Śmierć i nadzieja - Reiner x Christa (N)
Depresja. Jedno słowo, tak silnie wpływające na nasz stan psychiczny. Życie przez to traci barwy, wyzbywa się jakiegokolwiek szczęścia. Tylko druga osoba może wyciągnąć cię z tego stanu otępienia. Szanse zbyt małe, aby były możliwe. Rozpacz, która tkwi w mym sercu od niedawna, daje się we znaki, gdy tylko przypomnę sobie dni pełne radości i uśmiechu spędzone z pewną osobą. Dni, które niegdyś były tak ważne.. dziś są dalekimi wspomnieniami, po.. Ymir.
Przechadzałam się brzegiem rzeki, co stało się moją codzienną rutyną. Tylko to dawało mi ukojenie. Wpatrywanie się w odmęty wody. Dzięki temu nie myślałam o swoich problemach i zmartwieniach.
Klękając pare metrów od linii brzegu, zauważyłam chłopaka. Był on z tego co zauważyłam, starszy ode mnie. Siedział po drugiej stronie i wpatrywał się we mnie niewidzącym wzrokiem. Nie chcąc nawiązywać z nikim choćby najmniejszego kontaktu, zerwałam się z miejsca i wbiegłam ze łzami w jedną z uliczek. Przypomniawszy o najważniejszej dziewczynie, smutek był tak wielki, że przez kilka dobrych minut ryczałam chowając głowę pomiędzy nogami i obejmując się rękoma. Gdy emocje lekko opadły, otworzyłam oczy i zauważyłam cień nieznajomej osoby. Spojrzałam za siebie i ujrzałam wcześniej widzianego chłopaka. Zszokowany, zapewne moim płaczem, podszedł i uklęknął obok.
-Słuchaj.. Nie wiem co się dzieje, ale od jakiegoś czasu przychodzę nad tą rzekę. Zawsze tam siedzisz i patrzysz się w wodę.. Zawsze odchodzisz, a idąc twoje oczy stają się szklane. Postanowiłem więc- nie dokończył
-Zostawcie mnie wszyscy!! Nikogo nie potrzebuję.. - załkałam wstając z miejsca
Nie potrzebuję litości.. Nie chcę być dla nikogo ciężarem. Nigdy więcej - pomyślałam
-Zaczekaj! Może spotkamy się po twojej stronie nad rzeką? Jutro o 18, pasuje? - zaproponował chłopak, blokując mi drogę
- wzruszyłam ramionami, na znak obojętności.
Po powrocie od razu położyłam się do łóżka, zalewając się słonymi łzami. Przetrwam to.. Przeżyje choćbym była męczona, bita, poniżana czy torturowana. Obiecałam to jej. Przysięgłam:
-Hahahahaha!!! Ymir! Złap mnie!! - zawołałam szczęśliwa, uciekając jej
-Zaczekaj! - zaśmiała się dziewczyna łapiąc oddech - Christa!!! Stój! CHRISTAAA!!! - krzyczała przerażona dziewczyna.
Nie wiedząc, o co jej chodzi nie przestawałam biec. Po chwili straciłam grunt pod nogami. Czułam, że lecę.
Ymir... Dlaczego płaczesz. Nie. Nie smuć się - pomyślałam, powstrzymując się od łez
-WRACAJ, CHRISTAA!!! Obiecaj.. OBIECAJ, ŻE PRZEŻYJESZ, CHOĆBY NIE WIEM CO!!!! - ryczała głośno Ymir, skacząc za mną w otchłań
-O-obiecuję - wyszeptałam uśmiechając się, ze łzami cieknącymi po policzkach
Po chwili straciłam przytomność...
Ymir..
-YMIR!!! - krzyknęłam, wstając gwałtownie
Jedyne co w tamtej chwili zobaczyłam było zakrwawione ciało Ymir, leżące bezwładnie na ziemi.
Tylko tyle pamiętam, z tego tragicznego dnia. Dnia, który w momencie gonitwy był tym najlepszym. Najszczęśliwszym...
Budząc się, zerknęłam na budzik. Nostalgiczny nastrój, niemal od razu mną zawładnął. Dzień, jak co dzień.
Była 16 godzina, lecz ja nie miałam zamiaru pojawić się na umówionym miejscu.. Po prostu nie mogę.
Wiem, że Ymir chciałaby, abym korzystała z życia.. Ale bez niej moje istnienie nie ma sensu!!
Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc, moja depresja drastycznie nabierała na sile. Nie cieszyło mnie już nic. Ani rzeka, nad którą nie chodziłam, ze względu na tajemniczego nieznajomego, czy nawet cukierek, który niegdyś dawał mi tyle radości.. Nic.. Tylko żal i rospacz wypełniały moje serce. Nawet przysięga przestawała mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie mogłam tego już dłużej znieść. To było gorsze niż tortury, niż jakikolwiek ból.
Postanowiłam to przerwać. Zabrałam swój sprzęt do trójwymiarowego manewru i dostałam się na mur. To będzie widowiskowa śmierć. Już raz miałam tak umrzeć. Po co przedłużać moje i tak nic już nie warte życie?!
Wychylając się za linie muru, myślałam o wszystkich szczęśliwych i tych smutnych chwilach przeżytych z Ymir... Skoczyłam..
-WRACAJ, CHRISTAA!!! Obiecaj.. OBIECAJ, ŻE PRZEŻYJESZ, CHOĆBY NIE WIEM CO!!!! - impuls, dzięki któremu przypomniałam sobie te słowa, otworzył mi oczy... Lecz lecąc.. Nie miałam już wyboru. Sama go dokonałam, więc dlaczego? Dlaczego tak bardzo tego żałuję?! Nawet myśl, że będę z Ymir, nie pomaga. Przez łzy, które ograniczały mi widoczność, nie widziałam nieba.. Nie widziałam niczego. Nie zauważałam następnego dnia.
Bo jutra, miało juz nie być....
-Christa.... Wiem, że mnie słyszysz... Wiem to cholera!! Ocknij się...
Ja.. Znam ten głos. To on
Tak Christa, to ten chłopak. Jedyny, który się o ciebie martwił...
Y-ymir?! Gdzie!!!?!?
Jestem i czuwam... Pamiętaj. A teraz wracaj do niego. Widzisz jak sie tobą przejmuje.... Zależy mu.
Ale co ty gadasz Ymir?! Miałyśmy być RAZEM!!! Na zawsze! - zaszlochałam
Nic nie trwa wiecznie, Christa. Żyj pełnią życia. Zobaczymy się, gdy przyjdzie na to czas - usłyszałam w głowie powoli zanikający głos. Otworzyłam oczy, to naprawdę on. Jest tak jak powiedziała Ymir... Zaraz, czekaj!
-Reiner? - zapytałam lekko zdezorientowana tym zbiegiem okoliczności
Byłyśmy razem z nim w 104 grupie oddziału treningowego. Zmienił się od tamtego czasu, odkąd z Ymir wybrałyśmy spokojne życie na wsi...
-Christa! Wreszcie się obudziłaś... J-ja myślałem... Że się już nie obudzisz.. - wyjąkał Reiner, pocierając oczy mokre od płaczu
-Ile spałam? - zapytałam zaskoczona jego słowami
- Trzy miesiące... Lekarze nie dawali ci szans na przeżycie, ale ja nie pogodziłem się z tym.. - wyznał z cierpkim uśmiechem
Nie wierzę! Czekał na mnie te trzy miesiące... Trzy długie miesiące, które ja przeznaczyłabym na zamartwianie się czymś, co już nie wróci...
-Re-Reiner... Ja.. Dziękuję.. Nie zostawię cię już nigdy - obiecałam, obejmując go, przeszczęśliwa pierszy raz od ponad pół roku. Nigdy nie wrócę do przyszłości.. On stał się moim promykiem nadziei
Kolejny one shot w moim wykonaniu ;3
~N
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro