Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Obcokrajowiec (Levi x Erwin)

Yaoi/shounen ai... bla bla bla... nie lubisz, nie czytaj
~·~·~·~·~·~·~





















Ludzie sądzą, że najgorszą czynnością jest nauczenie dziecka pierwszego słowa, czyli standardowego ,,mama",  a reszta idzie już z górki. Wy tak serio?! To się nie sprawdza! Ale zacznijmy od początku. Jestem Erwin, pracownik biura ulepszającego stosunki między narodowe. Dosyć często zakładamy projekty z wymianą studencką i tego typu rzeczy. Jednak ostatnimi czasy mój szef postanowił pójśćo krok dalej...
-Indianin?- zdziwiłem się. Pyxis kiwnął głową.
-Będziesz się nim zajmował. Nauczysz go angielskiego oraz naszego ojczystego języka, oczywiście!- powiedział tonem, nie znoszącym sprzeciwu. Z tego, co mi wiadomo, szef interesuje się osadami indian z mało rozwiniętych krajach. Ale dlaczego ja?!
-Wiesz, większość naszych pracowników ma dom, rodzinę...- zaczął. Tak, tak, jestem jedynym singlem w firmie, więc mnie rzućmy dzikusowi na pożarcie!
-Rozumiem.- mruknąłem. Uśmiechnął się i wstał od biurka.
-Chodź, przedstawię was sobie.- powiedział i zaprowadził mnie do pokoju obok. Stała tam Hanji i jakiś niski czarnowłosy chłopak. Brunetka biegała wokół niego, a on, widocznie niezadowolony, karcił ją wzrokiem. Był ubrany... normalnie. I tak też wyglądał. Bardziej spodziewałam się ślicznej Pocahontas, niż małego ładnego chłopca, ale to akurat mi na rękę! Wspomniałem, że jestem gejem?
-To on?- zdziwiłem się. Szef pokiwał głową.
-Jego kraj jest bardzo biedny, ale nie polują ani nie ubierają się w skóry zwierząt, tak jak to sobie pewnie wyobrażałeś.- odparł mężczyzna. Szepnął coś do chłopaka. Młody podszedł i wyciągnął rękę.
-Ja Levi. Ty kto?- spytał. Uścisnąłem jego drobną dłoń.
-Jestem Erwin. Miło mi cię poznać.- odpowiedziałem szczerze. Zainteresował mnie ten dzieciak. Puścił moją rękę i wrócił na swoje miejsce.
-Chyba się dogadacie, nie?- pisnęła Hanji. Kiwnąłem głową. Zaliczę tego małego indianinka!
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-To co?- spytał Levi, patrząc na budzik. Westchnąłem i strałem się mu coś wytłumaczyć. Niestety, jego umejętności to tylko ja, ty i podstawowe czasowniki. Sugerując się słownikiem tłumaczyłem mu, co on skomentował krótko:
-Maszyna kogut.- mruknął. Westchnąłem ciężko. Miałem nadzieję, że przydziemy do mnie, pogadamy i skoczymy do lóżka. Niestety, młody wszędzie tylko łaził i pytał ,,to co?". Usiadł na łóżku i podskoczył kilka razy, jakby sprawdzając miękkość. Usiadłem obok i przytuliłem go. Odepchnął nnie mocno.
-Ja lubić kobieta. Erwin nie kobieta.- prychnął, przeglądając z zaciekawieniem magazyn sportowy. Szczery do bólu. Westchnąłem ciężko.
-W moim kraju przyjaciele tak sobie okazują uczucia!- powiedziałem z uśmiechem. Popatrzył na mnie i zamyślił się chwilę. Czyżby uwierzył?
-W moja kraj jest inczej.- powiedział i mocno uderzył swoim czołem o moje. Zakręciło mi się w głowie i zobaczyłem gwiazdki, w tym Syriusza oraz Polarną. Złapałem się ze czoło. Chłopak zachichotał wrednie. Spojrzałem na zagrek. Już po siedemnastej, a miałem go zabrać jeszcze do restauracji z regionalnym jedzeniem.
-Levi, idziemy na wycieczkę!- powiedziałem, wstając i otrzepując spodnie. Spojrzał niezadowolony. Chyba nie lubił wychodzić z domu. Zrobił typowy foch i wrócił do przeglądania magazynu.
-Idziemy na kolację. Om nom nom, rozumiesz?- zapytałem, czując się trochę niezręcznie. Chłopak spojrzał na mnie, jak na debila, którym aktualnie się czuję. Zacząłem pokazywać mu coś na migi, starając się dobrze wytłumaczyć słowo ,,kolacja".
-Jedzenie?- spytał krótko. Znowu poczułem się idiotą. Kiwnąłem głową, a czarnowłosy wstał i chętnie ruszył do drzwi. Po drodze tylko założył buty, i wyszedł na jesienną pogodę w krótkim rękawku. Sam założyłem jakąś kurtkę oraz adidasy i pobiegłem za nim. Szliśmy w ciszy, nie mając o czym ani jak rozmawiać, ponieważ Levi nadal nie umie zbyt wielu słów. Ma ledwo dwa tygodnie na nauczenie się języka przynajmniej na poziomie czterolatka. Westchnąłem i wszedłem do niewielkiej knajpki. Zamówiłem po dwa danie na głowę i jakiś deser. Levi rozglądał się po pomieszczeniu.
-Co to?- spytał, robiąc palcem wskazującum kóleczko. Oznaczało to, że pyta o miejsce, nie o konkretną rzecz.
-Restauracja, knajpka, bar...- rzucałem synonimami, czekając, aż kelner przyniesie nam jedzenie. Czarnowłosy wszystko zapisywał w niewielkim notesie. Wreszcie dostaliśmy jedno danie i mogliśmy w spokoju wziąć się za jedzenie. No prawie. Nietypowa uroda Levi'a od razu przyciągała do siebie wzrok klientek. Co one, radar mają? Zjadłem szybko, trochę tym pospieszając chłopaka, zapłaciłem i wyszedłem, ciągnąc czarnowłosego za rękę. Nawet nie chciało mi się czekać na resztę dań.
-Levi głodny.- powiedział czarnowłosy. Cholera, ile to miałe może jeść?! Westchnąłem i poszedłem w stronę mojego mieszkania. Chłopak szedł krok w krok za mną, marudząc tylo coś o jedzeniu.
-Zamówimy pizzę.- warknąłem zdenerwowany.
-Erwin wściekły. Erwin zazdrosny?- spytał chłopak, przyglądając się mojej twarzy.
-Niby dlaczego miałbym być zazdrosny?- spytałem, jednak na czole czułem pulsującą żyłkę.
-Bo dziewczyny ładne. Levi zainteresowany. A Erwin...- przerwał, robiąc niezadowoloną minę. To był cios poniżej pasa! Złapałem go za nadgaestek i przyspieszyłem.
-Zaraz ci pokażę, że jestem dużo lepszy od tych panienek. Jeszcze będziesz jęczał pode mną.-
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Nie tak to zaplanowałem. Według wszelkiego rodzaju fandom'ów, to on miał jęczeć pode mną i mieć te słodkie rumieńce na twarzy... Przynajmniej dowiedziałem się, gdzie Bozia oddała mu te centymetry. No i teoretycznie zaliczyłem. Siedział teraz w mojej sypialni z bólem tyłka i głowy. To drugie to dlatego, że Levi uderzył mnie po propozycji zamiany miejsc.
-Erwin zły?- spytał czarnowłosy, paląc jakąś dziwną fajkę z jego kraju. Pokręciłem przecząco głową.
-Nie, tylko jestem zmęczony.- odparłem. Podał mi fajkę. Bez marudzenia, zaciągnąłem się i przeciągnąłem. Chłopak przyglądał mi się.
-To zaśredni pocałunek.- powiedział.
-Pośredni.- poprawiłem go, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z sensu tych słów. Jęknąłem ciężko.
-Wolałbym norma...- nie zdążyłem dokończyć, ponieważ moje usta zostały zablokowane przez wargi czarnowłosego. Kurna, ja to miałem zrobić!
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Będziemy za tobą tęsknić.- powiedział Pyxis, żegnając się z Levi'em. Popatrzyłem smutno na czarnowłosego. To wszystko minęło zbyt szybko! Jeszcze miałem z nim zrobić tyle różnych rzeczy.
-Erwin jest smutny?- zapytał czarnowłosy, spoglądając na mnie z dołu.
-Bardzo nie chcę się z tobą rozstawać...- odparłem niezadowolony. Chłopak chwycił moją twarz w dłoni.
-Erwin będzie moją żoną. Erwin jedzie ze mną do mojego kraju.- powiedział aż zbyt poważnym tonem.
-Nie! Nie będę więcej na dole!- wrzasnąłem, trochę za głośno, narażając się na spojrzenia innych. Westchnąłem ciężko i przytuliłem go.
-Będę tęsknić.- szepnąłem. Chłopak objął mnie drobnymi rączkami i wtulił się w mój tors.
-Levi wróci niedługo.- powiedział i pocałował mnie krótko. Po tym, jakże słodkim i romamtycznym, pożegnaniu, wyszedłem z lotniska wraz z szefem. Spojrzał na mnie i podał mi jakiś magazyn.
-Co to? Biuro podróży?- zdziwiłem się.
-Jak się stęsknisz, to wiesz, gdzie masz go szukać.- odparł, niby od niechcenia. Uśmiechnąłem się. Chyba skorzystam z tej propozycji.






















~·~·~·~·~·~·~
Tak jakby co, to inspirowałam się mangą Mother's Spirit. Halo, żyjemy w świecie doujinshi i fanfiction, ale jak ktoś chce, może hejtować.

Znowu Eruri na prośbę @HeartOfWarrior.

I tyle. Za błędy przeraszam i papa, Kasztanki ❤❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro