Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39


Pov Niall

Idę wkurzony do drzwi, właśnie teraz gdy Holly się przede mną trochę otworzyła ktoś postanowił nam przeszkodzić, niech ja tylko dorwe tego kto to zrobił to przysięgam, że mnie popamięta. Gwałtownie otwieram drzwi i dosłownie nieruchomnieje. Przede mną stoi Harry Styles chociaż doskonale pamiętam, że kazałem moim najlepszym ludziom go pilnować.

Czyżby i oni mnie zdradzili?

- Co ty tu robisz? - pytam go i robię kilka kroków w tył. Wchodzi on do pomieszczenia i zamyka za sobą drzwi. Dobrze, nie chcę by sąsiedzi coś słyszeli chociaż i tak należą oni do dość wyrozumiałych.

- Narobiłeś sobie sporo wrogów, którzy teraz zrobią wszystko żeby tylko ci zaszkodzić - mówi do mnie zagatkami czyli boi się wydać imię tego co mu pomógł. Najwidoczniej wie, że po tym co go ocalił dużo by nie pozostało. Zamordowałbym go choć i tak to zrobię jak dowiem się kto to taki.

- Skoro jesteś chwilowo wolny to powinieneś teraz uciekać jak najdalej tego miasta żeby ocalić swoje nędzne życie. Ale chyba brakuje ci zdrowego rozsądku i instynktu samozachowawczego - gdybym tylko miał pod ręką broń, którą niestety pozostawiłem w salonie to wpakowałbym w niego teraz cały magazynek. Skończyła się litość.

- Niall co tak długo tam robisz? - słyszę głos i po chwili widzę Holly, która na szczęście zdążyła się ubrać zanim tu przyszła. Nie pozwoliłbym żeby on ją tak oglądał. - Harry - szepcze zdziwiona na jego widok.

Tak samo jak ja nie spodziewała się go tu.

- Weź Hope i chodź ze mną, nareszcie uczynię cię szczęśliwą - mówi do mnie zupełnie tak jakby mnie tu nie było. On już chyba całkowicie oszalał.

- Spadaj stąd póki jeszcze żyjesz - mówię do niego, bo jestem już na skraju wytrzymania. Jak mogłem przez tyle lat uważać go za przyjaciela.

Byłem głupi.

- On nie da ci szczęścia. Będzie cię ciągle krzywdził - nie mogę tego dłużej słuchać i lepiej żeby Holly także tego nie robiła. Nie wolno jej mieszać w głowie.

Chwytam, więc moją ślicznotkę za ramię i ciągne prosto do salonu, on niestety podąża za nami.

- Zostaw ją wreszcie w spokoju! - tym razem wrzeszczy na mnie. On sobie na stanowczo za wiele pozwala.

- Harry musisz stąd iść. Wyjedź jak najdalej od tego miejsca - tym razem odzywa się Holly. Nareszcie myśli rozsądnie. Zrozumiała, że tylko ze mną może być szczęśliwa.

Jego wzrok jest w nią wlepiony, więc niepostrzeżenie Chwytam pistolet, który znajduje się na stoliku. Ukrywam go za paskiem.

- Ty tak nie myślisz. Boisz się go, więc dlatego tak mówisz - idiota nie potrafi się pogodzić z tym, że przegrał.

- Holly wreszcie zrozumiała, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Mamy dziecko - robię kilka kroków w jego stronę, a on szybko wyciąga pistolet i oddaje strzał w moją stronę.

Upadam.

On zwariował, muszę chronić moje dziecko i Holly, ostatkiem sił także wyciągam pistolet i strzelam w niego.

Został jeszcze epilog, jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze go.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro