Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

fifteen

Nie spałam przez całą noc, jak zwykle wypłakując sobie oczy. Moja kołdra była mokra, moje poduszki były mokre, moja piżama była mokra, moje wszystko było mokre. Tonęłam.

Była czwarta rano, więc każdy z mojej rodziny spał. Poszłam nalać sobie trochę wody do szklanki. Przechodząc koło pokoju Bryan'a, pokazałam do drzwi środkowy palec. Nie wiedziałam dlaczego, ale chyba poczułam taką potrzebę. Przed pokojem ojca zrobiłam tak samo.

Weszłam do mojego pokoju i poczułam nagłą potrzebę, by napisać do Dylan'a.

phoebe: "śpisz?"

dylan: "nie mogę zasnąć, całą noc myślę o naszym pocałunku"

Dobrze, że nie widzi teraz moich rumieńców na policzkach.

dylan: "a ty jak zwykle nie śpisz, tak?"

phoebe: "um, tak"

dylan: "ukrywasz coś, pho"

dylan: "coś się stało?"

Znał mnie zbyt dobrze.

phoebe: "ojciec zabronił mi się z Tobą spotykać"

phoebe: "bryan powiedział mu, że jesteś dla mnie nieodpowiedni"

phoebe: "znowu płakałam"

dylan: "czemu mam dziwne wrażenie, że nikt nie chce, abyśmy byli razem?"

phoebe: "bo tak jest, dylan"

phoebe: "o mój Boże"

dylan: "?"

phoebe: "wpadłam na genialny pomysł!"

phoebe: "ucieknę z domu!"

dylan: "zwariowałaś"

dylan: "nie rób tego, pho"

dylan: "Twój ojciec będzie się martwił"

phoebe: "mam go gdzieś, dylan"

phoebe: "zrobię to"

dylan: "i gdzie będziesz mieszkać?"

phoebe: "może będę chwilę u Ciebie.....? :)"

dylan: "na pewno Twój brat nie zorientuje się, że jesteś u mnie"

phoebe: "błagam, dylan"

dylan: "i robisz to wszystko tylko po to, by móc się ze mną spotkać, tak?"

phoebe: "yhm :)"

dylan: "nie musisz tego dla mnie robić"

phoebe: "będę pod Twoim domem za jakieś.... 20 minut :)"

dylan: "...dobrze"

Uśmiechnęłam się szeroko do ekranu telefonu i zerwałam z łóżka po moją dużą torbę, która leżała w szafie, biorąc jednocześnie jakieś ubrania. Spakowałam potrzebne kosmetyki i pieniądze. Weszłam po cichu do łazienki, by umyć sobie twarz oraz uczesać włosy.

Przebrałam się w zwykłe niebieskie jeansy i białą bokserkę, a następnie wzięłam moją torbę i ruszyłam w stronę kuchni, by zostawić im karteczkę.

"Jestem w bezpiecznym miejscu. Nie szukajcie mnie, jeśli nie chcecie, żebym was bardziej znienawidziła. Muszę to sobie przemyśleć, a wam także radzę to zrobić"

Odłożyłam długopis i ruszyłam w stronę przedpokoju, gdzie ubrałam moje białe conversy i wyszłam z domu. Zjechałam windą na dół, wyszłam z budynku i złapałam pierwszą lepszą taksówkę. Podałam adres kierowcy i ruszyliśmy w stronę domu Dylan'a, jak zwykle przejeżdżając obok gęstego, ciemnego lasu, który zawsze mnie fascynował. Po chwili byliśmy już pod jego domem, więc zapłaciłam kierowcy, podziękowałam i wysiadłam z taksówki.

Dylan siedział na ganku, mierzwiąc nieustannie swoje włosy i stukając nogą. Wstał z krzesła, kiedy mnie zobaczył i wskazał ręką, bym do niego podeszła. Weszłam powoli po schodach i stanęłam przed nim, uśmiechając się lekko.

— Jesteś idiotką. — stwierdził, kiwając głową.

— Równie dobrze, mogę pojechać z powrotem do domu i już więcej się z tobą nie spotkać. — skrzyżowałam ramiona i uniosłam brwi.

— Czuję się, jakbyśmy byli pieprzonymi Romeem i Julią. — mruknął i wziął mnie za rękę, prowadząc do domu.

Cały dom oświetlony był pomarańczowymi promieniami słońca, a w środku panowała zupełna cisza.

— Moich rodziców nie ma w domu. — poinformował mnie Dylan, kiedy zdejmowałam conversy i skinęłam głową.

Powiesiłam bluzę na wieszaku i ruszyłam za Dylan'em, który zaczął wchodzić na górę po schodach. Weszłam do jego pokoju i stanęłam na środku, nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić, bo chłopak niemal nie zwracał na mnie uwagi.

Odchrząknęłam znacząco, by Dylan na mnie spojrzał i zapytałam:

— Coś się stało, Dylan? Jesteś na mnie zły, że tutaj przyjechałam? — dodałam cicho. — Mogę jechać do Chris'a.... — podszedł do mnie pospiesznie i pokiwał gwałtownie głową.

— Będziesz miała przeze mnie kłopoty, Pho.

— Nie. Poradzę sobie. — chłopak westchnął i skinął lekko głową, patrząc się na mnie poważnie.

— I nie pozwalam ci jechać do Chris'a, tym bardziej, jeśli miałabyś u niego spać. — prychnęłam i skrzyżowałam ramiona.

— Jestem twoją dziewczyną, żebyś mi rozkazywał?

— To kwestia bliskiej przyszłości — mruknął poważnie, przyglądając mi się dokładnie. — Musisz się przespać, Phoebe.

— Sugerujesz, że źle wyglądam? — zaśmiałam się, kładąc na miękkim materacu. Przykryłam się dokładnie kołdrą.

Chłopak przewrócił oczami i pocałował mnie w czoło.

— Będę tu, jak się obudzisz.

— Bo jakby inaczej. — mruknęłam uśmiechnięta i zamknęłam oczy, zapadając w sen.

♡♡♡

Obudziłam się, gdy poczułam jak ktoś lekko głaska moje włosy. Otworzyłam lekko oczy i uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam siedzącego przede mną Dylan'a z zamkniętymi oczami.

— Hej. — mruknęłam, uśmiechając się lekko.

Brunet otworzył oczy i wziął swoją rękę, odwzajemniając mój uśmiech.

— Która godzina? — zapytałam, przeciągając się na łóżku i usiadłam prosto.

— Dwunasta.

Westchnęłam i sięgnęłam po mój telefon, który leżał na szafce nocnej i sprawdziłam wiadomości. Miałam 5 nieodebranych połączeń od Bryan'a i 10 nieprzeczytanych wiadomości. Ścisnęłam telefon w ręce i wstałam z łóżka, chowając go do tylnej kieszeni spodni.

— Chcesz coś zjeść? — zapytał brunet. Skinęłam ochoczo głową i wyszłam za nim z pokoju.

Zbiegłam po schodach i wkroczyłam do kuchni. Od razu poczułam, jak ktoś rzuca mi się na szyję i przytula mocno. Parsknęłam śmiechem.

— Witaj, Kat.

— Tak się cieszę, że tutaj jesteś i będziesz mieszkać razem z nami!

— Tylko na parę dni. — oświadczyłam. Brunetka wydęła dolną wargę i puściła mnie, wracając do swojego śniadania.

— Bryan dzwonił już do mnie z dziesięć razy. Powiedziałam, że nic nie wiem i, że jest dupkiem bo nie chce pozwolić wam się spotykać.

— Ta, ojciec też już go poparł. — mruknęłam i wzięłam sobie crossainta.

— Wow, jesteście prawie jak Romeo i Julia.

— Tyle, że my nie planujemy się zabić ani nie jesteśmy razem. — powiedziałam, biorąc łyk soku pomarańczowego.

— Jeszcze! — krzyknął z łazienki Dylan. Pokiwałam rozbawiona głową.

— Wiem, że się całowaliście. — wyszeptała mi do ucha Kat, na co zmarszczyłam brwi.

— Skąd?

— Dylan się wygadał. — uśmiechnęła się lekko i zeszła ze stołka, by włożyć talerz do zmywarki. — Zabrałabym cię dzisiaj do galerii, ale wiem, że mój brat ma wobec ciebie jakieś plany. — oznajmiła i puściła do mnie oczko. Wbiegła po schodach na górę, nucąc jakąś piosenkę.

Zmarszczyłam brwi. Zjadłam do końca mojego crossainta, wypiłam sok i zaczęłam przechadzać się po przestronnym piętrze domu. Weszłam do salonu i przeszłam przez szklane, białe drzwi na taras, skąd widać było gęsty las, który zawsze mi się podobał.

Wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się miękko, zamykając oczy. Wsłuchiwałam się w lekki szum lasu i odgłosy ptaków, kiedy nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie od tyłu w talii.

— Dylan.

— Hm? — mruknął, kładąc podbródek na moim ramieniu.

— Dlaczego wygadałeś się Kat, że się całowaliśmy?

— A to coś złego? — zapytał mnie lekko zaskoczony, puszczając mnie i marszcząc brwi. — Poza tym, jestem prawie pewny, że sama byś jej o tym powiedziała.

— Pewnie tak, ale nie wiedziałam, że jesteś tak blisko z Kat. — brunet zaśmiał się na moje słowa.

— Niezupełnie blisko. — oznajmił. Przekrzywiłam lekko głowę, nie rozumiejąc o co mu chodzi. — Um, wiedziała, że zabrałem cię wczoraj na randkę i męczyła mnie, bym powiedział jej, czy coś się między nami wydarzyło. Pewnie już cały świat wie.

Skinęłam głową i zbliżyłam się do niego, biorąc kawałek materiału jego koszulki między palce.

— Co we mnie takiego widzisz, Dylan? — zapytałam, patrząc się głęboko w jego oczy.

Uśmiechnął się krzywo i ujął w dłoń mój policzek, przybliżając usta do moich. Dotknął swoimi wargami moje usta i...

— Ekhem, nie chciałabym wam przeszkadzać, ale chciałam powiedzieć, że wychodzę. — oznajmiła Kat, uśmiechając się szeroko. Dylan odetchnął w moje usta "och, serio", a ja zachichotałam i puściłam go. — Wychodzę! Zabezpieczajcie się czy coś!

Brunet wywrócił oczami i pokiwał głową. Ponownie zachichotałam i weszłam do domu, ale Dylan złapał mnie za nadgarstek, zatrzymując mnie.

— Bądź gotowa za... — spojrzał na zegar na ścianie. — Za dwadzieścia minut.

— Teraz mi o tym mówisz? Nie zdążę się przygotować. — mruknęłam i zaczęłam wchodzić po schodach. — Zaraz... Jak mam się ubrać?

— Wygodnie. — odparł krótko, uśmiechnął się szeroko i odszedł. Wbiegłam po pozostałych schodach i wpadłam do pokoju Dylan'a. Zabrałam krótkie, jeansowe spodenki oraz biały top. Weszłam do łazienki, przebrałam się w ubrania, uczesałam włosy w luźnego koka i zrobiłam delikatny makijaż. Nałożyłam trochę korektora, który zasłoni moje piękne wory pod oczami i pomalowałam delikatnie rzęsy.

Zabrałam telefon, włożyłam dziesięć dolarów do tylnej kieszeni spodenek i zeszłam na dół, wchodząc do salonu, gdzie siedział Dylan z telefonem. Odchrząknęłam. Chłopak spojrzał na mnie i wstał z kanapy, biorąc mnie za rękę i prowadząc do przedpokoju, gdzie ubrałam swoje conversy. Wyszliśmy wspólnie na zewnątrz. Dopiero teraz zauważyłam, że chłopak zabrał ze sobą duży, drewniany koszyk. Już miałam otworzyć buzię, by się go o to zapytać, ale brunet pokiwał przecząco głową, uśmiechając się lekko.

— Niespodzianka.

Chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę lasu. Zmarszczyłam brwi, teraz zupełnie nie wiedząc, co będziemy robić. Dylan obrócił twarz w moją stronę, wykrzywiając twarz w miękkim uśmiechu. Uśmiechnęłam się blado i obróciłam twarz w drugą stronę, gdy zaczęliśmy wchodzić coraz głębiej lasu.

— Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie mnie ciągniesz? — zapytałam go, gdy szliśmy, mijając już środek lasu. — Nienawidzę niespodzianek.

— Jeszcze chwilka, mała.

Przewróciłam oczami i dałam mu się dalej ciągnąć. W końcu wyszliśmy z lasu, a naszym oczom ukazało się śliczne, małe jeziorko oraz drewniany mostek, gdzie można było usiąść. Dylan zaprowadził mnie na środek mostu, rozłożył miękki kocyk i wyjął truskawki w czekoladzie, pizzę oraz coca colę (a/n: zestaw jak z High School Musical lmao). Uśmiechnęłam się i wzięłam kawałek mojej ulubionej pizzy, wpatrując się w lśniącą wodę przede mną.

— Przychodzę tutaj, jak muszę pomyśleć. — oznajmił, biorąc łyk napoju.

— Najbardziej urokliwe miejsce, jakie kiedykolwiek widziałam.

— Nie ma za co. — uśmiechnął się miękko. Odwzajemniłam jego uśmiech.

— Nie odpowiedziałeś mi na moje wcześniejsze pytanie.

— Dlaczego mi się podobasz? — zapytał, a ja skinęłam głową i wzięłam jedną truskawkę. — No cóż. Już pierwszego dnia, kiedy cię poznałem, spodobałaś mi się. Nie dlatego, że jesteś piękna, ale dlatego, że jako jedna z wielu masz charakter i umiesz stawić na swoim. Poza tym, jesteś miła, pomocna, zabawna, przyjacielska, szczera, ale też wredna i złośliwa. A czasami nawet zachowujesz się jak suka. — oświadczył. Walnęłam go w tył głowy, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.  — Ale i tak cię ko... lubię.

— Też cię lubię, O'Brien. Chociaż jesteś czasami dupkiem i powodujesz, że jestem zazdrosna, a nienawidzę być zazdrosna, tym bardziej o taką Bethany, która nawet nie jest warta tego, bym czuła zazdrość.

Brunet wybuchł głośnym śmiechem i objął mnie za talię.

— Nie rozmawiam z nią.

— Ha, mam nadzieję. — mruknęłam i napiłam się trochę coca coli. — Inaczej musiałabym ją pobić lub coś w tym rodzaju.

— Chętnie bym na to popatrzył. — zaśmiał się i pocałował mnie w skroń.

— Jesteś okropny.

— I tak mnie lubisz, Jones.

♡♡♡

Wyszliśmy z lasu, śmiejąc się do siebie głośno i trzymając się za ręce. Niby nie byliśmy parą ani nie byliśmy przyjaciółmi, czyli byliśmy czymś...pośrednim? Nie chcę utknąć w friendzone'ie. Byliśmy już niemalże przed domem Dylan'a, kiedy zauważyłam, że na schodach siedzi jakiś facet. Podeszłam bliżej i teraz dokładnie mogłam zobaczyć twarz tego mężczyzny.

— Max?

♡♡♡

zostawcie votes lub komentarze 💛
(mam ferie, więc rozdziały będą pojawiać się codziennie)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro