Annie x Bertholdt (N)
Niespełnione marzenia.. Prośby, których nikt nie wysłucha. Świat bez nadziei na lepsze jutro.
Bertholdt, chłopak z Trostu, miał marzenie... Chciał, aby jego najlepsza przyjaciółka Annie, z którą zna się od dzieciństwa, odwzajemniła jego uczucia. Już od dość długiego czasu chłopak zaprzątał sobie nią myśli... Nie raz zakochiwał się w różnych dziewczynach, lecz to było coś innego.. Uczucie jakim darzył Annie znacznie przewyższało te poprzednie. Było znacznie silniejsze.
Jedyną przeszkodą jaka stała na drodze, był jego przyjaciel Reiner. Swego czasu we trójkę, byli nierozłączni...
Wychodząc z domu chłopak spojrzał, na czekającą na niego dziewczyne. Jaka ona jest piękna - pomyślał, po czym spłonął rumieńcem
-Ej Bertholdt, co z tobą? Masz gorączkę? - spytała dziewczyna - pokaż, sprawdzę - zaoferowała kładąc na czole chłopaka, jak zwykle chłodną i miłą w dotyku rękę.
-H-hę? C-co? Nie... To nie gorączka - wybąkał zabierając jej rękę z czoła
-No nie mów! Bertholdt! Czy ty przypadkiem się nie zakochaleś?! - stwierdziła dziewczyna, idąc powoli w stronę budynku szkoły.
Chłopak stanął wryty i wpatrywał się w Annie, z szokiem wymalowanym na twarzy. Zaskoczony, postanowił powędrować za nią. W końcu gdyby się nie ogarnął, mogłaby się tego dowiedzieć
-Co ty gadasz Annie! - powiedział, przyspieszając chodu
-Chłopie spokojnie... Ja tylko żartuję! - rzuciła rozbawiona, szczerząc się do niegoPrzed wejściem do klasy przywitali się z Reinerem, a po dzwonku dołączyli do reszty, siadając w ławkach. Bertholdt całą lekcje wpatrywał się w Annie, co przyuważył za którymś razem Reiner. Nie chcąc niczego wymyślać i rozpowiadać niestworzonych historii, postanowił zatrzymać to dla siebie. Po lekcjach obserwował dwójkę, chcąc się upewnić co do swoich podejrzeń. Chłopak nie mógł uwierzyć, że też wcześniej tego nie zauważył! Bertholdt ewidentnie patrzył na przyjaciółkę, a gdy tylko ona odwzajemniła jego spojrzenie, on uciekał wzrokiem speszony. Reiner nie chciał, by to się ciągnęło w nieskończoność. W końcu oboje byli jego przyjaciółmi. Pomyślał więc, że pomoże trochę Bertholdt'owi. Od czasu do czasu popchnął chłopaka na przyjaciółkę tłumacząc to zwykłą utratą równowagi na co dziewczyna reagowała śmiechem, za drugim razem Reiner zaczął mówić o rzeczach które mogłyby zbliżyć dwójkę do siebie. Po chwili chłopak zauważył że jego trud nie idzie na marne.
Oni ze sobą normalnie rozmawiali!- Zdziwił się Reiner
Niestety dziewczyna zostawiła przyjaciół samych, idąc do sklepu po drodze do domu.
-Reiner powiedz mi co ty najlepszego wyprawiasz?!- zaatakował Bertholdt gdy zostali sami
-No jak to co, swatam. Zawsze chciałem to zrobić..- powiedział rozmarzonym głosem Reiner
-Wiesz co kpiny zostaw sobie na później... Ale poczekaj dlaczego mi pomagasz?- zapytał podejrzliwie Bertholdt
-Co? Jeszcze się pytasz?! To byłoby zabawne gdyby moi najlepsi przyjaciele ze sobą chodzili!- oznajmił rozbawiony
-Nie masz nic przeciwko temu?- spytał z nutą powątpiewania w głosie
-Żartujesz sobie, prawda?-odpowiedział pytaniem na pytanie z uśmiechem na twarzy
Przyjaciel zrozumiał chęci chłopaka, jednak nie sądził by to cokolwiek zmieniło. Znał Annie zbyt długo by liczyć na jakikolwiek cud.. Dziewczyna traktowała go jak swojego brata, mogła go przytulać, wpatrywać w jego oczy, znajdować się blisko, jednak dla niej żadna z tych rzeczy nigdy nie będzie zawstydzająca, dla niej to naturalne.
-Reiner nie wiem co mam robić, jak sprawić aby spojrzała na mnie inaczej. Myślisz że szczerość popłaci? Że zyskam jej przychylność? A co jeśli stracę nawet przyjaciółkę jaką dla mnie jest tej chwili..
-Oj chłopie.. Jesteś beznadziejny!-skwitował przyjaciel wzdychając-Przecież to nasza Annie, co by się nie działo zawsze będziemy się przyjaźnić, nic naszej trójki nie zniszczy, a już na pewno nie jakieś wyznanie miłosne ciołku! Leć do niej, może wciąż robi zakupy, załatw to jak prawdziwy facet, a nie chowasz się po krzakach aby tylko się nie dowiedziała-zachęcając uśmiechnięty popchnął go w kierunku w którym udała się Annie.
Chłopak biegł jak nigdy, przekraczając wszystkie swoje limity, nie zważając na kłujący ból w piersiach, pędził ścieżką zewsząd otoczony wielkimi drzewami, przez których korony ziemię zalewały salwy słońca. W końcu dotarłszy na miejsce, dysząc, skrawkiem koszuli otarł spocone czoło. Widział ją przez sklepowe okno, patrzyła na listę zakupów zapewne zastanawiając się co jej pozostało do wzięcia, w tym samym czasie on uspokajał oddech, pozwalając tysiącu myśli przejąć nad nim kontrolę. Rozważał wszystkie za i przeciw, próbował poskładać w głowie jak miałby jej wyznać co czuje, tak żeby nie uciekła, tak aby nie wzięła tego na żarty jak to miała w zwyczaju. W końcu dźwięk sklepowego dzwonka wyrwał go z namysłu, odwracając się w kierunku drzwi cały zesztywniał zdając sobie sprawę, że to właśnie ona przekroczyła ich progi i właśnie patrzy się na niego zdziwiona.
-Hej Bertholdt, nie mów że mnie śledzisz!-zaśmiała się przyjaciółka podchodząc bliżej z torbą zakupów w ręce-Wyglądałeś na bardzo zamyślonego kiedy tak stałeś za sklepowym oknem, co cię tak zastanawiało?-zagaiła zaciekawiona dziewczyna
Bertholdt słysząc to cały się speszył i wzrok utkwił w podłodze.
-Annie.. Bo jest sprawa, musimy porozmawiać-wymamrotał po cichu chłopak, a unosząc wzrok dopowiedział-Być może to zauważyłaś, bądź stwierdziłaś że to normalne.. Chodzi o to że od długiego już czasu staram się, abyś mnie zauważyła-kończąc, z nerwów podświadomie zaczął bawić się końcem swojej koszuli
Annie była zszokowana, słysząc co chłopak powiedział, jej ręka upuściła torbę z zakupami, a ona wpatrywała się w niego z otwartymi ustami. On widząc jej reakcję wiedział, że to był beznadziejny pomysł, że wszystko zepsuł swoim wyznaniem.. Odwrócił się chcąc od niej odejść, pójść do domu i zapomnieć o tym, lecz poczuł jak jej ręka nie pozwala mu na to.
-Ehh, nie musisz mnie zatrzymywać z litości, przecież nic się nie stało Annie-powiedział z nutą żalu w głosie powoli się do niej odwracając. Nie mogąc spojrzeć jej w oczy, czekał aż coś na to odpowie.
-To nie tak.. Ja... Przepraszam cię Bertholdt, po prostu bardzo ale to bardzo mnie zaskoczyłeś-wyjaśniła spokojnym tonem Annie kładąc rękę na jego ramieniu-Spójrz na mnie, proszę-poprosiła dziewczyna lekko się do niego uśmiechając. Gdy w końcu podniósł głowę, zauważyła w jego oczach żal, wyglądał niczym ugodzone zwierzę, nieufnie i jakoś tak smutno. Ona nic nie mówiąc złapała go i przyciągnęła do siebie. Stali tak w ciszy, uspokajając się nawzajem, po chwili Annie go odsunęła i powiedziała-Jeśli nie przeszkadza ci to, że na razie nie dam ci tyle miłości ile byś chciał, że będę się do tego przyzwyczajała i powoli na ciebie otwierała, to możemy spróbować-podsumowała szeroko się do niego uśmiechając, poprawiła kosmyk swoich włosów podczas gdy Bertholdt patrzył się na nią jak w obrazek. Chwilę później otrząsnął się z letargu i lekko uśmiechnął.
-Annie, wystarczy że jesteś przy mnie, o nic więcej cię nie proszę-odpowiedział, a łapiąc ją za ręce wpatrywał się jej w lazurowe oczy, w których widział cały swój świat. W końcu jego marzenie się spełniło, a miejsce żalu który niegdyś zagościł w jego sercu, zajęła nadzieja.
HAHAHA NIE WIERZĘ ŻE ODKOPAŁAM TO KONTO I DOKOŃCZYŁAM TE OPOWIADANIE, KTOŚ TU W OGÓLE ZAJRZY?
POZDRAWIAM WAS SERDECZNIE!,
-N <3333
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro