Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Następnego dnia

-Jeff, wstawaj, musisz mi ,,pomóc"-obudził mnie głos Jane.
-A która godzina?-zapytałem zaspany.
-Po 9, wstawaj już-dziewczyna rzuciła we mnie moją, czystą już, bluzą.
-Czemu ja? Nie może Jack? Albo Ben? Nawet Slendi by się nadał- powiedziałem nakładając bluzę.
-Nie, chcę żebyś to był ty-odpowiedziała Jane. Poszedłem za nią.
-Gdzie idziemy?-zapytałem przecierając oczy.
-Do Jessy- powiedziała uradowana.
-Do kogo? Nie kojarzę jej...
-Jak mogłeś zapomnieć? Sześć lat temu, po tym jak... wiesz... straciłeś z nią kontakt, a teraz ja ją znalazłam.
-Aha, a daleko mieszka?
-Nie, tu przy lesie. Mieszka sama, jej rodzice zginęli w wypadku,a że ma już 16 lat została tutaj- pokazała dom stojący naprzeciw nas.

Jane zapukała do drzwi. Zdziwiło mnie to. Nie możemy wejść oknem? Zanim zdążyłem ją o to zapytać drzwi otworzyła nam dziewczyna o ciemnobrązowych, delikatnie falowanych włosach i piwnych oczach.
-Cześć Jessy- powiedziała Do dziewczyny Jane.
-K-kim jesteście?- spytała nieśmiało.
-Jestem Jane, a to Jeff- odsłoniła mnie.
-Yyyy...
-Już ci tłumaczę, jakieś sześć lat temu miałaś kolegę Jeffrey'a, potem był wypadek z nim związany i straciliście kontakt, pamiętasz?
-J-Jeff? T-to ty?-zapytała dziewczyna i podeszła do mnie.
-Chyba... tak...-odpowiedziałem.
-W takim razie chodzie-uśmiechnęła się.

Jessy i Jane rozmawiały ze sobą, a ja poszedłem do toalety, w końcu Jane mi nie dała. Kiedy wróciłem Jane powiedziała, że ona musi iść do sklepu (typowa kobieta) a ja i Jess mamy porozmawiać i sobie coś przypomnieć. No dobra...
-Więc...- zacząłem.
-Zmieniłeś się Jeff- powiedziała Jess patrząc się na mnie.
-Pod względem?
-Wyglądu... kiedyś brązowe włosy, teraz kruczoczarne... cera kiedyś bursztynowa, teraz biała jak śnieg...
-To wszystko przez ten ,, wypadek" jak to powiedziała Jane-powiedziałem ciszej.
-Wiem, ale teraz też mi się podobasz...
Jak to ,,też"? Podobałem jej się? Dlaczego mi nie powiedziała?
-Ehhhh... podobałem ci się?- nieśmiało spytałem.
-No... tak...
-A może... wiesz... naprawimy to... bo tak się składa...
-Że też ci się podobam, tak?- zapytała.
-T-tak...
Do domu, jak zwykle w idealnym momencie, weszła Jane.
-I jak gołąbeczki, przypomina się coś?- zapytała z uśmiechem na twarzy.
-I to jak- stwierdziłem. Jessy popatrzyła na mnie.
-To ja lecę do kibla- poinformowała nas Jane. Jessy zaśmiała się.
-To może dasz mi swój numer, umówimy się gdzieś...- powiedziałem ciszej.
-Jasne, czemu nie- uśmiechnęła się do mnie.

Kiedy razem z Jane wracaliśmy do domu panowała cisza. Od progu słychać było Jack'a.
-Ben!!! Ben!!! Otwórz te zasrane drzwi!!! BEN!!!
-Co się dzieje? Na chwilkę was samych nie można zostawić?-zirytowałem się.
-Najwyraźniej nie- krzyknął przez drzwi Ben.
-O co poszło?- spytała Jane.
-Nie twój interes- skomentował Jack. Ben otworzył drzwi, po czym Jack wpadł do środka. Nie chcieli nic powiedzieć. To ich sprawa.

*****
Na samym początku chcę wam podziękować. Nie myślałam, że MOJA książka może kogoś zainteresować xD mam nadzieję, że dalej będziecie mnie tak motywować ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: