#SMS 18
nie wiedzieć czemu [ale strasznie mnie to irytuje] ostatni rozdział chyba nie dodał się do końca, gdyż mam takie wrażenie jakoby jedynie część z was dowiedziała się o jego istnieniu
w ogóle nie dostałam powiadomienia o zaktualizowaniu
dziwne
*
Weszłam z powrotem do swojego pokoju. Nie był jakoś szczególnie oddalony od jadalni, jednak fakt iż znajdował się na piętrze, na którym w chwili obecnej byłam sama - trochę mnie przytłaczał. Często ludzie wybierali mi samotne pokoje i to było ok, jednak teraz na prawdę czułam iż wolałabym aby ktoś na tej 'górze' oprócz mnie był.
-Piętnaście minut ci starczy?! - usłyszałam jak James woła z dołu schodów.
-Tak, może nawet mniej! - zaśmiałam się, obiecując sobie w duchu że nie domknę drzwi.
Pokój wychodził na schody, zatem w momencie gdy widziałam światło na dolnym piętrze, robiło mi się raźniej i nie czułam już takiej 'samotności'. [?]
Poza tym, nie miałam za dużo do ogarnięcia. W ciuchy do spania postanowiłam ubrać się dopiero po wyjściu z łazienki, a do tejże czynności miałam jeszcze trochę czasu.
-Fajnie byłoby przed tą kąpielą jakieś kapcie MIEĆ. - burknęłam sama do siebie, klnąc w duchu że nie poszukałam ich jak jeszcze było widno. Niby żarówka daje taki sam efekt, a jednak różnica ogromna.
-Co ty mówisz?! Nic cię cholera nie słyszę... - nagle tak jakby z głębi domu usłyszałam wyrwany z kontekstu fragment wypowiedzi James'a. - No, teraz mów.
Widziałam przez uchylone drzwi, jak jego cień podąża w stronę wejścia od gabinetu.
-No, tak, jest. No, będziemy zaraz jeść kolację. - wymachiwał ręką - Co tam szmerczysz? Jasny gwint, mów żesz głośniej! - James powiedział to tak, jakby szeptem chciał krzyknąć.
-Nie, nic nie mówiłem na ten temat. Tak, spokojnie, wszystko załatwię. Na pewno. Tak, będę pilnował, obiecuję. - zaczął krążyć.
Schowałam się trochę za skrzydło moich drzwi, by cokolwiek słyszeć, ale też by nie ogarnął że podsłuchuję.
- Jezus, nie musisz mi wszystkiego powtarzać, będę wszystkiego pilnować. - słyszałam stukot jego eleganckich, czarnych butów o płytki.
Uznałam, że moje podsłuchiwanie wyjdzie na jaw, jeśli będę dalej stać w miejscu gdy James skończy rozmowę.
Odeszłam od drzwi w głąb pokoju, udając że szukam a jednocześnie słuchałam dalej.
-Tak, no mówię ci przecież że wszystko jest takie jak przygotowałeś. No. Tak jak to tu zostawiłeś, tak nic nie zmieniałem... - zamilknął na chwilę - kurwa ... - po czym zaczął się oddalać, tak że nie byłam w stanie słyszeć co tam dalej mówił.
Nie ukrywam, że byłam ciekawa 'co dalej', jednakże fakt iż mogła to być jego prywatna sprawa o której wolał abym nie wiedziała - nakazała mi siedzenie w miejscu.
harry: módl się za mnie
harry: właśnie przyjechali mi pod dom
ja: a wyglądasz chociaż ładnie?
harry: wyperfumowałem się
harry: wystarczy.
ja: mogłeś się bardziej postarać..
harry: nie staram sie dla byle kogo
harry: kurwa no...
ja: co?
harry: wchodzą do domu..
harry: przepraszam cie ale no musze kończyć..
ja: jasne
ja: daj znać gdyby coś się działo, ok?
harry: ty tak samo
harry: tak w zasadzie to TY nawet masz obowiązek zgłosić że coś jest nie tak
ja: dobrze już dobrze panie policjancie
harry:
harry:
harry:
harry: pobudzasz moje erotyczne fantazje.
harry: i to w tym momencie jest tragiczne.
harry: zatem przestań.
harry: złoczyńco.
ja: luv
#
6/30
mam do was pytanie
miał ktoś z was kiedyś może robiony rezonans magnetyczny? jeśli tak, to jakie są wasze odczucia wobec?
luv
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro