Magia (Levi x reader)
-Zawsze wiedziałem, że nie jesteś normalna pod względem psychicznym, ale teraz to przebiłaś samą siebie.- powiedział Levi, patrząc na twój kolejny eksperyment. Próbowałaś wytresować swojego królika. Niby nic szalonego, ale ty zmuszałaś go do mówienia. Chociaż, jako mag, nie powinnaś mieć z tym żadnych problemów. Zawsze jednak, gdy chciałaś się czymś popisać przed swoim przyjacielem, Levi'em, który nie miał takich mocy, jak ty, nigdy nie wychodziło.
-Cicho! Zaraz zadziała!- odpowiedziałaś. Rzuciłaś krótkie zaklęcie w języku tak starym, że nawet nauczyciele historii go nie kojarzą. Brzmiał podobnie do mówienia czegoś z kluską w ustach. Królik podskoczył wystaszony i zaczął szczekać. Levi zaklaskał kilka razy.
-Łał... Myślałem, że będzie to nasz język, ale...- zaczął.
-Oj, zamknij się! Mógłbyś we mnie bardziej wierzyć, a nie tylko się czepiać!- krzyknęłaś. Chłopak zaskoczył ze stołu, na którym wcześniej siedział.
-Wspierałbym cię, gdybyś więcej pracowała nad tymi swoimi sztuczkami. Że raz się uda, nie znaczy, że drugi też.- odparł.
-Powiedział, co wiedział! O! Mam jedno, które zawsze działa i przymkniesz się na jakiś czas! I to dosłownie!- powiedziałaś z uśmiechem. Popatrzył na ciebie zaskoczony.
-Co ty próbujesz...?- zaczął, ale było za późno, ponieważ już rzuciłaś na niego urok. Pojawił się gęsty obłok jasno niebieskiej pary i... zniknął. A powinien tylko się zamknąć!
-O cholera.- szepnęłaś, odganiając ostatnie kłęby dymu ręką. Po Levi'u została tylko... kaczka. A raczej kaczor, ściślej mówiąc. Nie wytrzymałaś i wybuchłaś śmiechem.
-Haha! No i masz za ciągłe dogadywanie mi!- krzyknęłaś. Zwierzę popatrzyło na ciebie groźnie. Levi podskoczył i, machając skrzydełkami, dostał się na twoją głowę. Zaczął cię dziobać.
-Ał, ał, ał! Dobra, przepraszam! Złaź ze mnie!- pisnęłaś. Kaczor grzecznie zeskoczył na biurko, wciąż patrząc na ciebie groźnie. Zakwaczał kilka razy.
-No przestań na mnie krzyczeć! Nie moja wina, że coś się popsuło. Zawsze to zaklęcie działało. Serio, sprawdzałam na mamie, gdy dawał mi kolejny wykład.- powiedziałaś. Znowu kwaknął.
-Em... ale ja nie wiem, jak mam cię przywrócić do normalności. Nawet nie wiem, co popsułam...- powiedziałaś cicho, spuszczając głowę. Mina Levi'a była bezcenna. Otworzył dziobek, a oczy prawie wyskoczyły mu z czaszki. Musiałaś odchrząknąć, żeby się nie zaśmiać i ukryć rozbawienie. Chociaż wiedziałaś, że sytuacja była bardzo poważna. Kaczor zakwaczał głośno i dziobnął cię w rękę. Po chwili jednak uspokoił się i doskoczył do twojego telefonu, który zaraz zakończył swój żywot na podłodze. Tak. Levi był wściekły. Bardzo.
-Nie musiałeś tego robić! Przcież jakoś przywrócę ci normalną postać.- mruknęłaś niezadowolona. Prychnął, a przynajmniej tak ci się wydawało. Zakwaczał kolejny raz.
-Ja jestem nieodpowiedzialna?! To ty już trzeci raz w miesiącu niszczysz mi telefon!- krzyknęłaś, słysząc jego uwagę. Znowu zakwaczał głośno.
-No dobra, dobra, czasem zdarzają mi się takie wypadki przy pracy i zazwyczaj ty jesteś ich ofiarą, masz rację, ale...- zaczęłaś, jednak widząc jego wściekłe spojrzenie, zamknęłaś się, a on kontynuował swój wykład. Zakończył go krótkim poleceniem.
-Po co mam cię zanieść do Hanji?- spytałaś zaskoczona. Jego odpowiedź był jeszcze bardziej niemiła: ,,Ufam tej wariatce bardziej, niż tobie.
-No dzięki. Ale wiesz, że jej nie ma?- odparłaś z lekkim uśmiechem. Kwaknął.
-Do Erena? Pewny jesteś? Będzie się z ciebie nabijał bardziej, niż ja.- odparłaś. Prawdą było, że sama chciałaś naprawić swój błąd. I popatrzeć trochę dużej na jego kacze wcielenia. Chłopak podrapał się skrzydełkiem po dziobie, zastanawiając się. Po chwili dał ci odpowiedź.
-Jean?! Jesteś aż tak zdesperowany?!- krzyknęłaś. Kiwnął głową i wskoczył do twojej torby, leżącej przy biurku. Rzucił krótkie ,,naprzód".
-No ale...- zaczęłaś smutno. Spojrzał na ciebie i kwaknął.
-Nie, już nic. Chodźmy do Jean'a, skoro aż tak we mnie nie wierzysz.- westchnęłaś ciężko, próbując mu zagrać na uczuciach. Skomentował to krótkim: ,,Więc rusz tyłek i mnie tam zanieś". Niezadowolona złapałaś torbę i wyszłaś z domu.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Mówiłam, że to nic nie da.- mruknęłaś, wchodząc do swojego pokoju.
-Przynajmniej mogę już normalnie gadać.- mruknął Levi, wykskaując z twojej torby. Skrzywiłaś się, przypomniając sobie waszą wizytę u Jean'a. Powiedział, że nie umie go odczarować, ale może przywrócić mu normalną mowę. I udało mu się za pierwszym razem.
-Hanji będzie w domu w poniedziałek. Do tego czasu zostanę u ciebie. W sumie... muszę ci podziękować. Dzięki tobie wreszcie dowiem się, jak to jest srać ludziom na głowy. Z wdzięczności pozwolę ci zostać moim pierwszym celem.- warknął, kładąc się wygodnie na twojej poduszce.
-Dzięki. Chodź, pomogę ci się wykąpać, zanim zaśniesz.- mruknęłaś, chcąc wyjść do łazienki. Jednak Levi uniósł skrzydełka.
-Zanieś mnie.- rozkazał. W jakiś sposób ten widok cię rozczulił i bez marudzenia spełniłaś jego prośbę. Nalałaś do dużej miski ciepłej wody. Kąpiel przebiegła sprawnie i w dosyć przyjemnej atmosferze. Levi nie narzekał, nie marudził, a nawet zrelaksował się, gdy delikatnie masowałaś mu tył główki. Wytarłaś go i zaniosłaś do pokoju. Położyłaś go na poduszce, a sama poszłaś wziąć szybki prysznic. Gdy wróciłaś do pokoju, Levi już spał. Położyłaś się obok niego i zasnęłaś, tuląc go delikatnie.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Obudziło cię dziwne łaskotanie pod nosem. Niechętnie otworzyłaś oczy. Skrzydełko Levi leżało tuż na twojej twarzy, a chłopak dalej spał. Westchnęłaś ciężko. Już miesiąc minął, od kiedy go przemieniłaś w kaczora. Hanji nic nie mogła na to poradzić. Nawet prosiłaś Erwina, który był kilka lat starszy od was, o jakieś wskazówki. Niestety, nie chciał nic zdradzić. A najgorsze było to, że od jakiegoś czasu czułaś się dziwnie w towarzystwie Levi'a. Rumieniłaś się słysząc pochwały, chociaż bardzo, rzadko ci je mówił. Cieszyłaś się, gdy mogłaś mu w jakiś sposób sprawić przyjemność. Nieważne, czy było to gotowanie jego ulubionego jedzenia czy głaskanie po tylnej części łebka, co zresztą bardzo mu się spodobało. Jednak miałaś wrażenie, że nie tylko ty przechodzisz te zmiany. Levi jakby złagodniał. Nie skakał ci na głowę, pomagał przy jakichś drobnych zaklęciach i nawet uśmiechał się częściej. Chociaż tego ostatniego nie byłaś pewna, trudne było odczytywanie jego emocji z dzioba. Szturchnęłaś go lekko i od razu otworzył oczy.
-Hm? Czego?- mruknął zaspany.
-Wstawaj. Umyję cię i pójdę zrobić śniadanie.- powiedziałaś, idąc do łazienki. Znałaś pedantyczność chłopaka i zdążyłaś się przyzwyczaić do tej codziennej rutyny. Levi wyskoczył z łóżka i pobiegł za tobą. Nalałaś trochę wody do miski i naszykowałaś nieduży zielony ręcznik. Chłopak wskoczył do miski, rozchlapując trochę wody.
-Sorki.- mruknął krótko.
-Spoko, robisz to codziennie.- prychnęłaś, uśmiechając się. Nagle usłyszałaś dzwonek do drzwi. Powiedziałaś Levi'owi, że zaraz wrócisz i poszłaś otworzyć. Był to tylko listonosz z rachunkami. Rzuciłaś listy na stolik i wróciłaś do łazienki. Jednak nie zastałaś tam kaczora. Tylko nagiego, w pełni ludzkiego Levi'a, zakrywającego swoje skarby tylko tym malutkim, zielonym ręczniczkiem. Zamrugałaś kilka razy.
-Jak ty to zrobiłeś?! I zakryj się!- krzyknęłaś, ciskając w niego swoim własnym ręcznikiem.
-Nie wiem, samo się zrobiło. Pewnie rzuciłaś zaklęcie trwające tylko jakiś czas.- powiedział spokojnie. Jakim cudem bez tego całego talentu do magii rozumiał ją bardziej, niż ty sama? Spuściłaś głowę, nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu widok nagiego Levi'a już nie był dla ciebie powodem do śmiechu i drwin, jak kiedyś. Podniecał cię. Skarciłaś się w myślach za tę myśl.
-Jak już jesteś sobą, to wracaj do domu! Za długo robiłeś u mnie za darmozjada.- mruknęłaś i odwróciłaś się, chcąc wyjść z łazienki. Jednak chłopak zdążył złapać cię za rękę.
-Na pewno tego chcesz?- spytał tajemniczym tonem.
-Bawisz się w aktora dram? Ubieraj się, zboku!- warknęłaś. Chłopak przytulił cię od tyłu i zaśmiał się cichutko.
-Znam cię bardzo dobrze. Jesteś dla mnie jak otwarta księga. Nie muszę nawet się męczyć, by odczytać twoje uczucia.- szepnął, całując cię w policzek.
-Pojebało ci się od tej przemiany. Zaraz będzie śniadanie.- mruknęłaś i wyszłaś do kuchni. Słyszałaś jeszcze jego cichy śmiech. Uśmiechnęłaś się do siebie. Może i czary niezbyt ci wychodziły, ale jeśli chodzi o miłość, miałaś wiele szczęścia.
~·~·~·~·~·~·~
Nie rozumiem, czemu nigdzie nie ma fanartów z Levi'em jako kaczką... Przecież fajnie by to wyglądało! A, pomysł na shot'a nie był mój!
W zeszłym tygodniu (znowu) nie było shot'a, bo chciałam się nacieszyć ostatnimi chwilami wolności! Przy okazji, jak wam minął początek roku, Kasztanki? :D Ja już padam ze zmęczenia i znudzenia :<
Niestety... Ledwo udało mi się rozwinąć tego shot'a do jakiegoś romansu. A chciałam tu jeszcze wcisnąć scenę łóżkową. Well... następnym razem! XD
No. Starczy. Przepraszam za błędy i papa, Kasztanki! ♡♡♡♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro