Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28. Ludzkie przekonania

 Ludzie mieli zły nawyk wypowiadania się na temat rzeczy, które ich nie dotyczyły. Wtrącania się w sprawy, mieszania i rządzenia. Lunatyk nienawidził tego w ludziach. Gardził tym od kiedy Remus pamiętał i Lupin nie potrafił się z nim nie zgodzić.

Przez cały dzień, rozmyślał jak będzie wyglądać wieczorne spotkanie Zakonu, na które wiedział, że musiał iść. Gdyby się nie pojawił, Tonks pewnie nie powstrzymałaby się od wybrednych komentarzy i insynuacji na temat tego co zobaczyła. A Remus nie miał ochoty, na zjazd wścibskich Zakonników we własnym domu. Był pewien, że Draco nie zareagowałby dobrze na takie odwiedziny. Harry też potrzebował teraz spokoju.

Dlatego, by zająć myśli, starał się ugotować dobry obiad, poczytać, przejść się z chłopcami na wspólny spacer, który im obiecał (gdzie Harry biegał w postaci szakala, a jego pasiasty grzbiet było widać z daleka) i nie rozmyślać co się może stać na spotkaniu Zakonu.

Widział jak Draco czaił się do niego, badał grunt kilka razy, ale nie zdecydował się podejść i zapisać pytania czy wyjaśnić sprawy, która go męczyła. Lupin nie naciskał, chociaż jego gryfońska ciekawość wręcz go zżerała o co mogło chodzić. Ale na samym początku obiecał sobie, że da Draco tyle przestrzeni i swobody ile będzie mógł. Nie miał zamiaru na niego naciskać i czegoś od niego żądać – jakby Wilk pozwolił na takie traktowanie.

Wychodząc jednak i zakładając połatany płaszcz, miał wątpliwości, czy mógł to tak zostawić. Ale w końcu każąc chłopcom popracować nad swoją wakacyjną pracą domową i wymianie zdań z Draco, który był coraz lepszy w szybkim pisaniu w czasie kłótni i nie chciał pisać o dwudziestoletniej wojnie goblinów w Szkocji na Historię Magii, skoro nie był pewien czy wracał do szkoły, Remus w końcu wyszedł.

Tuż przed teleportacją do parku przy Grimmuald Place, spojrzał na zapalone światło w salonie. Miał tylko nadzieję, że gdy wróci to dom będzie nadal stał, a chłopcy nie zostaną zaatakowani przez Śmierciożerców czy sami, między sobą nie zaczną walki.


***


Remus nienawidził Grimmuald Place 12.

Powodów było wiele, bo nadal pamiętał fakty jakie udało mu się wyłuskać z opowieści nastoletniego Syriusza Blacka na temat jego rodzinnego domu czy faktu, że po latach Łapa, który był więziony przez lata w Azkabanie, trafił tutaj, a Lupin miał wrażenie, że to było dla niego gorsze niż czarodziejskie więzienie. Sam też tu mieszkał przez jakiś czas dopóki Syriusz w swoim szaleńczym planie i chęci zadośćuczynienia, nie dowiedział się, że Remus kupił działkę i nie postanowił, że za majątek Blacków, wybudują tam dom.

Ale wejście na Grimmuald Place 12, po śmierci Syriusza Blacka, okazało się dość dużym wyzwaniem. Przez korytarz, mijając portret Walburgii, który był skryty za kotarą, przeszedł jak w amoku. Sunąc ręką po ścianie, miał problem, by złapać oddech i nie pozwolić sobie, wdychać zapachu, który unosił się w tym domu. Nie chciał szukać zapachu Syriusza, który pewnie gdzieś tam był, bo wiedział, że jeśli go teraz poczuje to załamie się całkowicie. Merlinie, jak on tęsknił za Blackiem.

Wchodząc do kuchni starał się nie patrzeć na nikogo. Nie szukać w tłumie osób znajomych twarzy. Chciał usiąść, wysłuchać tego co jest do powiedzenia, może dostać jakąś misję od Dumbledore'a, który nie dał mu żadnej od czasu walki w Departamencie Tajemnic tłumacząc się tym, że Remus musiał odpocząć, zebrać siły i znaleźć czas na opłakiwanie zmarłych. Lupin chciał mu powiedzieć, że podczas Pierwszej Wojny, nie mieli na to czasu, bo co tydzień umierali ich przyjaciele, a jego ostatnia żałoba po bliskich trwała przez dwanaście lat i miał dość. Ale milczał mimo że Lunatyk wręcz wyrywał się spod kontroli, gotów pokazać swój zwierzęcy gniew i rozpacz.

– Och, Remusie, jesteś – przesłodzony głos Nimfadory, dotarł do uszu Lunatyka. – Nie przyprowadziłeś ze sobą nikogo?

– Nie – odpowiedział prosto, idealnie panując nad głosem. – Jestem sam.

Gdy tylko usiadł Molly Weasley podstawiła mu pod nos talerz ciepłej zupy i kubek herbaty. Remus uśmiechnął się do niej w podziękowaniu i zaczął jeść. Ludzie ciągle się zbierali, rozmawiali między sobą, wymieniali plotkami i dyskutowali na temat najnowszych artykułów z Proroka. Remus prawie się nie odzywał, oprócz momentów, gdy ktoś do niego podchodził się przywitać i zapytać o zdrowie.

Dumbledore poprowadził całe spotkanie Zakonu, ani razu nie patrząc na Remusa. Dopiero, gdy Molly zapytała o Harry'ego, Dyrektor spojrzał na niego i zsuwając okulary na czubek nosa, powiedział:

– Och, myślę nasz droga Molly, że Remus będzie w tym temacie dużo lepiej poinformowany ode mnie, ponieważ Harry z nim zamieszkał.

– I z jego nastoletnim kochasiem, ale kto by się tym przejmował – dorzuciła swoje pięć funtów Nimfadora zanim Remus zdążył się odezwać.

– Jakim kochasiem? – odezwało się kilka osób na raz.

Remus wyprostował się mocno i spojrzał twardym spojrzeniem na Tonks. Nie spodziewał się po niej tego, że wyciągnie tę sprawę na światło dzienne podczas zebrania. Miał ją za przyjaciółkę, nie osobę, która będzie chciała go zniszczyć.

– Jak to Harry mieszka z tobą? – odezwała się oburzonym głosem pani Weasley. – Z całym szacunkiem Remusie, ale u nas, w Norze, byłoby mu dużo lepiej. Ma tam swoje łóżko, przyjaciół, miejsce do zabawy.

– I nie musi patrzeć jak Remus przemienia swoich kochasiów w wilkołaków.

Lupin czuł jak jego ciało się spięło i serce zaczęło mocniej bić z nerwów. Przeniósł swój wzrok na Dumbledore'a, który się nie odzywał.

– Nie przemieniłem Draco w wilkołaka. Dlatego proszę cię Nimfadoro żebyś nie rozsiewała plotek na mój temat.

– Draco?

– Draco Malfoy?

– Syn Lucjusza?

Zewsząd dobiegły głosy Zakonników, którzy rzucili się niczym sępy na strzępki informacji, które właśnie usłyszeli. Remus miał wrażenie, że się dusi. Będąc w tej kuchni, w tym domu, czując zapach Syriusza, siedząc na miejscu, gdzie on zawsze siadał.

– Ale Draco Malfoy z tobą mieszka? – dopytywała Molly Weasley wycierając nerwowo ręce w fartuch. – I jest wilkołakiem? I Harry też tam jest?

Remus kiwnął powoli głową w potwierdzeni na pytania rudowłosej kobiety. Wiedział jaki Molly miała temperament.

– Dumbledore, na Merlina, jak pan mógł na to pozwolić?! Harry Potter musi natychmiast z nami zamieszkać!

Dobrze, Remus, przez lata był w stanie znieść naprawdę wiele, Merlin mu świadkiem, ale nie pozwoli, by ludzkie przekonania w sprawie, o której nie mieli pojęcia, była powodem dlaczego mają zniszczyć mu zalążek stada, które udało mu się stworzyć. Nie dopuści do tego.

Remus odsunął z hukiem krzesło, wstając gwałtownie.

– Chyba się zapędziłaś Molly – powiedział dość chłodno co spowodowało, że większość osób w kuchni przestała mówić i skupiła się na nim. Również pani Weasley. – Harry Potter zostanie ze mną. Tak samo jak Draco Malfoy, który został przemieniony przez Fenrira Greybacka. Nie jest on moim kochankiem, Tonks. Przestań interpretować fakty przez własne uczucia do mnie. – Remus nie zawahał się powiedzieć o tym. Tonks natomiast zarumieniła się wściekle, a jej włosy zmieniły kolor. – Tak, Nimfadoro, mam ich świadomość, ale ich nie odwzajemniam. I oboje są pod moją opieką i pod moim dachem, dopóki sami nie zdecydują inaczej – mówił akcentując poszczególne słowa dając wszystkim do zrozumienia, że nie ugnie się w tym temacie. Jego głos odbił się od kamiennych ścian kuchni.

– Dumbledore... – zaczęła Molly, ale przerwała.

– Zamknij się kobieto – rzucił Snape z drugiego końca stołu. Miał swoją typową minę, gdy to mówił, ale jego ton głosu jasno pokazywał co myśli na temat zachowania pani Weasley. – Skoro już zaspokoiliście swoją ciekawość, kto z kim wyje w czasie pełni do księżyca, czy możemy przejść do kolejnej rzeczy. Nie mam zamiaru spędzić tu całej nocy.

Remus Lupin nigdy nie myślał, że będzie wdzięczny za fakt, że Severus Snape wepchnął swój nos w cudze sprawy (remusowe sprawy) i to jeszcze stając po stronie wilkołaka. Ale fakt, że Draco Malfoy – jego chrześniak – był w to zamieszany, przeważyło. Lupin kiwnął głową do Snape'a i usiadł z powrotem na swoim krześle.

– Może porozmawiajmy o tym co naprawdę na znaczenie – zaproponował Kingsley. – Nowa Ustawa Antywilkołacza, którą wypuścił Knot, to tylko zasłona dymna mająca pokazać pomniejszy problem, gdy ten prawdziwy toczy się tuż pod naszymi nosami. Sami-Wiecie-Kto ciągle atakuje. Kolejni mugolacy stracili rodziny.

– Nie sądzę, by fakt, że prawa likantropów są bardzo uciśniane było pomniejszym problemem – odezwała się do tej pory prawie milcząca brązowłosa czarodziejka, której Remus w ogóle nie kojarzył.

– Według mnie – odezwał się Moody, a jego magiczne oko cały czas patrzyło na Remusa. – wilkołaki powinny być pod mocniejszą kontrolą. Lubię cię Lupin, ale nie będę oceniać całego twojego gatunku, patrząc tylko na ciebie, bo wszędzie zdarza się wyjątek.

Remus nie odezwał się, ale miał ochotę prychnąć z rozbawienia. Angielscy czarodzieje i ich posądzenie, że wilkołaki to tylko krwiożercze bestie, a biedny Lupin to taki ładny wyjątek od reguły. Nie miał zamiaru wyprowadzać ludzi z błędów. To nie było jego misją.

– Naprawdę, ludzie? – ktoś odezwał się z oburzeniem w głosie. – Czy na nikomu nie zrobiło wrażenia, że Greyback właśnie przemienił Draco Malfoy'a w wilkołaka? Ile on ma lat? Piętnaście? Szesnaście? Ani jaki może być tego powód?

– Lucjusz Malfoy trafił niedawno do Azkabanu, a jego syn przepadł, by okazało się, że jest wilkołakiem. I nie robi to na was wrażenia?

– Szkoda chłopaka – odpowiedział Szalonooki. – Ale to wojna. Ofiary się zdarzają.




****


Dobrze, ten rozdział możńa podsumować w pytaniu, jak bardzo udało mi się spowodować, że znienawidziliście większość ludzi z Zakonu z powodu ich podejścia do wilkołaków czy wątpliwości nad faktem, że Remus może sprawdzić się w roli opiekuna? I czy zauważyliście jak ładnie Remus dał do zrozumienia Tonks, że z nią nigdy nie będzie? Bogowie, bardzo lubię zachowanie Remusa w tym rozdziale, a jednocześnie miałam wątpliwości czy jest one spójne z innymi jego zachowaniami w tym ff

Przy okazji zapraszam do ff "Prezent świąteczny". Jest tam drarry, motyw świąt i hotelowych pokoi. 

Do następnego, 

Demetria1050 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro