Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" Interesy "

(Domenico La Torre)

Czuję paniczny strach przed spotkaniem z Popowem. Nie pokazuję tego po sobie, by ta blond małpa, nie wypominała mi tego, że jestem ostatnią ciotą, ponieważ obawiam się spotkania z jej bratem.

W gruncie rzeczy to ja jako syn szefa Włoskiej mafii jestem na świeczniku rosyjskiego diabła z tego względu, że między nami istnieje konflikt, powstały jeszcze za czasów Antona Popowa, ojca Fedira. Dlatego też nie zdziwię się jeśli, dziś zapłacę życiem za nierozsądne wybory ojca. Przed laty wybrał sojusz z Heinzem Wagnerem, szefem Berlińskiej mafii, tym samym tworząc konflikt z Antonem, próbą zdobycia terytorium.

A dziś tereny Niemiec podlegają władzy Fedira, aczkolwiek z tego co wiem, władzę przekazał zaufanemu człowiekowi.

Ojciec stracił jedynego sojusznika, ja porwałem Katię Popow to czego mam spodziewać się po spotkaniu z jej bratem? No na pewno nie garnka złota i nagich striptizerek na friko.

Idąc korytarzem w zamku rosyjskiego diabła, czuję zimne ciarki na plecach. Po prawdzie zmierzam prosto na śmierć, a blondynka drepcząca obok nie z podekscytowaniem podskakuje.

Co z nią jest nie tak?

No dobra...Przynajmniej przed śmiercią miałem zajebiste bzykanko.

Teraz mogę otrzymać kulkę w łeb.

-Wiesz, że Fedir jest miły? - pyta Katia z zadowoleniem. - Polubicie się.

-Tsa. Chyba na stryczku. - parskam śmiechem.

-Zaufaj mi.

-Nie mam podstaw. - zerkam na nią z powagą, a ona wywraca oczami, po czym marszy brwi.

-Szlag! Josephine! - woła i tak po prostu odbiega w nieznanym mi kierunku. Oł, no to zostałem sam na sam z jednym ze strażników, który prowadzi mnie do komnaty Popowa. Po niespełna dwóch minutach, docieram do gabinetu.

Biorę głęboki oddech, po czym żegnam się z życiem.

-Domenico La Torre. - za biurkiem siedzi Fedir. Jego twarz nie wyraża żadnych emocji. Jest zimny, jak skamienielina zachowana w pokrywie lodowej.

-Fedir Popow. - wypowiadam, starając się ukryć strach. Okazanie słabości i lęku w naszym świecie to zbrodnia sama w sobie. To wygląda tak, jakbym strzelił sobie samobója.

-Przejdźmy od razu do konkretów. Porwałeś mój samochód, zabiłeś kierowcę, pożyczyłeś sobie samolot, skrępowałeś pilota i w dodatku zabrałeś ze sobą moją siostrę. Ponad to jesteś synem Traiano La Torre. - jedyne co mogę zrobić to przytaknąć. - Chciałeś zamordować swojego stryja Biagio. - dopowiada bez emocjonalnie, a od jego spojrzenia bije czysta władza. - Co tobą kierowało w przypadku własnego wuja?

-Zemsta. - kwituję.

-Za?

-Moją siostrę.

-Co jej zrobił?

Skąd te pytania? Nie powinien mnie tak jakby od razu sprzątnąć z powierzchni ziemi?

-Próba gwałtu. - kwituję, po czym Fedir Popow, diabeł nad diabłami, zimny jak lodowce na Antarktydzie, niebezpieczny jak sumo, walczący z przeciwnikiem z niższej kategorii wagowej, uśmiecha się.

O ja pierdolę! Co jest?

Osłupiały wgapiam się w brata blond małpy, nie wiedząc czego w tym momencie mam się spodziewać. W zasadzie nikt nigdy nie widział, aby ten sukinsyn ukazał jakiekolwiek emocje, dlatego uchodzi za tak niebezpiecznego. Aczkolwiek osobiście uważam, że w obecnym stanie rzeczy, przeraża dużo bardziej.

Maniakalny psychopata...

-Cieszę się, że potwierdziłeś zeznania Ulloli. Może usiądziesz? -wskazuje na krzesło naprzeciw siebie.

Domenico, nie bądź frajerem. Usiądź blisko grzecznego psiaka, wabiącego się Fedir. Może cię nie zagryzie na śmierć.

Zajmuję wskazane miejsce, a Popow zerka na coś za mną.

- Nie przeszkadzaj nam. - wypowiada niezbyt przyjemnym tonem.

- Wal się. - kwituje blond małpka, która przysiada na skraju biurka z miską czerwonych truskawek. - Dawno cię nie widziałam.

- Od kiedy tęsknisz za moim wyglądem? - pyta czarnowłosy, a Katia cwaniacko się uśmiecha.

- Nie o tobie mówiłam gamoniu. - śmieje się i wskazuje na mnie. - Stęskniłam się za jego fiu...buzią. - szczerzy zęby w uśmiechu, a ja unoszę jedną brew do góry.

Czyżby Katia miała ochotę na powtórkę z rozrywki?

No dobra Jeśli twój brat mnie nie zajebie, to chętnie spełnię twoje łóżkowe fanaberie.

Kogo ja próbuję oszukać?

Przecież moje przyrodzenie rwie się do niej jak szczeniak do kapci.

- Czyli cię nie wygonię?

- Nie. - mlaska podczas przeżuwania truskawki. - To biurko ma całkiem wygodny blat.

- Albo ty za duży tyłek. - drwi Popow, co ponownie mnie zaskakuje.

Okej, zaczynam myśleć, że legendy o nim krążące są grubo przesadzone.

- Mój tyłek jest idealny! - oburza się. - Prawda, dupku? - zerka na mnie, lecz nie odpowiadam. Nie jestem pewien, czy powinienem w tej sytuacji wbrew własnej woli trzymać stronę Fedira, by nie trafić zaraz na stryczek, czy przyznać rację blond małpie.

- Dobra, żryj te truskawki, a ja z Domenico szybko załatwię interesy. Potem jest cały twój.

Och, czyli przeżyję?

- Nuda. - stwierdza kobieta. - Idę pomarudzić Josie, jaki z ciebie cham. - ponownie zerka na mnie. - A o tobie powiem jej, że niezłe z ciebie ciacho. Mniam mniam.

- Wariatka. - stwierdza rosyjski diabeł, gdy Katia zostawia nas samych. Parskam śmiechem na to określenie, bo w zasadzie wciąż myślę o niej tak samo.

No halo! Wbiła mi scyzoryk w ramię, zraniła moje oczy gazem pieprzowym, przyłożyła mi broń do głowy, a wszystko na poczet paznokci.

- Co to za interesy? - pytam, by odgonić od siebie galopujące myśli w stronę laleczki barbie.

- Proponuję ci układ. - wypowiada poważnie. - Twój ojciec i twój stryj przeszkadzają mi w biznesie, a to bardzo mi się nie podoba. Już wiem, dlaczego chciałeś dokonać samodzielnie egzekucji na Biagio, więc spoglądam na ciebie przychylnie i wyciągam w twoją stronę pomocną dłoń. Pomogę ci odbić Aidę z więzienia i pozbędę się Traiano.

- Co chcesz w zamian?

W zasadzie nie ważne ile to będzie mnie kosztować, a i tak się zgodzę. Chcę, aby moja siostra była bezpieczna. Nie chcę nawet myśleć o tym, że Biagio ponownie próbował ją tknąć.

- Dowiesz się w swoim czasie.

- Czyli mam wejść w układ w ciemno?

- Porwałeś mój samochód, samolot i o zgrozo siostrę, więc mało masz do gadania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro