13
Pov Holly
Sama nie rozumiem siebie, najpierw sobie obiecałam, że po tym co się wydarzyło już więcej nie odwiedzę Louisa, a wystarczył jeden telefon od niego i już stoję przed jego drzwiami. Po prostu coś mnie do niego przyciąga i nie potrafię wytłumaczyć jaka to jest siła.
Dzwonię dzwonkiem, a drzwi zostają mi szybko otworzone. Wita mnie szerokim uśmiechem, a następnie wchodzimy razem do środka.
- Nie powinniśmy się spotykać - nie mam już pojęcia, który to raz my komunikuje jednak jeszcze nigdy nie wytrwałam w tym założeniu.
- A właśnie, że powinnyśmy. Oboje jesteśmy osobami dorosłymi i nie ma w tym nic złego, że czasem się spotkamy, a gdyby cię do mnie nie ciągnęło to przestałabyś nawet odbierać ode mnie połączenia.
On ma rację, oszukuje się sama, że nie chcę przynajmniej widywać się z Louis'em, bo podświadomie boję się reakcji Nialla. Podporzadkowałam mu zbyt wiele spraw, dalej już tak być nie może.
Wchodzę do salonu i tam na kanapie leży jego córka.
- Początkowo chciałem cię zaprosić do kawiarni, ale później uświadomiłem sobie, że Hope może zacząć marudzić i stwierdziłem, że lepiej będzie tu się czuła, mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.
- Oczywiście, że nie - siadam po drugiej stronie kanapy. Mój wzrok co chwila wędruje do tego dziecka. Ona jest naprawdę prześliczna.
Po chwili ona także kieruję swoje błękitne oczki na mnie.
- Weź ją na ręce - komunikuje do mnie Louisa, a ja przestaje się patrzeć na tę malutką dziewczynkę. Przez to, że jest w identycznym wieku co byłaby teraz moja córeczka to wzbudza we mnie dziwne uczucia.
- Nie - mam ogromną ochotę to zrobić, ale boję się, że później nie będę potrafiła się z nią rozstać, a nie jest to moje dziecko.
- Sądzę, że ona by się ucieszyła. Praktycznie ma kontakt jedynie ze mną, ale bardzo brakuje jej mamy - A ten znowu zaczyna swoje. Mogłam się spodziewać, że właśnie to usłyszę.
- No to musisz znaleźć do tego inną kandydatkę, bo ja w ogóle się do tej roli nie nadaje. Moje dziecko umarło - w moich oczach pojawiają się łzy, chcę zachować obojętność, ale naprawdę nie potrafię. Chociaż od tego wydarzenia minęło sześć miesięcy ono nadal mocno pozostaje w mojej pamięci. I ciągle tak samo rani moje serce.
Louis podchodzi do mnie, kuca i ociera moje łzy z policzków.
- Nie płacz skarbie, bo mi się serce kraje, nie znoszę oglądać twoich łez.
- Ty nic nie rozumiesz. Nosiłam przez dziewięć miesiecy dziecko w sobie, a później zostałam poinformowana, że ono nie żyje. Nawet jej nie zobaczyłam ani nie przytuliłam.
Spuszczam wzrok na podłogę, ale on chwyta mnie za szczękę i podnosi ją tak bym spojrzała mu w oczy.
- Holly, ja muszę ci coś ważnego powiedzieć.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dodam dziś jeszcze jeden.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro