Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#SMS 14

ja: kto by pomyślał...

luke: nie kozacz tylko trzymaj sie na poziomie

ja: czekając na obiad?

luke: jesteś powalona!

Nie bardzo ogarnęłam o co chodziło?

ja: niby z czego to wnioskujesz?

luke: jesteś u psychologa który monitoruje cie cały czas nawet ci o tym nie mówiąc a ty nawet przed obiadem ślęczysz z telefonem ?!

luke: odłóż to dziecko, bo ci w papier wpisze że jesteś uzależniona od telefonu i twoja mamunia z tatuniem wezmą ci tego telefonka

ja: ups

ja: harry da mi wtedy swój drugi telefon i nie będzie problemu

ja: a poza tym o czym rozmawiać przy stole z trójką ludzi, z czego jedna również gapi się w telefon a druga czyta gazetę?

luke: to dwie osoby

luke: a ta trzecia?

ja: a ta trzecia tłucze talerzami i ogółem warczy że jej sie bulion skończył

luke: a to bulion może sie skończyć?

ja: to ona ma tu problem, nie ja

-Lillie, z kim to tak namiętnie piszesz? - psycholog, który w zasadzie kazał mówić do siebie James, wychylił się zza górnego brzegu gazety i z dość przyjemnym wzrokiem, spojrzał mi na ręce.

-Uhm... - wsunęłam ręce pod blat - z przyjacielem.

-Chyba z chłopakiem. - czerwona parsknęła, nie wiedząc czemu uderzając kolanem od dołu w stół.

-Akurat nie w tym momencie. - odparsknęłam [wow, jest takie słowo?] jej, na co ta poruszyła jedynie brwiami.

Co dziwne, sama Amber również od dłuższego czasu nie schodziła z komórki, oczywiście nie wliczając w to przywitania ze mną i czekania aż znajdę kapcie [których tak czy siak w końcu nie znalazłam] .

Z jednej strony wydawała się być opryskliwa a z drugiej strony chciała mnie za sobą ciągnąć niemal wszędzie. [no, nasze 'wszędzie', ograniczało się na razie do oprowadzki po piętrze i zejścia do jadalni, ale ciiii ]

Nie wiedziałam jakie mieć nastawienie do tych ludzi. Od Sary bałam się oczekiwać czegokolwiek, bo w końcu ta kobieta przerażała na wiele sposobów. Od profesorka mogłam oczekiwać jedynie zrozumienia i aby nie patrzył na mnie jak na kosmitę. A od czerwonej? Od niej prawdę mówiąc można było oczekiwać wszystkiego i niczego.

-Może opowiesz mi co tam u twojego ojca? Dawno się z nim nie widziałem a tyle co on zadzwoni, to raz na rok. - zaśmiał się.

Sara zaczęła układać na stole miski z ziemniakami, sosem, mięsem i paroma dodatkami w formie surówek.

-No, z chęcią. - uśmiechnęłam się krzywo. - Ale to może nie przy stole? To dużo do mówienia.

-Ja na prawdę mogę cię słuchać. Myślę że Amber pozwoli? - wychylił w jej stronę rękę a ta tylko burknęła, nawet nie odrywając wzroku od telefonu.

-Niee... - skrzywiłam się błagalnie, na co Sara zmierzyła mnie wzrokiem - pomówmy o tym może później. Na prawdę nie chcę niszczyć nam atmosfery.

James spojrzał mnie trochę podejrzliwie, ale zbył to pokiwaniem głowy, uśmiechem i zapewnił mnie, że jeśli nie chcę, to faktycznie pomówimy o tym później.

Obiad się zaczął.

-Amber, a ... - profesorek zaczął mówić, jednak kiedy się zorientował iż dziewczyna nawet nie zaczęła obiadu, tylko ciągle używa komórki, szturchnął ją.

-No, stało się coś? - rozrzuciła wzrok między mną a nim.

-Mówiłem, o której ty to dzisiaj wychodzisz? - starałam się nie wyglądać jak koala który z jednej strony wsuwa obiad z w pół otwartą buzią a z drugiej strony słucha nie swojej konwersacji.

-Po obiedzie. Spakuję kilka rzeczy i pojadę. Nie czekajcie na mnie jakoś zbytnio. - zaczęła nakładać sobie na talerz - Tata nie wie jak długo zabawimy u gości - wzruszyła ramionami.

-A przypomnij mi gdzie to jedziesz? - James absolutnie nie wydawał się przejmować faktem że ta gdzieś wychodzi. Jakby już do tego przywykł, albo jakby mówiła mu już wcześniej.

Poza tym, jak to jest, że ja tu spędzę bite 3 dni, a ona może sobie od tak gdzieś jechać?

-Do rodziny. - przełknęłam chyba największy kawałek mięsa, jaki kiedykolwiek mogłam sobie ukroić, będąc skupioną nie na obiedzie a na słuchaniu.

-W porządku. Byle być na poważnie wróciła i nigdzie nie uciekała. - wskazał na nią widelcem.

-Wrócę, wrócę. Muszę młodej pokazać resztę pokoi. - odwróciła się do mnie puszczając mi oczko.

No i to był ten problem. To był gest pozytywny czy gest negatywny?

#

2/30

proszę, nie piszcie mi w komentarzu, że chcecie w każdym rozdziale harry'ego, bo to się mija z celem. nie możliwym jest, aby ciekawa fabuła mogła się toczyć, bez wprowadzenia czytelnika w świat postaci

nie piszę tych wszystkich opisów NA NIC, i tylko po to by były rozdziałową zapchaj dziurą. one są PO TO, żebyście mogli się wczuć w sytuację w jaką wpakowałam tych ludzi

zżyjcie się z nimi. to ff to nie tylko sms-y moi drodzy

luv xx

🍆

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro