22
Obudził mnie krzyk. Ale nie byle jaki. Przeraźliwy krzyk, strachu, bólu i rozpaczy w jednym. Podniosłem się na łóżku i przetarłem sklejone powieki. Moje serce się złamało. Blair stała plecami wciśnięta w ścianę. Płakała i krzyczała obejmując ramionami drżące ciało. Podniosłem się szybko z łóżka i zbliżyłem się do niej. Z każdym krokiem jej krzyk stawał się coraz bardziej donośny i przeraźliwy. Jak z jakiegoś horroru.
-Co się dzieje skarbie? - zbliżyłem się na mnie niż pół kroku.
-Nie rób mi krzywdy, błagam. - wyjęczała dławiąc się łzami. Moje kochanie...
-Co ty wygadujesz Blair. Nie zrobię ci krzywdy. - zbliżyłem się starając nie patrzyć w przepełnione strachem i łzami oczy. Wziąłem ją w swoje ramiona i przyciągnąłem do torsu. Objąłem mocno ramionami i delikatnie nami kołysałem. Zbliżyłem usta do jej ucha i zacząłem szeptać.
-Nie bój się skarbie. To ja, twój Harry. Twój chłopak. Bardzo cię kocham i nie skrzywdzę cię. Ani ja, ani nikt inny. Nie dopuszczę do tego. - pocałowałem jej głowę, a ona zacisnęła dłonie na mojej koszulce. - Spokojnie, nie bój się. - pocierałem jej plecy i głowę. Pomagało. Po kilkunastu minutach uspokoiła się. Wziąłem ją na ręce i usiadłem na skraju łóżka. Zadrżała. Okryłem nas kołdrą i mocniej przycisnąłem do siebie. -Co się stało skarbie? Dlaczego krzyczałaś? - zapytałem kiedy była spokojna. Przecież wczoraj było wszystko dobrze. Nie bała się niczego. Więc co się stało teraz?
-Ja nie wiem Harry. - wyszeptała pociągając nosem. Dłonią starłem łzy z jej posiniaczonych policzków i założyłem za ucho pasemko włosów. - Przestraszyłam się, że nawet tu mnie ktoś znajdzie. - wtuliła twarz w mój tors, a ja wziąłem głęboki oddech. - Nie skrzywdzisz mnie, prawda? - uniosła na mnie swój niesamowity wzrok, a ja odpłynąłem.
-Oczywiście, że cię nie skrzywdzę. Kocham cię. Pamiętaj. - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek, nie chcąc ryzykować falą strachu po pocałunku w usta.
-Ja też cię bardzo kocham Harry - wyszeptała i wtuliła się. Po chwili poczułem na szyi jej miarowy oddech. Zasnęła.
*****
Kilka minut po 8 ponownie się obudziłem. Tym razem za sprawą budzika. Podniosłem się w obawie o Blair. Spała obok mnie wtulona w kołdrę, a jej włosy rozrzucone były po całej poduszce. Mały słodziak. Nie mam pojęcia co stało się w nocy. Dlaczego krzyczała. Może chcę wiedzieć za wiele? Wstałem delikatnie z łóżka i skierowałem się do szafy. Wybrałem ubrania na dziś i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i przebrałem. Dzisiaj, czarne bokserki, dresy i koszulka. Nic specjalnego. Spojrzałem na moje prawie ramię. Coś tu pusto. Może by odwiedzić salon tatuażu? Wrzuciłem do kosza na pranie brudne ubrania i wyszedłem z łazienki. Zajrzałem szybko do sypialni. Blair spała w tej samej pozycji. Zostawiłem lekko uchylone drzwi i zszedłem na parter. Wszedłem do kuchni i postanowiłem przygotować dla nas śniadanie. Po nocnej akcji naleśniki powinny poprawić humor. Nam obojgu. Przygotowałem ciasto i zacząłem smażyć placki. Kiedy miałem nakładać kolejną porcję ciasta, ktoś zadzwonił do drzwi. Szybko znalazłem się w holu i pociągnąłem za klamkę.
-Cześć.
-Hej Liam. - przywitałem przyjaciela i otworzyłem szerzej drzwi. - Wielkie dzięki, że pojedziesz do apteki. Ja nie dam rady. W nocy mieliśmy mały problem. - mówiłem szukając papierka od lekarza.
-Coś poważnego? - zapytał pocierając palcami brodę.
-Blair zaczęła krzyczeć. Bała się mnie. Myślała, że ją skrzywdzę. - słowa wychodziły z moich ust z wielkim problemem. - Przecież wszystko było dobrze. I po tym jak ją znalazłem. I jak tu przyjechaliśmy. - pokręciłem głową zrezygnowany.
-Kupię coś uspokajającego. - rzucił Liam, a ja podałem mu receptę. Już chciał wychodzić, gdy zatrzymałem go. Wyjąłem z kieszeni płaszcza portfel i odpowiednią ilość pieniędzy.
-Trzymaj. Mam nadzieję, że wystarczy.
-Chyba sobie żartujesz. Nie wezmę tego. - sprzeciwił się szatyn. – Blair to również moja przyjaciółka. Martwię się o nią i nie chcę pieniędzy. Wiesz, że mam takie same w portfelu. - uśmiechnął się i wyszedł z domu. Schowałem pieniądze i wróciłem do kuchni.
*****
-Dzień dobry - wyszeptałem siadając na łóżku obok dziewczyny pogrążonej we śnie. Blair uniosła delikatnie powieki i uśmiechnęła się.
-Dzień dobry. - przetarła oczy i podniosła się. - Co tak ładnie pachnie?
-Śniadanko dla ciebie. Prosze. - podałem jej tacę z naleśnikami i sokiem. Blair szeroko się uśmiechnęła.
-Dziękuję bardzo. Ale tego jest tak dużo. Musisz mi pomóc zjeść. - podała mi widelec i przesunęła tacę w moją stronę.
-Niech ci będzie małpko.
-Tylko bez takich. - pogroziła mi palcem i wzięła pierwszy kęs naleśnika. - Przepyszne.
-Cieszę się.
-Harry. - zaczęła po chwili ciszy. - Chciałabym cię przeprosić.
-Ale za co? - zapytałem wypijając trochę soku z jej szklanki.
-Za to w nocy. Ja...nie wiem co się stało. Obudziłam się i nagle.....było ciemno. Przestraszyłam się twojej sylwetki obok. - mówiła szybko z plątającym się językiem.
-Spokojnie. - pogładziłem jej ramię i pocałowałem w głowę - Wszystko jest okey. Opanowaliśmy sytuację. A teraz o tym zapomnimy. - uśmiechnąłem się co odwzajemniła. - Pamiętaj tylko, że bardzo, bardzo cię kocham i nigdy cię nie skrzywdzę.
-Ja też cię bardzo mocno kocham. - przytuliła się do mnie i pociągnęła delikatnie za loki.
-Jak dziecko.
-Jestem takim małym dzieckiem Harry. - zaśmiała się, a ja wraz z nią.
*****
-Kiedy przyjadą? - zapytała po raz setny w ciągu ostatnich pięciu minut.
-Za chwilę będą. - uśmiechnąłem się i pokręciłem głową. Blair cicho jęknęła i ponownie się we mnie wtuliła. Jestem pewny, że w ciągu następnych 10 minut sytuacja powtórzyła się z 50 razy. Serio. Kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek do drzwi wybiegła z salonu do drzwi, w akompaniamencie mojego głośnego śmiechu. Po chwili usłyszałem głosy moich przyjaciół, a kilka sekund później wszyscy weszli do salonu, w tym Zayn niosący mojego skarba na rękach. To z nim najlepiej się rozumie.
-Jakie plany na wieczór? - zapytał Louis rozkładając się na fotelu i wciskając do ust kilka chipsów.
-Nie wiem. Możemy pograć na konsoli, albo w jakieś planszówki. - rzuciłem.
-Ja wiem! - krzyknął Niall szybko wstając, przez co prawie wywrócił stolik kawowy. - Zrobimy karaoke!
-Tak! - odpowiedział z jeszcze większym entuzjazmem Lou.
-Nie, proszę. - jęknęła niezadowolona Blair.
-Dlaczego?
-To nie fair. Jesteście piosenkarzami i potraficie śpiewać, w odróżnieniu ode mnie. - powiedziała marudnie, na co się zaśmiałem. - Co ci tak wesoło, hm?
-Przecież pięknie śpiewasz. Słyszałem. Grałaś wtedy na pianinie. - powiedziałem z szerokim uśmiechem wywołując na jej twarzy rumieńce zawstydzenia.
-Czego my się tu dowiadujemy o tobie Mała? - zapytał Liam.
-Przegłosowane, robimy karaoke. - zadecydował Niall i włączył YouTube'a. - Może podzielmy się na dwójki. Będzie raźniej.
-Okey, to ja jestem z Blair. - wyrwałem się jako pierwszy. No co? Chciałem być pewny, że nikt mi nie zabierze ukochanej.
-Dobra, to ja jestem z Liam'em. - powiedział Lou. Czyli Niall z Zayn'em.
-To kto pierwszy? - Niall uniósł brew i odwrócił się do nas.
-My! - uniosłem dłoń do góry udając, że nie widzę niezadowolonego wzroku mojej dziewczyny.
-Co śpiewacie?
-Damo decyduj.
-Aha, teraz to damo. - powiedziała oburzona, ale po chwili na jej twarz wkradło się skupienie. - Photograph Ed'a. - powiedziała cicho spoglądając na mnie znaczącym wzrokiem. Nie mogłem początkowo załapać o co chodzi, jednak po chwili przypomniałem sobie tamten dzień. Tamten telefon.
-Włączaj Niall! - odpowiedziałem i podszedłem do Blair. Usiadłem obok niej na ziemi i wziąłem na kolana. Pocałowałem szybko i odwróciłem nas w stronę telewizora, gdzie zaczęły pojawiać się słowa.
*****
-Harry podjęliśmy decyzję, która zaważy nie tylko na twoim życiu. Wiesz, że Blair jest w nim z tobą. - mówił spokojnie Liam. Dziewczyna poszła do kuchni przygotować coś do jedzenia, a my postanowiliśmy wyjść na dwór "na papierosa". Oczywiście szedł na niego jedynie Zayn. Jednak powodem naszego wyjścia była rozmowa, którą przeprowadziliśmy już kiedyś. Trzeba było podjąć decyzję.
-Wiem. Powiem jej jak wrócimy do środka. - powiedziałem pocierając palcami skronie. - A jak nie będzie chciała?
-Uwierz mi, że będzie. Spokojnie. - Liam położył na moim ramieniu dłoń i potarł nią. - Wszystko będzie dobrze. Chodźmy.
Weszliśmy do salonu gdzie po chwili przyszła Blair z tacą. Każdemu z nas podała pucharek z lodami i usiadła obok mnie na sofie.
-Kochanie. - zacząłem.
-Tak? - odwróciła na mnie swoje cudowne oczy.
-Jest pewna sprawa.
-Jaka? - delikatnie się przeraziła. Widziałem to, przestała jeść, a oddech przyspieszył.
-Razem z chłopakami podjęliśmy pewną decyzję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro