Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pojedynek z rewolwerów

Domenico La Torre

Mierzę Lorenzo Rossi uważnym spojrzeniem. Nie podoba mi się jego uśmiech, który zdecydowanie jest za bardzo pewny siebie. Natomiast mi nie jest do śmiechu. Złożyłem Katii obietnicę, że rozpoczniemy nasze spokojne życie, a następnego dnia okazuje się, że śmierć jeszcze nigdy nie była mi tak bliska.  Nawet w obliczu egzekucji przeprowadzanej przez Biagio, byłem pewien, że przeżyję. Wtedy moim aniołem stróżem okazała się wariatka, która specjalnie przyjechała do Włoszech, aby skorzystać z usług kosmetyczki. Dziś ta sama wariatka jest moją narzeczoną i chcę, aby została moją żoną. Nie mogę dziś umrzeć.

Dziś moją jedyną nadzieją jest Fedir. Jako mój sekundant, wybierze dla mnie rewolwer. Błagam, niech tylko będzie w nim kula

Z niemałą satysfakcją strzelę Lorenzo w jego uśmieszek. Śmierć mojego ojca i wuja to dla niego idealna okazja do tego, aby przejąć władzę. Jego klan zajmuje się głównie przewozem narkotyków z kraju do kraju, ale ma również chrapkę na objęcie władzy nad moimi ludźmi. W końcu nasze kontakty i znajomości są zdecydowanie bardziej rozległe, a nasze biznesy przynoszą dużo większe  zyski.

- Jak tam, La Torre? – wypowiada Rossi. – Jakieś ostatnie życzenia?  - spoglądam na niego beznamiętnym wzrokiem i decyduję się nie odpowiadać. Lorenzo uwielbia dźwięk swojego głosu, więc niech się nim napawa, póki może. Ufam Fedirowi i liczę na to, że przeczucie go nie zmyli. – Nie ukrywam, ale jestem ci wdzięczny. Załatwiłeś własnego ojca i wuja, a teraz wystarczy jedynie zabić ciebie, a wszystkie wasze interesy będą moje.

Czy Rossi jest naprawdę taki tępy? To pytanie można wyczytać z oczu Popowa, który na ten moment jest jedyną osobą, do której należą interesy mojej rodziny. Natomiast Lorenzo jeszcze tego nie wie. Jeśli mnie zabije, nic na tym nie zyska, ponieważ jestem goły i niespecjalnie wesoły. Dopiero małżeństwo z Katią, dałoby mi koneksje w rodzinnym biznesie. Gdyby Rossi nas wysłuchał zanim wyzwał mnie na pojedynek, zapewne nie musiałbym teraz oddawać swojego losu w ręce Fedira i jednego rewolweru. Nie sądzę, aby wyzwał na pojedynek Popowa.

- Zasada jest prosta – wypowiada sędzia, którego wytypował Lorenzo. – Proszę, aby sekundanci wybrali broń. Pierwszeństwo ma pan Popow, jako sekundant osoby wyzwanej. – ciemnowłosy podchodzi do walizki z bronią. W środku są dwa identyczne pistolety, które mógłby uchodzić za piękne, gdyby nie fakt, że jeden z nich zaraz kogoś zabije. Fedir po chwili dokonuje wyboru, lecz jego mimika twarzy wyraża czystą furię. Co to ma znaczyć? Moje serce od razu rozpoczyna bieg w maratonie, a oddech przyśpiesza. Brat Katii nigdy nie ukazuje emocji przy obcych, stąd mój strach. Jego spojrzenie pali żywym ogniem. Ja pierdole. Już po mnie.

- Jestem gotów. – odpowiada cwaniacko Rossi i samodzielnie wyjmuje broń z walizki, ponieważ nie ma przy nim sekundanta.– Miejmy to już za sobą.

- Proszę stanąć obok siebie. – wypowiada sędzia. – Na mój znak proszę zrobić dziesięć kroków w przód.

- Znamy zasady – wtrąca ze znudzeniem Lorenzo. – Ten, który pierwszy się odwróci i wystrzeli, wygrywa.

Kurwa. Nie mam możliwości, aby pożegnać się ze swoją kobietą, a Fedir wygląda na rozwścieczonego byka, więc czuję w kościach, że zaraz zejdę z tego świata.  Witaj mamo, żegnaj Katio…

- Ruszajcie – wypowiada nerwowo sędzia. – Niech anioł stróż nad wami czuwa.

- Pierdolenie – parska śmiechem Rossi – Moje zwycięstwo jeszcze nigdy nie było tak blisko.

Przymknij się, palancie! Zaciskam dłoń na pistolecie i robię pierwsze kroki w przód. Moja głowa jest pełna myśli, ale tylko jedna przywołuje mi wspomnienie roześmianej Katii. Dopiero teraz zdobywam pewność, że zakochałem się w niej na zabój i mam nadzieję, że ona o tym wie.  W gruncie rzeczy, miło jest umierać z wiedzą, że potrafię kochać, lecz co to zmienia, jeśli zginę?

Kiedy robię dziewiąty krok, zamykam oczy. Czuję, że mój pistolet nie posiada w sobie kuli. Moja wewnętrzna intuicja każe mi pożegnać się z życiem, przez co tracę nadzieję na zwycięstwo. Dwukrotnie nie da się uciec śmierci. Dogoniła mnie w momencie, w którym w końcu poczułem, że żyję.

Rozlegający się huk wystrzału mrozi mi krew w żyłach. Zastygam w miejscu, a moje ciało czeka na palący ból, przebijającego się naboju.

Mija sekunda, potem druga i następna. Lorenzo spudłował? Powoli odwracam się w kierunku Włocha, a wtedy zauważam jego nieruchome ciało z dziurą w szczęce, a dopiero potem orientuję się, że osobą, która nacisnęła za spust, był Popow. Co tu jest grane?

- To złamanie zasad pojedynku! – wypowiada sędzia. – Naruszenie tych zasad grozi wykluczeniem!

- Myślisz, że mnie można wykluczyć? – dopytuje Popow. – Nie sądzę. – zaciska szczękę. – Poza tym pojedynek został sfałszowany.

- Co to oznacza? – pytam.

- Broń w walizce to atrapa. – wyjaśnia. – Swoją drogą, bardzo dobrze wykonana. – tutaj kieruje swoje spojrzenie na sędziego. – Doskonale o tym wiedziałeś. – prycha. – A mimo to masz czelność mówić mi o wykluczeniu z podziemia? Co najwyżej to ja mogę cię wykluczyć z życia na tym świecie, za te absurdalne groźby. W każdym razie, Rossi miał ukrytą broń w rękawie i w momencie, w którym chciał strzelić, moja kula dosięgnęła go pierwsza.

- Uratowałeś mi życie. – wypowiadam z wdzięcznością.

- Uratowałem swoje życie. – śmieje się, po czym wskazuje na coś, co znajduje się za mną. Odwracam się w tym kierunku i dostrzegam Katię, która biegnie sprintem w naszą stronę. Mam wrażenie, że nie widzi nikogo oprócz sędziego, ponieważ wpada na niego z rozwścieczonym krzykiem, a kiedy rozlega się wrzask mężczyzny, dociera do mnie, że jego koszula zaczyna barwić się na czerwono, a Katia ściska w dłoni nóż.

- Ty popierdolony nieudaczniku. – wypowiada blondynka. – Wyzywasz na pojedynek mojego mężczyznę? Zapierdolę cię zanim mrugniesz! – jej ręka raz za razem uderza w okolicę szyi sędziego, a krew tryska na nas wszystkich. – Mam nadzieję, że cierpisz, popierdolony sukinsynie! Niech cię piekło w dupę zerżnie!  - Kiedy mężczyzna opada bezwładnie na ziemię, Katia się uspokaja i powoli unosi wzrok na Fedira, który obserwuje swoje paznokcie.

To na pewno jest moja kobieta. Dla niej zrobiłbym to samo. Zabiję każdego, kto zagrozi jej życiu. Obiecuję.

- Katia…- wypowiadam z dumą.

- Już wiesz do czego jestem zdolna, aby cię ratować. – dyszy i spogląda na mnie.  – Ten tutaj już nam nie zagraża.

- To nie on mnie wyzwał na pojedynek. – śmieję się. – Ten właściwy palant leży tam – wskazuję na martwego Lorenzo. – Ale temu też się należało.

- Zabiłeś go?

- Twój brat to zrobił. – odpowiadam. – Pojedynek był sfałszowany i Fedir to wyczuł.

Nagle Katia zrywa się z klęczek i dobiega do brata, by po chwili rzucić się mu na ramiona. Składa szybkie pocałunki na jego policzkach.

- Kocham cię, pieprzony diable! Jesteś najlepszy! Już nie będę podkradać twojego wina. Obiecuję!

- Złaź ze mnie zanim ciebie też zastrzelę. – wypowiada Popow. – Jesteś cała z krwi. – odsuwa ją od siebie, lecz jego wzrok wyraża rozbawienie. – A wino będę przeliczał codziennie. – puszcza do niej oczko. – Tak dla zasady.

________
Przepraszam za tak długie reklamy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro