Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2


Pov Niall

Zaopatrzam się w bombonierke i jadę do Holly. Zrezygnowałem z kwiatów, bo nie raz widziałem, że jak miała podły humor to jadła coś słodkiego, a kwiaty za szybko więdno i nic z nich nie pozostaje. Wysiadam z auta i idę w stronę domu. Zanim jednak naciskam na dzwonek to stoję chwilę przed drzwiami. Mam nadzieję, że znowu mnie nie wyrzuci, bo mogę stracić nad sobą panowanie i zrobić coś czego ogromnie pożałuję. Przecież musi wreszcie zrozumieć, że ja nie jestem winien śmierci naszego dziecka.

Pełen niepewności naciskam na ten dzwonek. Kilka sekund później drzwi zostają otworzone i widzę przed sobą Holly. W odróżnieniu ode mnie ona wygląda normalnie, najwidoczniej nie przeżyła tego naszego rozstania tak boleśnie jak ja.

- Mogę wejść? - pytam, a ona nic nie odpowiadając się przesuwa. Wchodzę do środka i podążam wraz za nią. Aż docieramy do salonu, tam siadam w fotelu. - To dla ciebie kochanie - kładę pudełko z czekoladkami na stoliku.

- Mogę wiedzieć co cię tu sprowadza? - to pytanie naprawdę wyprowadza mnie z równowagi. Czyżby ona w ogóle za mną przez ten czas nie zatęskniła. Pół roku rozłaki ze mną w ogóle na nią nie podziałało?

Najwyraźniej nic nigdy dla niej nie znaczyłem. Ja głupi się w niej zakochałem i wierzyłem, że ona też mnie kocha.

- Chciałem zrobić pierwszy krok w stronę naszego pogodzenia. Spotkała nas ogromna tragedia, ale tego nie da się już cofnąć. Nasze dziecko nie żyje i już nic nie można z tym zrobić. Jednak to nie oznacza, że nie możemy być ze sobą. Trzeba wreszcie wrócić do normalnego życia - komunikuje jej spokojnym i opanowanym tonem. Nie chcę na razie na nią krzyczeć.

- Nie jestem na to jeszcze gotowa. Potrzebuję czasu.

- Na co? - odrobinę podnoszę ton. Nie rozumiem tego jej uporu. Zachowuje się zupełnie tak jakbym sam osobiście zamordował naszą córeczkę. - Czy w tym czasie nie powinniśmy się razem wspierać? Na pewno byłby nam łatwiej, ale ty wolałaś postawić między nami mur. Dlaczego Holly?

Podnosi się do pozycji stojącej i podchodzi do okna.

- Gdybym nie była w ciąży to odeszłabym od ciebie po tym jak dusiłeś mnie o byle głupstwo. Stwierdziłam jednak, że muszę znieść ten twój zły humor by moje dziecko nie wychowywało się w rozbitej rodzinie. Teraz jednak nie ciąży nade mną żadna presja i chcę wreszcie zacząć żyć tak jak mi się będzie podobać.

- Dałbym ci tyle swobody ile tylko będziesz chciała. Holly ja nie radzę sobie bez ciebie.

Jestem ogromnie zdesperowany. Jej nie przeszkadza nasza rozłąka i jeśli teraz jej nie przekonam by do mnie wróciła to ona może kogoś poznać i już na zawsze ją stracę.

- Sam nawet w to nie wierzysz. Ludzie się nie zmieniają.

Wstaje, podchodzę do niej i klękam. Ona wróci dziś ze mną z własnej woli lub nie.

Im więcej waszych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro