Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Serce z lodu (Levi x reader)

A jednak, trafiłaś do miejsca, gdzie za żadne skarby nie chciałaś się znaleźć. Lodowisko. Samo w sobie było całkiem niezłe. Niestety, Hanji wyciągnęła cię na mecz hokeja. Miała dwa bilety, a nie chciała, żeby jeden się zmarnował, gdyby poszła sama. Co w tym ciekawego? Kilku chłopaków z kijam bijących się o krążek. Siedziałaś znudzona czekając na cud, który uwolni cię od tego miejsca. Wreszcie dźwięk z głośników oznajmił przerwę i jakiś pokaz. Westchnęłaś z ulgą. Na taflę wjechało kilka tancerek na figurówkach. Znowu nic ciekawego, wszystko to widziałaś w telewizji. Jednak po chwili coś przykuło twoją uwagę. Światła przygasły, a jeden z reflektorów został skierowany na postać wjeżdżającą na lód. Był to niski, jednak dobrze zbudowany mężczyna. Miał błękitną przylegająco do ciała koszulę i czarne spodnie. Wszystko oczywiscie błyszczało się w świetle. Zaczął jeździć z niesamowitą prędkością, raz po raz wyskakując w powietrze. Wykonywał salta i obroty z niezwykłą łatwością.
-Piękny.- wyszeptałaś.
-(Imię)? Co tak szeptasz?- spytała Hanji. Szybko odwróciłaś wzrok. Jednak kątem oka nadal spoglądałaś na chłopaka.
-Nic.- mruknęłaś.
-Aha. To Levi z naszej szkoły.- powiedziała brunetka, jakby było to coś normalnego. Spojrzałaś na nią zdziwiona.
-Levi?! Ackerman?!- krzyknęłaś. Trudno było nie znać kogoś, kto ma metr sześćdziesiąt, a więcej krzepy, niż zapaśnik.
-Owszem. Zdzieweczko, co nie? Mówił, że tafla jest odzwierciedleniem jego serca. Zimna i twarda jak skała. Tylko dlatego wybrał ten sport.- odpowiedziała okularnica z głupim uśmieszkiem.
-Sobie czegoś nie pomyśł, czterooka.- warknęłaś, spoglądając na czarnowłosego. Wydawał się taki spokojny i zrelaksowany. A jego ruchy, płynne i spokojne, wykonywane z gracją. Samo patrzenie sprawiało ci wielką przyjemność.
-Hanji, jak często on tu jest?- spytałaś.
-W zimę przychodzi od razu po szkole i aż do osiemnastej tu przesiaduje. Chcesz?- odparła podając ci popcorn.
-Nie, dzięki. I cały czas tak skacze?-
-No. To mu trzeba przyznać, jest niesamowity.- uśmiechnęła się brunetka. Zaraz jednak czar prysł i znowu weszli zawodnicy. Ty zaś westchnęłaś ciężko i padłaś na krzesło.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Nie wiedziałaś, co cię znowu podkusiło, ale postanowiłaś przyjść na lodowisko. Nie chciałaś jeździć, tylko popatrzeć na Levi'a. Trafiłaś akurat na chwilę, gdy ten wchodził na taflę. Podeszłaś do barierki i patrzyłaś jak zaczarowana. Wcześniej trudno ci było zobaczyć jego twarz, ale teraz dokładnie ją widziałaś. Miał przymrużone powieki i lekki uśmiech na twarzy. Dodatkowo od zimna pojawiły mu się na policzakch lekkie rumieńce. Zamknęłaś oczy, wyobrażając sobie, że jeździsz razem z nim. Obydwoje wirujecie na lodowisku, wpadacie w swoje objęcia i słyszycie wiwat tłumu. Otworzyłaś oczy i o mały włos nie krzyknęłaś. Levi leżał na środku lodowiska. Nie ruszał się ani odrobinę.
-Levi!- krzyknęłaś. Nie zareagował. Zbiegłaś z widowni i wpadłaś na lód. Zaraz uklękłaś koło chłopaka. Był nieprzytomny, a z pomiędzy włosów wypływała krew. Nie wiele myśląc zadzwoniłaś do szpitala.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Jak on się czuje?- spytałaś jedną z pielęgniarek, która przechodziła korytarzem.
-Niestety, nic nie wiem. Idź spytać doktora Jaegera, on go operwał.- od razu zrozumiała, o kogo pytałaś i wskazała ci drzwi na końcu korytarza. Podziękowałaś i pobiegłaś we wskazanym kierunku. Akurat wpadłaś na wysokiego mężczyznę w kitlu.
-(Nazwisko), tak?- spytał.
-Tak, to ja. Co z nim?- szepnęłaś. Mężczyna poprawił okulary i uśmiechnął się ciepło.
-Spokojnie, ma tylko rozbitą głowę. Jednak jego psychika pozostała zdrowa, wszystko pamięta. Możesz z nim porozmawiać.- powiedział i odszedł. Weszłaś do pokoju. Na łóżku przy ścianie leżał czarnowłosy. Był widocznie niezadowolony ze swojego wypadku.
-Jak sie czujesz?- spytałaś. Spojrzał na ciebie. Nie tylko serce miał jak lód, spojrzenie również było wyjątkwo chłodne.
-Jesteś (imię), tak?- spytał oschle, ale spokojnie.
-Tak. Więc, jak się...?- zaczęłaś.
-Po jaką cholerę tam przylazłaś?- przerwał ci. Teraz już wyczułaś wściekłość w jego głosie.
-Ratuję cię, a ty jeszcze mi tu humorki odstawiasz?!- warknęłaś. Okej, był wkurzający. Bardzo.
-Nie musiałbym się męczyć dłużej. Wykrwawiłbym się na tym pierdolonym lodzie.- odparł.
-Męczyć? Z czym?- spytałaś już opanowana.
-Tego ci czterooka nie powiedziała? Mam raka, tak jak moja matka. Umarła, gdy miałem pięć lat. Wychowywał mnie wujek. Łyżwy to jedyne, co mi pozostało. Chciałbym umrzeć na tafli, a nie przez jebaną chrobę.- szepnął. Nie wiedziałaś, co powiedzieć.
-Co zrobiłeś? Co zrobiłeś na tym lodzie?- spytałaś.
-Jechałem, wyskoczyłem w górę i tyle. Po prostu spadłem. Nie wiedziałem, że ktoś też tam był.- powiedział obojętnie.
-I myślisz, że tak wszystko załatwisz? Zamiast starać się pokonać chorobę, to ty chcesz, żeby twoja pasja cię zabiła? Kretyn. Idiota! Debil!- z każdym słowem twój głos się podnosił. Przy ostatnim wyrazie uderzyłaś go w policzek -Nie wiesz, że w ten sposób ranisz też innych?!- krzyknęłaś jeszcze raz sprzedając mu plaskacza. I jeszcze raz. I znowu.
-Wyjdź.- warknął zaciskając pięści. Odwróciłaś się, ale nie ruszyłaś się z miejsca.
-Widzę, co czujesz, będąc na łyżwach. Przemyśl to.- wtedy opuściłaś pomieszczenie. Przeszłaś połowę korytarza i usłyszałaś donośne ,,kurwa". Albo umrze, albo przeżyje. Wszystko już niedługo się rozwiąże.
~·~·~··~·~·~·~·~··~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Jeszcze raz przyszłaś na lodowisko, ale teraz z innego powodu. Chciałaś sama pojeździć. Ubrałaś łyżwy i już chciałaś wejść na taflę, gdy ujrzałaś postać na lodzie. Powoli się przemieszczała, jakby była zamyślona. Uśmiechnęłaś się, widząc powiewające czarne kosmyki. Weszłaś na lód i podjechałaś bliżej.
-Hej.- powiedziałaś. Levi kiwnął tylko głową i spojrzał na ciebie.
-Zgarb się, bo zaraz orła wywiniesz, szczeniaku.- powiedział spokojnie.
-Przemyślałeś to?- spytałaś cicho. Chłopak westchnął ciężko.
-Są jednak rzeczy, za które warto walczyć. Po śmierci już sobie nie pojeżdżę.- mruknął. Uśmiechnęłaś się szeroko. Teraz oboje będziecie walczyć. Aż wygra z chorobom i zyska wolność.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Stałaś nad niedużym grobem. Kto by pomyślał, że jednak tak to się skończy? Kucnęłaś i położyłaś bukiet róż. Zaraz obok klęknął Levi.
-Kuchel Ackerman. Ładnie.- przeczytałaś. Chłopak uśmiechnął się lekko i objął cię ramieniem. Wygrał. Był teraz wolny.
-Moja matka przegrała, bo nie miała osoby, która by ją wspierała.- powiedział. Cmoknęłaś go w policzek.
-A podobno masz serce z lodu. Idziemy pojeździć?- spytałaś. Czarnowłosy zaśmiał się.
-Ktoś dał mi trochę ciepła.- powiedział i poszliście w stronę lodowiska.








~·~·~·~·~·~·~··~·~·~
Przyznać się, kogo strolowałam na końcówce! (Jakby co,to nawet jakbym chciał, to nie umiałabym zabić Levi'a).
Co do samego pomysłu, to jakoś sam wpadł, jak poszłam z klasą na łyżwy. Resztę pisałam wciągając Vibovit, więc wyszło tak jakoś.... inaczej (chyba).
No, tyle na dziś. Dla Kasztanków, gdzieś z zakątków Polski, Ari. Narcia! ♥♥♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro