Rozdział 23
Jack pociągnął mnie za rękę na bok daleko od dziewczyn.
-Co jest?- spytałem.
-Nie uważasz, że powinniście zrobić przerwę? Oddalić się na jakiś czas, aż ci nie przejdzie? Prawie ją zabiłeś...
-Nie wiem, czy to dobry pomysł...
-Może zróbmy tak: zgoda, będzie wycieczka nad jezioro. Ale śpicie osobno, a potem Jessy znika, przynajmniej do momentu, aż się nie pozbierasz. Stoi?
-No... Chyba tak...
-Dobra, chodź to uzgodnić z dziewczynami- powiedział. Poszliśmy w ich stronę.
-Słuchajcie, jest sprawa- mówił chłopak, a ja smutno patrzyłem na Jess.
Po opowiedzeniu wszystkiego dziewczynom Nicka cały czas o coś pytała Jack'a. A ja i Jessy patrzyliśmy sobie w oczy.
-To... Kiedy wycieczka?- spytałem.
-Piątek wieczorem? I aż do niedzieli?- zaproponowała Jessy.
-Ja bym wolała od soboty do niedzieli- powiedziała Nicka.
-Okey, sobota i niedziela. To pa dziewczyny- odpowiedział Jack. Pocałowałem Jessy na pożegnanie i poszedłem z szatynem do domu.
-Co ty taki smutny?- pytał.
-A wiesz? Właśnie się dowiedziałem, że muszę stracić ukochaną na długi czas, super nie?- odpowiedziałem sarkastycznie.
-Ale zabawne- odpowiedział.
-A co z tobą?- spytałem.
-Jak to ze mną?
-No z tobą i Nicką? Przecież jeśli będziesz chodził do dziewczyn dowiem się gdzie są...
-Nie będę tam chodził... Nie będę nawet wiedział gdzie są...
-Ale...
-Możemy o tym nie gadać?- spytał smutno.
-No dobra...
Szliśmy w ciszy. Dopiero w domu zaczęła się dyskusja.
-I jak?- spytała odrazu Jane.
-Co jak?- pytałem.
-Co mówiły dziewczyny?
-Że okey, w sobotę robimy wycieczkę nad jezioro- powiedział Jack.
-Od kiedy jesteście tacy zgodni?- zaśmiała się.
-Od dzisiaj- powiedziałem.
-A dokładniej od godziny- dodał Jack.
-No dobrze...
-Idę do siebie, jakby co wołajcie- oznajmiłem i poszedłem na górę.
Położyłem się na łóżko. Myślałem o wycieczce. Będzie fajnie oprócz tego, że mam się trzymać z dala od Jessy, a potem dać jej zniknąć... ja tego nie chcę! Chcę tylko, żeby została! To aż tak wiele? Gdyby nie ta durna, zryta psychika byłoby wszystko dobrze ale jak zwykle muszę wszystko zepsuć! Chyba nikt tak nie umie... należy mi się nagroda. Nagroda dla największego debila roku...
-Jeff, co z tobą? Nie jesteś dzisiaj takie jak zawsze- do pokoju weszłam Jane.
-Eh, długo by gadać- odpowiedziałem.
-Mamy czas, mów.
-No więc będziemy tam nad jeziorem i ogólnie fajnie ale... Jack zabronił mi zbliżać się do Jessy a potem... jak wrócimy dziewczyny muszą... zniknąć żebym im nic nie zrobił- ledwo mówiłem. Dziewczyna popatrzyła na mnie.
-Wytrzymasz?
-Bez niej? A ty potrafiłabyś wytrzymać bez całego świata?
-Nie rozstajesz się z nią na zawsze...
-Dla mnie chwila bez niej trwa całą wieczność...
-Pamiętaj, że masz nas- powiedziała wychodząc.
-Co mi po was jeśli tracę wszystko, co daje mi szczęście...
*****
Przepraszam, że tak długo ale zmieniałam telefon i do tego jeszcze bieg... ale już wracam!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro