Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Harry już dawno sobie poszedł, a ja nadal stałam jak słup soli. Aż tak na niego podziałałam? A on pewnie tę namiętną chwilę nie wziął na poważnie. Bo jakby to wyglądało, ja - dziewczyna z ulicy i on-piosenkarz znany i uwielbiany na całym świecie? Coś ci się chyba Blair w głowie poprzewracało. Aczkolwiek nie powiem, że żałuję tej namiętnej chwili, było bardzo przyjemnie.

Potrząsnęłam głową i podeszłam aby zamknąć drzwi łazienki na zamek. Na wszelki wypadek, gdyby Styles'owi wpadło coś głupiego do głowy. Podeszłam do szafki i otworzyłam pierwszą szufladę w poszukiwaniu czegoś czym mogłabym spiąć włosy, które uległy naruszeniu podczas niemiłego momentu dzisiejszego dnia. Po niedługich poszukiwaniach znalazłam kilka gumek. Mam nadzieję, że ich właściciel się nie obrazi jeśli je na trochę pożyczę. Spięłam włosy w koka i zdjęłam ubrania. Od razu w oczy rzucił się biały opatrunek na moim brzuchu. Dlaczego mi przydarzają się same nieszczęścia? Nie wliczam w to poznania Harry'ego. A może powinnaś? Dreszcz przebiegł przez moje ciało więc szybko zanurzyłam się w ciepłej wodzie. Zapach płynu w połączeniu z temperaturą cieczy sprawił, że odprężyłam się, całkowicie wyłączając się ze świata.

Z zamyślenia wybudziły mnie pojedyncze uderzenia w drzwi.

-Blair! Otwórz te pieprzone drzwi! – krzyczał Harry. Czyżbym zasnęła?

-Żyję Harry! Zasnęłam, przepraszam. – odpowiedziałam mu głośno aby usłyszał.

-Nie strasz mnie tak i wyłaź. Wiesz, która jest godzina. Za nie całe 40 minut przychodzą chłopaki. Czekam na dole. – powiedział czym skutecznie przywrócił mnie do życia. Ile ja musiałam tutaj być? Poruszyłam się przez co zimna woda omyła moje wystające ponad taflę palce. Chyba długo tutaj byłam. Chwyciłam ręcznik leżący z boku na toalecie i wyszłam ciasno się nim owijając. Wysuszyłam ciało i założyłam bieliznę. Ciekawe cóż to przyniósł mi Harry. Wzięłam do rąk ubrania znowu pożyczone mi przez chłopaka i dokładnie je przejrzałam. Czarne dresy, koszulka ze wzorem The Rolling Stones i szara bluza. Lepsze to od mojej zniszczonej sukienki i sweterka. Uważając na opatrunek przebrałam się i wyszłam z łazienki. Przypominając sobie słowa chłopaka skierowałam się na parter. Znalazłam go leżącego na sofie. Oglądał jakiś mecz. Chyba niezbyt ważny gdyż wcale nie przejmował się gdy jedna z drużyn strzeliła właśnie gola. A może to drużyna przeciwna strzeliła nam bramkę? A może Harry nie lubi piłki nożnej?

-Martwiłem się o ciebie. Myślałem, że się utopiłaś. – mówił troskliwym tonem podnosząc się do pozycji siedzącej. Ręką wskazał abym usiadła obok niego.

-Trochę mi się przysnęło. – odpowiedziałam nerwowo wciągając powietrze. Chłopak zaśmiał się i założył kosmyk włosów za moje ucho. Niby taki zwykły gest, a sprawił że motyle obudziły się w moim brzuchu. Dziewczyno, rano ten chłopak chciał cię skrzywdzić!

-Zauważyłem – zaśmiał się. Jak on się słodko śmieje.

-Harry, co z moim opatrunkiem? – spytałam wskazując na brzuch.

-Opatrunek, o Boże zapomniałem. Musimy go zmienić. Chodźmy do łazienki. Musimy to szybko zrobić, bo za raz przyjdą chłopaki. – powiedział i pociągnął mnie za rękę w stronę piętra.

Harry zaprowadził mnie do łazienki, w której kilka minut wcześniej brałam kąpiel. Posadził mnie na toalecie i wyszedł. Wrócił po chwili z małą reklamówką. Wyciągnął z niej bandaże, maść i jakiś płyn do przemywania ran.

-Podnieś koszulkę piękna. – powiedział kucając przede mną. Uniosłam koszulkę tak aby widoczny był sam opatrunek. Chłopak zdjął go delikatnie i wziął do ręki płyn.

-Może trochę piec. – powiedział i wypuścił trochę cieczy na ranę. To piecze w cholerę, a nie trochę! Odruchowo złapałam dłońmi barki Loczka i wbiłam w nie palce. Chłopak trochę się skrzywił, jednak szybko na jego twarz wstąpił uśmiech. Odłożył na ziemię ten piekielny przedmiot i wziął do rąk maść. Odkręcił wieczko i nabrał jej trochę na palce, po czym zbliżył do mojego brzucha. Zimno uderzające od maści od razu złagodziło okropne pieczenie i prawdopodobnie uratowało barki Harry'ego od siniaków. Chłopak wtarł maść wyjątkowo dokładnie, po czym zabezpieczył ranę bandażem.

- I cudownie! Mogę iść na pielęgniarkę! – powiedział dumnie wstając z podłogi.

-Chyba na pielęgniarza, chociaż wątpię żeby przyjęli cię z tymi kudłami. – zażartowałam i poczochrałam jego i tak mocno poplątane włosy. Chłopak cicho jęknął i nie był to dobry znak. Spojrzałam w lustro gdzie odbijała się jego twarz. Jego mina mówiła, że ten jęk nie był jękiem bólu. Odsunęłam się od niego zawstydzona i ruszyłam do drzwi.

-Przepraszam – powiedziałam cicho i chciałam wyjść.

-Nie, zaczekaj. – poczułam na nadgarstku dłoń, która przyciągnęła mnie do niego. – Nic się nie stało i nie masz za co przepraszać. Ja... po prostu taki jestem. – powiedział po chwili przerwy. – Musisz się przyzwyczaić Aniołku. Bo wiesz, że teraz mieszkasz tutaj ze mną, będę się opiekować tobą, a ty będziesz moim Aniołkiem?– mówił do mnie trzymając dłonie na moich polikach. W jego oczach można było wyczuć troskę i miłość na kilometr. Harry pocałował moje czoło i przytulił do siebie. Zaśmiałam się pod nosem. Nie, on nie może być taki nerwowy i wybuchowy jak wcześniej.

Kto wie ile byśmy stali objęci gdyby nie dzwonek do drzwi, który nas wybudził. Chłopak posłał mi szeroki uśmiech i złapał za rękę, po czym poprowadził na parter. Otworzył drzwi, a do domu wpadła czwórka roześmianych chłopaków. Wyglądali bardzo przyjaźnie i przystępnie. Nie powiem, każdy z nich miał coś co mi się podobało. Jednak żaden z nich nie przebił Harry'ego. Dziwne żeby ktoś przebił chłopaka, w którym jesteś zakochana...

- Chłopaki to jest Blair. Aniołku. – a więc poważnie mówił z tym byciem jego. – To moi przyjaciele, a zarazem reszta zespołu.

-Liam

-Louis

-Zayn

-Niall

Każdy z nich się przedstawił, po czym wspólnie usiedliśmy w salonie.

-Czego się napijecie? – zapytał Harry podnosząc się.

-Ja soku. – powiedział Mulat, a chłopak zganił go wzrokiem – Prowadzę – pomachał Loczkowi przed oczami kluczykami.

-A wy? – skierował się do reszty.

-Ja colę. Najlepiej z lodem. – odezwał się Liam. – Nerki dają o sobie znać. – zaśmiał się. Pewnie to coś poważnego.

-Pieprzyć. Dawaj co masz najmocniejsze Styles! – krzyknął Louis. Jest chyba najbardziej rozrywkowy z całej ich piątki.

-A ty Niall?

-Hm....whisky może. Raz się żyje. – powiedział i uśmiechnął się do mnie. On jest taki słodki.

-A ty Aniołku, co sobie życzysz? – zapytał mnie z szelmowskim uśmiechem.

-Zrobię sobie herbatę i przyniosę sok Zayn'owi i colę Liam'owi. – powiedziałam i udałam się do kuchni.

Napełniłam elektryczny czajnik wodą i włączyłam go. Z przeszklonej szafki wyjęłam niebieski kubek w białe paski i dwie szklanki. Do kolorowego naczynia wrzuciłam torebkę owocowej herbaty, którą znalazłam w opakowaniu obok ekspresu do kawy. Z lodówki wyciągnęłam sok i colę, a z zamrażarki kostki lodu. Do jednej ze szklanek nalałam kolorowej cieczy, a do drugiej wrzuciłam lodowe kwadraty i zalałam czarną cieczą. Postawiłam szklanki na tacy, gdy czajnik dał znać o zakończeniu pracy. Zalałam herbatę po czym dodałam trochę cytryny i cukru. Zamieszałam zawartość i położyłam na tacy. Zabrałam wszystko i ruszyłam do salonu.

-Jesteś pewny, że sobie poradzisz? – usłyszałam głos Liam'a. Przystanęłam przez chwilę przy szafce w kuchni skąd nie było mnie widać w salonie. Wiem, że to nie ładnie podsłuchiwać, ale to chyba dotyczy mnie.

-Liam wiem co robię. Nie mam pięciu lat. Chcę o nią zadbać. Nie pozwolę aby stała jej się krzywda.

-Żebyś w międzyczasie sam jej tej krzywdy nie wyrządził. – ostrzegł go przyjaciel, a ja się spięłam na myśl o dzisiejszym wydarzeniu.

-Dzisiaj prawie ją skrzywdziłem. - przyznał smutnym głosem. - Na szczęście do niczego nie doszło. Nienawidzę siebie za to, że doszło do tego. Będę się hamować, stworzę Blair bezpieczny dom, w którym będzie ze mną szczęśliwa. – mówił poważnym tonem.

-Ja nie chcę jeszcze zostać wujkiem Styles – usłyszałam rozbawiony głos Louis'a. A nie mówiłam, że jest najśmieszniejszy z nich wszystkich.

-Spokojnie Lou. – powiedział Harry z lekkim rozbawieniem. Koniec z ukrywaniem.

-Zayn, mam nadzieję, że lubisz sok pomarańczowy. – zaczęłam chcąc ,,zapowiedzieć" moje wejście do salonu. Odstawiłam tacę na stolik i podałam chłopakom ich napoje, po czym sama widząc, że wszystkie miejsca są zajęte usiadłam na dywanie obok fotela. Szybko jednak ktoś mnie podniósł i posadził na swoich kolanach. Nie musiałam się odwracać żeby wiedzieć kogo to sprawka. Te perfumy poznam już wszędzie. Harry objął mnie rękoma, a głowę położył w zagłębieniu mojej szyi. Uśmiechnęłam się kiedy poczułam mokre pocałunki w tym miejscu. Spojrzałam na chłopców. Patrzyli na nas z zadowoleniem i przejęciem w oczach. Uśmiechnęłam się do nich szeroko, jednak nie trwało to długo gdyż pewien lokowaty osobnik zaczął łaskotać mnie po brzuchu.

********

Ujmę to tak. Z Harry'ego to takie Sweet Creature ♡♡♡♡

Rozpoczynamy maraton! A w nim trzy części :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro