Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

¤22¤ ja mówię dziesięć E

Obudziło mnie szarpanie za ramię . Powoli otworzyłem oczy . Przed sobą ujrzałem zielone oczy które mi się przygladaja . To nie był wzrok tego mordercy tylko kogoś innego  . Usiadłem na łóżku . Czekaj , czekaj coś mi tu nie gra ja powinienem być przy... Boże Alan . Łzy zaczęły mi płynąć po puliku .

- Jeszcze ci nawet nic nie zrobiliśmy . - odwróciłem głowę w jego stronę miał czarne krótkie włosy i zielone oczy . Dobrze zbudowany .

- Kim jesteś ? G..gdzie ..j
.jest A...Alan - łkałem nadal on usiadł obok mnie i przytulił . Do pomieszczenia wtargnęła jeszcze jedna osoba . Podniosłem wzrok na osobę stojącom naprzeciw nas .

- Już chcesz zacząć beze mnie ? - usiadł obok mnie . Ta osoba była identyko podobna do tej obok mnie no tej pierwszej . Boże widzę podwójnie .

- Kim w..wy ..j..jes - przerwał mi głos Eh trzeciej osoby czyli Sahiego .

- Oni to moij pomocnicy a że dzisiaj mają wolne to po bawią się z tobą . Zapomnisz może wtedy o Alanie i Danielu . To ja nie przeszkadzam i życzę miłej zabawy .- wyszedł a ja oslupialem nie wieżę . Będę zgwałcony przez dwie osoby . Łzy znów mi napłynęły i płakałam jak niemowlę . No tylko nie krzyczałem .

- Cii spokojnie , będziemy delikatni a i jestem Eryk , a to Arek . - przedstawili mi się ale mało zwracałem na to uwagę więc pewnie zapomnie prędzej czy później . Jeden z nich chyba Arek , chyba . Popchnął mnie tak że znów leżałem na plecach w strachu chciałem się podnieś ale dużą ręką Ugh....Eryka tak to chyba eryk . Powstrzymała mnie przed tym .

- GDZIE ALAN -- wykrzyknąłem na cały pokój . Usłyszałem jak zaczęli się z tego śmiać . Czuje się głupio dziwnie . Straciłem wszystko . Alana i Daniela moja chyba miłość , kurwa o rodzicach nie wspomne . Może mój prawdziwy tata ale on był inny nie ten co Alana . Zacząłem kręcić się we wszystkie strony .

- Alan jest hmm gdzie on jest ? - zapytał się tego drugiego . Wiem że mówił to z rozbawieniem . Oni na serio nie wiedzą co ja w tym momencie czuje to jest straszne stracić tak bliską osobę .

- Hmm może w piachu haha- zaczęli się razem śmiać , gdy zauważyli że zaczynam jeszcze bardziej płakać , bez żadnego problemu rozebrali mnie .

- Nie wierć się . - warknął jeden i już chciał mi rozłożyć nogi ale ja go przechytrzyłem i kopłem w szczękę . Krew popłynęła mu z ust a ten drugi od razu do niego doszedł . Wykorzystując to pobiegłem do drzwi jak dobrze że otwarte . Bóg jest przy mnie . Wybieglem z pomieszczenia i chuj z tym że nago ważne że będę wolny . Usłyszą jak się drom na mnie . Ja jak w jakimś transie biegne przed siebie . Po chwili uderzyłem o coś twardego . Spojrzałem na to i to chyba były plecy ochrony . Po cichu cofałem się po paru krokach odwróciłem się i biegłen dalej . Wpadłem do jakiegoś pomieszczenia . Było biurko więc tam się schowałem . Czekałem aż sobie odpuszczą i pomyślą że uciekłem . Wtedy do pomieszczenia ktoś wszedł . Usiadł przy biurku . Moje serce mocno biło .  Modliłem się by jednak nie przesuwał się bliżej biurka . Jak kurwa na złość nogą nadepnął mi na rękę . Na ten ból pisłem . Wystrzelony odsunął się i spojrzał pod biurko . O Sahi to ty ten morderca mojego brata . Jak ja mam chęć cię skatowac .

- Co ty tu robisz ? - zapytał widocznie zdziwiony .

- J..ja - Muszę myśleć nad czymś sensownym bo inaczej pójdę do tych idiotów . Wyszedłem z pod biurka i usiadłem mu na kolanach . Wtuliłem się w jego klatkę piersiową i zacząłem płakać .

- Ja nie chce ich ja w...wolę z ...t..obą - z uśmiechem na twarzy przytulił mnie i druga dłonią zaczął smyrać moje plecy .

- Spokojnie było mówić tak od razu . Ale nie jestem do końca pewny , przed tem też mi słodziłeś i co . Hmm ...masz coś na potwierdzenie swoich słów ? - ŻE CO ?! Nie kumam go i jego całej logiki . Spuściłem głowę no nie mam nic na potwierdzenie tego . No uwierz mi błagam ja chce woloniści . Daj mi proszę boże dużo wymagam. No ostatnio tak ale to ostatni raz Błagam cię o cud .

- Kotek masz czy nie ? - pokreciłem głową przecząc , a on westchnął i posadził mnie na biurku .

- Co mam z tobą zrobić same problemy . - Głaskał mnie po udzie .

- P..proszę ja nie chce do nich - płakałam nadal on zacierał mi łzy z pulika . Przy tym mówił ciche  cii .

- Dobrze może inaczej kochasz mnie ? - przytaknałem on warknął i mocno scisnął mi udo . Krzyknąłem on jedynie wzmacniał uścisk . Złapałem jego dłoń chciałem by przestał ale ob jednak był uparty .

- SZCZERZE ! - krzyknął a ja jak zwykle w większy płacz .

- Nie kocham . Boję się ciebie . - powiedziałem całą prawdę on puścił mnie i podszedł do drzwi . Pierwsze co myślałem to że pójdzie ale on tylko je zamknął .

- Jak bardzo się mnie boisz ? - podszedł do mnie od tylu i złapał mnie w tali

- Bardzo się ciebie boję . Zabiłeś mi  brata , niewiem co możesz mi zrobić ? Nie raz mnie zgwałciłeś. 

- Hmm wiesz że oprócz gwałtu mogłem cię zabić ale za bardzo cię kocham , a zabiłem Alana , bo tylko dlatego chciałeś być że mną żeby mu się krzywda nie stała . - poczułem jak mu łzy leciały .

- Przepraszam ja ...no nie wiedziałem ...- przeprosiłem go ale on i tak płakał .

- Nie ty nic nie rozumiesz . Masz klucz , otwórz nimi te drzwi i Spierdalaj masz 10 sekund jak nie uciekniesz z tego domu to zrobię z tobą co tylko będę chciał - podał mi klucz i zaczął liczyć ja szybko otworzyłem drzwi i wybiegłem . Usłyszałem głośne 10 i ....jeden wielki huk . Po tym tylko pisk w uszach i ciemność .

§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§§

Wiem że krótkie,  przepraszam za to . Ale po prostu Wena mnie opuściła .

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro