Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Dzisiaj po godzinie 8 byłem już na nogach. Szybko zacząłem się zbierać. Założyłem garnitur, który kupiła Jane, a swoją bluzę i spodnie wziąłem w torbę. Zebrany cicho wyskoczyłem przez okno, żeby nikt mnie nie zobaczył. Tego bym nie zniósł. Po drodze przez las patrzyłem w ziemię rozmyślając o Jess. Wtedy wpadłem na kogoś. Spojrzałem w górę i zobaczyłem... Jack'a!!! Proszę, tylko nie to!!!
-Jeff? A co ty się tak wystroiłeś?
-Nie twój zasrany interes- burknąłem.
-To dla Jessy? Przyznaj się, że coś do niej czujesz.
-Wcale nie!!!
-To gdzie niby idziesz?
-Zamknij się Jack!!!
-Bo?- przyłożyłem chłopakowi nóż do gardła.
-Jeśli ktoś się dowie o tym co tu zaszło nie ręczę za siebie zrozumiano???
-Dobra... spokojnie... Jeff...
-A teraz wynocha!- popchnąłem Jack'a w stronę domu.
-A, i nie waż się za mną iść!- krzyknąłem.
-Spoko, zrozumiałem.

Doszedłem do domu Jessy. Cicho wszedłem oknem do jej pokoju. Jeszcze spała. Postawiłem torbę pod oknem i wyjąłem bukiet róż. Stanąłem przy łóżku. Była taka słodka kiedy spała. Delikatnie zacząłem ją budzić. Dziewczyna otworzyła zaspane oczy. Popatrzyła na mnie.
-Jeff...
-Cześć kotku...
-To... dla mnie?
-A dla kogo innego?
-Dziękuję- krzyknęła i rzuciła mi się na szyję. Stanęła przede mną. Można było wtedy dostrzec tą różnicę wzrostu pomiędzy nami. Pocałowałem Jess w czoło. Poszliśmy do salonu oglądać telewizję.
Zbiegły gwałciciel złapany. Wczoraj wieczorem dziewczyna zgłosiła policji, że znajduje się on pod jej drzwiami. Dzięki jej bohaterskiej postawie udało się dopaść zbiegłego- mówiła prezenterka.
-Czy to nie jest ten... Tony?
-Tak, to on...
-Co się wczoraj działo kochane?- przytuliłem dziewczynę. Opowiedziała mi cały wczorajszy dzień.
-Ja... nie wiedziałem... przepraszam...
-To nie twoja wina...
-Em, Jessy, mogę już przebrać się w moje ubrania?
-Tak, możesz- zaśmiała się.

-A może wypierzesz tą bluzę co?- usłyszałem krzyk dziewczyny.
-A ty ci, druga Jane? Dopiero prałem.
-No dobra.

Kiedy wyszedłem z łazienki podszedłem do Jess.
-A może wybierzemy się na krótki spacer?- słodko się uśmiechnąłem (jeśli można tak to nazwać).
-A może najpierw przebiorę się z piżamy?- zaśmiałem się.
-Dobra, idź.

Jessy przebrała się i poszliśmy na długi spacer przy zachodzie słońca.
Była taka słodka. Stanęliśmy przed jeziorem wpatrzeni w siebie. Musiałem przerwać jakimś sposobem tą irytującą ciszę.
-Robi się późno, chcesz iść do domu?- spytałem.
-A zostaniesz tam że mną?
-Jeśli tego chcesz...
-Chcę... bardzo...

*****
Moi drodzy! Mam troszkę lenia, a zapas rozdziałów się skończył, więc jest taka prawdopodobność, że rozdziały będą pojawiać się rzadziej (postaram się jak mogę)
Jeszcze jedno pytanie:
Ostatnio mój telefon zaczyna psuć grafikę obrazów, które pobieram (oczywiście nie zawsze) więc co wy na to, żebym w awaryjnych sytuacjach wstawiała do rozdziałów własne rysunki (nie komputerowe)?
Pamiętajcie, że czytam wszystkie komentarze więc śmiało piszcie co i jak ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: