39.
Na początku Yoongi był odważny i bez słowa wlał połowę zawartości do szklanki, a butelkę zostawił Jiminowi. Nutri drink był gęsty i prawie biały. Bardziej mu to przypominało jogurt niż napój. Obejrzał wypełnioną do jednej trzeciej objętości szklankę i zaczął analizować. W tych kilku łykach było sto pięćdziesiąt kalorii. Drugie tyle wypije Jimin.
Napój nie powalał smakiem, ani zapachem. Już po pierwszym łyku Yoongi poczuł jak ciężko mu na żołądku. To uczucie wywołało w nim panikę. Nie potrafił określić ile kalorii już przyjął.
– Wystarczy.
Odstawił szklankę na stół.
Jimin spojrzał na niego z kpiną.
– Masz to skończyć, inaczej pójdę na spacer bez ciebie.
– A to sobie idź – prychnął.
– Powiedziałeś to bez przekonania.
Yoongi przewrócił oczami.
– Już po twoich relacjach z matką zauważyłem, że jesteś jedną z tych osób, które uczepiają się jak bluszcz i nigdy nie puszczają.
Jimin wzruszył ramionami.
– A ty tworzysz wokół siebie mur, który tylko ci szkodzi.
– Więc wspinasz się po moim murze? Pozwolił ci ktoś?
– Kto bluszczowi zabroni.
Yoongi zaśmiał się z irytacją.
– Po drugiej stronie nie ma słońca. Uschniesz.
– Twój mur jest usypany z piasku. Po prostu sukcesywnie będę go niszczył, aż na drugą stronę przedrze się słońce. Pijesz czy nie?
Yoongi zagryzł wargę, z której od razu poleciała krew. Był zaciekawiony symboliką tej rozmowy. Skąd w tym chłopaku taka twórcza wrażliwość?
Niechętnie i po długich przemyśleniach zaryzykował przekroczenie dziennego limitu i wziął jeszcze jeden łyk. Znów głośno odstawił szklankę.
– Beznadziejne to w smaku – skrzywił się.
– Następnym razem mogę przynieść owocowy.
– Nie planuj na przyszłość, bo nie wiem czy dożyję – mruknął. Nie sądził, że to tak skutecznie zamknie Jiminowi usta na kilka następnych minut. – Ej, przecież żartuję, nie?
Park spojrzał na jego szklankę.
– Zależy ci bardziej niż mnie – stwierdził, po czym wypil wszystko do dna. Trzęsły mu się ręce, czuł, że psychicznie to było dla niego za dużo. Każdy mililitr odkładał się w jego ciele jako tłuszcz. Czuł, że to wnika w niego i staje się jednością. Że już nigdy nie pozbędzie się tych stu pięćdziesięciu kalorii, do których został zmuszony. Gdyby był sam, to zacząłby krzeczeć i ćwiczyć tak długo, póki wszystkiego nie spali. A tak tylko siedział nieruchomo na krześle i wbijał wzrok w podłogę.
Jimin zdołał już zapomnieć o tym, co solidarnie zrobił. Czuł tylko słodki smak na ustach. Widział jednak jak ciężkie to było dla Yoongiego.
Wstał i bardzo ostrożnie położył swoją wychudzoną dłoń na jego jeszcze bardziej kościstym ramieniu. Yoongi wzdrygnął się. Splótł ręce i zaczął zrywać skórki przy paznokciach. Szybko oddychał. Ana pewnie na niego krzyczała.
Jimin nie myślał zbyt długo, kiedy po prostu zakrył rękoma jego uszy i pochylił się, mówiąc:
– To nie było złe. Nie słuchaj tej suki, nie ma racji.
Po policzku Yoongiego spłynęła pojedyncza łza. Zacisnął palce na dłoniach Jimina i wczepił się w nie, dokładnie tak, jakby to on był teraz bluszczem. Nie mógł się uspokoić.
– Jest mi teraz tak ciężko... – przyznał.
– Jak się przejdziemy, to będzie lepiej – wyszeptał.
Min stęknął, pochylając się do przodu.
Musiał ją nadal słyszeć.
– Ta suka jest mocna tylko w gębie, słyszysz? Jesteś od niej silniejszy, sprzeciwiłeś się.
– Czemu ty mnie w ogóle dotykasz? – spytał słabo, kiwając się w tył i do przodu.
Jimin skrzyżował ręce na jego ramionach i docisnął swoje ciało do jego pleców.
– Bo się jej nie boję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro