Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sylwester (Levi x reader)

Zanim to przeczytasz, masz tu mały tutorial. W nawiasch ,,wstawiaj"swoje dane np. jeśli nasz na imię Julia, to w (imię) wstawiasz Julia. Proste? Proste! Zapraszam do lektury! ^.^
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·

(Imię) szła przez korytarze biura. Wreszcie mogła się uwolnić od tej roboty. Kto wymyślił, żeby w Sylwestra męczyć się w pracy do osiemnastej? Nagle dostrzegła światło w jednym pokoju. Weszła ostrożnie i zobaczyła czarnowłosego mężczyznę śpiącego nad ogromną ilością dokumentów.
-A ten znowu zapracowany.- mruknęła. Potrząsnęła go lekko za ramię.
-Levi! Levi, wstawaj!- krzyknęła.
-Czego chcesz, (imię)?- warknął chłopak.
-Niczego. A ty jak zwykle wolisz siedzieć nad papierkami, co?- zaśmiał się z szyderczym uśmieszkiem.
-A ty nie chcesz jechać do rodziny?- zripostował ją Ackerman. Dziewczyna wyprowadziła się od rodziców, gdy zaczęła studiować. Mężczyzna zaś stracił wszystkch bliskich w pożarze. Uśmiechnęła się pod nosem.
-Nie. Wiesz, skoro nie mamy nic do roboty, to co powiesz na wspólne spędzenie Sylwestra? Szampan, fajerwerki i inne pierdółki.- zasugerowała (imię).
-Dla szczeniaków tylko Picolo.- zaśmiał się mężczyzna wstając. Złapał swoją kurtkę i poszli w stronę wyjścia.
-Wyluzuj, dziadku. Chodźmy.- złapała go za rękę i pociągnęła w stronę swojego mieszkania.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-A wtedy ona powiedziała, że mnie kocha...- wypaplał Levi typowym, pijackim tonem.
-I co dalej?- spytała (imię) czkając.
-Dwa słowa: pierdol się. To jej powiedziałem!- czarnowłosy podniósł pięść w geście triumfu i pociągnął kolejny łyk z kolejnej butelki szampana i kolejny raz porządnie mu się odbiło.
-I dobrze! Takie nachalne kobiety są wkurzające!- jęknęła dziewczyna padając mu na kolana.
-Co robisz, gówniaro?- zaśmiał się Levi głaszcząc ją po głowie.
-Mnie byś tak nie odrzucił, prawda?- spytała liżąc jego szyję.
-Hej! Nie jestem aż tak pijany, żebyś zaciągnęła mnie do łóżka.- odepchnął ją od siebie.
-Łóżko jest zbędne. Ważniejszy jest efekt!- zaśmiała się (imię).
-Zazwyczaj tego efektem są dzieci.- mruknął mężczyzna próbując wstać.
-Również nie wypiłam aż tak dużo. Zabawmy się, jest Sylwester!- powiedziała.
-Aktualnie jest już dobrze po północy, czyli jest Nowy Rok. Ale skoro tak prosisz...- zaczął. Pchnął ją na podłogę, pochylił się i przytrzymał jej ręce nad głową.
-Możemy tu troszkę poszaleć. Ale nie będzie odwrotu.- dokończył tworząc dramatyczny nastrój.
-Ha! Myślisz, że się boję?! Dawaj mały!- powiedziała (imię) dając specjalny nacisk na ostatnie słowo.
-Jesteś niższa ode mnie, mądralo. I inna niż wszyscy.- uśmiechnął się i polizał ją po uchu. Dziewczyna zaczęła cicho mruczeć z przyjemności.
-Nie spodzewałam się tego po tobie, Levi.- odpowiedziała wzdychając cicho.
-Alkohol robi swoje. Używasz czekoladowego szamponu?- zaciekawił się mężczyzna ssąc kosmyk jej włosów.
-Za dużo gadasz Ackerman.- warknęła dziewczyna zciągając jego marynarkę.
-Wiem, ale lubię cię denerwować. Jesteś wtedy naprawdę słodka.- zaśmiał się przchodząc do jej ucha. Przegryzł je lekko i zahaczył językiem o kolczyk w kształcie skrzydeł.
-Przestań się ze mną bawić!- krzyknęła (imię).
-No dobra. Ale później mi nie marudź.- odparł. Złapał ją za rękę i pobiegł w stronę sypialni.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
(Imię) obudziła się z okropnym bólem głowy i nie aż tak dokuczliwym bólem... ekhem... wiecie czego. Spojrzała na drugą połowę łóżka, gdzie spał Levi.
-Te! Śpiąca Królewna!- krzyknęła zwalając go na podłogę.
-No znowu mnie budzisz?!- warknął czarnowłosy wychylając głowę zza łóżka tak, że wystawało tylko czoło i oczy.
-Słodko tak wyglądasz.- zaśmiała się.
-Wredny szczeniak.- mruknął mężczyzna szukając swoich ubrań.
-Ej Levi! Wiesz, niedługo mam imieniny. Co powiesz na jeszcze jedno takie spotkanko?- zapytała (imię) kładąc się na brzuchu.
-Kobiety. Są. Męczące.- mruknął. Wstał i położył się na niej wtulając nos w jej (kolor) włosy.
-Kocham ten zapach.- wymruczał liżąc jej kosmyki.
-A myślałam, że mnie.- zaśmiała się dziewczyna.
-Ciebie na razie toleruję, to już coś.- powiedział nadal bawiąc się jej ,,kłakami".
-Te, fetyszysto! Ja też tu jestem, nie tylko moje włosy!- warknęła przewracając się na plecy.
-Włosy nie gadają, a ty tak i to dużo.- mruknął z małym uśmieszkiem mężczyzna.
-I kto to mówi?- odparła (imię) z wrednym uśmieszkiem.
-Nie pyskuj, szczeniaku. Jestem głodny.- ostatnie zdanie powiedział do siebie, wstał i wyszedł do kuchni.
-Levi!-

~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·
-No wreszcie. Zanudziłaś mnie tym na śmierć, Ari! Chociaż one-shot był strasznie krótki.-

~Wybacz, Levi, ale to twoja wina. Nie starasz się i nie pomagasz mi. No ale przejdźmy do konkretów!~

-Eh, drogie Kasztanki, ja i ten debil życzymy wam dużo zabaw, uśmiechów i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.-

~Tylko ja mogę ich nazywać Kasztankami! Smacznego Picolo, ale nie przesadzajcie z ilością, nie chcemy was odbierać z komisariatu XD. I bawcie się dobrze na Sylwestrze z Polsatem!!! ^.^~

-Wstawiamy wam ten rozdział wcześnie, bo niestety (albo stety, wreszcie od nas odpoczniecie) wyjeżdżamy tam, gdzie nie ma internetu. No ale tak czy siak, Szczęśliwego Nowego Roku.-

~Dlaczego kradniesz moje kwestie?! ╥﹏╥ My lecimy się pakować, a wy bawcie się i odpalajcie fajerwerki! Do zobaczenia, Kasztanki! ( ̄▽ ̄)ノ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro