Bomba
Następnego dnia, gdy Hongjoong przyjechał do warsztatu, zauważył, że coś jest nie tak. Cała ekipa stała przed wejściem, rozmawiając nerwowo i patrząc na siebie z niepokojem. Hongjoong zbliżył się do nich, czując rosnący niepokój. Nie rozumiał o co mogłoby chodzić.
— Co się dzieje? — zapytał Hongjoong, podchodząc bliżej. Jego serce zaczęło bić szybciej, gdy zobaczył, że wszyscy wyglądają na zmartwionych.
— Nie mamy pojęcia — odpowiedział Yunho, kręcąc głową. — Kiedy przyszliśmy rano, zauważyliśmy, że wszystkie najważniejsze projekty zniknęły.
— Jak to możliwe? Przecież wszystko było na swoim miejscu... – powiedział, próbując zrozumieć sytuację, a przede wszystkim kto mógł to zrobić? Nie mieli raczej wrogów ani nikt inny się nie kręcił w okolicy. Bynajmniej nie zauważyli.
Ekipa zaczęła przeszukiwać teren wokół warsztatu, ale nie znalazła żadnych śladów. Mieli nadzieję, że znajdą cokolwiek. Ślady opon, stóp albo czy coś innego zaginęło. Mingi wyglądał na zdesperowanego.
— To niemożliwe! Pracowaliśmy nad tymi projektami przez miesiące! — z tych emocji wypadła mu paczka papierosów, kiedy chciał ją wyjąć. Na dodatek w niej był ostatni papieros na co przeklnął pod nosem. To był moment, kiedy Hongjoong widział go pierwszy raz trzymający papierosa. Seonghwa stał z boku, jego twarz była blada, a oczy pełne smutku. Hongjoong zauważył, że nie ma ochoty z nikim rozmawiać. Wyglądał na załamanego i rozczarowanego.
— Seonghwa... — odezwał się Hong w stronę załamanego mężczyzny. Nie wiedział czy ma się do niego odzywać, ale tak jak on dzień wcześniej, martwił się o niego.
Seonghwa podniósł głowę, a w jego oczach było widać gniew. To było przerażające jak człowiek potrafi zmienić się z minuty na minutę. Wtedy to żałował, że się w ogóle odzywał.
— Jak mogło do tego dojść, Hongjoong? Jak kurwa?! — podniósł głos, zaciskając pięści. Trząsł się, a jego oddech był bardziej intensywny oraz szybszy. Żaden nie chciał się odzywać, kiedy był w furii.
— Nie złość się, znajdziemy je razem. — odpowiedział spokojnym tonem i położył dłoń na ramieniu Seonghwy, aby ten się uspokoił i zrozumiał, że ma wsparcie. Jednak Seonghwa, zamiast poczuć ulgę, wybuchł gniewem. Natychmiast odepchnął jego rękę i zaczął się na niego wydzierać gestykulując rękami.
— Ty nic nie rozumiesz! Nic a nic! To była nasza ciężka praca, która zniknęła jednej nocy!
— Rozumiem twój gniew, ale naprawimy to i odzyskamy nasze projekty. — zapewniał
— Dość mam twoich napraw! Nie potrzebuję cię! To twoja wina! Gdybyś był bardziej uważny, może byśmy tego uniknęli! — wrzasnął wypowiadając te słowa w jednym ciągiem, żeby po nich kopnąć w baniak od oleju i zrzucić wszystko co leżało na pobliskim stole. Zaczął chodzić w kółko, chwytając się za głowę i mrucząc coś pod nosem. Potem oparł się o stół, na którym wcześniej wszystko zrzucił i spuścił głowę w dół, próbując nad sobą zapanować.
— Ja chciałem tylko... — Hongjoong poczuł, że te słowa go ranią, ale starał się zrozumieć.
— Wypierdalaj stąd! — odwrócił się do niego i wskazał palcem na wyjście.
Jongho, który stał za Joongiem, pokiwał głową, że nie ma sensu ciągnąć tej dyskusji. Wtedy zrozumiał, że nie jest tu mile widziany, na chwilę. Rozejrzał się po warsztacie i zdążył zauważyć istotne ślady, które mogłyby naprowadzić ich do złodziei. Postanowił jednak nie ujawniać swoich podejrzeń. Kiwnął głową i odwrócił się na pięcie, kierując się w stronę wyjścia. Zdążył przed wyjściem wypowiedzieć pod nosem parę słów.
— Wiem gdzie są. — dotknął swojego kryształu, który wisiał mu na szyi i skierował się w stronę swojego mieszkania.
Nie uronił łzy. Nawet mu przykro nie było. Sam też był zły i nie mógł się pogodzić z tym, że jeszcze wczoraj wymieniali się śliną, a dzisiaj wszystko runęło. Może nie wszystko, ale część. Pragnął to zbudować z powrotem. Problem leżał w tym, że nie do końca wiedział gdzie znajdują się te zaginione projekty. Jednak nie tylko miał podejrzenia, ale jego moc też miała swój udział.
Głównymi pytaniami w jego głowie były: Kto? Dlaczego? Po co?
Kto to musiał być, żeby coś takiego uczynić? Zazdrość czy za tymi maszynami stały grubsze rzeczy, o których nie miał pojęcia.
Te wszystkie myśli i uczucia zaczęły się kumulować, tworząc mieszankę w jego umyśle. Czuł natłok tych myśli i odruchowo chwycił się za głowę jakby to miało coś pomóc. Upadł na kolana i przeniósł dłonie na swoje uszy, aby je zakryć. Jego głowa pękała, a ciało zaczęło drżeć. Tracił również wzrok i świadomość co wokół niego się dzieje. Uzmysłowił, że powoli odlatuje, a jego ciało bezwładnie opada na ziemię.
Hongjoong słyszał jakieś głosy mając dalej zamknięte oczy. Nie wiedział czy to mu się śniło, czy ktoś znajdował się w jego pobliżu. Powoli się przebudzał, a ku jego oczom pojawił się mężczyzna z okularami. Nie widział do końca jego twarzy, gdyż dalej miał rozmazany obraz.
— Hongjoong, słyszysz mnie? — usłyszał znajomy głos i starał się przypomnieć gdzie go ostatni raz słyszał. Jednak gdy przymrużył bardziej oczy, to jego obraz się zaostrzał i dostrzegł postać, którą wcześniej już widział.
— To ty...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro