Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Podróż

Przez stację King's Cross przedzierały się trzy narody. Dorosły Anglia i odmłodzeni Polska oraz Prusy. Zatrzymali się koło Peronu 9 i 3/4, tuż za rodziną głośnych, rudych czarodziei.

- Ok, pamiętajcie, tylko ludzkie nazwy, narody to tajemnica...

-...i nie dać się złapać na łamaniu regulaminu. Shesh, Arthur, konspirację znam od prawej do lewej i na skos - przerwał Anglii Feliks, machając ręką i przebiegając przez mur po rodzinie rudych.

- A tego co ugryzło?

- Jest pierwszy września. Obudził się o 4: z krwawym kaszlem. Domyśl się - odparł Anglii Prusy. Arthur spojrzał na niego skołowany i postanowił zostawić temat którego nie rozumiał

- Gilbert, nie siedź długo na słońcu, rozumiemy się? - spojrzał groźnie na albinosa

- Ja, ja Mutti. - jedenastolatek zaalutował i pobiegł za Feliksem. Potem barierę przestąpił Anglia.

Felek już zdążył znaleźć pusty przedział i pomógł dawnemu Krzyżakowi wtargać kufer na półkę bagażową. Potem wychylili się z okna, by pomachać na pożegnanie Arthurowi. Gdy pociąg ruszył, rozsiedli się wygodnie na miękkich siedzeniach. Wokół Felka wciąż unosiła się ponura aura, która spokojnie mogła konkurować z tą należącą do Rosji. Gilbert westchnął, wyciągnął na wpół zapisany notes i zaczął pisać.

Minęło może piętnaście minut, gdy drzwi przedziału się otworzyły. Stał w nich chłopiec w "ich" wieku z rudymi włosami i niebieskimi oczami.

- Mogę tu usiąść? Wszędzie straszny tłok.

Feliks zerknął w jego stronę kątem oka i zignorował. Prusy podniósł głowę znad pamiętnika. Ten dzieciak drażnił jego instynkt, wyszkolony po latach prowadzenia wojen. Zanim jednak zdążył zaprotestować, rudy rozsiadł się obok Krzyżaka, bo aura Felka wciąż odstraszała.

- Jestem Ron, Ron Wesley. - przedstawił się.

- Wilkommen, Ronronie Wesley. Jestem Absolutnie Niesamowicie Zagilbisty Gilbert Beilschmidt! Ten pod oknem wyglądający jak kobieta podczas okresu to mój równie płomiennie niesamowity przyjaciel, Feliks Łukasiewicz.

- Masz dziwne nazwisko - wypalił dzieciak zanim poczerwieniały mu uszy ze wstydu, bo Polska spojrzał na niego jak na hitlerowca.

- Dla mnie twoje też jest dziwne.

W tym momencie do przedziału wpadła dziewczyna o brązowych krzaczastych włosach i atmosferze mola książkowego.

- Nie widzieliście ropuchy? Neville swoją zgubił. Nawiasem mówiąc, jestem Hermiona Granger. Myślicie, że w jakim domu będziecie? Pytałam kilku starszych uczniów, i mam nadzieję, że w Gryffindorze. Chociaż Ravenclaw nie brzmi tak źle..

- Halt. - Gilbert przerwał tę lawinę, bojąc się przysypania słowami. - Mów wolniej i daj innym czas na odpowiedź. Inaczej nikt cię nie zrozumie. Jestem Nieskończenie Niesamowity Gilbert Beilschmidt, a to ist Mein Freund, Feliks Łukasiewicz. I żadnej ropuchy tutaj nie było i lepiej, żeby tak pozostało.

Na potwierdzenie tych słów Gilbird i Biały, bielik Felka, zaświergotali cicho.

Zgaszona dziewczyna klapnęła obok rudzielca.

Dali mu karabin
Dali garść kul
Z modlitwą na ustach bronił polskich granic
Za nic w świecie nie chciał ich oddać, za nic
Choć płynęła jak pochodnia ziemia za którą gotów był zabić
Pamiętny wrzesień naznaczony krwia...

- Halo? - Feliks podniósł dzwoniący telefon. - Yhy... Yhy... Nie... Co ty sobie myślałaś? Nie. Zośka... Okej. Tak, pamiętam. Pozdrów resztę. Pa.

Odłożył smartfon.

- Co się gapicie jak Francuz na toaletę?

- Czy to felleton? - spytał Ron z głupią miną.

- Telefon - poprawił go Gilbert zerkając znad notatnika. Rudy z czerwonymi uszami został totalnie zgaszony. W przeciwieństwie do Hermiony.

- Co piszesz? - zapuściła żurawia do krzyżackiego notesu, ale został jej zatrzaśnięty przed nosem.

- Prywatne. - warknął ostrzegawczym tonem. Dziewczyna podniosła się oburzona

- Powinniście się przebrać, zaraz będziemy. - i znikła za drzwiami, puszczając oko do Rona. Feliks zerknął przez okno. Na jego Słowiański GPS to byli dopiero w połowie drogi. Zignorował więc nadętego mola książkowego i poszedł spać.

Obudził go Gilbert, bezceremonialnie zrzucając go z siedzenia. Ledwo omijając cios prosto w szczękę, Prusak przekazał mu, że wreszcie zbliżają się do Hogwartu i trzeba się przebierać. Feliks zawczasu kupił też damski komplet, gdyby naszła go chcica.

Ale teraz "grzecznie" (na tyle, na ile potrafił być Polak we wrześniu) przebrał się w męski mundurek i wyskoczył z pociągu za Gilbertem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro