brat, a ja zmarszczyłam brwi na imię "Dylan". Brunetka nie mówiła mi, że jej brat też z nami jedzie.
— Dylan? — zapytałam zdziwiona.
— Tak. Jedzie spotkać się z Chris'em.
— Chris'em? — ponownie rzuciłam zadziwiona.
— Nasz przyjaciel. Poznasz go przy najbliższej okazji. — Bry uśmiechnął się lekko. — A teraz się pośpiesz, bo jesteś spóźniona. — pośpieszał mnie jedną ze swoich kul, machając nią.
— Okay, okay. — wzięłam swoją torebkę z półki i pomachałam do brata. — Dam znać, kiedy wrócę.
— Tylko nie bądź w tej galerii za długo. Musimy zdążyć na kolację z Helen.
Westchnęłam ciężko, przypominając sobie o spotkaniu z nową dziewczyną ojca i skinęłam głową, po czym wyszłam z mieszkania. Weszłam szybko do windy i nacisnęłam guzik z napisem "parking", gdzie czekali na mnie Kat i Dylan. Po chwili znalazłam się na dole i zauważyłam ich czarne BMW. Otworzyłam drzwi i wsiadłam na miejsce pasażera z tyłu.
— Hej. — przywitałam się.
— Cześć, Pho. Co u ciebie? — zapytała radośnie Kat, a ja zmarszczyłam lekko brwi na brak odpowiedzi ze strony bruneta.
— W porządku. — odpowiedziałam, wzdychając. Mimo wszystko uśmiechnęłam się lekko. — A u ciebie?
— Świetnie. — Dylan wjechał na ruchliwe ulice Nowego Jorku. — Bryan mówił mi, że macie dzisiaj spotkanie z Helen. Może chciałabyś ze mną pójść do kosmetyczki i fryzjera?
Wzruszyłam ramionami.
— Jeśli masz czas.
— To super! — rzuciła wesoło. — A wy co będziecie robić z Chris'em, D?
— Nie wiem. — wzruszył obojętnie ramionami. — Najprawdopodobniej pójdziemy na siłownię.
— Żeby podrywać dziewczyny? — zapytała z niesmakiem Kat.
— Nie potrzebuję aktualnie dziewczyny, Kat. Jedyne czego potrzebuję to świętego spokoju.
— A dziewczyna ci w tym przeszkadza? — ośmieliłam się wtrącić do rozmowy.
— Bardziej miesza. Poza tym, czuję się szczęśliwy bez dziewczyn. Każda moja dziewczyna to było niepowodzenie.
— Nie mów tak, Dylan. Alexa nie była niepowodzeniem. — oznajmiła Kat, a ja nadstawiłam z ciekawości ucho na wzmiankę o jakiejś Alexie.
— Na pewno nie zamierzam o tym z tobą teraz rozmawiać.
Szkoda.
Opadłam plecami na fotel za mną i spojrzałam za szybę. Mijaliśmy szybko różnorakie budynki, a po chwili zauważyłam duże centrum handlowie. Dylan wjechał na parking podziemny i zaparkował jak najbliżej wejścia, na co prychnęłam. Brunet popatrzył się na mnie z uniesionymi brwiami w lusterku.
— Nie lubisz chodzić, co?
— Bardziej powiedziałbym, że nie chcę nadwyrężać nóg.
Pokręciłam rozbawiona głową i wyszłam z samochodu, stając przy Kat, która niemal natychmiast zabrała mnie pod rękę i wprowadziła do środka przez automatyczne, obrotowe drzwi. Dylan szedł zaraz za nami.
— Gdzie spotykasz się z Christopherem?
— Już na siłowni.
— Najważniejsza rzecz dla mnie to telefon, więc najpierw chodźmy do iSpotu. — stwierdziłam, a rodzeństwo zgodziło się ze mną, więc zgodnie weszliśmy do sklepu.
Szybko wybrałam sobie telefon, który od zawsze mi się podobał oraz case, by nie zniszczyć telefonu, zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Kat i Dylan zrobili za mną zaraz to samo.
— Więc ty idź tam na tę swoją siłownię, a my idziemy do kosmetyczki. — Kat pomachała mu ręką, na co przewrócił oczami i odszedł, zostawiając nas same. — I jak? Gotowa?
Odwróciłam się jeszcze raz w stronę bruneta, który — ku mojemu zdziwieniu — także patrzył się w moją stronę z lekkim uśmiechem i z westchnieniem skinęłam gotową, co raz bardziej nie rozumiejąc jego zachowania.
♡♡♡
Po szybkich zakupach, spotkałyśmy się z chłopakami w Starbucks'ie. Siedzieli przy najdalszym stoliku, pijąc kawy i przedstawiali sobą co najmniej zabawny widok. Dylan miał poobijaną twarz, a Christopher lekko podbite oko.
Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia.
— Co się stało? Wy na tej siłowni uprawiacie boks czy coś w tym rodzaju?
— Wdaliśmy się w bójkę. — wyjaśnił Dylan, gdy usiadłam obok blondyna, który uśmiechnął się do mnie delikatnie. Ja natomiast odwzajemniłam jego gest, zapominając o sytuacji z wczoraj. — Zgaduję, że się znacie, więc nie trzeba was sobie przedstawiać.
— Tak. — uśmiechnęłam się delikatnie do Christophera, który nie przestawał się uśmiechać, patrząc na mnie nieustannie.
— Jeszcze raz chciałbym cię przeprosić, Phoebe, za ten wypadek.
— Naprawdę nic się nie stało. — odpowiedziałam, nadal się uśmiechając.
Poczułam palące spojrzenie Dylana na sobie, więc spojrzałam na niego i lekko uśmiechnęłam, lecz on nie odwzajemnił gestu...
Okay?
Gdy Kat przyszła z naszymi kawami, zaczęłam rozmawiać z Christopherem, by lepiej się poznać.
Chris był w naszym wieku i uczęszczał do tego samego college'u co my. Parę lat temu przyjechał z rodzicami z Irlandii Północnej. Blondyn wydawał się być wesołym i miłym chłopakiem o twarzy modela.
Rozmawialiśmy dużo: o naszych zainteresowaniach, ulubionych książkach, muzyce i znajomych; podczas gdy Dylan siedział nieustannie cicho, rysując szlaczki na swoim kubku. Gdy zostaliśmy sami — Chris poszedł do toalety, a Kat po czekoladowe ciastko — zapytałam się, co jest nie tak.
— Wszystko jest okay. — wzruszył ramionami.
— Widzę, że coś się stało. — zauważyłam, marszcząc brwi.
— Boże, Phoebe, daj spokój. Jest okay. Mam chyba prawo nie mieć humoru.
Jeszcze bardziej zmarszczyłam brwi, ale nie dopowiedziałam niczego więcej. Na dobrą sprawę siedziałam w ciszy, do końca rozmowy Chrisa i Kat, czując się speszona.
Może faktycznie zbyt bardzo się narzucałam?
Dlaczego przejmowałam się zachowaniem Dylana? Znamy się krótko.
Ale przecież zabrał mnie do skate parku, na wzgórze, napisał dzisiaj rano o czwartej...
I co myślałaś, że już jesteście najlepszymi przyjaciółmi i masz prawo wtrącać się do jego życia?
Jesteś taka naiwna.
♡♡♡
Stałam przed lustrem w łazience, kończąc czesanie swoich włosów. Pomalowałam usta błyszczykiem i wyszłam z pomieszczenia.
Za 20 minut mieliśmy spotkać się na kolacji z nową dziewczyną taty, Helen. Ani ja, ani Bryan jej nie znaliśmy. Czy się stresowałam? Nie. Mój tata chodził po domu cały w nerwach, by wszystko wyszło dobrze. Widziałam, że mu na niej zależy i chciałam, aby się udało, ale nie mogłam obiecać, że jeśli ta kobieta nie zacznie pieprzyć jakieś głupot, to pozostanę cicho.
Ubrałam moje czarne szpilki, a swój nowy telefon schowałam do małej, czarnej torebki. Ojciec kazał nam się ubrać elegancko, więc jeszcze bardziej czułam się, jakbym szła na spotkanie z królową angielską niż zwykłą kobietą — Helen.
Bryan, razem z moim tatą, weszli do przedpokoju, ubrani w garnitury i założyli swoje buty. Mój brat spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
— Wyglądasz pięknie, siostrzyczko. Już wiem, dlaczego spodobałaś się Campbell'owi.
— Słucham? — zapytałam.
Spodobałam się Chris'owi?
Bryan wyszczerzył zęby w jeszcze szerszym uśmiechu i wskazał ręką, bym wyszła z mieszkania.
Skierowałam się do windy i wsiadłam do niej razem z Bryan'em, tatą oraz Alex'em, który miał nas zawieźć pod restaurację. Zjechaliśmy na parking i wyszliśmy z windy. Starałam się nie potknąć o własne stopy, ponieważ nienawidziłam i nie umiałam chodzić w szpilkach. Wsiadliśmy do czarnego Range Rover'a i wyjechaliśmy z parkingu w stronę centrum, gdzie znajdowała się owa restauracja.
Podjechaliśmy pod wieżowiec i wysiedliśmy z auta. Weszłam do środka i wzrokiem omiotłam pomieszczenie, rozglądając się za windą. Luksusowa restauracja, gdzie mieliśmy się spotkać mieściła się na ostatnim piętrze.
Bryan wziął mnie pod ramię i zaprowadził w stronę szklanych drzwi, co musiało wyglądać naprawdę śmiesznie, zważając na to, że miał nogę w gipsie, a w drugiej trzymał kule. Weszliśmy do szklanej windy. Nacisnęłam guzik z przyciskiem „restauracja". Jechaliśmy w ciszy, dopóki nie zadzwonił telefon mojego taty. Przewróciłam oczami — jak zwykle były to sprawy biznesowe.
Gdy winda dotarła na ostatnie piętro, naszym oczom ukazała się ogromna sala, z wieloma stolikami pokrytymi białymi obrusami oraz białymi świecami. Podszedł do nas młody chłopak ubrany w garnitur. Przyjrzał mi się dokładniej i uśmiechnął słodko. Odwzajemniłam nieśmiale uśmiech, zastanawiając się, dlaczego
— Rezerwacja na nazwisko Jones. — oznajmił mój tata, gdy przestał rozmawiać przez telefon. Następnie brunet podprowadził nas pod nasz stolik, gdzie siedziała już Helen.
I o mój Boże. To była ta sama pielęgniarka, która siedziała w recepcji, gdy przywieźli Bryan'a do szpitala.
Uśmiechnęła się do nas szeroko i wstała, aby nas przywitać. Miała czarne włosy, sięgające jej do ramion i szare oczy. Wydawała się być koło czterdziestki. Miała ładną, kobiecą sylwetkę i miły wyraz twarzy. Wydawała się być miła.
Przywitałam się z nią, podając sobie ręce i usiadłam obok mojego brata — na przeciwko mojego taty i Helen. Kelner zapytał się nas, co chcielibyśmy do picia — poprosiłam wodę z cytryną i lodem. Uśmiechnął się do mnie czarująco. Bryan uniósł brwi, więc chłopak speszył się i odszedł zarumieniony.
Szturchnęłam mojego brata w żebra i wydęłam wargi. Parsknął i wrócił do rozmowy z naszym ojcem oraz jego nową dziewczyną.
Siedziałam cicho co chwilę, sprawdzając godzinę na telefonie i modląc się, by ta kolacja już się zakończyła. Helen, mój ojciec i Bry cały czas śmiali się i żartowali, a ja udawałam, że ich słucham i uśmiechałam się fałszywie.
— Phoebe, taka ładna z ciebie dziewczyna. Pewnie większość chłopaków się za tobą ugania. — stwierdziła Helen i uśmiechnęła się do mnie.
— Um, niezupełnie. — mruknęłam. — Jestem raczej nieśmiała.
— Ta, jasne. — prychnął Bryan. Spojrzałam na niego zła. — No co?
Westchnęłam i odwróciłam się w stronę mojego jedzenia, które właśnie przyszło. Zaczęłam powoli skubać sałatkę, ponieważ nie miałam zupełnie apetytu. Mój brat zauważył to i zapytał się mnie:
— Dlaczego nie jesz? Zwykle jesz większe porcje ode mnie.
Och, dzięki, Bryan.
— Um, nie mam apetytu. — odpowiedziałam cicho, tak aby Helen i tata nie usłyszeli.
Zaczęłam szybciej jeść, by Bryan nie narzekał, że w ogóle nic nie zjadłam. W końcu zjadłam moją sałatkę, co spowodowało, że byłam przejedzona. Mój brzuch był wzdęty, przez co nie czułam się komfortowo w mojej sukience.
Nie marzę o niczym innym tylko o tym, aby stąd wyjść.
— Tato, moglibyśmy już iść? — zapytał Bryan, a ja spojrzałam na niego z uwielbieniem. — Nie zrozum mnie źle. Jesteśmy troszkę zmęczeni.
— Oczywiście, synu. Idźcie i napisz mi SMS-a, jak bezpiecznie dojedziecie do domu. — oznajmił.
Szybko wstałam od stołu i narzuciłam na siebie mój sweter.
Pożegnałam się Helen, obiecując jej, że wyjdę z nią kiedyś na kawę jak kobieta z kobietą.
Nawet nie wiem, dlaczego się zgodziłam.
Zjechaliśmy windą na parter i wsiadliśmy do auta, gdzie czekał na nas już Alex.
— Nawet nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa, że udało nam się wyrwać stamtąd wcześniej. Umierałam. — oznajmiłam. Bry uśmiechnął się do mnie szeroko.
— Widziałem. Poza tym, ten kelner cały czas się na ciebie gapił.
Pokręciłam głową z uśmiechem na twarzy. Wyjęłam mój telefon i sprawdziłam godzinę. Była 20:01. Weszłam w wiadomości, widząc, że ktoś do mnie napisał. I był to nikt inny, jak Dylan.
dylan: "przepraszam, że byłem dzisiaj takim dupkiem.
Wybaczysz?"
phoebe: "po dłuższym zastanowieniu...wybaczam :)"
dylan: "dzięki Bogu...ale czemu musiałaś się nad tym zastanawiać? jestem taki cudowny, że w ogóle nie powinnaś się nad tym zastanawiać"
phoebe: "zadufany z Ciebie, dupek"
dylan: "i tak mnie lubisz :))"
Prawda. Lubię.
♡♡♡
Rozdział dodaję wyjątkowo późno, ponieważ nie miałam czasu dodać go w tygodniu :)
Mam nadzieję, że wam się spodobał ;)
Zostawcie votes lub komentarze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro