Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31. Nocne koszmary


Czasami Draco miał wrażenie, że tonie pod ciężarem tych wszystkich rzeczy, które działy się w jego życiu od jakiegoś miesiąca, ludzi, którzy atakowali go i garstkę, która starała się mu pomóc. Załamywał się pod ciężarem własnych myśli, które nie pozwalały mu spać, normalnie funkcjonować i oddychać. Obecność Wilka również nie pomagała, a czasami wręcz pogarszała wszystko. Zwierzęce odruchy, mniej człowiecze emocje, które odczuwał i zachowania zbyt impulsywne i przepełnione emocjami, by członek rodu Malfoy'ów mógł je uznać za własne. Mimo, że Draco miał świadomość tego, że prawie został wydziedziczony z rodziny.

Przerażała go ilość problemów z jakimi musiał się zmierzyć, sprawy, o których należało przedyskutować z samym sobą i decyzje, które tylko czekały na podjęcie.

Draco od zawsze wolał uciekać od problemów, niż je rozwiązywać. Zostawiać na później, mając nadzieję, że z czasem będą one mniejsze lub rozwiążą się same.

Dlatego z wielką radością przyjął fakt, że Molly Weasley – zadająca milion pytań, węsząca w każdym kącie domu i zostawiająca zapach, który powodował złość Wilka, w końcu zabrała irytującą dwójkę Gryfonów i przed obiadem teleportowali się do siebie.

Gdy tylko zniknęli Draco wyszedł z pokoju, gdzie schował się jak tylko Molly Weasley zaczęła rozmowę z Remusem na temat artykułów z Proroka i broszur bezpieczeństwa. Nie miał również ochoty na słuchanie gadania Wiewióry i przemądrzałej Granger, chociaż upewnił się, że Harry'emu nic się nie działo. Gdyby cokolwiek było nie tak, zawsze mógł zaatakować przyjaciół Pottera i zwalić całą winę na Wilka.

Schodząc na dół, słyszał zmęczony głos Pottera i Remusa krzątającego się po kuchni – otwierającego i zamykającego szafki.

– Nie powiedziałem im, że jestem animagiem – przyznał się Harry. Draco postawił stopę na ostatnim schodku.

– Hermiona nalegałaby na rejestrację, a ja tego nie chcę.

– Oczywiście, że nie – prychnął Remus i odstawił garnek na blat. Miał zamiar przygotować jakąś zupę. – Jesteś synem swojego ojca i ojca chrzestnego. Rejestracja animagiczna uwłacza twojemu dziedzictwu.

Harry zaśmiał się krótko. Draco wszedł wtedy do kuchni, by zobaczyć jak Potter bujał się przy tym na krześle, z głową odchyloną do tyłu. Wyglądał dobrze.

– Malfoy! – zawołał Harry i postawił krzesło na cztery nogi, przestając się bujać. Poczuł jak ogarnia go stres na samą myśl o tym co chciał powiedzieć Ślizgonowi, w nerwowym odruchu przeczesał włosy ręką. – Ja... chciałem cię przeprosić za to jak zachowali się Ron i Hermiona... oni po prostu...potrzebują czasu żeby...

– Daruj sobie, Potter – przerwał mu Draco i wywrócił oczami. – Nie chcę o nich słuchać, wystarczy, że ciągle czuję ich smród.

Zapach pani Weasley, jej synów oraz Granger nadal unosił się w domu. Osiadł na meblach, mieszał się z tymi, które Wilk Draco już znał i akceptował. Powodowały ból głowy i wywoływały niechciane nerwy.

– Przecież starałem się i byłem z Ronem i Hermioną na dworze. Wiem, że twój Wilk może źle reagować.

– I tak wszędzie ich czuć – powtórzył Draco.

Nie miał zamiaru mówić czy broń Merlinie dziękować Harry'emu za to, jak się zachował i postąpił, chociaż w głębi to doceniał.

– Wiecie co? – zapytał Remus i odstawił wszelkie rzeczy, które miały mu się przydać do robienia obiadu. – Obiecałem wam spacer, prawda? Może chodźmy na niego teraz? Wywietrzymy dom i skorzystamy z tego, że świeci słońce, by przejść się po lesie. Należy nam się po tym wszystkim.

– A będę mógł pójść jako szakal? – zapytał szybko Harry, uśmiechnął się i wbił spojrzenie zielonych oczu w Remusa, mając nadzieję, że ten nie będzie mógł odmówić patrząc w te oczy.

– Ale masz być w zasięgu wzroku i jak cię zawołam to od razu przychodzisz, jasne?

– Jak słońce! – wykrzyknął uradowany Harry. Wstał z krzesła, zrobił krok do tyłu i przemienił się w szakala.

Jego puchaty ogon z białą końcówką zaczął szybko merdać. Szakal podszedł do Draco i zimnym nosem szturchnął jego kolano, zachęcając go do wstania.

– Merlinie, Potter, czy ty możesz chociaż pięć minut usiedzieć na miejscu? – zapytał retorycznie Draco i wstał powoli od stołu. Poprawił mankiety jasnej koszuli, którą miał na sobie. Wciąż czuł spojrzenie wszystkich na jego blizny, a przede wszystkim te na gardle. Cieszył się z możliwości spaceru z Remusem i szakalem. Wszystko brzmiało dobrze, jeśli w planie było pozbycie się zapachu Weasley'ów.

Gdy tylko wyszli na podwórko szakal zaczął skakać z radości. Draco patrzył na to chcąc mieć chociaż ułamek tej radości, gdy jest w swojej zwierzęcej postaci. Chciałby zachować świadomość tego co się działo w czasie, gdy wilkołak dochodził do władzy.

– Możemy iść – zadeklarował Remus, gdy zamknął drzwi, nałożył zaklęcia alarmujące i zostawił otwarte, ale jednocześnie zabezpieczone okna.

Na początku Harry w swojej animagicznej postaci trzymał się blisko Remusa, który kiedy tylko nadarzyła się okazja, głaskał szakala między jego puchatymi uszami. Ale gdy tylko dotarli na skraj lasu, Potter zaczął się oddalać, biegając między drzewami, wpadając w krzaki z jagodami i strasząc wszelkie małe zwierzęta.

Draco poczuł się lepiej z dala od duszącego zapachu i czterech ścian domu. Na świeżym powietrzu ból jego głowy się zmniejszał, a Wilk uspokajał. To był naprawdę dobry pomysł, by pójść na spacer.

– Harry naprawdę się stara, by nas lepiej zrozumieć. By ciebie lepiej zrozumieć, Draco.

– Widzę – odpowiedział krótko Draco. Nie miał zamiaru udawać, że tego nie widział, ale nie chciał też chwalić Pottera za wszystko co robił do tej pory. Wilk też to wyczuwał i jak najbardziej mu się to podobało, bo okazywanie zrozumienia wiązało się dla niego prawie z tym samym co okazanie posłuszeństwa. Dla Draco było to niezrozumiałe.

– A ja również widzę, że twój Wilk, zaczął na niego lepiej reagować. Tak samo jak ty.

Draco nie miał pojęcia do czego zmierzał Remus w tej rozmowie. Zmarszczył brwi i skręcił nieco w lewo, omijając drzewo.

– Zaakceptował go – powiedział ostrożnie Draco. – Można powiedzieć, że... polubił.

– A ty, Draco? – dopytywał Remus. – Zaakceptowałeś go, pogodziłeś się z Harrym, polubiłeś go?

Draco stanął na mchu przez co jego buty ze smoczej skóry nieco się zapadły w zielonej ściółce lasu. Spojrzał podejrzliwie na Remusa, który miał delikatny uśmiech, ręce w kieszeni brązowego kardiganu i wydawał się w dość dobrym humorze patrząc na to, że przez ostatnie trzy godziny musiał znosić obecność pani Weasley w swoim domu.

– Nie mam zamiaru zabić go we śnie, jeśli o to pytasz.

– Dobrze wiedzieć, szczeniaku – odpowiedział ze śmiechem i ruszył dalej w las.

Remus tak naprawdę nie potrzebował potwierdzenia Draco w tym wszystkim. Malfoy dał jasne sygnały, gdy nie pozwolił zbliżyć się Harry'emu do Weasley'ów czy tak bardzo upierał się przy tym, by ten wrócił do nich od razu po pełni.

– To i tak nic nie zmienia, bo nie potrafię kontrolować mojego Wilka – odezwał się Draco, gdy już wracali, a Harry dreptał koło nich z wywieszonym językiem.

– To nie jest coś czego nauczysz się z dnia na dzień, Draco. Niektórym zajmuje to lata, niektórzy zostają pochłonięci przez swojego wilka całkowicie.

– Nie kontroluję niczego w swoim życiu, Remus. Powinienem się już do tego przyzwyczaić.


***


Wieczorem Draco stanął przed drzwiami do sypialni Remusa. Chciał z nim porozmawiać, bo miał dosyć mętliku we własnej głowie. Nie poprawiało również faktu to, że pytania Remusa na spacerze również stworzyły kolejne zawirowania w umyśle Draco.

Malfoy chciał żeby to wszystko się ułożyło, a miał wrażenie, że problemów tylko przybywało.

Ale w momencie, gdy podnosił już pięść, by zapukać, odpuścił. Stwierdził, że nie miał prawa obciążać kogoś własnymi problemami. Jakoś sobie z tym wszystkim poradzi. To tylko jego strach przed podjęciem decyzji - nic więcej.

Gdy leżał we własnym łóżku, a materac skrzypiał z każdym jego ruchem i czekał, aż Potter wróci z łazienki, zgasi światło i pójdą spać, doszło do niego, że nie miał pojęcia od czego zacząć. Równie mocno przerażała go myśl o odpisaniu Pansy na listy co zdecydowanie czy iść do Hogwartu. Obie te decyzje mogły być fatalne w skutkach.

Wyobrażając sobie, że jego matka siedziała właśnie teraz w Malfoy Manor ze Śmierciożercami i Czarnym Panem, zrobiło mu się niedobrze. Ojciec był za to zamknięty w Azkabanie. I Draco nie wiedział czy jedyna jego rodzina jaka mu pozostała na względnej wolności, czyli jego ojciec chrzestny – profesor Snape, w ogóle będzie chciał mieć z nim cokolwiek wspólnego. Czy może tak samo jak matka, odsunie się dla własnego dobra, zostawiając go skazanego na samego siebie.

Draco zasnął mając przed oczami to wszystko i poczucie w głębi duszy, że czegokolwiek by nie zrobił, jedyne czego może być pewny w swoim nowym życiu to piętna piątej klasy, które miał wypalone na przedramieniu.


***


Harry'ego obudził czyiś ciężki oddech. Jego wrażliwe na dźwięki uszy szakala od razu wychwyciły, że coś jest nie tak. Odkąd odkrył przez przypadek, że Voldemort nie miał władzy nad jego umysłem kiedy spał, a wizje i koszmary z nim oraz Śmierciożercami w roli głównej, nie miały miejsca podczas gdy był zwierzęciem, przed snem zawsze się przemieniał.

Kiedy otworzył oczy ledwo co widział. Otaczała go ciemność, a wzrok szakala mimo że był bardzo dobry to rozróżnianie kolorów było wręcz na fatalnym poziomie.

Harry podniósł pysk i przechylił lekko głowę w bok, nasłuchując.

Dyszenie jakby się wzmocniło.

Draco miał koszmar.

To była pierwsza myśl jaka przyszła Harry'emu do głowy. Przez pięć ostatnich lat spał z czterema innymi chłopakami w dormitorium, a Ron chrapał naprawdę głośno. Umiał rozpoznać, który z jego współlokatorów ciężej oddychał czy po prostu kręcił się pod kołdrą. Ale z Malfoy'em było inaczej. I Potter wiedział o tym od momentu kiedy zamieszkali we trójkę w domu Remusa.

Do tej pory nic takiego nie miało miejsca i Harry nie za bardzo wiedział co miałby zrobić. Nie za bardzo chciał udawać, że nic się nie działo i pójść dalej spać. W końcu stanął na czterech łapach na materacu i podszedł do samego brzegu piętrowego łóżka. Zawsze przemieniał się zanim z niego zszedł, ale teraz kiedy był zaspany i nadal zamroczony po swoim dziwnym śnie, który nagle się urwał, że nie miał ochoty znowu stawać się człowiekiem. Pochylił pysk w stronę materaca i wyprostował tylne łapy.

Zeskoczył na podłogę.

Jego łapy uderzyły o drewniane deski, ale nie tak głośno jak mu się wydawało. Kiedy zerknął na łóżko Draco, zobaczył, że blondyn ściągnął z siebie prawie całą kołdrę, która leżała teraz skotłowana gdzieś w jego nogach, a biała podkoszulka, w której spał podniosła się do góry i ukazała kawałek skóry brzucha gdzie widniała mała blizna po nożu. Platynowe włosy były rozsypane na przekrzywionej poduszce.

Harry zauważył ból na twarzy Malfoy'a i jego uszy oklapły. W ostatniej chwili opamiętał się i nie zaczął piszczeć. Podszedł powoli do ramy łóżka. Draco w tym momencie machnął nagle rękoma przed sobą i Harry stanął z jedną łapą w górze, bojąc się wykonać kolejny krok. Malfoy nadal spał i po chwili opuścił ręce, które opadły po bokach jego ciała.

Nie za bardzo wiedział co miał teraz zrobić. Nie chciał budzić Draco, który przez ostatnie kilka dni miał problemy ze snem i chodził ciągłe niewyspany, przez co był bardziej marudny, a jego spojrzenia bardziej ostre. I Harry naprawdę nie chciałby dostać kolejny raz długopisem prosto we włosy, bo wyplątywanie go zajęło mu dobre pięć minut.

Dlatego jak zwykle, improwizował. A jego natura szakala dała o sobie znać i w ogóle nie przemyślając tego, co robił, położył dwie przednie łapy na materacu chłopaka. Kiedy nie doczekał się żadnej jego reakcji, a Draco nadal spał i na twarzy miał grymas, wpakował mu się do łóżka.

I dopiero kiedy to zrobił, dotarło do niego, że właśnie siedział w łóżku Malfoy'a pod postacią szakala, a zejście z niego i jednoczesne nie obudzenie Ślizgona, było niewykonalne. Jego ogon zwisał poza materac. Dlatego powoli i spięty do granic możliwości położył się wzdłuż ciała blondyna. Starał się go nie dotykać, chociaż wiedział, że sierść szakala była miła w dotyku, bo Remus miał dziwny nawyk głaskania go tylko jak się zmienił.

Merlinie, on oszalał. W ogóle nie powinien schodzić ze swojego łóżka, a już na pewno nie pakować się do tego należącego do Draco. Przecież on go zabije jak tylko zobaczy, że szakal leżał obok niego.

Po kilku minutach takiego nakręcania się w myślach i mimowolnego cichego popiskiwania, które wydobywało się z jego pyska (zupełnie niechcący), wsłuchiwania się w ciężki oddech Draco, wdychania jego zapachu przez swój nadwrażliwy nos oraz czucia każdego drgania czy dreszczu jakie przechodziło przez ciało Malfoy'a, poczuł, że coś jest nie tak. Blondyn do tej pory leżał na plecach, teraz przekręcał się na bok w stronę samego Harry'ego.

Szakal zastygł przerażony, a w jego głowie huczała jedynie myśl, że powinien uciekać. Ale zanim zdążyłby chociaż ruszyć łapą, poczuł jak ręka Draco wsuwa się w jego miękką sierść i lokuje tuż na żebrach. Nogi Ślizgona za to dotykały jego tylnych łap i podwiniętego ogona.

Draco odetchnął głęboko, a ciepłe powietrze zaatakowało zimny nos Pottera.

Dopiero po tym zrozumiał, że Malfoy'owi nie śnią się już koszmary, a on miał naprawdę przechlapane.

I sam pewnie przeżywałby to wszystko jeszcze kilkadziesiąt minut jak nie godzin, ale równomierny oddech Draco tuż przy jego pysku, ręka zanurzona w futrze i wygodniejszy materac od tego, który wyczarował mu Remus, spowodowało, że zasnął szybciej niż by chciał, a jego zwierzęce sny powróciły z pełną siłą.

Rano Remus wszedł do pokoju Harry'ego i Draco, by obudzić ich i poprosić żeby poszli do miasteczka kupili kilka rzeczy, bo okazało się, że miał z czego zrobić śniadania, zobaczył jak ta dwójka śpi razem. Harry, już nie w swojej animagicznej formie, spał wtulony w klatkę piersiową Draco, który przytulał go mocno i podpierał podbródek na głowie Pottera. Kołdra cały czas była rozkopana i porzucona na końcu łóżka. A nogi chłopców splątane ze sobą i prześcieradłem.

Remus uśmiechnął się szeroko i zamknął z powrotem drzwi. Miał zamiar jeszcze raz przeszukać szafki w kuchni w poszukiwaniu czegoś co nada się na śniadanie dla ich trójki.


***


Draco przebudził się, bo coś go łaskotało w okolicy klatki piersiowej. Prawie w tej samej sekundzie zrozumiał co mu się śniło w nocy. Ten sam koszmar, który męczył go od czasu ugryzienia przez Greybacka. Sen, w którym widzi własny pogrzeb na cmentarzu rodowym Blacków, odkopuje trumnę, by przez szklaną pokrywę zobaczyć własną martwą twarz. Fragmenty snu przeleciały mu przed oczami. Nienawidził tego.

Łaskotanie się powtórzyło.

Otworzył oczy i zobaczył drewnianą szafę, z której wystawał rękaw czerwonej bluzy Harry'ego przez szparę w drzwiach. A potem do jego zaspanego umysłu dotarło, że nie leży sam w łóżku. Wyczuł ciepłe ciało drugiego człowieka, ciężar na klatce piersiowej oraz nogach. Wilk również, ale on zamruczał zadowolony z tego kontaktu. Draco przeniósł spojrzenie i spostrzegł rozczochrane, czarne włosy.

– Potter – wyszeptał zszokowany. Skąd, do cholery, ten Gryfon wziął się u niego w łóżku? – Potter – powtórzył głośniej.

Hary w końcu się przebudził i dość szybko zrozumiał, że musiał się przemienić z powrotem w człowieka w czasie snu. Gdy dotarło do niego, że leżał wtulony w Draco, odsunął się gwałtownie, co poskutkowało jedynie tym, że spadł z materaca, uderzył się głową w szafkę nocną i upadł boleśnie na drewnianą podłogę.

– Wytłumacz mi Potter – zaczął dość mocno zachrypniętym i zimnym głosem Draco, podpierając się na łokciach, by mieć lepszy widok na rozwalonego na podłodze drugiego chłopaka – jakim cudem nie nauczyłeś się jeszcze, że śpisz na górze? Mam ci to narysować, by dotarło do twojego zakutego łba?

Harry zarumienił się wściekle i zaczął sam na siebie przeklinać w myślach. Merlinie jakim on był idiotą, gdy w postaci szakala i przypływie współczucia, chciał pomóc Draco i uspokoić go po koszmarze. Mógł pomyśleć chociaż przez sekundę jak to wszystko będzie wyglądało rano, gdy to nie Harry, a Malfoy obudzi się pierwszy i znajdzie zwierzaka obok siebie. W rzeczywistości zamiast szakala był tam Potter w swojej ludzkiej postaci. Dobrze, że chociaż założył swoją zwyczajową pidżamę zanim się przemienił.

– Ja... – zaczął Harry, ale nie potrafił zebrać myśli na tyle, by wytłumaczyć to jakoś sensownie Draco. – Um... po prostu... obudziłem się i usłyszałem, że masz koszmar. Chciałem pomóc...

– Czy ja wyglądam na dziecko, które się przytula, gdy te ma koszmar i boi się, że potwory spod łóżka go zaatakują?

Harry zarumienił się jeszcze bardziej, gdy przez to pytanie, zerknął na tors Draco pokryty bliznami, śladami ugryzień i białą podkoszulką. Absolutnie nie wyglądał jak dziecko. Harry pokręcił głową.

– Po prostu wiem jak to jest, gdy ma się takie koszmary i chciałem pomóc. Uspokoiłeś się jak poczułeś futro szakala koło siebie – tłumaczył się Harry. – Sam śpię jako szakal, bo wtedy nie mam koszmarów i jest lepiej. Musiałem w nocy przemienić się w człowieka. Nie chciałem cię wkurzać, po prostu nie pomyślałem o tym co będzie rano...

Draco westchnął głęboko. Na Merlina i Morganę, jak on miał wytrzymać z tym impulsywnym Gryfonem pod jednym dachem, gdy ten zaczął mu się pchać do łóżka z czysto altruistycznymi pobudkami?

– Jesteś zły? – zapytał ostrożnie Harry. Nie miał pojęcia czy szykować się do ucieczki czy może jakoś to przeżyje.

– A jak myślisz, co Potter? – Draco usiadł na łóżku, opierając się plecami o ścianę.

Przeczesał swoje sterczące we wszystkie strony platynowe włosy dłonią. Podnosząc rękę do góry, kątem oka zobaczył fragment iksów z znamienia piątej klasy.

– Hermiona prawie zmuszała mnie do tego żebym mówił co mi się śniło, a ja jedyne czego chciałem to zapomnieć o tych wszystkich snach od Voldemorta. Ale podobno mówienie o tym pomaga.

Harry zebrał się i usiadł jakoś wygodniej na podłodze, żałując, że nie ma swoich okularów na nosie.

– Nie będę ci opowiadać moich snów, Potter – zaprzeczył Draco. Nie miał zamiaru ubierać w słowa tego co czuł gdy pod paznokciami czuł grudki ziemi, w której miał być pochowany. Tego jaki strach odczuwał w momencie zobaczenia swoich martwych oczu.

– Jasne – odpowiedział Harry. Czuł jednak, że nie powinien tego tak zostawiać i zebrał się na własne wyznania. – Ale wiesz, że gdy następnym razem obudzę się przez to, że masz koszmar, nie będę udawać, że nic nie słyszę, prawda?

– Jeśli – zaakcentował mocno to słowo – Jeśli będę miał kolejny koszmar, to z łaski swojej Potter, po prostu mnie obudź, a nie pakuj mi się do łóżka.

– Zapamiętam. Żadnego spania razem.




****


Scena gdzie Harry w postaci szakala idzie do łóżka Draco, też była ze mną dość długo i nie mogłam się doczekać, aż ujrzy ona światło dzienne. Bardzo ją lubię.  Ale pisanie pierwszej częsci rozdziału to była droga przez mękę i mam jakieś 3 wersje tego, bo żadna mi się nie podobała i nie pasowała. 

Pytanie przyszłościowe. Pytałam o to już we wcześniejszych rozdziałach, ale kilka osób, które zaczęły teraz czytać Skazanego pytały o to w komentarzach i temat wrócił. Nadal nie ma imienia dla Wilka Draco, który po prostu stał się Wilkiem z moim małym zamiarem, by tak chyba zostało, bo nie jestem w stanie wymyślić nic dobrego, ani zaakceptować. Jeśli macie jakieś propozycje to możecie śmiało pisać. Ktoś rzucił, że mogłabym w sumie zorganizować na to jakiś konkurs. I jedyna nagroda na jaką wpadłam to, że jasno, wyraźnie i spoilerowo odpiszę na pytanie dotyczące fabuły osobie, która da imię dla Wilka, które się przyjmie. Ale nie jestem do tego przekonana, więc to taka luźna propozycja po prostu. 

W ogóle jeśli ktoś ma ochotę na przeczytanie wywiadu ze mną to zapraszam na "Krucze Pióra" autorstwa _charlotte_smith_ gdzie są również wywiady z innymi autorami ;) 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro