Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bez rozlewu krwi (prawie)

Nie mam pojęcia, jak długo siedzę za zamkniętymi drzwiami sypialni. Brak okien w pomieszczeniu nie pomaga określić czy jest noc czy dzień, lecz cisza jaka panuje w schronie, może oznaczać, że wszyscy śpią. Nakrywam się grubym kocem, który jest moją tarczą, chroniącą mnie przed światem zewnętrznym. Jestem przytłoczona, smutna i czuję się tak, jakby ktoś zmieszał z błotem moje najlepsze szpilki. Obecnie jestem słaba, krucha i podatna na zranienia, dlatego chcę pozostać sama.

Nie jestem przyzwyczajona do tego, aby ktoś widział mnie w takim żałosnym stanie. Ojciec nauczył mnie, że ukazywanie słabości jest uwłaczające dla człowieka. Jest zupełnie tak, jakbym założyła sobie tarczę na szyję, czekając na pierwszą strzałę, która trafi w środek. Nie chcę być krucha. Chcę znów być silna. Muszę się podnieść zanim Dmitrij strzeli we mnie kolejną strzałą. Jak ostatni tchórz, chowam się pod kocem i nie mam zamiaru spod niego wyjść. To mój protest na walkę z wewnętrznymi demonami.

Teraz jestem tutaj ja i moja osobowość numer dwa – dławiąca udręka, która podkopuje moje własne życie i samopoczucie. Być może namówi mnie do zniszczenia własnego życia i nie będę mogła jej za to winić.

- Długo zamierzasz tak leżeć?

Co do diabła? Domenico!?

Wyskakuję spod koca, jakbym dostała nagły zastrzyk energii. Mój wzrok od razu ląduje na blondynie, który opiera się o futrynę, a na jego twarzy widnieje zadowolony uśmiech. On żyje. Wrócił po mnie…

- Już po wszystkim? – pytam z nadzieją. – Możemy już zacząć nasze spokojne i słodkie życie?

- Co rozumiesz pod słowem: „słodkie” życie? – unosi brew.

- Dużo seksu! – odpowiadam z rozbawieniem. – Tego grzecznego i wyuzdanego.

- Podoba mi się. – szeroko się uśmiecha, po czym wchodzi do sypialni i zamyka za sobą drzwi. – Umówmy się, że słowo: „słodki, słodkie albo słodka” będzie naszym hasłem na szybki numerek w aktualnym miejscu, w jakim się znajdujemy. – sugeruje z seksowną chrypką w głosie. Nachyla się nade mną, a jego zapach dociera do mojego umysłu, sprawiając, że całe ciało się odpręża. Jakby Domenico odpędził ode mnie moje prywatne demony. Jego obecność działa na mnie kojąco.

- Zgoda. – szepczę.

- Pozwól, że się przywitam. – jego usta pozostawiają na moich wargach jego słodki smak. – Witaj moja piękna buntowniczko. Słyszałem, że zaplanowałaś ucieczkę przez góry, aby mnie chronić.

- Dmitrij się poskarżył? – wzdycham.

- Raczej powiedział, że ma siostrę, która z „jebanej” miłości do mnie, chciała narażać własne życie. – śmieje się. – Czuję się zaszczycony, ale cieszę się, że zdołał cię zatrzymać. Nic nie zagrażało mojemu życiu. Fedir miał doskonały plan i obeszło się bez rozlewu krwi. No prawie… - w jego policzkach pojawiają się dwa głębokie dołeczki. – Nie zginął nikt z naszych.

- A twój ojciec i Biagio?

- Obaj podążyli w drogę do diabła. – przysiada obok mnie, a swoje ramię układa tak, abym mogła ułożyć głowę na jego klatce piersiowej. – Mój ojciec chciał ze mną rozmawiać. Przez chwilę miałem nawet nadzieję, że okaże mi ojcowską miłość, ale nawet w obliczu śmierci, dbał jedynie o siebie. Payette załatwił go jednym strzałem w głowę. Gabriel uzmysłowił mi, że Traiano przez całe życie żałował zamordowania mojej matki, więc wykorzystał to do zdobycia podpisu na dokumentach, które dają Fedirowi władzę nad rodem La Torre.

- A co z Biagio?

- Fedir podsunął mu pod nos te same dokumenty. Kartą przetargową była moja siostra. Jak się okazało, dbał tylko o nią. Chciał ją odzyskać, więc jedno moje kłamstwo zdobyło podpis, a potem jego życie zostało zakończone w ten sam sposób, co życie Traiano. Tym razem ja pociągnąłem za spust.

- To chyba najspokojniejsze załagodzenie konfliktu o jakim słyszałam.  Fedir słynie z drastycznych środków.

- Dla niego priorytetem była Josephine i dziecko. Jego plan opierał się na naszym bezpieczeństwie i pragnieniu, aby zobaczyć własne dziecko. – to najsłodsza rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszałam. Mój brat, postrach podziemnego świata jest ciepłą kluchą! Co nie zmienia faktu, że jest najinteligentniejszym człowiekiem jakiego znam! -  Zadbał o to, aby nikt nie zginął, więc już możesz planować nasz ślub.

- Vegas! – wypowiadam entuzjastycznie.

- Zapomnij.

- Czemu?

- Zasługujesz na bajeczne wesele, a Vegas jest przereklamowane. Nie ma w tym nawet jednego procenta romantyzmu.

- Masz w sobie duszę romantyka?

- Myślałem, że to oczywiste.

- Często bywasz szorstki. – sugeruję.

- Przepraszam. Rzadko używam peelingów. – żartuje. – Stąd ta moja sucha skóra.

- Zarządzam domowe spa!

- Maseczki, glony i kąpiel błotna? – dopytuje ze sceptycyzmem.

- Ciepła kąpiel w soli, masaż pleców i rozluźniający seks?

- Tak będzie wyglądać nasze małżeństwo? – pyta, a w jego oczach połyskują rozbawione chochliki.

- Tak. – zapewniam, po czym przybliżam swoje usta do jego warg, aby ukraść mu jeden pocałunek.

- W porządku. – szepcze – Wchodzę w to.

~***~

Fedir zarządził, abyśmy pozostali w schronie do czasu zakończenia jego rozmów z sojusznikami rodziny La Torre. To rutynowe działania, mające na celu nasze bezpieczeństwo. Według Domenico, rozmowy idą po myśli mojego brata, więc powoli zaczynam pakować swoją walizkę. Chciałabym już powrócić do swojego mieszkania, aby móc w spokoju rozpocząć nowy etap życia. Rozpocznę od planowania ślubu, a zakończę na zaplanowaniu podróży podczas naszej emerytury.

- Nadal się dąsasz? – pyta Dmitrij. Spoglądam na niego z urazą, co jest dla niego jasną odpowiedzią. – Wiesz, że jesteś moją ulubioną siostrą, prawda?

No pewnie. Jako jedyna nie mam kija w dupie i znam się na dowcipach i psikusach.

- Być może. – odpowiadam oschle.

- Pomimo twojej bezmyślności nadal cię kocham. – szczerze się uśmiecha. – Poza tym musiałem coś zrobić, aby zapewnić ci bezpieczeństwo.

- Byłeś okrutny. – stwierdzam.

- Wiem. – wzdycha. – Przepraszam.

- Przyjmuję przeprosiny, ale nie rób tak więcej.

Przyjmuję przeprosiny, ale ponownie doleję ci środek do depilacji ciała do szamponu…

- W momencie, w którym na szali jest twoje bezpieczeństwo, wszystkie chwyty są dozwolone. – odpowiada. – Dlatego nie mogę ci obiecać, że nie będę okrutny.

Niech będzie. Nie użyję środka do depilacji ciała.

- Mam nadzieję, że będziesz okrutny dla swojej przyjaciółki i w końcu znajdziesz jaja do tego, aby zerwać tą więź. – stwierdzam z przekąsem. – Tracisz czas na kogoś, kto nie jest tego warty.

- Załatwione!

- Serio? -dziwię się i jednocześnie czuję dumę. Czy pojawienie się Aidy, zmieniło jego wartości? O mój diable! TAK! Z miłą chęcią pokażę środkowy palec kobiecie, która nie odwzajemniła uczuć mojego braciszka.

- Tak. – przyznaje z powagą. – Już czas sobie odpuścić.

- W końcu wyrosły ci jaja. – sugeruję

- Zawsze je miałem! – oburza się.

- Być może, ale bardzo małe.

- Ludzie! – woła Kirk. – Mamy mały problem!

- To znaczy? – dopytuje Aida.

- Jeden z sojuszników Biagio wyzwał Domenico na pojedynek.

- Jaki kurwa pojedynek!? – krzyczę spanikowana.

- Rosyjska ruletka moja droga. – odpowiada. – Wygra ten, nad którym czuwa anioł stróż.

Nie ma nawet takiej możliwości, że się na to zgodzę! Po moim trupie. Nikt nie zabije mojego narzeczonego! Zagryzę tego sukinsyna na śmierć, zanim wystrzeli w stronę Domenico! Właśnie rozwścieczono Katię Popow.

- Dmitrij!

- Tak wiem. – odpowiada ponuro. – Jedziemy.

______
Czas na reklamy 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro