#SMS 4
tam tam na dole mam krótkie pytanko dla chętnych, bo jestem troszku nieogarnięta i potrzebuję waszej pomocy
takie na serio szybciutkie pytanko. jeśli możesz mi wytłumaczyć, to proszę, zrób to
luv
*
ja: powiem ci
ja: wcale nie mam ochoty do nich iść
ja: na 100% wezmą mnie za niepoważną
harry: nie żebym był chamski czy coś
harry: ale wydaje mi sie że oni tak czy siak nie mają cie ostatnio za jakoś szczególnie poważną
ja: wiesz dzięki
ja: naprawdę super pocieszasz
harry: no a co mam ci powiedzieć?
harry: oooh jeej nie martw się, pogłaskają cię po główce, dadzą ci kolejną koronę na pocieszenie i zatrudnią własnego bodyguard'a?
harry: serio?
ja: no nie no ale...
ja: ej czekaj
ja: to z tym bodyguard'em w cale nie jest takie głupie!
harry: lillie..
ja: harry to na serio nie jest głupie!
ja: tylko jak ja miałbym ich o niego poprosić, znaczy co im powiedzieć?
ja: w sumie to chyba i tak by go nie zatrudnili bo to za drogi interes
ja: ale kurde pomysł jest świetny!
harry: tak, tak, mhm, zajebisty
ja: no a nie?
harry: nie.
ja: dlaczego? miałabym pełną ochronę?
harry: MASZ GO ZGŁOSIĆ NA POLICJĘ A NIE PIERDOLIĆ SIĘ Z BODYGUARDEM
ja: kurde weź sie nie spinaj
ja: to przecież nic złego
harry: oh, poważnie?
harry: może jeszcze zatrudnij sobie Hemmingsa? zapewne w chuj by sie cieszył
ja: Haroldzie Styles.
harry: harry nie harold
ja: jakkolwiek
ja: uspokój się bo to tylko moje gadanie
harry: twoje gadanie jest wkurwiające
ja: ah serio?
ja: ciekawe dlaczego?
ja: hm?
harry: bo ty masz go iść i zgłosić a nie unikać na prawo i lewo
ja: owszem, racja, ale tu chodzi o coś jeszcze
harry: niby o co?
ja: nie spinałbyś się tylko o to? musiałabym nie znać twoich humorków?
ja: przyznaj sie o co ci chodzi?
harry: o nic mi nie chodzi?
ja: owszem chodzi
harry: O NIC MI NIE CHODZI
ja: jesteś zazdrosny
harry: lol ?
harry: nie jestem
ja: owszem jesteś bo podałeś luke'a za przykład
ja: i ogółem sie spiąłeś o to
harry: nie jestem zazdrosny tylko wkurzył mnie fakt odkładania problemu zamiast rozwiązania
ja: mhm
ja: jasne
ja: a jakby sie okazało że poszłam na komisariat i zgłosiłam go, a mimo wszystko i tak mam ochornę to byś sie spinał jeszcze bardziej
harry: w cale nie
harry: nie miałbym o co
ja: czyżby?
ja: a o luke'a jest problem?
harry: hemmings to hemmings
ja: czyli nie jesteś zazdrosny?
harry: nie
ja: ani trochę?
harry: napisałem już
ja: czyli nic sie nie stanie jak po wszystkim powiem rodzicom żeby mi załatwili kogoś?
harry: .
harry: nie skomentuje.
ja: czyli jednak
ja: ZAZDROŚNIKU.
harry: nie jestem zazdrosny, uświadom to sobie
ja: ok, w porządku, rozumiem
ja: przyswoiłam
harry: no ja myśle
harry: głupie gadanie
ja: ok, już, zrozumiałam, nie musisz kontynuować
harry: japierdole..
harry: a żeś wnerwiła
ja: co ci znowu nie pasuje ?!
harry: nie moge przeżyć twojego chujowego rozumowania sprawy
harry: na twoim miejscu już dawno bym go wjebał do pudła, zamiast lizać mu dupę
ja: ah świetnie
ja: teraz będziesz siedzieć i pisać mi o moim błędzie, tak?
harry: nie
harry: stwierdzam tylko, iż twoje podejście do 'bodyguarda' jedynie utwierdziło mnie w twierdzeniu iż płytko myślisz w sprawie swojego bezpieczeństwa
ja: japier*ole..
ja: weź mi po prostu napisz że nie chcesz żeby jakiś inny facet spędzał ze mną czas, a nie zatruwaj mi życia błędem którego tłumaczyłam ci z dobre 4 razy
harry: kurwa odjebie
harry: dobra weź do mnie napisz może potem co?
harry: bo teraz troche wkurwiasz
ja: ?!
ja: aha?
harry: no, dokładnie.
harry: do napisania potem.
Wiadomości przestały do mnie docierać.
Cholera, no on jest gorszy niż moja mama kiedy ma okres! Kurde, nie ma to jak z jednej strony mieć całkowitą rację, a z drugiej strony być totalnym dupkiem. Rozumiem, iż kwestia mojego przeciągania wizyty na komisariacie to jeden wielki błąd, ale sama dobrze wiem, jak ciężko jest gdzieś iść i coś zrobić kiedy czujesz kogoś za plecami.
Próbowałam mu to wytłumaczyć nie raz, ale najwidoczniej dalej do niego nie dotarło, że ja nie jestem NIM, i nie podejdę do pierwszej lepszej osoby żeby dać jej w twarz i po sprawie. To tak nie działa. Jestem trochę wstydliwa i mam w cholerę obaw co do tej rozmowy.
Chciałam żeby ten głupek ze mną był, kiedy będę z nimi rozmawiać, ale najwidoczniej coś mu się odwidziało.
-Lillie, zejdź do nas! - głos rodzicielki przebił się przez drzwi i dotarł do mnie, co spowodowało że poczułam ucisk w żołądku.
Na serio musiałeś akurat teraz się obrazić ?!
-No dobra, to jest ten moment. - westchnęłam sama do siebie żeby dodać sobie otuchy i otwierając drzwi, poszłam do sąsiedniego pokoju, który był sypialnią rodziców.
Mama krzątała się przy wkładaniu wyprasowanych ubrań do szafy i oprócz zawołania mnie, najwidoczniej nie chciała brać udziału w rozmowie jaką tata mi przygotował.
-Usiądź. - wskazał ręką fotel
-Nieee, dzięki, postoję. Trochę mnie nogi bolą od siedzenia, odrobinę stania mi potrzeba. - wywinęłam się sztucznym uśmiechem.
-Cóż, w porządku. - tata poprawił się na fotelu. Motylki chciały mi wyrwać żołądek i nie miałam pojęcia, kiedy będzie ten właściwy moment, żeby cokolwiek im powiedzieć. - W takim razie słuchaj.
Przełknęłam ślinę. Średnio wiedziałam o co może chodzić?
-Razem z matką, śledziliśmy twoje ostatnie zachowanie, ruchy, odpowiedzi i inne. Muszę przyznać, - trochę się skrzywił. - nie jestem zachwycony. Żeby być z tobą szczerym, pomyśleliśmy że dobrym rozwiązaniem, faktycznie będzie zabranie cię do psychologa.
ŻE WHAT?!
-Ale, czy to nie jest czasem zbędne? - tak trochę wbiłam mu się w wypowiedź. - Przecież ja jakoś nieszczególnie widzę w sobie powód to takich ... no wiecie. Działań?
-Jest powód moja droga. Odkąd zaczęłaś dziwnym trafem widywać się z grupą tych chultajów w szkole, zrobiłaś się agresywniejsza i czasem całkowicie nieposłuszna.
A co ja jestem wasz rasowy pies?!
-Uznaliśmy, że jutro, po jutrze i poniedziałek, spędzisz u mojego przyjaciela, psychologa, który będzie cię bacznie obserwował, może z tobą porozmawia, a potem powie nam jakie działania moglibyśmy podjąć, żeby nakierować cię z powrotem na dawne tory. - tata odwrócił się chwilowo w stronę mamy, która pokiwała głową, a mnie chciało wewnętrznie rozsadzić od środka od nadmiaru emocji.
-Myślę że to ci dobrze zrobi. - pokiwał głową.
-Taaato. .. jestem przecież cały czas taka sama. Dobrze wiecie że nie lubię rozmawiać z obcymi ludźmi. - zaczęłam marudzić.
-Trudno Lillie. Już się umówiłem z James'em. - wzruszył ramionami. - Zrozum że chcemy dla Ciebie dobrze i niepokoi nas twoje zachowanie.
-Przecież ja nic nie robię! - rozłożyłam ręce na boki.
-No właśnie dziecko. 'Nic nie robisz'. - zaczął się bujać w fotelu, chcąc mi pokazać, że właśnie odpyskowałam i to jest jeden z tych problemów.
ABSOLUTNIE NAJGORSZY POMYSŁ Z MOŻLIWYCH.
-Nie podoba Ci się? - nie była pewna, jednak zaryzykowałam i pokiwałam głową na znak NIE. - Trudno, tak już zadecydowaliśmy. Mama cię tam zawiezie jutro o 13 i przywiezie w poniedziałek też coś około tego.
Skrzywiłam się, kolebiąc na palcach, żeby chociaż podświadomie dać im do zrozumienia że to ZŁY POMYSŁ.
-Co? Chciałaś TY, jeszcze coś powiedzieć? - nogi mi przydrętwiały - Bo tak śmiesznie stoisz, jakbyś coś chciała jeszcze dodać?
TAK CHCĘ COŚ DODAĆ ALE TERAZ TO JUŻ WEŹMIECIE MNIE ZA TOTALNEGO ŚWIRUSA I PRZYJDĄ WAM DO GŁOWY KOLEJNE GŁUPIE POMYSŁY Z PSYCHOLOGIEM ZWIĄZANE.
-Hm? - mama się wychyliła zza otwartych drzwi szafy, żeby na mnie pusto popatrzeć.
-Ja no ... w sumie miałam coś do mówienia, ale to raczej mi nie uwierzycie... - oboje rodziców spojrzało mnie z grozą w oku, a ja poczułam serce w piersi i kłębek w gardle.
#
przedwczoraj w rankingu na #597 miejscu, wczoraj na #356 a dzisiaj na #270 !
normalnie dawno nie widziałam żeby książka aż tak szybko zbliżała się do początku rankingu (noooo nie licząc 2 części, która dzięki wam potrafiła w jednym dniu NIE BYĆ objęta w ogóle rankingiem, a już na drugi dzień być na #20 miejscu )
wgl potrzebuję waszej pomocy!
czy ktoś z was może mi powiedzieć co oznaczają te trzy kreski?
Te, o to tu:
Bardzo proszę, niech mi ktoś powie xd
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro