Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Więzienie (Levi x reader)

Znowu lemon, R18 i te sprawy (i tak wiem, że to przeczytasz!)
~·~·~·~·~·~·~·~


















Kolejny dzień z rzędu obudził cię ten okropny dźwięk stykających się ze sobą kawałków metalu. Strażnicy chodzili między celami i przejeżdżali pistoletem po kratach.
-Wstawać, śmiecie!- krzyczęli na cały głos. Niechętnie wyszłaś spod koca i ubrałaś biało-czarne ubrania. Stanęłaś przed kratą. Jeden z nich otworzył celę, założył ci kajdanki i, wraz z kilkoma innymi więźniami, zaprowadził na stołówkę. Odebrałaś swoją porcję... czegoś i skierowałaś się do jednego ze stolików. Usiadłaś obok Levi'a.
-Cześć.- mruknęłaś.
-Hej.- odparł, mieszając łyżką w białej papce. Co tu robiłaś? Przecież nie zrobiłaś nic złego! Wręcz przeciwnie, byłaś wzorowym obywatelem i policjantką. Właśnie dlatego tu trafiłaś. Miałaś obserować Ackerman'a, który był oskarżony o gwałt i zabójstwo. Wzięłaś do ust odrobinę zawrtości talerza. Chyba zaczynałaś się już przyzwyczaiać do więziennych standardów, ponieważ nawet nie przeszkadzały ci dziwne twarde grudki w jedzeniu.
-Podobno dzisiaj klawisze pozwolą na odwiedzanie innych więźniów.- mruknął nagle czarnowłosy. Udałaś zaskoczoną, jednak wiedziałaś o tym. Mało tego, sama to wymyśliłaś, aby móc z nim dłużej porozmawiać i nawiązać bliższy kontakt.
-Serio?- zapytałaś. Kiwnął głową. Odłożył łyżkę na pusty talerz. Nawet nie zauważyłaś, żeby cokolwiek jadł. Wstał i położył ci dłoń na ramieniu.
-Kto wie, może do ciebie wpadnę?- powiedział z dziwnym uśmiechem i odniósł naczynia. Uśmiechnęłaś się sama do siebie. Jeśli zrobi coś, to może i będziesz miała uraz do końca życia, ale znajdziesz dowody na zostawienie go tu do końca jego życia. Odniosłaś talerz i po chwili odprowadzono cię do celi. Teraz musiałaś już tylko czekań, aż wieczorem otworzą kraty.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Drodzy więźniowie. Macie pięć godzin na spędzenie wspólnie czasu. Nie musicie dziękować.- powiedział naczelnik przez radiowęzeł. Policjanci otworzyli kraty i zostawili wszystkich więźniów bez opieki. Jednak nawet nie było widać, aby ktoś chciał uciekać. Pewnie większość zdała sobie sprawę, że zwiększono ochronę na zewnątrz. Niektórzy zostawali w celach, a inni rozchodzili się. Jak się spodziewałaś, po chwili przyszedł do ciebie czarnowłosy.
-Hej. Chodź.- powiedział tonem nie przyjmującym sprzeciwów i machnął na ciebie ręką. Wstałaś i poszłaś za nim. Kierował się w stronę łaźni. Teraz dopiero zaczynałaś odczuwać strach. A jeśli naprawdę to zrobi? A gdy już będzie po wszystkim, twoje poświęcenie nic nie da?! Zadawałaś sobie kolejne, coraz to gorsze, pytania. Gdy byliście na miejscu, twoje serce biło jak oszalałe. Oparłaś się o umywalkę. Chłopak spojrzał na ciebie. Podszedł bliżej i położył ręce po obu stronach twojego ciała.
-C-co ro...?- zaczęłaś.
-O, tu są.- przerwał, sięgając zza umywalki paczkę papierosów i zapalniczkę. Wkłada jednego do ust i zapala.
-Tego potrzebowałem.- powiedział, zaciągając się. Patrzyłaś na niego zdziwiona. Tylko o to chodziło? O zwykłe szlugi?!
-Chcesz?- spytał, podając ci paczkę. Kiwnęłaś przecząco głową.
-Nie palę.- odpowiedziałaś krótko. Wzruszył ramionami i schował paczkę oraz zapalniczkę do kieszeni. Wyjął papierosa z ust i pocałował cię. Poczułaś, jak dym przechodzi z jego ust do twoich, aby zaraz dostać się do płuc. Bez pośpiechu pogłębił pocałunek i objął cię w pasie. Zarzuciłaś mu ręce na szyję. Jego dłonie wędrowały po twoich plecach, aż dostały się pod spodnie. Chłopak bawił się twoimi majtkami, co jakiś czas szczypiąc twoje pośladki. Sapałaś cicho w jego usta. Jedna jego ręka wdarła się pod twoją blzukę i rozpięła stanik. Chłopak uciskał twoje piesi, co jakiś czas szczypiąc sutki. Cały czas patrzył ci w oczy, a ty nie mogłaś uciec od spojrzenia jego kobaltowych tęczówek. Zdjął twoją bluzkę oraz stanik i ssał twoje piersi. Jęczałaś cicho. Nagle usłyszeliście kroki. Chłopak wziął cię na ręce i zaniósł do jednej z kabin. Zdjął swoje oraz twoje ubrania i puścił strumień wody. Wrócił do zabawy twoimi piersiami. W tej samej chwili do łaźni weszło kilku innych więźniów, rozmawiając i śmiejąc się. Palce chłopaka jeździły wokół twojego wejścia, co jakiś czas drażniąc wrażliwy guziczek. Włożył w ciebie jeden palec, a ty pisnęłaś, troszkę za głośno. Wszyscy wokół ucichli, ale zaraz wrócili do rozmów. Zakryłaś usta, gdy chłopak dołożył jeszcze dwa palce. Poruszał nimi energicznie, nadal ssąc i podgryzając twoje piersi. Jęczał głośno, nie mogąc się powstrzymać. Nagle chłopak wyjął palce, chwycił cię za pośladki i uniósł. Wszedł w ciebie jednym ruchem, a ty krzyknęłaś zaskoczona. Wtuliłaś się w niego, a on powoli przyspieszał. Czułaś go całego w sobie. To było takie przyjemne uczucie. Jęczałaś na cały głos, mając nadzieję, że spływająca woda wystarczy, aby cię zagłuszyć.
-Podoba ci się?- wyszeptał ci do ucha, przegryzając płatek. Mruknęłaś pod nosem coś w stylu ,,tak".
-Nie słyszę.- odparł mężczyzna.
-Tak!- jęknęłaś głośno. Chłopak przekręcił cię i odstawił na podłogę tak, abyś stał tyłem do niego, odrobinę wypięta. Złapał cię za biodra i siłą zmusił cię, abyć nimi poruszała. Jego uścisk był silny i wiedziałaś, że jutro będziesz miała tam sine ślady. Ale i tak była to mała cena za to, co teraz przeżywałaś. Już po kilku chwilach osiągnęłaś szczyt, krzycząc na całą łaźnię. Czarnowłosy wyszedł z ciebie i szarpnął cię za ramię, żebyś uklękła.
-No, dawaj, piękna.- powiedział z wrednym uśmiechem. Wzięłaś jego członka do ust i poruszałaś głową w szybkim tępie. Chłopak przeczesał palcami twoje [kolor] włosy i delikatnie nacisnął na twoją głowę, abyś jeszcze odrobinę przyspieszyła. Po jakmiś czasie spuścił się w twoje usta. Jednak nie pozwalał ci na wyjęcie jego członka z ust, a co dopiero wyplucie spermy.
-Połknij.- warknął. Zrobiłaś to, prawie się przy tym dusząc. Wyjął swojego członka z twoich ust i szarpnął za włosy, żebyś wstała. Pocałował cię czule, owinął się jakimś ręcznikiem i wyszedł. Usiadłaś na podłodze, próbując złapać oddech. Nie znalazłaś na niego żadnych dowodów, ale za to cię zaliczył. I to dobrowolnie. Czy mogło być gorzej?
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Obydwoje jesteście czyści.- powiedział naczelnik, Erwin Smith, podając tobie i Levi'owi mundury. Popatrzyliści na siebie zdziwieni.
-To też policjant?!- wrzasnęliście w tym samym czasie.
-Ty byłeś podejrzany o ten gwałt i morderstwo. [Imię] chciała znaleźć coś na ciebie, ale baliśmy się, że będzie chciała nawiązać przez ciebie kontakt z prawdziwym przestępcą, dlatego miałeś jej pilniwać. Ostatnie śledztwo dowiodło, że żadne z was nie ma złych zamiarów.- wytłumaczył blondyn. Westchnęłaś ciężko. Nigdy nie przypuszczałaś, że wpadłby na coś takiego.
-A teraz, możecie iść.- dodał po chwili. Zmieniliście więzienne uniformy na cywilne ubrania i z mundurami w rękach wyszliście z budynku.
-Jakim cudem nie domyśliłam się, że jesteś policjantem?- szepnęłaś.
-Zadaję sobie to samo pytanie. Kazali mi cię tylko obserowować. Gdybym wiedział, to nigdy...- przerwał, zagryzając wargę. Klepnęłaś go w ramię.
-Spokojnie, też miałam ochotę to z tobą zrobić.- powiedziałaś w miarę spokojnie. Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i spojrzał na ciebie.
-Idziemy do mnie? Mieszkam niedaleko.- wzruszyłaś ramionami. Złapał cię za rękę i skierowaliście się w stronę wysokiego bloku mieszkalnego.




















~·~·~·~·~·~·~·~
Dostałam prośbę o lemona z Levi'em. Więc jest.

Pomysł z więzieniem wpadł do mojej małej główki zaraz po obejrzeniu Prison School (anime dla ludzi z dystansem i poczuciem humoru, którym nie przeszkadza ecchi w każdej scenie).

Znowu miałam wstawić wcześniej i znowu siła wyższa mi na to nie pozwoliła. Trudno.

Jakby co, to sorki za błędy i tak dalej.

I tyle. Papa, Kasztanki! ❤❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro