Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22


Pov Holly

Nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć moja córeczka jednak żyje. Mam ochotę skakać do góry ze szczęścia. Hope śpi teraz na środku łóżka. Niall dopiero co przyniósł łóżeczko, które wcześniej wyniósł do garażu, bo ponoć mocno go irytowało. I wcale się nie dziwię, ja także po przynosiłam ubranka, które kupiłam dla niej jak byłam jeszcze w ciąży, stwierdzam jednak, że są one już na nią za małe. Dzieci bardzo szybko rosną.

Do pomieszczenia wchodzi Niall, na szczęście zachowuje się cicho i jej nie budzi. Bardzo ciężko szło mi usypianie jej, była niespokojna, bo pierwszy raz jest w tym miejscu dodatkowo nie jest przyzwyczajona ani do mnie ani do Nialla.

Niebieskooki zajmuje miejsce po drugiej stronie łóżka. Widzę, że chcę ją dotknąć, więc w porę zabieram jego dłoń.

- Nie obudź jej. Na pewno jest zmęczona, miała dziś bardzo dużo wrażeń.

- Dobrze, ale jak się obudzi to znowu ją po przytulam. Musi się ze mną oswoić. Pomyślałem też, że będzie dobrze jak dziś będzie spała z nami. Będzie się czuła bezpieczniej - szepcze.

- A jak ją przygnieciemy? Lepiej nie - ciągle się boję, że zrobię jej jakąś krzywdę, ona jest taka mała i delikatna.

- No to ja nie będę spał tylko popilnuje. I tak raczej oka nie zmróżę - uśmiecham się na słowa Nialla. Nareszcie zachowuje się tak jak wtedy gdy go pokochałam. - Powiadomiłe. Harry'ego o tym wszystkim.

Cholera, przecież ja poprosiłam Harry'ego żeby zaplanował tę naszą ucieczkę. Teraz to nie będzie możliwe, bo nie zostawię Hope, a nie jestem też na tyle okrutna żeby Nialla pozbawić dziecka teraz gdy ją właśnie odzyskaliśmy. A wątpię czy on pozwoli mi odejść.

- I co? - pytam.

- Trochę dziwnie zareagował, chyba ma jakiś kłopot, bo twierdził, że się cieszy, ale nie było tego za bardzo słychać - oboje wstajemy w łóżka i po cichu wychodzimy z pomieszczenia.

- Jak to wszystko załatwiłeś z Louis'em? - jestem ciekawa w jaki sposób zabrał naszą córeczkę, bo nie chce mi się wierzyć, że Louis się temu nie sprzeciwiał. Na własne oczy widziałam, że kocha to dziecko. Do głowy nie przyszła mi myśl, że może nie być ona jego córką.

- Normalnie wziąłem dziecko, a w drugiej ręce miałem pistolet. Jeśli robiłby problemy to bym go po prostu zatrzelił i byłby po kłopocie. Zrobił coś takiego, że powinienem go zamordować i to w jakiś okrutny sposób - tym razem wyjątkowo się z nim zgadzam.

- Mam nadzieję, że tym razem jego ojciec nie będzie próbował namieszać, po tym co się stało już nigdy nie chcę nawet na niego patrzeć - on jest już u mnie skreślony. O to na zawsze.

Nagle słyszę pukanie do drzwi. Czemu nie potrafię się pozbyć z głowy złych scenariuszy?

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden. Mam nadzieję, że nie macie dość tych częstych rozdziałów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro