Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Poszedłem na dół. Oczywiście bez bluzy, bo pani "na pewno wrócisz czysty i suchy" wszystko wyprała. No cóż, muszą raz (nie pierwszy i nie ostatni) przeżyć. Kiedy wszedłem do salonu wszyscy na mnie popatrzyli.
-Gdzie znowu zgubiłeś bluzę?- spytał Jack.
-Jane mi wszystkie wyprała, bo stwierdziła, że "wrócę czysty i suchy"- odpowiedziałem. Popatrzyłem na Jessy i zobaczyłem na jej twarzy rumieniec. Uśmiechnąłem się do niej zadziornie.
-A ty co taki uśmiechnięty?- Jane popatrzyła na mnie, a potem na Jessy. Chyba już nie muszę odpowiadać.
-Jessy, mogę cię prosić na słowo?- spytał Ben mojej kochanej Jess.
-Dobrze- powiedziała trochę niepewnie. Popatrzyłem na chłopaka zabójczym wzrokiem.
-Spokojnie, nie zabije ci jej- szepnął do mnie kiedy odchodzili.
-Jack, mam do ciebie proźbę- powiedziałem spokojnym tonem.
-Jaką?
-Czy mógłbyś z łaski swojej nie włączać w środku nocy muzyki na głośnikach?
-Popieram- dodała Jane.
-A co ci przeszkadza moją muzyka?- popatrzyłem na niego jak na debila.
-Już jesteśmy- powiedział Ben wchodząc razem z Jessy do pokoju.

Rozmawialiśmy jeszcze trochę.
-Ej, ja chyba pójdę. Nie żeby coś ale...
-Rozumiemy- odpowiedziała jej Jane.
-Jeff, chcesz iść ze mną?- uśmiechnęła się.
-Oczywiście, że chcę.
-Tylko może weź bluzę...
-Dalej mokre, wezmę w rękę- znów uśmiechnąłem się zadziornie do dziewczyny.
-No dobra, chodźmy. Cześć wszystkim!- pożegnała się z resztą. Usłyszeliśmy tylko pożegnalne teksty typu "cześć", "do zobaczenia", itd.

Szliśmy przez las w ciszy, przytuleni do siebie. Bluza już w miarę wyschła, więc miałem ją na sobie. Doszliśmy do domu Jessy. Oderwała się ode mnie, musiała przecież jakoś otworzyć drzwi.
-To co chciałabyś robić?- podniosłem brew i uśmiechnąłem się jak jakiś zboczeniec.
-Spokojnie, Jeffy, nie myśl o tym- zaczęła się śmiać... Zaraz! Czy ona zaczęła zarabiać moje imię? Coś się dzieje...
-Jeffy? Czy ja o czymś nie wiem?- dziewczyna wyglądała na zakłopotaną. Cały czas patrzyła na mnie ślicznymi oczkami, które, chociaż widzę tak często, ciągle mnie zaskakują i... Stop!!! O czym ja myślę?!
-Nad czym się tak zastanawiasz?- teraz ja poczułem, że wpadłem w bagno. Co nam jej niby powiedzieć? "A wiesz, myślę o twoich oczach, jakie to są piękne i cudowne, że je kocham jak i całą ciebie"... Wróć!!! Znowu o tym myślę! Jeff, ogarnij się!
-O niczym...
-Słabo kłamiesz.
-A ty niby lepiej?
-A skąd wiesz, że nie?- podszedłem do niej, przytuliłem.
-Nie kłóćmy się...- szepnąłem.
-Nie wiesz, jak się odgryść?
-Nie, nie chcę cię stracić...
-Nie stracisz, obiecuję...
-Czasem obietnice zawodzą...
-Tak samo jak ludzie, ale zawsze trzeba dać im szansę na lepszy dzień...
-Słodkie... Ale nie słodsze od ciebie... Kocham cię...
-Ja ciebie też, Jeffy... Ja ciebie też...

*****
Pam pam pam pam!!! Powraca wena i to na najwyższych obrotach!!!

Chcę się odnieść do końcówki rozdziału. Rozmowa ma podstawę na tym, czego doświadczyłam ostatnio dzięki mojemu Szymkowi :*

Do następnych rozdziałów, trzymajcie się, narazie, papa!!! :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: