Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

-Jeff, a wracając do dnia po twoich urodzinach...- dziewczyna zawahała się.
-Tak?
-Czy pamiętasz, co powiedziałeś, w sumie ja pierwsza powiedziałam, ale ty też i...
-Czy chodzi o to kiedy powiedziałem, że cię kocham...?- przerwałem jej.
-Tak... to... czy ty... mówiłeś to... jako pijany?
-Słowa pijanych to myśli trzeźwych, Jessy- odpowiedziałem i zbliżyłem się do niej.
-Więc...- nie zdążyła skoczyć. Znowu jej przerwałem, tym razem pocałunkiem. Dziewczyna przytuliła się do mnie.
-Jak na seryjnego mordercę świetnie całujesz- Jessy uśmiechnęła się. Jej uśmiech był taki słodki. Jej ciemne, piwne oczy wpatrywały się we mnie. Poczułem, że się rumienię.

Chwilę patrzyłem w jej oczy i w tym momencie usłyszeliśmy mocne kopnięcie w drzwi. Jessy otworzyła, a w nich stał Jack.
-Z buta wjeżdżam!!!- krzyknął chłopak.
-Coś ci się chyba niezbyt udało- zacząłem się śmiać z Jack'a.
-Ymm... mam złe buty...- próbował się usprawiedliwić.
-Ty zawsze w nich chodzisz- dalej się śmiałem.
-Przerwałem wam?- spytał patrząc raz na Jessy, raz na mnie.
-N-nie... my tylko...- jąkała się Jess.
-Yyyy... rozmawialiśmy- stwierdziłem.
-Rozmawialiście...- powtórzył Jack z rozbawieniem w oczach.
-A co mieliśmy robić?- spytałem.
-Hmmm... no nie wiem hahaha. No dobrze, uznajmy, że ci wierzę- zaśmiał się. Ten chłopak niedługo wyprowadzi mnie z równowagi. Niech się cieszy, że go lubię, tylko przez to go jeszcze nie zabiłem.
-Jack, a co cię tu sprowadza?- zapytała rozbawionym tonem Jess.
-Nie miałem co robić to wpadłem do was- chłopak opadł na kanapę.
-Skąd wiedziałeś, że siedzę u Jessy?- spytałem go zdziwiony.
-Proszę cię, trochę już cię znam i wiem, że jeśli nie ma cię w domu to jesteś albo u osoby, którą lubisz, a może i coś więcej hahaha, a jeśli takiej osoby nie ma to właśnie kogoś mordujesz- stwierdził Jack. Skąd on tyle o mnie wie?! Jess zaczęła się śmiać, ale zobaczyłem też delikatne rumieńce na jej policzkach.
-A ty co taki czerwony?- zaśmiał się Jack. Ja go kiedyś zabiję za to.
-Nie wiedziałem, że tyle o mnie wiesz- odpowiedziałem. Irytowała mnie już ta sytuacja.
-To się dowiedziałeś- Jack i jego genialne riposty. Rzuciłem się na chłopaka jakbym chciał go udusić. Musiało to strasznie zabawnie wyglądać, ponieważ Jessy śmiała się z nas i posyłała spojrzenia, które mówiły ,,ale z was dzieci". My się tym jednak nie przejmowaliśmy.

*****
Kolejny rozdział moi drodzy ^^ A już jutro pierwsza część mojego ulubionego rozdziału (nie tyle pierwsza co z pierwszej perspektywy), tak, już napisałam ale chyba jeden rozdział dziennie wam wystarczy :* i tak pilnuję, żeby rozdziały były codziennie więc się nie czepiać :P do zobaczenia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: