Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34.

Leżał na kanapie tak długo, aż w końcu zrobiło się jasno. Było po dziesiątej, więc w końcu mógł wstać. Bosymi stopami dotknął zimnej podłogi i od razu tego pożałował. Z każdym najmniejszym ruchem, kości i ścięgna przesuwały się tuż pod jego skórą. Zawsze go do odrzucało, więc starał się nie patrzeć na siebie, kiedy zmieniał pozycję. Spędził dłuższą chwilę w łazience i poszedł do kuchni, żeby zaparzyć sobie czarną kawę. Odpalił papierosa i zaciągnął się. Jego płuca były tak samo zatrute jak cały organizm. Oczekiwał z niecierpliwością dnia, w którym z tego wszystkiego stanie mu serce.

Długo się już męczył.

Ktoś zaczął walić w jego drzwi. Pomyślał, że to właściciel mieszkania, chociaż ratę płacił zazwyczaj tydzień później.

Teraz Yoongi żył w zasadzie tylko z zasiłków. Można powiedzieć, że w wieku dwudziestu jeden lat był na rencie. Przyznali mu ją po tym, jak w przeciągu miesiąca pracy za sklepową ladą połowę zmian spędził na izbie przyjęć. Powinien się leczyć i dostarczać dokumenty, żeby ją dalej dostawać. Do psychiatry owszem, chodził, ale kończyło się na receptach na leki, których nie kupował. Zawsze parę wonów w kieszeni.

Otworzył drzwi, ale zobaczył nie to, czego się spodziewał.

- Czyli naprawdę mnie znalazłeś - powiedział i zaciągnął się papierosem. Jimin miał wystraszony wzrok.

- Min Yoongi? To naprawdę ty?

- Inaczej wiedziałbym o co chodzi? - strzepnął popiół na podłogę. - Chcesz wejść, czy co?

Jimin skinął głową i nieśmiało wszedł do mieszkania. Ściągnął buty, rozglądając się. Odwiesił kurtkę na wieszaku.

- Nie powiesz nic więcej? Po co tu przyszedłeś? - zgasił papierosa i wrzucił go do popielniczki.

– Mówiłeś, że potrzebujesz kompana na spacer... – dodał nieśmiało, splatając ręce przed sobą.

- Żartujesz sobie? Nie wyjdę z domu w taką pogodę. Jeszcze chyba nie wiesz jak łatwo jest złapać chorobę przy takiej wadze. Z daleka przyjechałeś?

– Nie aż tak. To jakieś pięć przystanków.

- Nie żałujesz? - obejrzał się na niego. Zmierzył go wzrokiem od dołu do góry. - Wciąż pięćdziesiąt dwa?

- Co?

- Waga.

- Ach, tak... - speszył się. Srebrne bransoletki zsunęły się z jego drobnych nadgarstków na dłonie.

- Chyba jesteś w szoku, co? Siadaj.

Jimin usiadł na kanapie, a Yoongi naprzeciw niego, na krześle. Licealista nadal był spięty.

- Inaczej mnie sobie wyobrażałeś?

- Ciebie? - nieśmiało spojrzał mu w oczy. Były zapadnięte. Miał szarą skórę, ubrania wyglądały na nim jak worek. Kiedy pisał o szkieletach, nie przesadzał. Jimin był w szoku, bo Yoongi naprawdę wyglądał okropnie. Ale przecież mu tego nie powie.

- Bądź szczery.

- Nie sądziłem... - powiedział ciszej, spuścił wzrok na podłogę i wcisnął dłonie pomiędzy swoje kolana. - Że okażesz się... aż tak...

- Tobie nie jest daleko, żeby mnie doścignąć. Po tym co ostatnio czytałem na twoim blogu, masz zadatki, żeby tak samo skończyć.

- To mi nie pomaga...

- A kto powiedział, że ja chcę ci pomóc? Anorektycy to kompletni egoiści. Widzą tylko czubek własnego nosa, myślą tylko o swoim wyglądzie. Mają w dupie to, że inni też cierpią.

Jimin gwałtownie uniósł głowę. Otworzył usta, ale nic nie powiedział.

- To po co ze mną pisałeś?

- Chciałem cię sprawdzić. Potrafisz zaskoczyć. Chyba faktycznie stłukłeś wtedy to lustro - wskazał na jego drobne skaleczenia na rękach.

- Tak...

- Co ci to dało?

- I powiedziałem mojej mamie, że jej nienawidzę... - wyszeptał i skulił się jeszcze bardziej. Wyglądał, jakby było mu wstyd i pokutował. - Powinienem ją przeprosić. Przecież tyle dla mnie robi. Wychowała mnie, a ja tak się jej odpłacam... naprawdę jestem beznadziejnym synem...

- Chyba niezbyt dobrze cię wychowała, skoro teraz tak wyglądasz.

- Nie mów tak. Nie znasz jej. Zresztą nie jestem taki jak ty...

- Moja choroba nie ma nic wspólnego z rodziną.

- Choroba...

- Ty też jesteś chory, Jimin.

Wzdrygnął się, gdy wypowiedział jego imię. Poczuł chłód.

- Chcesz się jeszcze bardziej odchudzać?

Zaprzeczył.

- Nie chcesz wyglądać jak ja?

- Nie...

- A umiesz przestać?

- Nie wiem jak...

Yoongi się zaśmiał.

- Tak bardzo się tego spodziewałem.

- Co mam zrobić?

- Teraz już nic nie zrobisz. Możesz być dumny, że większość ludzi jest grubsza od ciebie. Możesz być zły na swoją matkę, że ci to zrobiła. Możesz być smutny, że spieprzyłeś sobie życie. A możesz po prostu nic nie czuć. Ja korzystam z ostatniej opcji.

W oczach Jimina pojawiły się łzy.

- Chcę zdać egzaminy i dostać się na studia... Dostać pracę, żeby się szybko wyprowadzić. Chcę już przestać myśleć tylko o jedzeniu...

- Mogłeś to zrozumieć wcześniej.

- Jesteś bezlitosny.

- Jak Ana.

Jimin wstał i rozejrzał się po mieszkaniu.

- Już idziesz?

- Chyba nic tu po mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro