Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Zazdrosne trio"

Podążam za Domenico, kalkulując swoje szanse na zatrzymanie go przy sobie, mówiąc mu prawdę o swojej przeszłości. Szacując ryzyko szanse są nikłe. Żaden z moich byłych, a było ich całkiem sporo, nie mógł pogodzić się z faktem, że jego kobieta jest nieobliczalnie agresywna.

Widzisz, Katia. Gdybyś za dziecka biegała po wybiegu z innymi wypindrzonymi brokatem, rówieśniczkami i zdobyłabyś koronę małej miss, może nikt nie postrzegałby cię jako agresywnej wariatki, ale ty wolałaś latać za braćmi i strzelać z pieprzonej broni. Masz za swoje, kochaniutka.

- Możesz iść szybciej? - pyta poirytowany Von dupek. - Chcę mieć to już za sobą. - kwituje beznamiętnie, jakby spotkanie z moimi przyjaciółkami, które zostaną druhnami na naszym ślubie było czymś niekomfortowym. Co prawda, chcę jedynie pokazać tym trzem jędzą, że mój narzeczony...JEJ! NARZECZONY!. Uch, wracając do swojej myśli... Chcę udowodnić, że zgarnęłam najlepszego fiuta.

- Czemu jesteś taki zły?

- Ja? Zły? Skądże. - mamrocze. - Będę jedynie pił popołudniową kawę z wariatkami.

- Moje przyjaciółki nie są wariatkami!

- Mniejsza z tym. - otwiera dla mnie drzwi do kawiarni, w której już czekają - Irmina, ta najbardziej zazdrosna, Lubow, ta najcichsza, a przywołuje do siebie facetów biustem w rozmiarze E oraz Olena, ta z krzywym nosem, ale posiadająca wysoką kulturę osobistą.

Macham w ich kierunku, triumfująco się uśmiechając. Widząc minę każdej z nich, mam ochotę skakać z radości.

Wygrałam pojedynek ze studiów, a brzmiał on mniej więcej tak: Która z nas wyrwie i usidli najprzystojniejszego samca, zdobywa beczkę wina.

Zakład jak znalazł dla mnie!

- Gdzie moje wino, panienki? - parskam śmiechem, lecz nikogo prócz mnie to nie bawi. Irmina ciska we mnie piorunami, jakby chciała mnie ukatrupić. Ech, nie nauczyła się jeszcze, że mnie nie da się od tak naelektryzować jakąś tam błyskawicą. Lubow poprawia swoje cycki, chcąc zwrócić na siebie uwagę Domenico. Puszczalska lafirynda. Jest bardziej puszczalska niż ja, więc mam prawo wyzwać ją od najgorszych, prawda? Olena wgapia się w mojego narzeczonego jak na przedmiot, który chce zgarnąć dla siebie.

Niech tylko spróbuje go tknąć, wyprostuję jej nos...

- Zajebista atmosfera - kwituję Domenico i sadowi swój tyłek na wolnym krześle, więc podążam jego śladem. - Przypomnij mi, co ja tu robię?

- Zmusiłam cię. - szczerzę zęby w uśmiechu.

- Nie wiem, czy brak seksu bardziej ukarałby mnie, czy ciebie. Skaczesz po mnie, jak małpa w małpim gaju.

- Hm, prawda. - kieruję swój uśmiech do przyjaciółek. - Nasze życie seksualne jest nieziemskie!

- Może nas przedstawisz? - proponuje Irmina.

- Irmina, Lubow i Olena - wskazuję kolejno po kobietach.

- Domenico. - przedstawia się mało zainteresowany Włoch. - Podają tu kawę z jakimś alkoholem?

- To Rosja, alkohol znajdziesz nawet w mleku. - próbuje zażartować Lubow.

- Chyba z cycka. - kwituję rozbawiona. Domenico parska śmiechem, a pozostałe kobiety mu wtórują. Nie podoba mi się to. One na niego lecą, jak mucha do kupy. Mrużę oczy, dając im nieme ostrzeżenie, aby odwaliły się od mojego faceta, lecz żadna z nich w ogóle tego nie dostrzega.

- Domenico - zagaja Irmina. - Jak poznałeś Katię? - krzywi się, wypowiadając moje imię.

Katia, ewidentnie musisz rozgrzać pogrzebacz i zmienić druhny...

- Poznaliśmy się we Włoszech. - mamrocze, nie dodając nic więcej.

- I tyle? - dziwi się Olena. - To koniec waszej historii?

- Jedno bzykanko, zwiastowało drugim bzykankiem, a z drugiego robiło się trzecie, czwarte...

- Jeden wystrzał z broni, zwiastował drugim wystrzałem z broni. - dopowiada Domenico, spłycając naszą historię do minimum.

- Nie pasujecie do siebie. - stwierdza ze złością Irmina.

Katia, strzel jej w pysk!

- Słucham? - oburzam się.

- Irmina ma rację. - dopowiada Olena. - Widać, że Domenico przy tobie marnieje.

Ledwie go poznały, a już wysuwają takie paskudne wnioski? Są zazdrosne! Ewidentnie nie chcą, abym w końcu ułożyła sobie życie, zwłaszcza z Domenico. Jedynym mężczyzną, który nie każe mi być kimś, kim nigdy nie byłam.

- Wasza relacja też wygląda dziwnie. - kwituje Lubow. - Zero czułości, głębokich spojrzeń.

- W dodatku, Domenico jest taki szorstki, a ty Katia taka pełna życia. Nie nadajecie na tych samych falach. - wypowiada Olena.

- Domenico zasługuje na kogoś lepszego od ciebie, Katia. - sugeruje wrednie Irmina, a ja pierwszy raz w swoim życiu, czuję się przytłoczona. Nie wiem, jak mam się bronić przed ich atakiem. Wiem, że nie jestem idealną kandydatką na żonę, mam za uszami sporo złego, a jednak tym razem zależy mi, co brzmi śmiesznie, biorąc pod uwagę fakt, że znam Domenico zaledwie kilka dni, a uczucie miłości nie miało szans wykiełkować. Aczkolwiek przy nim czuję, że żyję...

- Kim ty do chuja jesteś, aby wypowiadać takie słowa? - pyta Domenico, kierując je prosto do Irminy.

- Mówię, co myślę...

- Pierdolenie. Próbujesz zwrócić na siebie moją uwagę.

- To prawda. - wypowiada hardo. - Uważam, że wizualnie pasowalibyśmy do siebie idealnie.

- Wizualnie to nawet gepard z antylopą tworzyłby idealną parę.

- Chcesz, aby Katia została twoją żoną? - dziwi się Lubow. - Przecież zamordowała swojego byłego!

O nie...

Nie...

Za wcześnie, by o tym mówić! Ledwie wyznałam Josephine swoje grzeszki...

Zrywam się z miejsca jak poparzona, po czym wybiegam z kawiarni, chcąc uciec jak najdalej od wszystkich.

Katia, pożegnaj się ze swoim winem...

- Katia! - woła za mną Domenico, lecz ja przebiegam przez pasy, nie zatrzymując się nawet na ułamek sekundy. - Katia do kurwy nędzy! - ciemnowłosy chwyta mnie i mocno przyciąga do swojej klatki piersiowej.

- Puść mnie! - próbuję się wyrwać.

- Dobra. - puszcza mnie. - Ale wiedz, że w dupie mam twojego eks i to, że go zabiłaś. Do chuja, jesteśmy dziećmi mafii i bardziej zdziwiłby mnie fakt, że sypałaś kwiatki na pierwszej komunii świętej niż to, że jakiś biedak wylądował przez ciebie w piachu.

Unoszę na niego wzrok, aby upewnić się, że mówi prawdę. Chcę, aby tak było...

Nasze oczy stykają się ze sobą, a przyjazny uśmiech Domenico daje mi jasną odpowiedź - nie potępia mnie.

- Dziękuję. - wypowiadam z ulgą.

- Niepotrzebnie uciekłaś. Dałaś za wygraną.

- A co miałam zrobić? Czekać, aż na ich oczach mnie odrzucisz?

- Nie zrobiłem tego. - dotyka czule mojego policzka. - A teraz wróciłbym tam, aby utrzeć im nosa.

- Jak?

- Bądź Katią La Torre, mała.

Czytaj, rzuć się na niego na samym środku kawiarni...

Wyzwanie przyjęte, kochanie...

----
Hej misie 😍
Wiem, że ostatnio bardzo zaniedbuję swoją działalność na WattPadzie😔 Za co, naprawdę przepraszam 🙈
Uwielbiam dla Was tworzyć, pisać i nie chcę z tego rezygnować, ale obecnie na głowie mam korektę dwóch książek ( w zasadzie piszę je na nowo), dlatego też jestem tu tak rzadko.
Aczkolwiek to nie znaczy, że nie dałam sobie nowego celu, a jest nim powrót do Was, tutaj 🤗😍
Fakt, że wydaję obecnie książki, nie sprawi, że zapomnę o pracy na Wattpadzie. Tu mogę czytać wasze komentarze, być z Wami blisko, dlatego gwarantuję Wam, że nigdzie się stąd nie wybieram.
Wrócę do dodawania rozdziałów przynajmniej raz w tygodniu 🤗
Buziole 🤗

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro