Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" Pańska siostra została porwana"

Domenico wraca do domku z drewnem po kilku długich chwilach, nie wiem dokładnie po ilu, ponieważ nie mam telefonu, by sprawdzić godzinę i nigdzie też nie dostrzegam zegarka.

- Zaczyna prószyć śnieg. - wypowiada za spokojnie jak na możliwości Von Dupka, ale nie mam ochoty teraz analizować tej dziwnej zmiany.

- Świetnie. - kwituję. - Zamarzniemy tutaj. - Domenico parska śmiechem i zabiera się za rozpalanie kominka, co nie sprawia mu żadnej trudności.

Nie było ognia...Jest ogień.

- Jest coś czego nie potrafisz robić? - pytam z autentycznym zaciekawieniem, ponieważ znam go niecałe dwadzieścia cztery godziny, a już zdążyłam zauważyć, że potrafi pilotować samolot, celnie strzelać, prowadzić samochód jak rajdowy kierowca i do tego nie ma problemu by okiełznać ogień. - Oprócz bycia miłym, oczywiście. Tego nie potrafisz, niewychowany gnoju. - dodaję z przekąsem.

- Lista moich talentów jest nieskończona. - drwi. - Za to ty wyglądasz mi na taką, co nawet nie potrafi zagotować wody na herbatę.

- Co, proszę? - oburzam się.

- Lalka Barbie - wzrusza ramionami. - Byle leżeć, pachnieć i nic nie robić. Ach, no może ruszysz dupę na zakupy.

- Masz do mnie jakiś problem? - pytam zaciekle i prędko przemierzam dzielącą nas odległość. Nie będzie mnie obrażał jakiś Włoch, pachnący nieziemsko, męsko i tak pociągająco...Zaraz! Śmierdzi jak niewymyte bydle!

- Żadnego - kpi. - No może jesteś wkurwiająca. A tak poza tym to jakbyś nie istniała.

- To po co kazałeś mi skakać razem z tobą, co?

- Wolałaś zginąć w katastrofie lotniczej? - dziwi się. - Gdybym wiedział, to bez zastanowienia bym cię zostawił na pewną śmierć!

Gdybyś tylko wiedział, że mój brat znajdzie nas szybciej niż ci się wydaje i ukręci ci jaja, nie miałbyś teraz tego cwaniackiego uśmiechu.

- Nie zostawiłbyś - stwierdzam z pewnością siebie, uśmiechając się przebiegle. - Przecież na mnie lecisz. - przygryzam dolną wargę, po czym siadam na zakurzonej kanapie. Domenico wpatruje się we mnie z góry, bacznie analizując moją twarz. - Co? Straciłeś argumenty? - pytam słodko.

- Z naszej dwójki, to ty masz ochotę opleść mnie nogami w pasie, malutka. - posyła mi wyzywające spojrzenie. Czego on chce? Jakie wyzwanie właśnie mi rzuca?

- Racja. Z chęcią oplotę swoje długie - wyciągam jedną nogę. - nogi, wokół twojej szyi, by potem odciąć ci dopływ tlenu i udusić cię jak wąż swoją ofiarę.

- Podobno nekrofilia jest zakazana. - drwi, a mi opada szczęka.

- Co takiego?

- Najpierw chcesz mnie zabić, by potem używać mojego fiuta do własnych pobudek. Nie ładnie. Jesteś egoistką.

- Wiesz co? - wstaję z kanapy i zadzieram głowę, by spojrzeć prosto w jego błękitne jak ocean, oczy. - Jeszcze zobaczymy, kto na kogo pierwszy wskoczy. - mijam go i wchodzę do niewielkiej kuchni, po czym otwieram lodówkę, która o dziwo jest pełna świeżych produktów. Czyżby Domenico planował pobyt tutaj, zanim został skazany na śmierć? A może wiedział, że swoim postępowaniem zostanie nafaszerowany ołowiem?

Wzruszam ramionami, ponieważ jestem głodna, a to oznacza, że nie obchodzi mnie kim jest Domenico. Poza tym dzisiejszy dzień przyniósł mi tyle wrażeń, że nigdy więcej nie będę narzekać na nudę.

~***~
(Domenico La Torre)

Tańczące płomienie ognia w kominku pozwalają uspokoić moje rozszarpane nerwy. Ta blondynka doprowadzi mnie do szewskiej pasji. Prędzej się pozabijamy, niż zdołamy przetrwać tutaj kilkanaście dni, z dala od cywilizacji. Jesteśmy skazani na swoje towarzystwo i nie wiem co gorsze...Kilkunastodniowa samotnia, czy kilkunastodniowa paplanina, nie mająca najmniejszego sensu.

Ja pierdole, Dome!

W coś ty się wjebał?

Ta kobieta niczym nie przypomina tych, z którymi się umawiałeś, a to doprowadza cie do szału.

Mariolina wydaje się taka idealna, a Katia jest jej przeciwieństwem. Irytującym i bardzo temperamentnym.

Kurwa...

Uderzam o kontuar kominka ze złością.

Salvatore miał rację...Doskonale wiem, dlaczego blondynka, szperająca teraz w kuchni, tak mnie wkurwia, a zarazem podnieca.

Kurwa!

Nawet nie będę o tym myślał. Gdy tylko pojawi się Salvatore i nas stąd zabierze, pozbędę się jej i wrócę w ciepłe objęcia Marioliny Calogero.

~***~
( Fedir Popow)

- Josie, jak się czujesz? - pytam, a moja kobieta jedynie wywraca oczami, gładząc swój ciążowy brzuch.

- Nic mi nie jest. Nastia śpi, a ty mi przeszkadzasz w oglądaniu - wskazuje na ekran telewizora.

- Lecą reklamy. - śmieję się.

- Ale za to jakie ciekawe! Zobacz! Potrzebny nam ten płyn do czyszczenia toalet!

- Jasne, kupimy go. - parskam śmiechem, choć nie mam pojęcia, po co nam akurat ten płyn do czyszczenia toalet. Pokojówki z całą pewnością mają pełno specyfików, by dbać o czystość, ale skoro Josie i Nastia chcą ten płyn, to go dostaną.

Szlag.

Ciepła klucha ze mnie...

A śmiałem się z Payette... No nic. On przynajmniej o tym nie wie.

- Świetnie. - uśmiecha się. - A spójrz! Ten koc termiczny też nam się przyda! Spójrz za okno ile jest śniegu. A może pójdziemy na sanki?

- Josie, uspokój się kobieto. - chwytam ją za ciepłą dłoń. - Nie możesz wstawać z łóżka.

- Do dupy. - wydyma wargi. - Skończą mi się seriale. - Nagle do naszej sypialni bez pukania wchodzi Siergiej.

- Panie Popow, pańska siostra została porwana.

Co, kurwa?

W co ona znów się wpakowała? Nikt normalny o zdrowych zmysłach, by jej nie porwał

Ale jeszcze raz...

Co, kurwa?

- Wiadomo przez kogo? - pytam i zerkam na zatroskaną Josephine.

- Pilot przekazał kilka cennych informacji. Sprawdziliśmy co nieco. Mówi panu coś Domenico La Torre?

- Syn włoskiego szefa mafii - kwituję.

No to ma Katia przejebane.

- Znajdźcie ich. Natychmiast!

____
Hej misie❤
Miłej niedzieli
Buziole

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro