Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. Jedziemy w góry!

Taehyung:

Zachowaj spokój. Oddychaj.

Pełna powaga. Nie daj po sobie znać, że rozpiera cię radość.

- O MÓJ BOŻE, TY MÓWISZ SERIO!?

No i się nie udało. Ehh

- TAK SERIO, SERIO?! - wykrzyczałem znowu.

- No tak - odpowiedział Hobi i popatrzył na mnie jak na kosmitę. W sumie zawsze uważałem, że jestem jednym z nich.

Podbiegłem do niego i Jimina z prędkością światła i mocno ich przytuliłem.

- Normalnie kocham was, kocham was chłopaki! Ciebie - chwyciłem i ścisnąłem policzki czerwonowłosego - i ciebie - przeniosłem ręce na J-hope'a i zrobiłem to samo.

Podskoczyłem z radości parę razy, szybko zgarnąłem plecak, który leżał na ławce i wskoczyłem na deskę.

- Ja lecę. Spadam. Dom. Jadę. Króliczek. Powiedzieć. Tak - rzuciłem szybko do chłopaków i ruszyłem w drogę.

- Tae pamiętaj, że wyjeżdżamy jutro z samego rana! - krzyknął za mną Jimin.

Jechałem jak wariat, ścinając drogę wszystkim, którzy znaleźli się na mojej drodze. W głowie szukałem adresu ukochanego, który podał mi kiedyś w sms'ie. Uderzyłem się w nią parę razy ręką, z nadzieją, że to pomoże mi go sobie przypomnieć.

Świetnie, Tae. Jesteś głupim, zapominalskim...

MAM.

Gwałtowniw skręciłem w lewo, minąłem galerie handlową, za teatrem skręciłem w prawo i jechałem prosto przez 4 minuty, aż wpadłem na chodnik prowadzący do drzwi Kookie'go. Deskę rzuciłem na trawę a sam energicznie zadzwoniłem dzwonkiem, podskakując lekko z radości i adrenaliny, która zdążyła nagromadzić się w moim ciele po szybkiej jeździe.

Drzwi otworzyły się, a przede mną i stanął w nich jak zawsze pięknie wyglądający Jungkookie z lekkim szokiem wymalowanym na twarzy. Doskoczyłem do niego i złożyłem lekki pocałunek na jego wargach, czym sam byłem zdziwiony bardziej niż on.

- Pakuj się mój króliczku, jutro jedziemy w góry! - zawiadomiłem go z uśmiechem mając nadzieję, że chłopak mi nie odmówi.

Jungkook:

Stałem w progu swojego mieszkania tuż przed Tae, który patrzył na mnie podekscytowany i wyraźnie oczekiwał odpowiedzi.

Boże, czy on... on mnie pocałował.

Znowu.

Znowu to piękne, chociaż tym razem krótsze uczucie.

Podniosłem zdrową już lewą dłoń i przyłożyłem do swoich ust nadal patrząc na aniołka okrągłymi oczami. I pomyśleć, że przed sekundą grałem w Dumb ways to die i już nawet miałem odpisać Zelo, a tu nagle mój chłopak staje przed moimi drzwiami. W dodatku proponuje wspólny wyjazd w góry.

Wróć Jungkook. To nie jest twój chłopak.

Jeszcze.

Hehe.

JAK TO „JEDZIEMY W GÓRY"?!

Zamrugałem parę razy oczami i oderwałem dłoń od ust. Już miałem odpowiedzieć, że mama na pewno mi nie pozwoli, ale w porę przypomniało mi się, że dziś wieczorem wyjeżdża na cały weekend. Od razu się zgodziłem może troszkę za bardzo entuzjastycznie i zaprosiłem Tae do środka.

Dzięki Bogu nie miał czasu wejść.

Znaczy ja chętnie spędziłbym z nim jak najwięcej czasu, jednak nie chciałbym, żeby dziś miał do czynienia z moją pakującą się mamą, która rozwścieczona rozwala każdą szafę, bo nie może znaleźć lokówki.

Gdy Tae już odjechał szybko poleciałem do pokoju i zacząłem po kryjomu wyciągać rzeczy, które zabiorę jutro ze sobą. Gdy wszystko miałem poukładane na łóżku i przykryte kołdrą do mojego pokoju wpadła poszukiwaczka lokówki razem z niewielką walizką.

- Misiu ja już jadę, już wychodzę, dobrze? Czekają na mnie. Trzymaj się kochanie, daj mamie buzi! Albo nie dawaj, nie mam czasu, a zanim ty się podniesiesz z łóżka... No nic Jungkookie, uważaj na siebie i tak dalej, i pamiętaj, że...

- Ej mamo, mamo, mamo? Bierzesz tą walizkę ze sobą?!

- Jungkook nie mam czasu na głupie pytania! Oczywiście, że biorę. Pa psiaczku. I jedz zdrowo! – i wyszła.

OK nie mam się w co spakować.

Na szczęście znalazłem jakąś inną torbę w szafie i spakowałem wszystkie potrzebne rzeczy. Długo nie mogłem zasnąć z podekscytowania, a gdy już myślałem, że mi się udało, zadzwonił budzik. Szybko się zerwałem i ogarnąłem w ekspresowym tempie. Chłopaki mieli być po mnie o 7:30, a ja naprawdę nie chciałem żeby na mnie czekali i się denerwowali. Byłem więc gotowy 20 minut przed czasem i postanowiłem jeszcze pograć na telefonie. Niedługo później dostałem sms'a od aniołka bym wychodził z domu, bo wjeżdżają na podjazd. Zestresowany zgarnąłem torbę, ubrałem buty i niemal wybiegłem z domu.

Na podjeździe czekał na mnie duży 7-osobowy van, a za kierownicą... hyung z mojego sąsiedztwa? Nie wiedziałem, że V zna Yoongiego. Coś czuje, że to będzie interesujący wyjazd. Tae wysiadł z samochodu, pomógł mi się wpakować do bagażnika i oznajmił, że siedzimy razem na drugich siedzeniach, na co uśmiechnąłem się nieśmiało.

Gdy wsiedliśmy do pojazdu od razu przedstawił mi się uśmiechnięty Jimin, który siedział z przodu przy kierowcy. Yoongi mruknął pod nosem, że mnie kojarzy, a ja zaśmiałem się nerwowo i pomyślałem, że teraz czas by poznać pozostałą dwójkę towarzyszy.

Z nieśmiałym uśmiechem odwróciłem się przodem do tylnich siedzeń i zakrztusiłem się własną śliną.

- Jungkookie! Nareszcie się widzimy!

- ZELO?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro