Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~~Rozdział 47~~

Nadszedł piątek, weekend przed testami na licencję. Co dziwne- dwójka rodzeństwa została w dormitoriach, zamiast pójść nachlać się w trzy dupy do baru i zrobić jakąś zawieruchę. Niecodzienne, ale planowane od jakiegoś czasu. Rutyny nie były dobre, nie dla nich, nawet te z piciem. Potrzebowali różniejszych momentów do upicia się, a nie jak zwykle na początek weekendu, ponieważ stawało się to nudniejsze, a oni na pewno nie mieli zamiaru się temu poddawać. Jakaś adrenalina, uciecha z chlania, czy coś w tym stylu... Cokolwiek.

Niebieskowłosy siedział, choć lepiej określiłbym to jako leżał, na kanapie w salonie grając w jakąś gierkę na swojej konsoli, chcąc zabić czas. W pomieszczeniu było cicho, może nawet trochę za bardzo, zważając na tym, że jedynym słyszalnym dźwiękiem można nazwać okazjonalne mocniejsze kliknięcie guzika przez doświadczonego gracza. 

- Nudyyyy...- zamarudził blondyn, padając na oparcie siedzenia i rozpłaszczając się, jak najbardziej dało się to zrobić. Mówiąc szczerze nie mam zielonego pojęcia co tutaj dopisać, ponieważ poszedłem zrobić sobie kawkę, a gdy już wróciłem ta dwójka "przyjaciół" pykała w jakąś grę, zbierając z każdą mijającą minutą więcej gapiów. 

Ani jeden, ani drugi nie chciał odnieść porażki, dlatego wyciągali wszystkie swoje asy z rękawów, rzucając je na stół. Czy oni w ogóle mrugali? Nie wiem, możliwe, że nie. Chyba za bardzo skupili się na potyczce. Nie zdziwiłbym nikogo, nawet gdybym w żartach powiedział, że pobili rekord świata w szybkości przechodzenia poziomów. Ich palce pewnie już o pomście o nieba wołali, a mózgi pracowały na wyższych obrotach niż na innych lekcjach, co jeszcze nie doprowadziło do przegrzania. 

- Ha! I co ty na to?!- zapytał Denki, używając jakiegoś skomplikowanego i rzadkiego ruchu, chcąc pochwalić się czymś wspaniałym. Jego postać zrobiła bliżej mi nieznany ruch, coś w stylu zamachu, skoku i cokolwiek innego to było. Nie znam się, mimo iż wiele potyczek opisywałem, ale te ruchy, które tu pokazali, nawet doświadczony pisarz nie jest w stanie przedstawić.

- Nie wygrasz ze mną, pikachu!- odparł na to Shigaraki, z dziwną dokładnością omijając zadanego ciosu jego postaci. Znał kody, strategię, przebieg i wszystko inne w tej grze, ale nic tak nie dawało mu przewagi, jak wieloletnie doświadczenie w wielu podobnych, jak i kompletnie innych. 

Pykał w te i w tamte, we wszystko co napatoczyło mu się do ręki, bez przerwy, przez większość nocy, doprowadzając swój organizm na skraj żywotności. Jeden z wielu powodów jego teraźniejszych przeszkód i anoreksji. Kto by się jednakże w tej chwili tym przejmował? Widocznie się opłacało, a jak nie dla wszystkich, to tylko dla niego.  

Każda rzecz ma swoją cenę.

Nawet najprostsza, najłatwiejsza, taka którą i noworodek jest w stanie zrobić. Nie ma wyjątków, choć wydaje nam się, że we wszystkim są. Tutaj to inna sprawa, tu nie ma miejsca na coś takiego. Ciąg przyczynowo skutkowy się kłania moi drodzy, jedno wypływa z drugiego, nawet coś takiego jak oddychanie. 

W tym czasie lekki i chłodniejszy wiaterek pociągnął do tyłu wyblakłe loki, pokazując twarz bez wyrazu. Niby zamyśloną, niby neutralną, niby taką... Sztuczną. Jakby maska została zdjęta i pozostało coś co kiedyś mogło być jego twarzą, buzią, mimiką. 

Niebo ciemne, choć dalej widoczne smugi wcześniejszego zachodu słońca jawiły się tuż przy horyzoncie. Żadnej chmurki, tylko gwiazdy i księżyc, ale dalej ciemno. Za ciemno by rozświetlić mętlik w jego głowie, za ciemno, by rozjaśnić jego umyśl, za ciemno, by cokolwiek mu przemówiło. Brak sugestii, znaków, cudów. 

Gdzie to wszystko się podziało? Nie był rzekomym protagonistą? Dlaczego odczuwał teraz taką... Pustkę. 

Brak mu celu.

Wcześniejszy został zamazany, wyrzucony, potargany.

Po co mu rządzić światem, skoro nie umie zapanować nad własnym umysłem? Nie rozumie tego, choć dąży do tego, ponieważ nie ma nic lepszego do zrobienia.

"Skocz"

Głos w jego głowie uraczył nas słowem. Niezbyt optymistycznym i napędzającym do życia, ale właśnie takie przypisał sobie zadanie. Będzie go sprowadzać w dół, dół do siebie, starego siebie. 

Świat stał się ciemny, a jedyna postać to mocno poraniony gimnazjalista, w przeciekających krwią bandażach. Uśmiech na jego twarzy trochę maniakalny, a oczy mętne, puste, bez wyrażających emocji. Nic nowego dla ucznia UA. Przyzwyczaił się do widoku tej postaci, mówiąc szczerze nawet nie przeraził się nagłym wciągnięciem w ciemność, choć, nie ukrywam, wzdrygnął się na sam ten czyn.

Zdarzyło się to już kilka razy, a cel zawsze ten sam.

- Czemu jeszcze nie skoczyłeś?- zapytała młodsza wersja Izuku, siedząc na powietrzu, na tyle wysoko, aby móc bez problemu patrzeć w oczy pytanego, bez zbędnego podnoszenia bądź i opuszczania głowy.

- A czemu ciągle mnie do tego namawiasz, Deku?- nie odpowiedział, nigdy tego nie robił. Wymienił swoje stare "przezwisko", ponieważ nie wiedział, jak ma się zwracać do własnej mniejszej wersji. Stwierdził, że to się nada, sam początkowo się tak określił, więc Midoriya nie widział powodu, zmieniania tego.

Ponieważ to już nie on.

- Ne, ne~- zielonooki nie zaprzestawał, przemieszczając się za starszą wersję siebie. Uwiesił się na jego ramieniu ma tyle blisko, by aktor czuł jego oddech na swoim uchu. Nie obrócił się za siebie, nie wykonał też żadnego gestu, aby strącić gimnazjalistę.- Dlaczego by teraz już nie skończyć?- jego puste oczy przyjrzały się swoim bardziej żywym odpowiednikom. 

Izuku nie poruszył jednak ani gałką oczną, ani własnym ciałem. Pozostał w nieruchu i ciszy. Jedynie jego lewa powieka lekko drgnęła. Czy z irytacji, czy z przerażenia- nie wiem.

- Ne.- Deku chwycił za szczękę wyższego, przyciągając ją w swoją stronę, aby oboje mogli wpatrywać się we własne tęczówki. Nastała chwila ciszy, po której młodszy miał zamiar coś powiedzieć, ale zamknął buzię, patrząc za siebie. Niby z irytacją, choć nic takiego nie pojawiło się w jego oczach.

Dalej pozostały puste.

- Skocz...- to były jego słowa pożegnania, po których rozpłynął się, jak całe te  kruczoczarne tło, które przywiózł ze sobą.

Świat na nowo stał się widoczny w pełnej krasie, choć dalej nie nastała jasność. Jedynie kilka lamp przy Akademiku rozświetlały okolicę. 

Te same drzewa, kwiaty, krzewy, ścieżki. Nic się nie zmieniło, nic co by rzuciło mu się wpierw do oka. Dopiero jakiś czas później szatynka dała o sobie znać.

- Um... Midoriya-kun?- zapytała ostrożnie, trzymając ręce za sobą. Dalej znajdowała się w mundurku, choć zamiast znanej nam marynarki, nałożony miała różowy sweterek. Nie dziwmy się jej, ten wieczór jest chłodny...

- Czego dusza potrzebuje?- obrócił się w stronę Ochako z delikatnym uśmiechem na twarzy. Uprzejmie czekał, aż ta dokończy swoją wypowiedź, ponieważ nic ciekawszego do roboty teraz nie miał. Po prostu wysłucha, zrobi co ma zrobić i ostatecznie pójdzie do Ligii nachlać się w trzy dupy.

Ta rutyna może zostać.

- Potrzebuje pomocy z matematyką... Na lekcji radziłeś sobie dobrze i my- starała się wytłumaczyć, jak najlepiej umiała swoją niewielką prośbę. Zbliżał się jakiś ważniejszy test, czy pal licho, a dziewczyna naprawdę chciała dobrze go napisać. Jednak po tym co się działo wiele osób jest zajętych i nikt jej tego nie wytłumaczy. Znaczy... Nie pytała nawet. Znowu ktoś stracił życie, to cios w dumę UA, a wiele innych uczniów po prostu albo bała się 1A, albo nie chciała mieć z tą klasą cokolwiek do czynienia. Sami współmieszkańcy tego dormitorium byli zajęci albo własnym treningiem, albo próbą pocieszenia Shoto, który w sumie nie potrzebował do tego połowy ludzi z klasy. 

Wystarczyła bliska dwójka.

Katsuki i Eijiro, nie pogardził nawet towarzystwem Momo. 

Brakowało Izuku, ale w tej chwili nikt o tym nie pamiętał, nawet sam "morderca", mimo iż widocznie całe to wydarzenie było wypadkiem.

- Mogę Ci pomóc, jeśli o to Ci chodzi.- odparł od razu Midoriya. Jego uśmiech trochę smutny, ale widocznie starał się zachować pozory optymistycznych emocji. 

Niewidocznie sztuczny.

- Jestem Ci bardzo wdzięczna!- oznajmiła słodka dziewczyna, klaszcząc delikatnie w dłonie z radości. To znaczy, że się czegoś dowie, że odtrąci umysł od kolejnej śmiertelnej ofiary w UA. 

Z ich klasy była to już trzecia, z B dopiero pierwsza.

~~~

Licznik Słów: 1257

Data napisania: 22.10.2021

Data publikacji: 22.10.2021

Planowany rozdział: 🎮😵😔😟👿😢

Muzyka w tle, którą Tsuki puściła podczas pisania: 💃😀🥳💑👩‍❤️‍👩👨‍❤️‍👨

Miejsce na komentarz i wszystko inne, czekam na story time==>

~~🔥💃🎮~~

>Miłego Dnia
-Ciao!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro