26
Pov Holly
- Niall mnie za to zamorduje - mówię do Harry'ego. Jedziemy gdzieś gdzie mamy być bezpieczni. Z każdym kolejnym przejechanym kilometrem mam coraz to gorsze przeczucia. Tym razem sama wiem, że przesadziłam. On mi nie przepuści choćby z powodu Hope.
- Nie myśl o tym. Niall to już zamknięty rozdział. Jeśli wszystko pójdzie dobrze to już nigdy nie będziesz musiała go oglądać - spoglądam w okno. Hope śpi sobie w foteliku, który został ulokowany na tylnym siedzeniu. Chciałbym tak jak ona nie przejmować się tym wszystkim. Zawsze chciałam szybko dorosnąć, a teraz ogromnie tego żałuję. Wcześniej wszystko było prostsze.
- Dobrze wiesz, że to tak nie działa. On już nie raz mnie odnalezł, a tym razem na pewno bardzo się postara. On kocha Hope - tego to akurat jestem stuprocentowo pewna.
- Nie wiedziałem czy się zgodzisz ze mną uciec, ale profilaktycznie narobiłem mu takich problemów, że będzie musiał się bardzo postarać żeby to wszystko naprawić - spoglądam w stronę Stylesa. On już od dawna planował całą tą ucieczkę robił to o co go prosiłam mimo tego, że wiedział, że Hope się odnalazła.
- On ma sporo ludzi zawsze może komuś zlecić poszukiwania - może i szukam coraz to nowych problemów, ale to wszystko mnie przeraża. Wiem jakie konsekwencje mogą mnie za to spotkać.
Teraz pewnie będą one dużo gorsze.
- Poradzimy sobie, zadbam o was - zapewnia mnie kładąc dłoń na moim kolonie.
Tylko czy ja kiedyś dam radę odwzajemnić jego uczucia?
***
- To jedynie okres przejściowy - komunikuje mi Harry. Jesteśmy obecnie w hotelu, który zauważyliśmy po drodze. Sama go o to poprosiłam, bo Hope zaczęła już marudzić. Ona jest jeszcze zbyt malutka na takie podróże. - Przez jakiś czas będziemy musieli się przemieszczać, żeby on nie wpadł na nasz trop.
- Dlaczego zamówiłeś dla nas jeden pokój? - pytam się go. Nie jestem na razie jeszcze gotowa na spanie z nim w jednym łóżku. A jak na złe ten pokój ma tylko jedno ogromne łóżko.
- Hope może spać w wózku. Specjalnie dlatego go ze sobą wzięliśmy. A ja przysiegam, że nawet cię nie dotknę oczywiście jeżeli tego nie będziesz chciała.
Ufam Harry'emu, ale wolę go nie prowokować. Nie zasługuje na takie traktowanie, nie wolno mi robić mu fałszywych nadziei, bo do tej pory to tylko żałuję swojej wcześniejszej decyzji.
Naraziłam siebie Hope i Harry'ego, a może nawet i inne osoby. Doskonale pamiętam jak zginął Vincent tylko dlatego, że zamienił ze mną tylko kilka słów. A nie wspomnę już o tych wszystkich dziewczynach, które zostały zabite tylko dlatego, że nie mógł mnie do siebie ściągnąć.
Siadam na łóżku i przez chwilę wpatruje się w podłogę.
- Chcę wracać do domu. Na pewno jeszcze da się wszystko naprawić - mówię pewnym głosem.
Muszę naprawić swój błąd.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro