♦️Epilog♦️
Ponad rok.
Tyle minęło od jej pierwszego listu, a on dostał wszystkie dopiero kilka minut temu.
Pił wówczas cykorię, pracując nad chyba już setnym reportażem do Tajników Geodezji, gdy do jego mieszkania przyszła matka z nieokreśloną liczbą kopert. Była przygnębiona, ale na widok syna wymusiła ledwo widoczny, pomarszczony uśmiech.
- Cześć, mamo. Wchodź, nie stój tak - powiedział, widząc ją w drzwiach, wymuszając to samo i wskazując ręką na wnętrze mieszkania.
- Przyszłam tylko ci to przekazać. Powinniśmy byli przynieść ci pierwszą już rok temu, ale... - przerwała, dając koperty synowi niemal z trudem. - Teraz musisz wiedzieć. A chcieliśmy dobrze. Pamiętaj.
I zeszła schodami, zanim on zdążył zareagować.
Nieco skołowany zamknął drzwi i wrócił do pokoju. Odsunął laptopa i dokumenty na bok, kładąc podarek na biurku - za którym z kolei od razu zasiadł.
A gdy w końcu zobaczył nadawcę, coś w nim pękło.
- Zagramy w grę! - krzyknął zadowolony z własnego pomysłu, siadając przed zdziwioną tym przyjaciółką.
- Niby w jaką? - zapytała, wciąż popierając głowę na pięści, gdy siedziała po turecku na środku jego pokoju, przed nim.
- Nazywa się oryginalnie, uwaga: ,,Co chcesz zrobić w przyszłości?" - Uśmiechnął się, widząc, jak chowa twarz w dłoniach i śmieje się z absurdu jego zachowania.
- No to wyjaśnij mi, pewnie skomplikowane, reguły tej o to gry. - Podniosła głowę, splatając przed sobą palce i sprawiając wrażenie osoby poważnej.
Zaśmiał się, prostując się z celową przesadą i zaczął tłumaczyć jej wszystko, co zajęło może dwie i pół sekundy.
Był ciekawy, co ma do powiedzenia, bo prawie wcale nie mówiła o przyszłości. Była to więc świetna okazja, której nie chciał zmarnować. Ostatnio nawet zrobiła się jakaś cicha, co nieco go martwiło.
- A więc dobrze - oznajmiła po jego monologu. - Co chcesz zrobić w przyszłości?
- Kto powiedział, że to ty zaczynasz? - zapytał oburzony.
Na to uśmiechnęła się zwycięsko.
- W zasadach nie było słowa o tym, że to ty zaczynasz. - Wzruszyła niewinnie ramionami. - To mów. Pewnie to będzie coś w stylu: wybrać się na Hawaje!
Przez chwilę nie chciało mu się wierzyć.
- ...albo Majorkę - dokończył, zaskoczony tym, jak dobrze go znała.
Stan, w jakim się znajdował, uznać mógł za czyste wzruszenie. Naprawdę obchodziło ją to, co mówi. Była tu dla niego i znała go jak nikt nigdy. Nawet Nancy nie wiedziała o nim takich rzeczy, co z kolei go lekko go dołowało.
On chciał wiedzieć o przyjaciółce tyle samo, co zresztą zamierzał zrealizować.
- A ty? Co chcesz zrobić w przyszłości?
Kiedy jego pytanie zawisło w powietrzu, a z jej twarzy zniknął uśmiech, zaniepokojenie otoczyło go tak namacalnie, jak nie raz wiatr z wciąż otwartego przez nieuwagę okna.
Spojrzała na sufit, westchnęła głęboko i zamknęła oczy. Była chwilowo w innym świecie, z którego nie śmiał jej wyciągać. Ale gdy cisza się dłużyła i miał już ją zapytać, czy wszystko dobrze, przerwała ciszę, wracając do niego wzrokiem.
Pełnym bólu wzrokiem.
- Skoczyć z mostu. To właśnie chcę zrobić w przyszłości.
Przetarł oczy, kuląc się pod ciężarem wspomnienia. Pamiętał ich przyjaźń. Pamiętał wiele rzeczy z tamtego okresu. Ostatnie chwile najbardziej. Pamiętał ból, jaki wówczas zalał mu płuca, świadomość, że jedna ze stron chciała skończyć z sobą raz na zawsze, gdy druga nie miała o tym bladego pojęcia.
Pamiętał swój wzrok wlepiony w podłogę, kiedy opuściła jego pokój.
Pamiętał swoje tchórzostwo.
Spojrzał raz jeszcze na położoną przed sobą stertę kopert i nie miał siły na nic.
Mówił jej wszystko, kiedy ona nie mówiła mu nic.
Teraz nadeszła pora, by to on dowiedział się czegoś od niej. Czegoś, czego nigdy nie miał okazji się dowiedzieć. Co zawsze zatajała przed nim jak wstydliwy sekret.
I spędził następne godziny na czytaniu. Czytał, przeżywał na nowo. Widział wspomnienia przed sobą. Nawet spojrzał na swoją wystygniętą cykorię wciąż leżącą tuż przed nim.
Wiedział, że to ona ponad sześć lat temu go do tego namówiła. Niejeden nawyk, jaki jej zawdzięczał.
Jednak gdy kończył ostatni list, ledwo widział litery, zamazane przez łzy w oczach. Kojarzył jej pismo. Pismo, które już nigdy miało nie zawidnieć na żadnej kartce.
Nigdzie.
Odłożył delikatnie Przebaczenie ponownie na biurku i odchylił głowę za siebie. Oparcie fotela obniżyło się pod ciężarem jego pleców. Zamknął oczy. Zakrył twarz dłońmi.
Wybuchł płaczem.
Wybaczyła mu.
Ale... Czy potrafił wybaczyć samemu sobie? Nie miał pojęcia.
Postanowił jednak posłuchać jej słów i od tej właśnie chwili stawiać czoła światu.
Światu, od którego zawsze uciekał.
Wybaczam Ci.
Żyj dobrze.
Wybaczam Ci.
🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟
O rany...
To już koniec.
Dziękuję za wszystkie szczere, czasem śmieszne, czasem wzruszające komentarze pod tą właśnie ,,książką", w którą włożyłam wiele wysiłku i emocji. Bardzo je doceniam!
Jejku. Bo się popłaczę tu zaraz a nie o to chodzi.
,,Skoczyć Z Mostu" było niezwykłym doświadczeniem, ponieważ pierwszy raz pisałam w takim nietypowym schemacie. Bez imion, adresów, lat, bo historia miała być uniwersalna i mam nadzieję, że taka do was dotarła.
Chciałam, żeby każdy z was poczuł chociaż mały zarys emocji, zrozumienia z bohaterką. Chciałam, żebyście wiedzieli, że nie jesteśmy w bólu jedyni. Zawsze jest ktoś, kto kiedyś, może nawet teraz czuję się jak wy.
I oczywiście pokazać, jak bardzo destrukcyjny jest wobec nas los i jak wiele złego mogą nieść ze sobą choroby takie jak depresja.
Na pierwsze nie mamy wpływu - to życie we własnej osobie. Natomiast na to drugie mamy. Jak najbardziej mamy.
Pomoc do was nie przyjdzie. To wy musicie przyjść do pomocy. Reszta pójdzie o wiele wiele łatwiej!
Raz jeszcze dziękuję wszystkim wam tutaj za te 2,7 tysiąca wyświetleń. Żyjcie dobrze.
14.04.17
~ May
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro